Polki jedenaste w drużynówce. Kil: Chciałam pomóc, ale się nie udało
Rywalizacja Polek w konkursie drużynowym podczas mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym w Trondheim zakończyła się jedenastym miejscem. W składzie polskiej ekipy, oprócz trzech skoczkiń, znalazła się kombinatorka norweska - Joanna Kil, która umożliwiła naszym zawodniczkom start w zmaganiach zespołowych. – Cieszę się, że tu jesteśmy i mamy takie możliwości – mówiła po konkursie 24-latka.
Polki wystartowały w konkursie drużynowym na mistrzostwach świata w Trondheim dzięki wsparciu Joanny Kil, która do Trondheim przyjechała, by reprezentować Polskę w kombinacji norweskiej.
– Z mojej strony nie było najlepiej – mówiła po swoim skoku na odległość 57,5 metra. – To były nie najlepsze próby, ale też nie spodziewałam się super skoków. Myślę, że już w serii próbnej przeraziła mnie trochę belka. W treningach skakałyśmy z 33. belki, więc o piętnaście wyżej, niż w konkursie – tłumaczyła.
– Chciałam pomóc dziewczynom. Nie udało się, choć i tak myślę, że to dobrze, że wystartowałyśmy w tej drużynówce. Miałyśmy możliwość oddania skoków chociaż w pierwszej serii. To coś ważnego, a dla mnie to na pewno nowe doświadczenie – mówiła zawodniczka, która w niedzielę wystartuje w swojej konkurencji. – Wiem też, że to nie są moje zawody i mam nadzieję, że jutro w kombinacji norweskiej pokażę się z lepszej strony na skoczni - przyznała dwuboistka.
– Na pewno sprawiłoby mi to większą radość, gdybym faktycznie mogła brać udział w zawodach. Mam tu na myśli podjęcie walki z dziewczynami, by pomóc tej drużynie – kontynuowała Kil i dodała: – Dziewczyny przyjęły mnie bardzo dobrze i jestem zadowolona, że mogłam z nimi rywalizować, sprawdzić się trochę w tych skokach. Cieszę się, że tu jesteśmy i mamy takie możliwości.
O radości ze startu mówiła także Pola Bełtowska, która w sobotę na obiekcie Grånasen uzyskała 77 metrów.
– Cieszę się, że mogłyśmy wystartować, ale niestety te skoki nie są na tyle fajne, żeby wszystko cieszyło. Dzisiaj było trochę lepiej, ale to i tak nie jest to – mówiła zawodniczka. – Fajnie, że mogłyśmy mieć te dodatkowe skoki i inaczej zakończyć tę relację ze skocznią. To są też pierwsze moje mistrzostwa, więc zobaczymy, co będzie na następnych – dodała.
Podobny wynik w swojej próbie uzyskała Nicole Konderla, która osiągnęła w swojej jedynej konkursowej próbie 76,5 metra.
– Ten próbny skok przed kwalifikacjami i dzisiejszy w serii próbnej to były lepsze skoki. Są to jakieś, malutkie, bo malutkie, ale promyczki nadziei – mówiła o swoich sobotnich próbach Konderla. – Muszę się teraz zresetować - może ta druga skocznia będzie lepsza – podkreśliła.
Najlepszą z czwórki Biało-Czerwonych była Anna Twardosz, która oddała skok na odległość 84,5 metra.
– To była ciekawa rywalizacja. Udało mi się wejść do najlepszej trzydziestki w konkursie indywidualnym. Wystawiliśmy drużynę i można było fajnie poskakać. Mam miłe wspomnienia, bo to były dobre skoki. Wprawdzie nie wszystkie, ale je oddawałam i cieszę się bardzo – opowiadała po starcie Polka. – Gdy w Pucharze Świata coraz częściej wchodziłam do tej dwudziestki, a potem uplasowałam się w czołowej "15", to przyjechałam tu z myślą, że być może wejdę do TOP 20. Ale nie załamuję się i robię dalej swoje – powiedziała liderka polskiej kadry kobiet.
Po raz kolejny skoczkinie w Trondheim ujrzymy w walce o medale w środę 5 marca o godzinie 16:00 - odbędzie się wówczas konkurs drużyn mieszanych na obiekcie HS138. Konkurs indywidualny kobiet na dużej skoczni zaplanowano na piątek 7 marca o 16:15.
Korespondencja z Trondheim, Dominik Formela