Polacy na 7. miejscu w mikście w Lake Placid. "Każdy z nas skacze z sercem"
To nie był udany konkurs drużyn mieszanych w wykonaniu reprezentacji Polski na największej skoczni kompleksu MacKenzie Intervale Ski Jumping Complex. Nasz zespół w składzie Pola Bełtowska, Aleksander Zniszczoł, Anna Twardosz i Paweł Wąsek zajął na obiekcie HS128 7. pozycję, wyprzedzając jedynie Japończyków. Biorąc jednak pod uwagę również rywalizacje indywidualne, można wyciągnąć z soboty w Lake Placid parę pozytywów.
Daleka od tego, co pokazała pierwszego dnia rywalizacji o punkty PŚ w Lake Placid była Pola Bełtowska - autorka najdalszego skoku weekendu wśród pań (131 metrów), który oddała w odwołanych piątkowych zawodach. - Niestety moje skoki nie były dzisiaj fajne. Coś nie do końca grało w pozycji najazdowej, ale mam nadzieję, że to minie. Skoki były szarpane, moja pozycja najazdowa nie była dobra, miałam też problemy z trafieniem w próg. Z czego to się wzięło? Sama chciałabym wiedzieć, ale nie umiem sobie odpowiedzieć na to pytanie - stwierdziła 18-latka, przed którą starty w mistrzostwach świata juniorów, które odbędą się również w Lake Placid - na skoczni normalnej.
- Na MŚJ oczekuję na pewno solidnych i normalnych skoków. Chcę, żeby przyniosły mi radość i frajdę z tego, co robię - podsumowała podopieczna Marcina Bachledy.
Solidną dawkę skoków zafundowała sobie w sobotę Anna Twardosz. Liderka kadry kobiecej przyznała, że to była naprawdę mocna "dawka" sportowa. - Czuję się, jakbym już miesiąc skakała na tej skoczni. Na treningach pięć skoków skaczemy w godzinę, ale tutaj się czeka, trzeba się dogrzewać, wciąż odczuwa się napięcie w ciele. Jest to pewnego rodzaju dodatkowy wysiłek.
23-latka wyrównała w sobotę swoje życiowe osiągnięcie w Pucharze Świata, plasując się w rywalizacji indywidualnej na 19. miejscu.
- Bardzo się z tego cieszę - nic dodać, nic ująć. Czuję się dużo pewniej na zawodach. Kwalifikacje traktuję niczym serię próbną, idę i skaczę. W zawodach gdzieś z tyłu głowy mam, że to po prostu wyjdzie. Robię to automatycznie - przyznała Twardosz.
W składzie naszej reprezentacji w zmaganiach mikstów znalazł się Aleksander Zniszczoł. 30-latek radził sobie dobrze w seriach treningowych, lecz w konkursie spisał się poniżej oczekiwań.
- Wykorzystałem szansę, by oddać dwa kolejne skoki, które przyniosły mi kilka rozwiązań i kilka możliwości. Pokazały mi gdzie popełniłem błąd i gdzie mogę ten błąd wyeliminować - powiedział Zniszczoł.
Nasz zawodnik odniósł się również do dyspozycji polskich skoczkiń, która dawała nadzieję na naprawdę solidny rezultat w konkursie drużyn mieszanych.
- Jak najbardziej, wyglądało to obiecująco, chociaż na dole telewizja się pytała, dlaczego dziewczyny boją się z nami skakać. Każdy z nas skacze z sercem i chce zrobić wszystko najlepiej, jak potrafi. Nie będzie jednak za to grupowo rozliczany ani obwiniany. Myślę, że możemy usiąść z dziewczynami i pogadać. Pewność przyjdzie z konkursu na konkurs - podsumował Zniszczoł.
Najpewniejszym punktem polskiej reprezentacji okazał się w sobotę Paweł Wąsek. Ustronianin na przestrzeni całego dnia spisał się najlepiej, zajmując 11. miejsce w rywalizacji indywidualnej i osiągając 9. notę łączną wsród panów w konkursie mikstów.
- Proces zaprzyjaźniania się ze skocznią w Lake Placid trwa, ale myślę, że jesteśmy już na ostatniej prostej. To był kolejny dzień, w którym poprawiłem znacząco swoje skoki - stwierdził Wąsek, oceniając również występ swoich koleżanek z zespołu.
- Nasze dziewczyny pokazywały tu bardzo dobre skoki. Ania zaliczyła dwa bardzo dobre konkursy indywidualne, Pola zdobyła pierwsze punkty w Pucharze Świata. Było widać, że umieją tu dobrze skakać. Wiadomo, że dziewczyny nie mają aż tak dużego doświadczenia w tych konkursach drużynowych, co my. My jednak mamy tego trochę więcej, jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Taki konkurs to zawsze trochę inna presja i ciężko sobie z tym na początku poradzić. Wierzę jednak, że dziewczyny też się w tym "obskaczą" i będą do tych zawodów podchodzić normalnie - podsumował 25-latek.
Korespondencja z Lake Placid, Dominik Formela