„Mocnym akcentem zakończyć zimę” – Maciej Kot powiększył kwotę startową na finał Pucharu Świata
Dorobek 412 punktów w ośmiu drugoligowych startach pozwolił Maciejowi Kotowi osiągnąć cel postawiony na 6. okres Pucharu Kontynentalnego 2024/25. 33-letni reprezentant Polski znalazł się w gronie trzech zawodników, którzy podnieśli limit startowy dla swoich krajów na finałową część Pucharu Świata 2024/25 – obejmującą zawody w Oslo, Vikersund, Lahti i Planicy.
– Główny cel tego periodu i wylotu do Stanów Zjednoczonych, czyli wywalczenie dodatkowego miejsca startowego na finałowy okres Pucharu Świata, został zrealizowany. Z tego jestem bardzo zadowolony. Wyjazd do USA był bardzo intensywny, także ze względu na wcześniejszą podróż do Japonii. W Iron Mountain wzięliśmy udział w czterech konkursach w trzy dni, na bardzo wymagającej skoczni, z trudnymi warunkami. Nie ma tu windy, jest bardzo dużo chodzenia po schodach. Było to wymagające pod kątem fizycznym, ale po wcześniejszych konkursach w Lillehammer i Kranju wyciągnęliśmy wnioski, że ta regeneracja musi być troszkę lepsza. Delikatnie zmieniliśmy plany treningowe i harmonogram tygodnia, aby przygotować się fizycznie do Iron Mountain. Myślę, że to wypaliło. Wiadomo, na koniec pojawiło się zmęczenie i trzeba było dobrze gospodarować siłami, ale do końca byłem na dobrym poziomie fizycznym, dzięki czemu mogłem walczyć – mówi nam Maciej Kot, który w stanie Michigan zajął kolejno 7., 5., 4. i 7. miejsce.
– Zawody stały na bardzo wysokim poziomie. Od serii treningowych było widać, że przy tych warunkach są możliwe bardzo długie skoki. Było bardzo dużo prób za granicę 130. metra, co rzadko się tu zdarza. To było fajne widowisko dla ludzi, którzy jak zawsze tłumnie się tu zjawili. Atmosfera jest wyjątkowa, dziękuję całej Polonii za wsparcie i doping. Po raz kolejny powiem, że chciałbym zobaczyć tu Puchar Świata – słyszymy na temat 133-metrowego obiektu Pine Mountain.
– Nie jestem do końca zadowolony ze swoich występów, szczególnie z ostatniego konkursu. We wcześniejszych skakałem całkiem nieźle. Może to nie były najlepsze skoki tej zimy, ale jak na tę skocznię, która dla mnie często była problematyczna, skakałem dobrze i równo. Byłem w stanie nawiązać nawet walkę o podium. W sobotnie popołudnie zabrakło do niego naprawdę niewiele. W niedzielę skakałem trochę gorzej. Być może siły już trochę opadły? Były lekkie problemy techniczne, a do tego doszło trochę pecha z warunkami. Ostatnie zawody odbywały się w zupełnie innych warunkach. W piątek i sobotę przeważnie wiało pod narty. W niedzielę wiało raczej w plecy, była wyższa belka. Tutaj upatrywałem swojej szansy na podium, na dużo lepszy wynik. To warunki, w których dobrze się czułem. Nie skakałem jednak lepiej, niż w sobotę. Można powiedzieć, że skakałem trochę gorzej. Szczególnie w finale zabrakło szczęścia do warunków. Byłem trochę zły, bo chciałem zakończyć ten period fajnym akcentem, natomiast najważniejsze było wywalczenie kwoty startowej – podkreśla drużynowy mistrz świata z 2017 roku.
Dodatkowe miejsca startowe dla Austrii oraz Norwegii wywalczyli też Manuel Fettner i Robert Johansson. Maciej Kot był trzeci w zestawieniu podsumowującym drugoligowe zawody w Lillehammer, Kranju i Iron Mountain.
– Obecność w czołowej „3” tego periodu, patrząc na nazwiska biorące udział w rywalizacji, mnie cieszy. To dobrze wykonana praca. Chciałoby się być wyżej, częściej stawać na podium i wygrywać, ale cieszy stabilność formy. Nie wypadam poza czołową „10”, jestem w kontakcie z najlepszymi, dzięki czemu powiększyłem kwotę. To pokazało, że skoki są dobre. Warto też podkreślić dobrą postawę Kacpra Juroszka, który w tym periodzie był wysoko. Po raz kolejny pokazał dobre skoki. Myślę, że możemy być zadowoleni – zwraca uwagę.
Maciej Kot w marcu dołączy do ekipy mierzącej się w Pucharze Świata. Dwukrotny triumfator zawodów tej rangi będzie miał okazję sprawdzić się na dwóch dużych skoczniach – w Oslo i Lahti, a także na mamutach – w Vikersund i Planicy.
– Jestem w stu procentach zmotywowany. Powoli myślę o kolejnych wyzwaniach. Najpierw powrót do Polski, regeneracja i odpoczynek, a potem będzie trochę okazji, by na spokojnie potrenować i bardzo dobrze przygotować się do turnieju Raw Air. Teraz byłem w fajnym rytmie startowym. Co tydzień brałem udział w zawodach i wszystko grało. Teraz paradoksalnie trudnością może być dłuższa przerwa, która mnie czeka. Nie będzie zawodów, będzie trzeba dobrze zaplanować ten okres. Mam nadzieję, że ta przerwa wpłynie pozytywnie na moje skoki. Na Raw Air udam się gotowy do działania, będzie trzeba walczyć o konkretne punkty. Czeka mnie między innymi mamut w Vikersund, który przed rokiem mnie pokonał. To na pewno wyzwanie, które chcę podjąć, żeby w końcu tam polatać i mieć z tego frajdę. Sezon powoli dobiega końca, ale nie czuję tego. Przede mną bardzo ważne starty. Chcę mocnym akcentem zakończyć zimę – podsumowuje Kot.