Anna Twardosz: "Zobaczymy, co będzie"
Ciężkie warunki panowały na skoczni podczas wtorkowych treningów pań. Pogoda postanowiła odbdarzyć je całą gamą doznań, a zima daje pogodzie naprawdę szeroką gamę. Zmienny wiatr, gęsta mgła, w końcu bardzo obficie padający śnieg. Nie wszystkie zawodniczki oddały po trzy zaplanowane skoki. Jedną z tych, którym się udało, była Anna Twardosz.
- Ciężko nam się dziś skakało, dużo ciężej, niż na skoczni normalnej, warunki były bardzo trudne. Śnieg zasypywał tory. Na mniejszej skoczni miałyśmy znacznie lepsze warunki, nie sypało tak bardzo. Jeśli chodzi o moje skoki, to pierwszy był w porządku, drugi zepsułam, a trzeci to jeszcze nie wiem, bo nie rozmawiałam jeszcze z nimi z trenerami. W torach było ciężko, bo dopiero przed moim skokiem włączyli dmuchawy, żeby oczyścić tory ze śniegu. Jestem usatysfakcjonowana swoimi skokami. Cały czas podnoszę swój poziom. Miejsce w pierwszym konkursie nie było takie, jakie bym chciała. Ale i tak jestem zadowolona, bo po raz pierwszy na mistrzostwach weszłam do drugiej serii. Na dużej chciałbym poprawić miejsce względem skoczni normalnej, ale co będzie - zobaczymy. Trzeba oddać dobre skoki - podsumowała skoczkini z Suchej Beskidzkiej.
Mgła momentami była tak gęsta, że z dołu skoczni nie było widać większości najazdu. Wiatr nie tylko raptownie zmieniał siłę ale i kierunek. Gęsty śnieg hamował zawodniczki w torach a coraz obficiej zalegający na zeskoku utrudniał większości zawodniczek pokonanie przeciwstoku. Niektóre musiały wypinać narty i podchodzić na piechotę niemal przez połowę jego długości. W końcu trzecią serię treningową najpierw przerwano a potem odwołano - po skokach 54 zawodniczek. Jak na złość, wkróce potem warunki znacznie się poprawiły i panowie mogli wieczorem trenować przy znacznie lepszej pogodzie i na przygotowanej na nowo skoczni.
Korespondencja z Trondheim - Marcin Hetnał