Strona główna • Norweskie Skoki Narciarskie

Szef norweskich skoków chce usunięcia skoczni normalnych z głównych imprez FIS

Pomimo zdobycia przez Mariusa Lindvika złotego medalu mistrzostw świata w Trondheim na normalnej skoczni, dyrektor sportowy ds. skoków w tamtejszej federacji Jan-Erik Aalbu życzyłby sobie, by obiekty tej wielkości na zawsze zniknęły z imprez mistrzowskich i Pucharu Świata.

Jan-Erik Aalbu jest w wyśmienitym humorze po wymarzonym starcie skoczków i skoczkiń na Mistrzostwach Świata w Trondheim. Kobieca reprezentacja Norwegii zdobyła dotychczas złoto w konkursie drużynowym i brązowy medal indywidualnie, natomiast Marius Lindvik  zdobył w niedzielę złoto na skoczni normalnej.

Dyrektor sportowy ma jednak nadzieję, że Lindvik zostanie ostatnim mistrzem świata w skokach na skoczni normalnej. Chciałby usunięcia "dziewięćdziesiątek" z  programu zawodów Pucharu Świata, mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich. – Wolelibyśmy, żeby było więcej konkursów na dużej skoczni. Być może moglibyśmy rozważyć możliwość znalezienia innych formatów do rozegrania na dużym obiekcie, których jeszcze nie wymyśliliśmy – mówi Aalbu w rozmowie z dziennikiem Nettavisen.

Mariusz Lindvik uśmiechnął się, gdy usłyszał, że jego szef chce usunąć z programu imprez skocznię, na której właśnie zdobył tytuł mistrza świata.– Sport ten rozwija się na większych obiektach. Oglądanie długich skoków narciarskich jest przyjemniejsze niż oglądanie ich na normalnych skoczniach. Zobaczymy, jak to będzie wyglądać z czasem – mówi mistrz świata że skoczni K-94.

Jego kolega z drużyny narodowej Johann André Forfang broni jednak rywalizacji na mniejszych obiektach. Uważa, że ​​niedzielny konkurs mistrzostwa świata na normalnej skoczni jest dobrym przykładem tego, że można zapewnić kibicom rozrywkę na wysokim poziomie również na normalnej skoczni.

– To był niesamowicie fajny konkurs skoków narciarskich. Wolałbym, żeby na mistrzostwach świata było więcej konkurencji niż mniej. Myślę, że mniejsze skocznie powinny mieć nadal swoje miejsce w rywalizacji – mówi Forfang w rozmowie z Nettavisen.

Podejście FIS do skoczni normalnych zmieniało się z biegiem lat. Dla przykładu zimą 1993/94 skoczkowie elity aż siedmiokrotnie rywalizowali w Pucharze Świata na "małych" obiektach. Na drugim biegunie znajdują się sezony 2002/2003 - 2006/07, kiedy to na przestrzeni aż sześciu lat skocznia około dziewięćdziesięciometrowa ani razu nie pojawiła się w kalendarzu Pucharu Świata. 

Potem taki rozmiar skoczni zaczął wracać do łask, choć raczej okazyjnie i czasami tylko z konieczności, np. gdy warunki atmosferyczne uniemożliwiały skoki na dużym obiekcie. W kalendarzu Pucharu Świata na obecny sezon znów nie figuruje żadna "dziewięćdziesiątka".

Rezygnacja ze skoczni normalnych chodzi po głowach norweskim działaczom nie od dziś. Gdy kilkanaście lat temu w planach Norwegów istniał temat organizacji igrzysk olimpijskich w 2022 roku, zastanawiano się poważnie nad propozycją włączenia do ich programu lotów narciarskich w Vikersund, twierdząc, że wówczas nikogo nie będą już interesowały skoki na obiektach 90-metrowych.

Dziś rywalizacja w Trondheim przenosi się na dużą skocznię, gdzie rozegrane zostaną treningi kobiet i mężczyzn. Jutro odbędzie się konkurs drużyn mieszanych.