Strona główna • Mistrzostwa Świata

Trzęsienie ziemi w Trondheim. Mathias Hafele: "To jest jak doping"

Takiego skandalu w skokach narciarskich jeszcze nie było! FIS zdyskwalifikowała dwóch czołowych skoczków norweskich, w tym Mariusza Lindvika, który nieco wcześniej został ogłoszony srebrnym medalistą konkursu o mistrzostwo świata na skoczni dużej (HS 138). Poczatkowo FIS odrzucił protesty, ale środowisko skoków było zdeterminowane i doprowadziło do dyskwalifikacji reprezentantów gospodarzy.

Wszystko zaczęło się od trzech filmików, który opublikował dziennikarz Sport.pl Jakub Balcerski. Widać na nim, jak ekipa norweska przeszywa kombinezony. Filmiki były kręcone z ukrycia, przez okno jakiegoś pomieszczenia. Z tego co było widać, można było powziąć co najmniej poważne podejrzenia, że dochodzi do oszustwa i złamania przepisów. Nikt z naszych rozmówców nie zdradził nam kto jest autorem filmiku, ani gdzie oraz kiedy został on nakręcony. Ekipa polska, austriacka i słoweńska złożyły wspólny protest, osobny protest złożyła kadra Niemiec. Protest jednak został odrzucony, a Christian Kathol tłumaczył, że zasady nie zostały złamane. Polska i Austria złożyły jednak kolejny protest i oto w kilkadziesiąt minut po zakończeniu zawodów, gdy Marius Lindvik jako srebrny medalista udzielał już kolejnego wywiadu, pod domkiem, gdzie kontroluje się sprzęt, wybuchła wrzawa. Okazało się, że srebrny medal przypadnie Janowi Hoerlowi, a brązowy - Ryoyu Kobayashiemu. Zdyskwalifikowani zostali Marius Lindvik oraz Johan Andre Forfang, jednak jego dyskwalifikacja nie miała już wpływu na medale.

Cały czas nie ma oficjalnego pisemnego komunikatu FIS, który dokładnie wyjaśniłby przyczyny dyskwalifikacji i charakter oszustwa. Z róznych stron płyną do dziennikarzy fragmenty informacji. Światło na tę sytuację rzucił nam Mathias Hafele, odpowiedzialny za kombinezony w polskiej ekipie.

- Nasz pierwszy protest - wspólny z Austriakami i Słoweńcowi został odrzucony. Protestowaliśmy przeciw tym machinacjom przy kombinezonach, które widzieliśmy na filmikach. Wszyscy widzieliśmy — to było nielegalne. Wbrew regułom. Oszustwo. To nie jest jazda po krawędzi, jak z wymiarami kombinezonów, gdzie możesz się odpowiednio ustawić, by one nie odstawały. To jest jak doping. Tam widzieliśmy rozszyty nowy kombinezon, a konkretnie nogawki, w których widać paski innego materiału, jakby sznurki. To nie miało się prawa zdarzyć. W środku nie może być żadnego innego materiału. To rodzi też podejrzenia i to, czy w tym kombinezonie jest FISowski chip, czy może nielegalny, sklonowany, labo przełożony z jakiegoś uprzednio dopuszczonego. Tego nie da się stwierdzić, oglądając filmik, ale powinno to zostać sprawdzone. Ale proces, który widzieliśmy na filmikach, jest z całą pewnością zabroniony - tłumaczył Mathias Hafele.

Hafelemu wtórował Thurnbichler:

- Widzimy głównego trenera kadry siedzącego i patrzącego na rażące oszustwo sportowe. Nie mowimy o jakimiś drobnym, trywialnym wykroczeniu. Mówimy o poważnej ingerencji w budowę nogawek kombinezonu. To jest zabronione. Właśnie aby wykluczyć takie kombinacje, w ogóle wprowadzono czipowanie. Mamy jakiś dodatkowy materiał, który pogrubia kombinezon o dwa centymetry. To jest niewiarygodne, absolutnie niewiarygodne. To są nieprzeszyte, nieużywane wcześniej spodnie. I ja tam widzę w środku czip. To nie miało prawa się zdarzyć. I widzę ten sztywny materiał w nogawkach, który ewidentnie  ma na celu obniżyć krok. Widzieliśmy to na zdjęciach już od dawna. Pokazywaliśmy te obniżone kroki kontrolerom i nie było żadnej reakcji. A teraz widzę wyraźnie, jak do tego dochodziło - kręcił głową trener kadry A. 

- Wszyscy, którzy to widzieli, byli naprawdę wkurzeni. Stąd wspólny protest. FIS powiedział, że skontroluje te kombinezony, ale nie powiedzieli jak to zrobią. Forfang tłumaczył się, że te kombinezony nie były przygotowywane na Mistrzostwa w Trondheim, tylko na loty w Vikersund. To ja się pytam, dlaczego kombinezony na Vikersund, a te konkursy odbędą się dopiero za tydzień od dziś, były przygotowywane w środku nocy podczas mistrzostw świata? - pytał retorycznie Hafele.

Swój własny protest złożyli też Niemcy. Nie jest jednak jasne, czy FIS zdyskwalifikował Norwegów ze względu na protest Niemców, i dostarczone przz nich materiały, czy też podtrzymał ponowny protest Polaków i Austriaków. Ze słów naszego trenera wynika, że zaangażowali się również Japończycy.

- Słyszałem chyba od Japończyków, ale z pewnością dowiecie się dokładnie. Myślę, że to najlepsza rzecz, jaka mogła się zdarzyć i coś, co jest potrzebne do sprawiedliwej rywalizacji. Uważam jednak, że trzeba o tym podyskutować i podjąć jakieś kroki w przyszłości - mówi trener Polaków, Thomas Thurnbichler i dodaje: - Nie jestem zaangażowany w te procesy, ale jeśli coś było naprawdę nie tak, to dobrze, że zapadła decyzja.

Jakie wnioski można wyciągnąć na przyszłość? Jak uważa Thurnbichler, FIS powinien podjąć kroki w tym kierunku:

- Mam nadzieję, że chociaż niektórzy z tych zawodników będą bardziej ostrożni, tak samo zespoły oraz Międzynarodowa Federacja Narciarska przyjrzy się temu jeszcze bardziej.

Korespodencja z Trondheim - Marcin Hetnał, współpraca - Jagoda Karpińska i Piotr Bąk