Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Mija 30 lat od debiutu Adama Małysza w Pucharze Świata

4 stycznia 1995 roku 17-letni Adam Małysz, jeszcze bez charakterystycznego wąsa, po raz pierwszy zaprezentował się w konkursie głównym Pucharu Świata w skokach narciarskich. Już sam debiut pośród światowej elity wiślanin okrasił pierwszymi punktami do klasyfikacji generalnej.

Debiut Adama Małysza w międzynarodowych zawodach seniorskich rangi FIS w skokach narciarskich przypadł na 29 grudnia 1993 r. W austriackim St. Aegyd na nieistniejącej już dziś skoczni K-73 odbyły się wówczas zawody z cyklu Pucharu Kontynentalnego. Był to ostatni międzynarodowy konkurs w historii tego obiektu. W gronie 52 zawodników przyszła legenda skoków zajęła 48 miejsce. O jedną pozycję wyprzedził Małysza jego obecny współpracownik, Alexander Stoeckl, a tuż za Polakiem sklasyfikowano aktualnego trenera reprezentacji Austrii Andreasa Widhoelzla (w jego przypadku o tak niskiej pozycji zdecydował upadek), który dobrych parę sezonów później będzie jednym z głównych rywali Małysza na skoczniach świata. Przepustkę do Pucharu Świata Małysz wywalczył sobie 9 marca 1994 roku w Zakopanem. Wówczas ukończył zawody Pucharu Kontynentalnego w Zakopanem na 24 miejscu. Był wtedy jeszcze w cieniu uważanego za wybitny talent innego juniora, Wojciecha Skupnia, który bił się już wtedy o czołowe pozycje w zawodach "drugiej ligi". Ale do początku kolejnej zimy Małysz wykonał kilka kroków do przodu i na treningach zaczął coraz częściej swojego kolegę z kadry przeskakiwać. 

Ówczesny trener reprezentacji Polski, Pavel Mikeska, nie mógł pozostać obojętnym wobec takiego obrotu sprawy. Z Polskiego Związku Narciarskiego otrzymał zgodę na wyjazd na Turniej Czterech Skoczni tylko jednego reprezentanta Polski, Skupnia, ale obrotny czeski trener zaczął kombinować co zrobić, by na niemiecko-austriacką imprezę wysłać dwóch podopiecznych. - Mieszkańcy Wisły zebrali trochę pieniędzy, żeby mógł jechać też i Małysz, ale 90 procent kosztów tego wyjazdu pokryłem ja z własnej kieszeni - opowiadał przed kilkoma laty na łamach naszego portalu trener Mikeska. - Spałem u znajomych w Garmisch, żeby Adam mógł spać w moim łóżku w hotelu. W Innsbrucku spaliśmy już w trójkę w dwuosobowym pokoju, co najbardziej nie podobało się Wojtkowi. Zapytał mnie, czy nie mógłbym dla siebie wynająć innego pokoju. Nie miał chyba pojęcia, ile kosztuje takie wynajęcie pokoju w Innsbrucku - opowiadał Mikeska.

Były to czasy totalnej amatorki i nieustannej improwizacji w Polskim Związku Narciarskim. - Kiedy poprosiłem związek o zwrot kosztów za paliwo, bo jeździliśmy wtedy moim prywatnym samochodem, pan Lorek, Sekretarz Generalny PZN, powiedział mi, żebym pokrył to ze zwrotów od FIS-u, myśląc, że organizator opłaca zarówno pobyt Wojtka jak i Adama. A wtedy oprócz kwot startowych, funkcjonowały tzw. kwoty ekonomiczne. Choć Adam miał prawo startu w PŚ, to zwrot za pobyt i zakwaterowanie na zawodach był przypisany tylko do nazwiska Skupień. Kiedy pan Lorek się dowiedział, że udział Małysza w konkursach nie jest opłacany przez FIS, powiedział, że w takim razie Adam nie będzie jeździł na żadne Puchary Świata. Ja im wtedy powiedziałem: zobaczycie, cały wasz związek będzie kiedyś żył z tego Małysza - wspominał Czech po latach.

W Oberstdorfie i w Garmisch-Partenkirchen Małyszowi nie udało się jeszcze sforsować kwalifikacji, ale w Innsbrucku młody Polak zdołał się dostać do pięćdziesiątki. W konkursie poszedł za ciosem i wywalczył awans do drugiej serii. Ostatecznie skoki na odległość 98 i 96 metrów pozwoliły wiślaninowi na zajęcie przyzwoitego siedemnastego miejsca. Polak stracił 0,3 pkt. do szesnastego Heinza Kuttina, który niecałą dekadę później zostanie jego trenerem. Plastrony Małysza z pierwszego w karierze TCS znalazły dość osobliwe zastosowanie. Pod koniec lat 90-tych szwagier Adama Małysza, Adam Pilch, zawiesił je sobie na tylnej szybie malucha jako... zasłony przeciwsłoneczne.