Strona główna • Amerykańskie Skoki Narciarskie

Mija 10 lat od tragicznego upadku Nicholasa Fairalla w Bischofshofen

Wspomnienie o Bischofshofen 2015 przywołuje myśli o bardzo poważnym upadku Simona Ammanna, często zapomina się jednak, że dzień wcześniej doszło do jeszcze groźniejszego wypadku. Szwajcar po wstrząśnieniu mózgu stosunkowo szybko wrócił do zdrowia, Amerykanin Nicholas Fairall od tego czasu porusza się na wózku inwalidzkim.

Reprezentant USA 5 stycznia 2015 roku doznał złamania dwóch żeber, stłuczenia nerki, przebicia prawego płuca, krwawienia wewnętrznego oraz złamania pierwszego kręgu lędźwiowego, co spowodowało paraliż nóg. Niezbędna okazała się natychmiastowa operacja. Po miesiącu spędzonym w szpitalu w Schwarzach, skoczek wrócił do USA i rozpoczął bardzo kosztowną rehabilitację. Nigdy nie zrezygnował z aktywnego trybu życia. Bywał na zawodach skoków narciarskich jako kibic. Nauczył się jeździć na nartach dla osób niepełnosprawnych. Nie tylko na zjazdowych, ale również wodnych. Już w 2016 roku wystąpił po raz pierwszy w zawodach. Były to U.S. Adaptive Waterskiing Nationals w Harmony. W konkursie, podobnie jak jest to w przypadku narciarzy pełnosprawnych, trzeba wykonać slalom oraz skoki na skoczni wodnej.

Kilka lat temu były skoczek wystąpił w amerykańskim programie telewizyjnym Stories from the Stage, w którym opowiedział szczegółowo o kulisach swojego wypadku. - To zdarzyło się w Austrii, podczas jednego z najbardziej prestiżowych wydarzeń, jeśli chodzi o skoki. Zgromadziły się tysiące ludzi, a jeszcze więcej oglądało nas w telewizji. Przed startem myślałem jedynie o moich butach, dlatego zawiązałem je możliwie najmocniej. W chwili zderzenia ze śniegiem poczułem intensywny ból, przechodzący przez moje plecy oraz nogi. Kiedy skulony leżałem na śniegu, otoczony przez ekipę medyczną, powiedziałem do jednego z ratowników najdziwniejszą rzecz, która przyszła mi do głowy w tamtym momencie: „Rozwiąż moje buty, moje stopy czują się niekomfortowo”. Najpierw popatrzył na mnie, potem na moje stopy, po czym z zawahaniem stwierdził: „Twoje buty zostały już zdjęte”. Moje serce wtedy zamarło - tak sportowiec pochodzący ze stanu New Hempshire opisywał swoje pierwsze chwile po wypadku.

- Już wtedy wiedziałem, że ten upadek był inny od tych, których wcześniej doświadczyłem - kontynuował Amerykanin. - Kolejne miesiące były szalone, pamiętam je jak przez mgłę. Głównie z powodu leków, jakimi mnie faszerowano. Ponadto nie miałem żadnej prywatności. Media nie dawały mi żyć, a do tego musiałem grać przed moją rodziną, że wszystko jest w porządku. A kiedy zostawałem sam... pogrążałem się w depresji. Skokom narciarskim poświęciłem dwadzieścia lat, a one odeszły w dwadzieścia sekund. Potem jednak uświadomiłem sobie, że owszem, nie mogę kontrolować mojego ciała, ale mogę przejąć kontrolę nad moim umysłem. Obwiesiłem całą moją salę, a potem mój dom, cytatami motywacyjnymi - śmiał się 30-latek.

W marcu 2015 roku firma odzieżowa 4F wykupiła od Wojciecha Fortuny, który nota bene wczoraj otrzymał podczas gali Przeglądu Sportowego statuetkę Superczempiona, jego złoty medal olimpijski z konkursu na Okurayamie za cenę 50.000 $. Połowa kwoty została przeznaczona na intensywną rehabilitację Nicholasa Fairalla. Pozostałe 25.000 $ trafiło do Natalii Czerwonki. Członkini srebrnej drużyny panczenistek z igrzysk w Soczi miała latem 2014 roku wypadek na rowerze, który przerwał jej karierę, zaś pieniądze pokryły koszty rehabilitacji i przygotowań do nowego sezonu.

- Jestem w stałym kontakcie z Nickiem i Natalką. Amerykanin czasem do mnie dzwoni i rozmawiamy na różne tematy. Nicholas, mimo że przechodzi żmudną i bolesną rehabilitację, jest wesołym i bardzo optymistycznie nastawionym do świata chłopakiem. To fajny człowiek i cieszę się, że mogłem mu w jakiś sposób pomóc. Podobnie jest z Natalką. Wierzę, że będę jeszcze świętował jej kolejny medal olimpijski. Przesłałem im repliki moich medali na pamiątkę. To mój prezent dla nich - opowiadał Wojciech Fortuna.

 
data-multi-size-validation="false">