„Nie chcę się zatrzymywać” – Paweł Wąsek przed finałem sezonu
Paweł Wąsek w wieku 25 lat doczekał się pierwszego w karierze podium indywidualnych zawodów z cyklu Pucharu Świata. Ustronianin w minioną sobotę zajął trzecie miejsce w Lahti, osiągając swój największy sukces na arenie międzynarodowej. W Finlandii lepsi od Polaka byli tylko Anze Lanisek i Stefan Kraft.
– Nie spodziewałem się, że w tym sezonie jeszcze się to uda, ponieważ ostatnimi czasy pojawiało się coraz więcej błędów na skoczni. W Lahti, o dziwo, od pierwszej próby skakało mi się fajnie. W efekcie wywalczyłem pierwsze podium. Dostałem za nie… kwiaty i skarpetki. Skarpetki w złym rozmiarze, może uda się wymienić… Taką nagrodę wymyślili, ale nie najważniejsze są tu nagrody. Najważniejsze jest to, co udało się osiągnąć – podkreśla podopieczny Thomasa Thurnbichlera.
– Od rana czułem się dobrze. Wyspałem się i zdawałem sobie sprawę, że presja jest dużo mniejsza. Chciałem bawić się tymi konkursami, na luzie. Nie spodziewałem się jednak, że tak może się to potoczyć. Wierzyłem, że w dalszym ciągu stać mnie na dobre skoki. Po dwóch-trzech tygodniach bardzo dobrych wyników dopadło mnie zmęczenie. Pojawiła się obniżka formy, a wraz z nią błędy. Z coraz mniejszą pewnością siebie jeździłem na skocznię, ale mam nadzieję, że miniona sobota mi jej doda i fajnie zakończę sezon – opowiada Wąsek o najważniejszym dniu w dotychczasowej karierze.
– Wiedziałem, w jakiej jestem sytuacji na półmetku. Zdawałem sobie sprawę, że jest szansa powalczyć o podium. Starałem się o tym nie myśleć, skoncentrować i powtórzyć pierwszy skok. Ciągle do głowy przychodziły myśli, że walczę o podium, jak skaczą inni i łapałem się na tym u góry. Często traciłem koncentrację, ale udało mi się skupić na tym, co ważne, puszczając się z belki i ten skok też był bardzo dobry – podkreśla olimpijczyk z Pekinu.
– Wiedziałem, że lądowałem w pobliżu zielonej linii, ale zdawałem sobie sprawę, że Anze Lanisek miał bardzo dużą przewagę po pierwszej serii, a i Stefan Kraft raczej spokojnie sobie skoczy. Martwiłem się, czy było na tyle dobrze, żeby powalczyć o podium. Koledzy mnie uspokajali, ale oni są zawsze optymistami <śmiech>… Dużo nerwów, ale skończyło się dobrze – relacjonuje mieszkaniec Ustronia.
– Nie wymyśliłbym tego, że pierwsze podium wywalczę w Lahti. Po drugim skoku treningowym jechałem wyciągiem z Karlem Geigerem, który mówił mi, że lubi ten obiekt. Odpowiedziałem, że ja nie <śmiech>… Po tym dniu moje nastawienie się zmieni i myślę, że mogę tę skocznię polubić – słyszymy na temat Salpausselki.
– Taki ten sezon jest. Nikt nie spodziewał się, że będę dobrym lotnikiem, a to na mamucie w Oberstdorfie byłem czwarty. W Lahti udało się to przebić i w końcu wejść na podium. Faktycznie, w tym sezonie pierwsze dni na skoczni miałem trudne, były problemy z zaadaptowaniem się do nowego obiektu. Może głowa wiedziała, że w sobotę od razu są zawody i trzeba spiąć się od pierwszych skoków, idąc na pełnym gazie? Funkcjonowało to. To były bardzo dobre skoki, trener nie miał żadnych uwag. Wiadomo, nie były idealne, do czegoś na pewno mógłby się przyczepić, ale nie chciał niczego komplikować. Wskazówka była jasna: idź, zrób to samo i baw się tym. No i się udało, dobrze się bawiłem. Spełniłem jedno z marzeń, ale nie chcę się na nim zatrzymywać. Dalej mam marzenia do spełnienia i mam nadzieję, że nadal będzie się to dobrze rozwijać i pewno dnia wszystkie spełnię – dodaje Wąsek.
– Nie można się napalać. Trzeba krok po kroku eliminować błędy i starać się być coraz lepszym zawodnikiem. Starałem się to robić podczas tego sezonu. Zima zbliża się do końca i myślę, że mogę śmiało powiedzieć, że dla mnie był to dobry sezon. To jest sport, tu nie ma gwarancji, że ciężka praca da efekty. Jest za to gwarancja, że nie będzie sukcesów, jeśli nie będzie się ciężko pracować. Po prostu się cieszę, to nagroda za wszystkie wyrzeczenia. Wszyscy na to pracują, ale taki jest sport. Niektórzy znajdą ten jeden element, który im spasuje i się to rozwija. Inni zabłądzą, pogubią się i to nie wychodzi, choć pracowali równie ciężko lub mocniej. Mi to zagrało w tym sezonie. Nie idealnie, ale na tyle dobrze, że cieszył mnie ten rok – nie ukrywa triumfator Letniego Grand Prix 2024.
Ostatnim przystankiem Pucharu Świata 2024/25 będzie Letalnica w Planicy.
– Chcę tam jechać, ale nie było specjalnych rozmów. Działamy weekend po weekendzie. Jestem w takiej formie, że dobrze mi się skacze i wiadome było, że tam pojadę. Warto się jeszcze postarać. Przez najbliższe dwa weekendy chcę czerpać czystą frajdę ze skakania na nartach i cieszyć się zakończeniem sezonu. Oby było fajnie! – kończy Paweł Wąsek, odnosząc się do finału Pucharu Świata w Planicy i zakopiańskiego wydarzenia Red Bull Skoki w Punkt.