Norwegowie pod lupą FIS. Jakie kary grożą skoczkom?
Międzynarodowa Federacja Narciarska i Snowboardowa poinformowała o objęciu śledztwem trzech członków sztabu oraz dwóch zawodników z Norwegii. Mowa oczywiście o Magnusie Brevigu, Adrianie Liveltenie, Thomassie Lobbenie, Mariusie Lindviku oraz Johannie Andre Forfangu. Jak to śledztwo ma wyglądać i jakie kary grożą trenerom i skoczkom?
"Po wstępnym procesie zbierania informacji w ciągu ostatnich kilku dni, dzisiaj trener drużyny Magnus Brevik, asystent trenera Thomas Lobben, członek personelu serwisowego Adrian Livelten oraz sportowcy Marius Lindvik i Johann Andre Forfang zostali powiadomieni przez FIS, że są formalnie objęci dochodzeniem przez Biuro ds. Etyki i Zgodności FIS i zostali tymczasowo zawieszeni w uczestnictwie, ze skutkiem natychmiastowym, w zawodach FIS i wydarzeniach organizowanych przez Krajowy Związek Narciarski, do czasu zakończenia dochodzenia i procedury orzekającej" - głosi fragment obszernego komunikatu dla prasy, wydanego przez Międzynarodową Federacje Narciarską. Komunikat zawiera oświadczenie Michela Vona - sekretarza generalnego FIS, a więc osoby piastującej w Federacji znacznie wyższe stanowisko od Sandro Pertile - będącego szefem skoków narciarskich - jednej z 30 dyscyplin rozgrywanych pod auspicjami FIS.
Jak ma wyglądać dochodzenie oraz procedura orzekająca? Najpierw niezależny urzędnik odpowiedzialny za sprawy Etyki oraz Zgodności z Procedurami ma zgromadzić dowody i przeprowadzić dochodzenie. Zgodnie ze Statutami FIS, ten urzędnik ma być faktycznie niezależny, to znaczy że w żaden sposób nie podlega ani prezydentowi, ani Radzie, ani Sekretarzowi Generalnemu FIS. Powołuje się go na dwuletnią kadencję i oczywiście nie może być członkiem FIS, ani żadnego ze związków krajowych. Swoje wnioski i dowody przekaże on następnie przewodniczącemu Komisji Etyki. Komisja Etyki składa się z pięciu osób. Zgodnie z przepisami trzy lub cztery z nich muszą być osobami spoza FIS, natomiast jedna lub dwie rekrutują się spośród jej członków. Przewodniczący, który również nie może być członkiem FIS, wyznacza trójkę członków komisji do zajęcia się daną sprawą. Może również wyznaczyć siebie w tym gronie.
Magnus Brevig, Thomas Lobben |
Jakie kary grożą całej piątce? Pierwszą sankcją już jest zawieszenie. Oznacza to, że nawet gdyby Norweski Związek Narciarski nie zawiesił Breviga, Liveltena i Lobbena, i tak nie mogliby oni wykonywać żadnych obowiązków czy być akredytowani na zawody. W przypadku sportowców Norwegowie próbowali wystawić ich wystawić na Raw Air, FIS zdecydował jednak, że nie będą mogli oni startować do czasu zakończenia dochodzenia. To jednak jeszcze nie jest właściwa sankcja, tylko środek zapobiegawczy.
Natomiast gdy dochodzenie zostanie zakończone, Komisja może wydać trzy rodzaje kary. Pierwszą jest reprymenda. Drugą jest wykluczenie. Wykluczenie trwa minimum 3 miesiące, a maksymalnie może być dożywotnie. Trzecią sankcją jest kara finansowa. Oprócz tego Komisja Etyki może również przekazać sprawę miejscowym organom ścigania, gdyby okazało się, że osoby podlegające procedurze dyscyplinarnej zrobiły coś, co oprócz złamania Kodeksu Etyki FIS jest również wykroczeniem lub przestępstwem w danym kraju.
Jak widać, wachlarz konsekwencji jest dość szeroki. Teoretycznie Brevig, Livelten czy Lobben mogą dostać wilczy bilet i na zawsze pożegnać się z pracą w jakimkolwiek związku narciarskim. A Lindvik i Forfang nawet dożywotnio zdyskwalifikowani. Czy jednak Komisja Etyki sięgnie po aż tak drastyczne kary? Wszystko będzie zależało od tego, co zostanie ujawnione podczas dochodzenia.
Robert Johansson, Adrian Livelten, Marius Lindvik |
[KOMENTARZ]
W całej tej historii warto zauważyć fakt, że Norweski Związek Narciarski fatalnie rozgrywa całą sytuację na poziomie wizerunkowym. Jeszcze na świeżo po dyskwalifikacji zawodników Mangus Brevig skomentował w absurdalny sposób: "nie oszukiwaliśmy, tylko złamaliśmy przepisy". Jan Erik Aalbu szedł w zaparte, twierdząc, że to nieporozumienie, by już dziś później na konferencji prasowej przyznać: "Oszukiwaliśmy".
Następnie zarówno zawodnicy, jak i działacze rozpoczęli kuriozalną narrację, że ani Forfang, ani Lindvik nie wiedzieli o oszustwie i czują sie wręcz poszkodowanymi, których zaufania nadużyli trener Brevig oraz asystent Livelten. Te oświadczenia wywołały w środowisku reakcje od oburzenia, po wyśmianie. Zarówno byli, jak i aktywni zawodnicy z wielu krajów zgodnie skrytykowali te słowa, oceniając, że nie mają one nic wspólnego z rzeczywistością. Sven Hannawald posunął się nawet do mocnego stwierdzenia, że po trzech zdaniach musiał przerwać czytanie oświadczenia Forfanga, bo miał odruch wymiotny.
Obaj zawodnicy twierdzili, że nie mieli pojęcia, że ich kombinezony zostały zmanipulowane, bo nie mają żadnych narzędzi i możliwości, by sprawdzić, czy kombinezon jest zgodny z przepisami, czy nie jest. Ale jednocześnie mogą ze 100% pewnością i odpowiedzialnością stwierdzić, że manipulacja dotyczyła jedynie kombinezonów na sobotni konkurs, a wszystkie używane podczas poprzednich zawodów były prawidłowe. Tak absurdalne i wewnętrznie sprzeczne oświadczenia znów mogły wywołać jedynie salwy śmiechu.
Następnie Norwegowie znów zaskoczyli świat skoków, jak gdyby nigdy nic ogłaszając, że Lindvik i Forfang znajdują się w składzie na zawody Raw Air. Dzień później FIS poinformował, że jednak skakać nie będą. Ta taktyka jest samobójcza. Norges Skiforbund deklaruje, że chce samooczyszczenia i pełnej współpracy z FIS. Jednocześnie z ociąganiem przyznaje się tylko tego, co zostało już w 100% udowodnione, zaprzeczając temu, co wydaje się oczywiste i logiczne. Zamiast okazać pokorę, prezentuje bezczelność, zmuszając FIS, by to Federacja narzuciła im to, co wydaje się w tej chwili minimum przyzwoitości. W każdym postępowaniu dyscyplinarnym, również tym opisanym w FISowskim Kodzie Etycznym, przy decydowaniu o wymiarze kary bierze się pod uwagę stopień współpracy oskarżonego. Jak do tej pory, dla norweskiego związku nie widać żadnych okoliczności łagodzących.