Słodko-gorzki półmetek sezonu według Adama Małysza
Puchar Świata w Zakopanem przyniósł polskim kibicom mieszane uczucia. – Ten weekend był trochę słodko-gorzki – ocenił Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego, podsumowując zawody mające miejsce na półmetku sezonu 2024/25. Z jednej strony cieszą wyniki Pawła Wąska, który wyrównał swoją pucharową życiówkę i zajął piąte miejsce, z drugiej zaś martwią słabsze występy innych zawodników, a także kolejna dyskwalifikacja w szeregach Biało-Czerwonych.
– Zdecydowanie widać, że Paweł stał się liderem naszego zespołu. Zadomowił się w czołowej „10” Pucharu Świata. Myślę, że kwestią czasu jest wskoczenie na podium. Jego skoki nie są jeszcze tak dobre, by być tego pewnym, ale potrafi latać i jest w formie. To mu bardzo pomaga. Nawet przy nieco gorszych próbach plasuje się w czołowej „10”, a to już dobry sygnał. Paweł często powtarza, że wierzy metodom sztabu szkoleniowego. Lato przepracował zgodnie z myślą Thomasa Thurnbichlera i to funkcjonuje. Trudno mu nie wierzyć, a także wynikom, które pokazuje na skoczni – powiedział Adam Małysz przed kamerą Skijumping.pl.
– W przypadku pozostałych widać, że forma nie jest stabilna. Cały czas czegoś brakuje. Raz jest lepiej, jak w przypadku Olka Zniszczoła podczas Turnieju Czterech Skoczni w seriach treningowych, a później przychodzą zawody i stres. Widać, że Olek za bardzo chce, a wtedy skoki wyglądają zupełnie inaczej – słyszymy na temat najlepszego Polaka ubiegłego sezonu.
– Kamil Stoch w niedzielę zrobił duży postęp. Szczególnie pierwszy skok konkursowy dał nadzieję, że potrafi odlecieć w drugiej fazie. Te 133 metry dały mu uśmiech. Drugi skok był gorszy, ale jak mówię, ta forma jest niestabilna. Dawid Kubacki? Widać postęp, pewnie wolniejszy niż wszyscy oczekują, ale coraz bardziej ufa trenerom i chce to robić. Pojedyncze skoki są bardzo fajne – kontynuuje czterokrotny zdobywca Kryształowej Kuli.
– Na pewno jest duże rozczarowanie związane z Kubą Wolnym. Z jednej strony i tak by się nie dostał do finałowej serii, ale z drugiej strony to kolejna dyskwalifikacja. Myślę, że tu nie obędzie się bez rozmowy ze sztabem na ten temat. Rozumiem, że każdy gra na limicie, ale musimy tego bardziej pilnować. Wiem, że obwód brzucha trudno skontrolować, bo to zależy choćby od ilości płynów przyjętych przez zawodnika czy innych czynników, ale w pozostałych częściach ciała trudno, by z dnia na dzień tak się to zmieniło. Na pewno czeka nas rozmowa w tej sprawie – zapowiada prezes PZN.
– Widać, że Austriacy bardzo mocno odskoczyli światu. Dalej są na bardzo wysokim poziomie, ale już pojawiają się pojedynczy zawodnicy z innych państw, którzy potrafią ich przeskoczyć. Będzie walka, co pokazuje choćby Anze Lanisek. W pierwszej serii niedzielnych zawodów skoczył perfekcyjnie, dawno nie widziałem takiej próby w jego wykonaniu. Zdeklasował pozostałych, choć w finale mu nie wyszło. Głowa nie zadziałała na rozbiegu – odnosi się Małysz to rozstrzygnięć zawodów na Wielkiej Krokwi.
W sobotni wieczór w Zakopanem doszło do spotkania Alexandra Stoeckla, dyrektora sportowego ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w PZN, z trenerami poszczególnych grup szkoleniowych PZN. – To spotkanie miało na celu wykazanie różnic w skokach, szczególnie w odniesieniu do Austriaków. Do szerszego spotkania na pewno dojdzie jeszcze po sezonie. Nie tylko z trenerami kadrowymi, ale i klubowymi czy regionalnymi. Po to, by wszyscy mogli się wypowiedzieć i zobaczyć metody, które Alexander Stoeckl stosował od lat. Po raz pierwszy zobaczyłem oko szkoleniowe, która posiada. To nietuzinkowy specjalista i fajnie by było, aby przekazać to polskim trenerom, gdzie leży problem. Myślę, że większość z nich wie, że kłopot zaczyna się od pozycji dojazdowej. Jeśli nie jest stabilna i wygodna, niepozwalająca na właściwe odbicie, wówczas nie da się funkcjonować na tak wysokim poziomie, którego wymaga dzisiejszy Puchar Świata. Potrzeba takich spotkań, a także przekonania trenerów, jak zacząć od podstaw. Mówię o dzieciach i juniorach. Gdzie są popełniane błędy? Czemu na pewnym etapie to nie funkcjonuje? Dlaczego trudno przebić się młodzieży? – przedstawia nam sprawę Małysz.
Tym razem Wielka Krokiew w Zakopanem nie wypełniła się po brzegi. Wielu kibiców zwracało uwagę na zbyt wysokie ceny wejściówek. – Myślę, że na każdym z konkursów pojawiło się około 11 tysięcy kibiców. Zakopane przyjęło taktykę, aby podnieść ceny biletów i komfort widzów, co da podobny zarobek. Są organizatorami wydarzenia i to ich do tego uprawnia. Na Wielkiej Krokwi można przyjąć nawet 23-24 tysiące kibiców. Pamiętam znacznie większą widownię, ale to była przesada. Niemniej, ponad 20 tysięcy kibiców obecnych pod tą skocznią sprawia, że robi się już bardzo ciasno. Fajnie, kiedy jest taki tłum, ale i komfort jest wtedy inny – odpowiada prezes PZN w imieniu tatrzańskich organizatorów imprezy.
Głównym wydarzeniem bieżącego sezonu będą mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym, które zaplanowano na przełom lutego i marca. Przed wylotem do Norwegii skoczków czekają jeszcze konkursy w Oberstdorfie, Willingen, Lake Placid i Sapporo.
– Stać nas na to, żeby przywieźć jakiś medal z Trondheim. Nie chcę niczego obiecywać, bo wolę mówić o czymś po fakcie dokonanym. Szanse są i wiem, że chłopaki zrobią wszystko, aby wrócić z medalami. Do światowego czempionatu pozostał ponad miesiąc. Każdy, nie tylko my, może jeszcze dużo zrobić i nadrobić – kończy czterokrotny mistrz świata w skokach.