Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

„Chaos, brak konsekwencji” – Kubacki o współpracy z Thurnbichlerem

Początek kadencji Thomasa Thurnbichlera w polskich skokach zwiastował sukcesy, ale z czasem sytuacja się komplikowała. Dawid Kubacki w posezonowej rozmowie podsumowuje trzyletnią współpracę z Austriakiem, wskazując na brak konsekwencji, utraconą cierpliwość i potrzebę zmian. – Umawialiśmy się, a na drugi dzień wszystko było inaczej” – mówi 35-latek.

Skijumping.pl: Dawid, jakie to były ostatnie skoki i loty w sezonie?

Dawid Kubacki: No, może po części takie, jak cały ten sezon – bez rewelacji. Ale jest pozytyw, bo trzy razy ponad 200 metrów, więc pod tym względem okej. W drugiej serii wydawało mi się, że lepiej poszło z progu niż finalnie uleciało, ale trochę trafiliśmy z Kubą Wolnym na moment, gdy nie było wiaterku pod narty, więc ciężej było odlecieć. Patrząc całościowo – fajne zakończenie sezonu. Olek był siódmy, wygrali Słoweńcy, mamy nowy rekord świata – myślę, że fajnie się to oglądało.

Odchodzi trener, z którym przeżyłeś najlepszy sezon w karierze, ale i dwa zupełnie średnie. Pamiętam wymarzony początek współpracy i dwa zwycięstwa na hybrydową inaugurację w Wiśle. Potem były kolejne sukcesy, w tym medal mistrzostw świata. Co twoim zdaniem poszło nie tak?

No, dużo rzeczy poszło nie tak i to się nawarstwiało przez te lata. Wydaje mi się, że głównym problemem był chaos. Brak jakiejkolwiek konsekwencji w działaniach – to najbardziej nas bolało. Umawialiśmy się na określone rzeczy, przybijaliśmy piątki, a na drugi dzień wszystko było zmieniane, wymyślanie swojego. W dłuższej perspektywie to męczyło, bo ile można się dogadywać, a potem i tak robić inaczej? Z tym był największy problem. Przez to atmosfera w grupie była jaka była, zaufania aż takiego nie było, bo trudno je budować w takich warunkach. To nie tyczy się tylko tego roku. Ciągnęło się to od dłuższego czasu. Po poprzednim sezonie usłyszeliśmy, że będzie lepiej, stabilniej, ale nic się nie zmieniło, niestety. Dlatego teraz to dobry moment na zmiany i wnieść powiew świeżości w tę grupę. Atmosfera się wyczyści, będzie dużo lepsza i będzie nam się lepiej pracowało.

A ty jesteś trudnym zawodnikiem do współpracy? Wymagającym?

Wiesz co, jestem. Bo ja się na takie rzeczy nie lubię zgadzać. Z Thomasem mieliśmy niezliczoną ilość rozmów, nie raz się „pożarliśmy”, na drugi dzień, po skoczni. Ustalaliśmy coś, a na drugi dzień było inaczej. Albo się trzymamy danego słowa, albo nie. Wielokrotnie były takie „spiny” między nami. Widziałem tego efekty. W skokach ważna jest cierpliwość i stabilność. A my nie mogliśmy niczego wypracować, bo ciągle coś zmieniano. Tak to wyglądało przez całą naszą współpracę. Na początku było trochę nowości. Byliśmy już po ustaleniach z Michalem Doležalem, co poszło nie tak w sezonie 2021/22. Wiedziałem, co mam robić. Od początku to zaczęło działać, więc większość czasu przepracowaliśmy na rytmie. W połowie sezonu, podczas lotów na Kulm, zacząłem skakać w porządku w treningach. Nie jestem wybitnym lotnikiem, ale skakałem do czołowej „15”, więc w porządku, jak na mnie. A tutaj już trzeba było przymieszać, bo nie wygrywamy i jest źle. Jak tak się miesza, to rozwala się cały system. Cierpliwości na pewno mu brakowało.

Wydźwięk tych słów jest taki, że mało zawdzięczasz trenerowi Thurnbichlerowi. Skoro było tak źle, to czemu na początku było tak dobrze? Przecież trudno wierzyć, że jechaliście tylko na systemie po Horngacherze i Dolezalu. Trenuje się na co dzień.

Trenujemy na bieżąco, ale w skokach kluczowe jest czucie. Jak złapiesz dobre czucie i w nim nie mieszasz, to skaczesz na tym poziomie. Ja od pierwszego skoku latem czułem, że to działa. Nie było wielkich poprawek, tylko drobne szlify z czasem. No i to funkcjonowało. Korzystałem z tego i na tym jechałem. Nie twierdzę, że wszystko było złe – choćby Paweł Wąsek dobrze radził sobie w tym sezonie. Złapał dobre czucie i – mimo wszystko – skakał dobrze. Kiedy nie było zbyt wielu chaotycznych sytuacji, że coś trzeba kombinować, to wyniki też były dobre.

Po tych wszystkich kłótniach i problemach – jesteś w stanie spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie: „Ja dobrze, oni źle”? Nie masz sobie niczego do zarzucenia?

Nie, nie byłbym w stanie tak powiedzieć sobie w oczy. To tak też nie działa. Wiem, że wiele rzeczy mogłem zrobić lepiej. Ja jestem z tych zawodników „starej daty” – jeśli trener mówi, że coś trzeba zrobić, to dla mnie to świętość, nawet jeśli się z tym nie zgadzam. I tak to robiłem. Choć się z tym nie zgadzam i nie będę wierzył, że to ma prawo zadziałać, to pójdę i podświadomie to zrobię na skoczni. Niezależnie od zadania. Tak było na początku, kiedy Thomas wymyślił, co uważam za fajne, że będziemy skakać z różnymi pozycjami ciała i śpiewać w locie. Jak zobaczyłem ten pomysł na kartce, to powiedziałem, że nie ma szans na zrobienie tego, że zabiję się przy tym, że to niemożliwe do zrobienia. Trener jednak powiedział, że tak trzeba zrobić, więc poszedłem i zrobiłem. To jest to nastawienie mentalne. Jak trener mówi, że tak trzeba, to mówi mi to w tym celu, aby mi pomóc. „Idziesz i tak to robisz na skoczni” – czasami mi. tego brakowało, by uprzeć się na swoje i zrobić po swojemu, bo ta podświadomość działała zbyt silnie.

Teraz trenerem kadry zostaje Maciej Maciusiak, z którym już pracowałeś w przeszłości, choćby w kadrze B. Nie musisz mnie przekonywać, że macie wspólny język i potraficie wytrenować coś dobrego. Przekonaj mnie jednak, że to dobry pomysł – tu i teraz – i dlatego idziesz całym sobą za tym pomysłem.

Mieliśmy swoje zgrzyty, bo ja zawsze dużo dopytywałem i drążyłem temat. Ale koniec końców potrafiliśmy się dogadać i to przynosiło efekty. Maciek przez lata zebrał dużo doświadczenia – w tym sezonie był asystentem w naszej kadrze, widział, co grało, a co nie. Pracował choćby z Adamem Małyszem i Hannu Lepistoe. Najważniejsze jest to, że będzie w stanie dogadać się z  wszystkimi dookoła. Nie będzie zamkniętej grupki, wszyscy będą współpracować. To pozwoli złapać rozpęd.

Sezon zakończony, ale niebawem widzimy się na Wielkiej Krokwi.

Tak, w sobotę jeszcze skaczemy w Zakopanem, na luzie, dla kibiców. Mam nadzieję, że to będzie świetne wydarzenie.

Dzięki za cały sezon i do zobaczenia w Zakopanem!

Dzięki, do zobaczenia!

Z Dawidem Kubackim – w Planicy – rozmawiał Dominik Formela