Maciej Kot z pierwszym podium PK tej zimy. "To od jakiegoś czasu wisiało w powietrzu"
To był bardzo dobry dzień dla Macieja Kota. W norweskim Lillehammer po raz pierwszy tej zimy stanął na podium zawodów Pucharu Kontynentalnego. Na Lysgaardsbakken po skokach na 134,5 i 132,5 metra zajął 3. miejsce. W rozmowie z naszym portalem 33-latek przyznał, że jest coraz bliżej ustabilizowania formy na solidnym poziomie.
- Za nami udany dzień. Kacper skończył na siódmym miejscu, ja w końcu wskoczyłem na podium. Jestem z tego bardzo zadowolony, jak cała nasza drużyna. Nie był to łatwy dzień, ale można powiedzieć, że to podium od jakiegoś czasu wisiało w powietrzu. Cały czas czegoś brakowało, trochę szczęścia, trochę lepszego skoku w jednej serii, trochę takiej stabilizacji. Dzisiaj to wszystko zagrało i jestem z tego bardzo zadowolony - przyznał Maciej Kot w rozmowie ze Skijumping.pl.
Poza konkurencją byli dzisiaj Manuel Fettner i Robert Johansson. Austriak mógł się poszczycić notą łączną o 30,1 punktu wyższą od Polaka, zaś Norweg wyprzedził Kota o 9,5 punktu.
- Myślę, że nie można było dzisiaj oczekiwać lepszego rezultatu, ponieważ Manuel Fettner i Robert Johansson skakali w innej lidze. Cały czas obniżali belki, oddawali równe i dalekie próby. Natomiast jutro też jest dzień. Na pewno przeanalizujemy te skoki - powiedział zakopiańczyk, dodając, że jego dyspozycja może być jeszcze lepsza. - Są rezerwy, ale pojawia się taka fajna stabilizacja, pewność siebie i swoboda. Ten wynik na pewno da też dużo, jeżeli chodzi o podejście mentalne i utwierdzenie się w tym, że wszystko idzie w dobrą stronę.
W niedzielę skoczków czeka drugi konkurs w Lillehammer. Jak do niedzielnej rywalizacji podchodzi 7. skoczek klasyfikacji generalnej Pucharu Kontynentalnego?
- To kolejna szansa na punkty, które są teraz też ważne, nie tylko w perspektywie walki w klasyfikacji generalnej PK, ale chyba przede wszystkim, jeżeli chodzi o dodatkową kwotę startową w Pucharze Świata. Rozpoczął się nowy period i po dzisiejszym konkursie wygląda to bardzo dobrze. Natomiast wiadomo, że period jest długi. Jeszcze dużo skoków przed nami - stwierdził drużynowy mistrz świata z 2017 roku z Lahti.
W Lillehammer o punkty drugoligowych zmagań walczy sześciu Polaków - w sobotę do finałowej "30" awansowało tylko dwóch Biało-Czerwonych. Oprócz Macieja Kota zapunktował Kacper Juroszek (7. miejsce). Pechową, 31. lokatę zajął Andrzej Stękała, zaś Jan Galica, Jarosław Krzak i Szymon Sarniak uplasowali się w piątej dziesiątce.
- Andrzejowi niestety brakło trochę szczęścia. Do tego mamy też debiutantów. Mam nadzieję, że po dzisiejszym dniu wyciągną wnioski i jutro będą skakać po prostu lepiej. Fajnie byłoby zobaczyć więcej naszych reprezentantów w drugiej serii. Myślę, że jest na to szansa. Trzymajcie za nas kciuki! - zwieńczył Maciej Kot.