Paweł Wąsek: Publiczność nam daje takiego kopa, że można by samochody przenosić
Piąte miejsce Polski w konkursie drużynowym raczej nie ucieszyło polskich kibiców zgormadzonych licznie na Wielkiej Krokwi, ani tych przed telewizorami. Miejsce może i nie najgorsze, ale ekipa Thomasa Thurnbichlera straciła do zwycięzców 133,4 punktu a do podium - 85,9 punktu.
- Biorąc pod uwagę nasz obecny poziom, to jest to wynik na miarę naszych możliwości. O to piąte miejsce byliśmy spokojni. Natomiast przepaść do następnej drużyny (Polska straciła do poprzedzających ją Niemców 73 punkty) jest dość spora i tu trzeba jeszcze popracować, żeby ten dystans zmniejszyć. Moją pracę oceniłbym jak najbardziej na plus. Te skoki, szczególnie w konkursie, były przyzwoite. Choć skok w drugiej serii był - na moje czucie - spóźniony. Parę metrów mogłem dalej odlecieć. W klasyfikacji konkursu niczego by to nie zmieniło, ale poprawiłoby mi samopoczucie. Ale oba skoki były przyzwoite i czuję, że zaczyna procentować to, nad czym pracuję. I to mnie cieszy. - powiedział Dawid Kubacki, który miał dziś indywidualnie 19. notę konkursu.
Najwięcej powodów do zadowolenia miał oczywiście Paweł Wąsek. Lider naszej ekipy skoczył 133 i 138 metrów i zgromadził dla drużyny 291,2 punktu, co było piątym wynikiem wśród skoczków. - Chcieliśmy powalczyć o lepsze miejsce na naszych kibiców, którzy tak licznie się tu zgromadzili, by nas dopingować. Taki doping tak licznej grupy jest dla nas dodatkowym silnikiem, i oby on jak najdłużej działał. Długo czekaliśmy na ten weekend. Z jednej strony jest dodatkowy stres, jak widzimy te tłumy, które oczekują od nas sukcesów. Ale jak się na górze skoczni słyszy tę wrzawę, to daje nam takiego kopa, że można by samochody przenosić. Bilans wychodzi na plus.
- Mojej skoki wciąż nie są do końca takie, jakie bym chciał. Coś mi tu z odbiciem nie gra. Moja pozycja dojazdowa nie jest taka, jak byśmy chcieli. Skoki są lekko spóźnione i nie do końca w odpowiednim kierunku. Najlepiej funkcjonuje lot. W tej fazie nadrabiam. Ale odbicie jest do poprawy. Mogłem się dziś pokazać z lepszej strony. Ale taki jest sport. Każdego z nas było dziś stać na więcej. Będziemy się starali poprawić jutro - tak ocenił swój występ zawodnik z Wisły.
Paweł został też spytany o to, w jakim elemencie poprawił się najbardziej w porównaniu z zeszłą zimą. - Myślę, że lot. Bo dzięki lotowi poprawia się i mental. I zawodów na zawody jest lepiej - zakończył Wąsek.
- Mam poczucie, że ten dzień to było kolejne doświadczenie, które coś mi da. Mam nadzieję, że coś pozytywnego. I że będę potrafił to jutro wykorzystać. Nigdy nam nie brakowało wsparcia ze strony kibiców i najbliższych. Traktujemy to jako pozytywny zastrzyk energii. Robimy co możemy, dajemy z siebie wszystko, każdy chce jak najdalej skakać i może jutro... - nie dokończył głośno myśli potrójny mistrz olimpijski.
Niestety żadnych, nawet najdrobniejszych, powodów do zadowolenia nie miał dziś Aleksander Zniszczoł. Oba jego skoki były słabe.
- Nie były to dzisiaj dobre skoki i jestem zły. Chyba za bardzo chciałem się poprawić po wczorajszych kwalifikacjach i za dużo szukałem. Szukałem w pozycji dojazdowej i ta pozycja na sucho niby była OK, ale na skoczni mi to nie grało - ocenił wiślanin.