Heinz Kuttin: "To jest bunt, tak dalej być nie może"
W dzisiejszym wydaniu "Super Expressu", możemy przeczytać o odmowie startu niektórych naszych kadrowiczów w zawodach PŚ w Planicy. Wymienieni z nazwiska są Marcin Bachleda i Mateusz Rutkowski. Jakkolwiek to nazwać: buntem, odmową czy troską o swoje zdrowie wiadomo, że po zakończeniu sezonu, czeka nas wielki spektakl pt. "Pranie brudów" i jest pewne, że polecą głowy. Tylko kogo? Trenerskie? Zawodnicze? Może prezesowskie?
Heinz Kuttin zapytany, jak zareagował na całą sytuację powiedzial: "Nie mogę w to uwierzyć. Ostatnio byłem u siebie w domu, w Austrii. Gdy się dowiedziałem, że skoczkowie odmówili wyjazdu do Planicy, omal się nie przewróciłem. To jest bunt, tak dalej być nie może"
Na pytanie dziennikarza "Czyja głowa poleci?" odpowiada: "Na pewno nie Roberta Matei. Jest w tak słabej formie, że nie było sensu zabierać go na loty, bo jeszcze mógłby sobie krzywdę zrobić. Usprawiedliwiony jest też Kamil Stoch, on będzie skakał na mistrzostwach świata juniorów. Ale już postawa Mateusza Rutkowskiego, Marcina Bachledy i innych jest niedopuszczalna! Powiedzieli, że nie pojadą do Planicy i koniec. Tego już nie popuszczę. Czekam tu na pana Lecha Nadarkiewicza z Polskiego Związku Narciarskiego. Musimy zrobić z tym porządek. W przyszłym sezonie skład polskiej reprezentacji będzie wyglądał zupełnie inaczej. Będą w niej tylko ci, którzy naprawdę chcą pracować."
Trener kadry, zarzuca również, że nie dano spokoju Adamowi Małyszowi, przez co nie mógł skakać tak jak tego chciał Kuttin i sam skoczek: "Tyle afer się wyciąga, że trudno, aby to pozostało bez wpływu na wyniki i atmosferę w drużynie. Wypowiedzi działaczy związku też mu nie pomagały. Małysz powinien mieć świeżą głowę, a Adamowi tego nie zapewniono"
Marcin Bachleda w odpowiedzi na zarzuty Kuttina mówi: "Trener był w Austrii, w ogóle z nami nie rozmawiał. Skąd mu przyszło do głowy, że to bunt? Skakanie na mamucie to nie żarty, można się nieźle poturbować. I ja, i Mateusz nie czuliśmy się na siłach wystartować w Planicy"
Tajemnicą poliszynela jest, że niektórzy nasi kadrowicze nie boją się nocnych wypadów w tak niebezpieczne miejsca jak nocne kluby. Co innego skoki na mamucie - tego się nasi skoczkowie boją.
Można zrozumieć, że zawodnik czuje się wyczerpany sezonem, nie czuje się w formie i nie chce ryzykować lotów na mamuciej skoczni, ale czym mają się czuć zmęczeni skoczkowie Bachleda i Rutkowski, jeśli skakali tylko na treningach kwalifikacjach i czasami w I serii?
Odnosi się dziwne wrażenie, że kadrowicze grają na nosie trenerowi. Nie ma poważania u nich, odmawiają startów, wykłócają się jak Wojciech Skupień. Skoczkowie to narodek krnąbrny i wydaje się, że jeśli nie stoi się nad nimi z pasem, to pozwalają sobie na wiele, niestety najczęściej w bardzo złym znaczeniu tych słów.
Wiemy, jak kończą się kariery reprezentacyjne piłkarzy, którzy nie chcą reprezentować swojej ojczyzny i odmawiają występów w kadrze. Nic nie stoi na przeszkodzie, by podobne rozwiązania zastosować i tutaj.
autor: Bartłomiej J. Boczek, źródło: SE weź udział w dyskusji: 44