Okiem Samozwańczego Autorytetu: Co dalej?

Sezon 2024/2025 przeszedł do historii. I bardzo dobrze. Z im większym dystansem go oceniam, tym bardziej dochodzę do wniosku, że był to najgorszy, najsmutniejszy i najbardziej zniechęcający kibiców sezon, jaki pamiętam. Więc najwyższy czas już napisać ostatni felieton, bo gdybym jeszcze trochę poczekał, to napisałbym coś tak ponurego, że mógłby on wywrzeć odczuwalny wpływ na statystyki samobójstw w naszym pięknym kraju.
Jako dziennikarz mam i inną perspektywę. Cokolwiek o tej zimie powiedzieć - nie było nudno. Było wręcz bombowo. Gdy jednak opadną już emocje związane z największym chyba skandalem w historii tej pięknej dyscypliny, zostajemy z konkluzjami i ocenami. A te nie napawają optymizmem. Zostajemy też z oczekiwaniami i wielkim, ważnym pytaniem - co dalej? Pytanie to na razie zawisło w próżni, ale moje przewidywania też nie są zbyt wesołe.
Co dzieje się w Trondheim, zostaje w Trondheim. Tak to chyba widzi FIS. Bo ja widzę, że Federacja chyba próbuje założyć szczelną pokrywkę na tę puszkę Pandory. Wielki skandal, który zatrząsł skokami podczas mistrzostw świata, powinien być początkiem lawiny, prowadzącej do oczyszczenia skoków. Powinno wydarzyć się kilka rzeczy. Po pierwsze - Christian Kathol powinien zostać zawieszony. Nie mam wątpliwości, że ostateczną konsekwencją powinna być dla niego utrata stanowiska. To jeszcze może się wydarzyć, ale coraz bardziej w to wątpię. Jego postawa - zapewnianie, że wszytko jest pod kontrolą, niejednoznaczne wypowiedzi, ale przede wszystkim nieudolna walka z kombinezonami, które na pierwszy rzut oka mają w locie krok za nisko a na belce "dziubek" za wysoko, niekonsekwentne zachowanie wobec zawodników, którzy czy to na belce, czy na dojeździe ewidentnie układają na sobie kombinezon - to wszystko go dyskwalifikuje. Podobnie jest z Sandro Pertile. To on jest odpowiedzialny za ten sklepik. A wyraźnie nie ogarnia asortymentu - zarówno w dziale odzieży, jak i reszty sprzętu. Skoro Kathol nie daje rady, Pertile powinien go ustawić do pionu. Nie potrafi lub nie chce - odium spada na niego. W skokach muszą być wreszcie jasne i uniemożliwiające oszukiwanie zasady i wszystkie zespoły muszą je znać. Nie upieram się, że i Pertile powinien stracić pracę, to już zostawiam do oceny odpowiednim osobom z FIS. Zdaję sobie sprawę z tego, że zakres obowiązków dyrektora pucharu świata jest bardzo szeroki i nadzorowanie kontrolera sprzętu, to tylko mały wycinek jego pracy. Ale na tym odcinku poległ.
Po drugie - po skandalu z norweskimi kombinezonami oraz materiałami opublikowanymi przez Jakuba Balcerskiego - dokładnie sprawdzone powinny zostać również kombinezony Austriaków, Niemców, może też Słoweńców, a nawet nasze. Jak czyścić, to do spodu. Jeśli ktoś jawnie oszukiwał - konsewencje powinny być takie same, jak dla Norwegów. Jeśli zasady były tylko naginane, jeśli wykorzystywano pewne luki, niedomówienia, niedoprecyzowania - trzeba je wreszcie usunąć.
Po trzecie - powinno się wprowadzić ograniczenia i realne narzędzia kontroli. A także być konsekwentnym, by wszyscy wiedzieli, że dbanie o fair play to nie mowa trawa dla naiwnych tylko prawdziwe działania. A co mamy? Jak zwykle bajzel i kpiny. Zapowiedziano, że ekipy będą miały do dyspozycji swoje kombinezony tylko na czas zawodów. A pomiędzy zawodami będą one zamknięte pod kluczem i pieczęcią przez FIS, by uniemożliwić manipulacje. I jak można się było spodziewać - zapowiedzi swoją drogą, a życie swoją drogą. Okazało się, że jednak logistycznie jest to w tej chwili nie do przeskoczenia i ekipy dalej dysponowały swoimi kombinezonami. Ciekawe, czy w przyszłym sezonie ktoś w ogóle będzie o tym pomyśle pamiętał.
Po czwarte... a wiecie co? Już mi się nie chce. Długo by tak można. Dam już sobie spokój z krytykowaniem sterników tej nawy, bo na pochyłe drzewo każda koza skacze, a mnie kolano boli. Przejdźmy powoli i stopniowo w kierunku sportowych aspektów tej zimy.
Jak już przypominałem, to Norwegowie wymyślili skoki narciarskie i oni rozpropagowali je na świecie. A w Trondheim zadali tej pięknej dyscyplinie bolesny cios. Czas pokaże, jak dotkliwe będą konsekwencje. Krótkofalowo na pewno osłabili siebie. Jednocześnie sprawiając, że sport, który wymyślili, coraz bardziej staje się sportem austriackim. Krajanie Mozarta dominowali w nim już od bardzo dawna. Ale ta zima to jakiś kosmos. Przynajmniej u panów. Ale ponieważ skoki pań, to marketingowo, finansowo i pod każdym innym względem wciąż margines, to w skoki panów wystarczą do zobrazowania sytuacji. Gotowi? Złapcie się czegoś.
Puchar Świata. Austriacy zajęli wszystkie trzy miejsca na podium klasyfikacji generalnej. To pierwszy przypadek w 46-letniej historii, by przedstawiciele jednego kraju zajęli całe podium. Wygrali też oczywiście w cuglach Puchar Narodów. 22. raz w historii i czwarty z rzędu, z największą w historii przewagą nad drugą drużyną - Niemcami.
Puchar Kontynentalny. Zajęli miejsca 1., 2. oraz czwarte. W klasyfikacji drużynowej zajęli oczywiście pierwsze miejsce gromadząc 5062 punkty. Druga Norwegia zgromadziła ich 3333.
I na koniec Puchar FIS. Tu Austria zajęła miejsca... 1-10,12-13,15-16 i 18. Dodajmy, że najwyżej sklasyfikowanym skoczkiem spoza Austrii, był Szymon Byrski. Na 11. miejscu.
Drużynowo Austria zdobyła 10 858, reszta świata - 9307.
Podsumujmy. Na trzy piętra rywalizacji mężczyzn, Austria wygrała drużynowo trzy, a na w sumie dziewięć miejsc na podium oddała jedno. Trzecie miejsce w pucharze kontynentalnym. Przy czym czwarty Fettner przegrał z trzecim Johanssonem o 42 punkty. W Pucharze FIS - absolutna dominacja.
Tak wyglądają skoki narciarskie A.D. 2025. Od strony czysto sportowej. A od innych stron? Red Bull drugi rok z rzędu zorganizował imprezę, która moim zdaniem pokazuje, w którym kierunku powinien iść ten sport, by odwrócić niepokojący trend. Trend kurczącej się widowni. Każdy, kto był na mistrzostwach w Trondheim, widział jakie tłumy kibiców waliły na biegi i jak smętnie w porównaniu z tymi tłumami wyglądały trybuny skoczni. Tam komplet był w zasadzie tylko podczas indywidualnych konkursów mężczyzn. Moim zdaniem to, co proponuje Red Bull, mogłoby tę tendecję odwrócić. I jest to show. Show taki, jak bicie rekordu świata na Islandii. Takie rzeczy zdecydowanie działają na wyobraźnię.
Ale i widowisko na Wielkiej Krokwi było ciekawe. Ciekawe, bo zgromadziło kilka wielkich nazwisk w jednym miejscu. Ciekawe, bo było świetnie zrealizowane. Realizatorzy konkursów FISowskich powinni się od tych ludzi uczyć, jak ustawić kamerę, by skok wyglądał bardziej imponująco. Było też w tym wszystkim trochę poczucia humoru. Czasem zaplanowanego, gdy właściciele tych wielkich nazwisk rywalizowali na skoczni K4. Czasem niezaplanowanego. Jak wtedy, gdy Andreas Goldberger tłumaczył po francusku Valentinowi Foubertowi po francusku, że na skoczni HS 140 ma skoczyć 119, a nie 190 metrów, a Valentin opowiadał po niemiecku "Jawohl!".
A co ma nam do zaproponowania FIS? Ano na przykład łączenie kalendarza męskiego z żeńskim. Lubię iść pod prąd i prezentować kontrowersyjne opinie, nie boję się być w mniejszości i odpierać argumentów z wielu stron, ale tu muszę po prostu przyłączyć się do znakomitej większości, która przepowiada, że to rzucanie tonącemu kotwicy. Co nam jeszcze proponuje? Testowanie, po raz kolejny, znów podczas LGP, kolejnego wariantu formatu grupowego w konkursach. Były takie próby ćwierć wieku temu, były dekadę temu, zupełnie się nie przyjęły, zatem spróbujmy znów. Zmodyfikujmy troszeczkę, może tym razem będzie hit? No więc jak bez czekania do wakacji mówię Wam, że będzie kit.
No to rzućmy okiem szczegółowo na puchar świata. Warto odnotować, że ten sezon był szczególny. Od kilkusezonów było widać, jak przesuwa się granica wieku. Sukcesy odnosili zawodnicy starsi a młodzi nie mogli się przebić na sam szczyt. No to mamy wreszcie 23-latka, który wygrał Kryształową Kulę. W dodatku Daniel Tschofenig roztacza wokół siebie aurę pierwszego zawodnika urodzonego w XXI wieku, który odniósł w skokach wymierne sukcesy. Najpierw wydarzeniem był pojedynczy konkurs. Potem Austriak wygrał Turniej Czterech Skoczni. W końcu sięgnął po to trofeum, które pokazuje, kto jest najlepszym zawodnikiem sezonu. Akurat podczas Mistrzostw Świata w Trondheim załapał zadyszkę i wyjechał z Norwegii z tylko jednym - drużynowym - medalem. Ze skandynawskiej obniżki formy, którą Austriak kontynuował po zakończeniu mistrzostw, skorzystał Andreas Wellinger, wygrywając mocno okrojony Raw Air. Być może jego ostatnią w historii edycję. Zobaczymy. Na razie sponsorzy jakoś niespecjalnie chcą się kojarzyć światu z norweskimi skokami. Połowa zerwała kontrakty, o nowych będzie raczej trudno. A bez sponsorów trudną zorganizować taką imprezę. We wstępnym kalendarzu Pucharu Świata w skokach narciarskich mężczyzn 2025/2026 Raw Air nie figuruje. To się może jeszcze zmienić, ale Samozwańczy Autorytet przewiduje, że marne na to szanse.
A jak już jesteśmy przy kalendarzu, to chciałem coś jasno zaznaczyć. To, że Pertile i spółka dali Wiśle ultimatum - skoki pań, lub przenosimy zabawę do Klingenthal, to jest po prostu hucpa. Jakoś dla innych skoczni można było zrobić wyjątki. Panie będą skakali w Falun, a nie w Ruce, w Ljubnie zamiast w Zakopanem i Villach, a nie w Innsbrucku i Bischofshofen. I jest jeszcze kilka innych wyjątków. Mam nadzieję, że PZN jakoś to przewalczy.
No ale wróćmy do rywalizacji. Wellinger, jako pierwszy Niemiec w historii, wygrał Raw Air. Jego ósmą edycję. Wtedy w ogóle nastąpiło odrodzenie niemieckiej ekipy, co było łatwiejsze ze względu na dyskwalifikacje Norwegów. Ale faktem jest, że się pozbierali. Pohasał też sobie Smok. No i oczywiście Słoweńcy z Domenem Prevcem na czele. Trudno się zatem dziwić, że Domen zgarnął Puchar Świata w Lotach. Niełatwo w to uwierzyć, ale zakończenie kariery przez Petera (a także Cene) wcale nie zakończyło fantastycznych sukcesów rodziny Prevców na skoczniach świata. Domen, ale w skokach pań przede wszystkim Nika, zapisali sążniste karty historii skoków.
Podsumujmy tę zimę pod kątem dokonań Polaków. Sezon z jednym miejscem na podium - miejscem trzecim. Tak słabo nie było od 9 lat, od sezonu 2015/2016, po którym posadę trenera stracił Łukasz Kruczek. Nawet w trzecim sezonie pod wodzą Michala Dolezala, sezonie 2021/2022, po którym zresztą ten czeski trener też stracił posadę szkoleniowca kadry A, udało się naszym zawodnikom zająć jedno miejsce drugie i dwa trzecie, ale przede wszystkim Dawid Kubacki wrócił z Igrzysk w Pekinie z brązowym medalem. Tej zimy mieliśmy jedno, jedyne trzecie miejsce Pawła Wąska, a na Mistrzostwach Świata klapę, bo do walki o medale nikt się nie włączył. Jeśli popatrzymy od strony zmagań drużynowych, to też było fatalnie. Nie udało sie wywalczyć żadnego podium w konkursie drużynowym - drugą zimę z rzędu. W Pucharze Narodów zdobyliśmy tylko 2062 punkty. I żeby znaleźć słabszy pod tym kątem sezon, to musimy się cofnąć aż o półtorej dekady, do sezonu 2009/2010. Czyli w ogóle poprzedniej epoki w skokach. Wtedy mieliśmy Adama Małysza i grupę młodych skoczków, z których część była na samym początku swoich karier a część potem przepadła. No ale to był sezon, w którym z kolei sam Małysz wyskakał indywidualnie 6 podiów.
Zatem zakończyliśmy trzyletni okres pod przewodnictwem młodego austriackiego trenera. Jak wiemy, Thurnbichler nie przyjął też oferty, by trenować naszych juniorów i myślę, że to akurat szkoda. Bo moim zdaniem w tej roli mógłby się sprawdzić. A przede wszystkim w tej właśnie roli powinien być zatrudniony w 2022. Praca z zawodnikami doświadczonymi mu nie wyszła (choć pierwszy rok był obiecujący), praca z nieco młodszymi tak sobie, budowanie systemu i wprowadzanie młodzieży - nie wyszło w ogóle. W dodatku podjął nieprawiedliwą decyzję w sprawie składu na mś w Trondheim, czym do końca zantagonizował część zawodników i zepsuł atmosferę w drużynie. Więc w sumie dobrze, że Thomas trenerem kadry A już nie będzie, bo pewnie dalsza współpraca z tą grupą zawodników przynosiłaby jeszcze gorsze efekty, niż do tej pory.
Natomiast ta decyzja albo była spóźniona o rok, albo podjęta o rok za wcześnie. Albo trzeba było pożegnać się już 12 miesięcy temu, albo pozwolić zrealizować 4-letni plan. Bo przecież gdy Thomas Thurnbichler przychodził, to miał plan przebudowania i odmłodzenia polskiej kadry. Miał wprowadzić nowe pokolenie. Przez 3 lata efekty były żadne, ale może trzeba było poczekać jeszcze rok, bo mamy - jak wielu ekspertów mówi - pokoleniową wyrwę. Może jednak był jakiś długofalowy plan, który w końcu przyniósłby efekt? Może trzeba było pozwolić Thurnbichlerowi doprowadzić do Igrzysk w Cortinie Pawła Wąska, który pod jego skrzydałmi prawidłowo się rozwijał i wywalczył tej zimy pierwsze podium w karierze? Ta decyzja, by zwolnić trenera kadry A na rok przed Igrzyskami i z braku laku, co przyznał sam prezes Małysz, zastąpić go jego asystentem, jest decyzją nerwową i wymuszoną. Co innego, gdyby akurat był do wzięcia jakiś trener z wyraźnymi osiągnięciami. Gdyby udało się namówić Kojonkoskiego do powrotu do trenerki, gdyby w odwodzie był ten Stöckl, z którym też rozstaliśmy się w fatalnych okolicznościach. Albo gdybyśmy mogli podkupić jakiejś mniejszej reprezentacji kogoś, kto tej zimy wyraźnie błysnął. Ale to zupełnie nie ta bajka. Być może zarząd PZN nie miał wyboru, bo sponsorzy zaczęli tracić cierpliwość i domagali się wyników tu i teraz. A być może faktycznie, jak wspominał prezes Małysz, przeważyła atmosfera w drużynie. Trudno się dziwić zawodnikom, że tracą zaufanie do trenera, jeśli trener podczas selekcji na najważniejszą imprezę sezonu kieruje się nie tylko kryteriami sportowymi.
Ale ja i tak uważam, że albo trzeba było podjąć tę decyzję rok temu i dać więcej czasu nowemu trenerowi, albo odczekać już tę kolejną zimę licząc na to, że długofalowy plan Thurnbichlera wreszcie przyniesie efekty. I wtedy albo zbierać oklaski za przemyślaną strategię, albo jak to mówią Anglosasi, umrzeć na tym wzgórzu, na którym się okopaliśmy. Ja się obawiam, że ten pociąg już odjechał, ale może zarząd PZNu liczy na efekt nowej miotły. Patrząc historycznie, nie jest to takie głupie. Ten efekt faktycznie istnieje. Pierwszy sezon Kruczka był lepszy, niż ostatni Lepistö, przyjście Horngachera to w ogóle skok w inną epokę. Pierwszy sezon Doležala może nie był lepszy, niż ostatni Horngachera, ale nie był też jakoś widocznie gorszy, bo indywidualnie było mniej podiów, ale więcej zwycięstw. Poza tym to nie my zwolniliśmy Horngachera, tylko on zmienił pracodawcę. A potem znów pierwszy sezon Thurnbichlera był przecież znacznie bardziej udany, niż ostatni Doležala. Więc ta decyzja o zmianie trenera na rok przed Igrzyskami teoretycznie może się obronić. Choć to trochę takie działanie na czuja. No ale w końcu to są skoki, dyscyplina, która często się wymyka racjonalnemu myśleniu. Jednego można być pewnym. Skoro już podjęto decyzję, że Thomas Thurnbichler musi się z kadrą A pożegnać, Maciej Maciusiak był najlepszym możliwym wyborem. Ma w swoim CV osiągnięcia, które przemawiają na jego korzyść. Ma rozległe znajomości w środodowisku. Ale przede wszystkim, jako asystent głównego trenera doskonale się orientuje w materii, z jakiej przyjdzie mu szyć. Jest na bieżąco i z pucharem świata i zawodnikami, których obejmuje. To niewątpliwe atuty. Mało na ten stołek? Trochę mało. Ale w takiej sytuacji, jaka została wytworzona, nic lepszego raczej nie można było wymyślić.
***
Poczet Podiumowiczów sezonu 2024/2025 | |||||||
Lp | zawodnik | kraj | 1. | 2. | 3. | suma | wPŚ |
---|---|---|---|---|---|---|---|
1 | Daniel Tschofenig | Austria | 8 | 2 | 5 | 15 | 1 |
2 | Pius Paschke | Niemcy | 5 | 1 | 1 | 7 | 5 |
3 | Domen Prevc | Słowenia | 3 | 1 | 2 | 6 | 10 |
4 | Ryoyu Kobayashi | Japonia | 3 | 0 | 2 | 5 | 9 |
5 | Jan Hörl | Austria | 2 | 10 | 2 | 14 | 2 |
6 | Stefan Kraft | Austria | 2 | 2 | 4 | 8 | 3 |
7 | Anže Lanišek | Słowenia | 2 | 2 | 2 | 6 | 4 |
8 | Andreas Wellinger | Niemcy | 2 | 1 | 1 | 4 | 7 |
9 | Johann André Forfang | Norwegia | 1 | 4 | 1 | 6 | 8 |
10 | Timi Zajc | Słowenia | 1 | 1 | 0 | 2 | 16 |
11 | Gregor Deschwanden | Szwajcaria | 0 | 3 | 1 | 4 | 6 |
12 | Michael Hayböck | Austria | 0 | 1 | 2 | 3 | 15 |
13 | Marius Lindvik | Norwegia | 0 | 1 | 0 | 1 | 17 |
14 | Maximilian Ortner | Austria | 0 | 0 | 2 | 2 | 11 |
13 | Karl Geiger | Niemcy | 0 | 0 | 2 | 2 | 13 |
14 | Kristoffer E. Sundal | Norwegia | 0 | 0 | 1 | 1 | 12 |
15 | Paweł Wąsek | Polska | 0 | 0 | 1 | 1 | 14 |
Jego Drugaśność Jan Hörl. Nie da się być bardziej drugim, niż on był drugi. Dziesięć drugich miejsc w sezonie (wyrównane osiągnięcie Smoka z zeszłej zimy) dało mu drugie miejsce w klasyfikacji generalnej i drugie miejsce w Turnieju Czterech Skoczni. Z czternastoma podiami tej zimy, jest drugi po Tschofenigu, który na "pudle" stał o raz więcej. Do tego dwa srebrne medale w Trondheim - jeden indywidualny, a drugi w drużynie. A jak ktoś ma za mało tych dwójek, to niech zauważy, że dwa razy wygrał i dwa razy był trzeci. Wystąpił też w sześciu konkursach drużynowych. Dwa razy był pierwszy, dwa razy drugi, dwa razy trzeci.
Plastikowa Kulka 2024/2025 | ||||
Lp | zawodnik | kraj | liczba | wPŚ |
---|---|---|---|---|
1 | Jakub Wolny | Polska | 12 | 37 |
2 | Felix Hoffmann | Niemcy | 11 | 50 |
3 | Niko Kytösaho | Finandia | 11 | 49 |
4 | Pius Paschke | Niemcy | 11 | 5 |
5 | Antti Aalto | Finlandia | 7 | 36 |
6 | Killian Peier | Szwajcaria | 7 | 33 |
7 | Casey Larson | 6 | n | |
8 | Roman Koudelka | Czechy | 6 | 64 |
9 | Fatih Arda İpcioğlu | Turcja | 6 | 55 |
10 | Stephan Embacher | Austria | 6 | 42 |
11 | Kamil Stoch | Polska | 6 | 31 |
12 | Valentin Foubert | Francja | 6 | 27 |
13 | Naoki Nakamura | Japonia | 6 | 25 |
13 | Domen Prevc | Słowenia | 6 | 10 |
13 | Maximilian Ortner | Austria | 6 | 11 |
16 | Francesco Cecon | Włochy | 5 | n |
17 | Junshiro Kobayashi | Japonia | 5 | n |
18 | Muhammed Ali Bedir | Turcja | 5 | n |
19 | Felix Trunz | Szwajcaria | 5 | n |
20 | Žiga Jelar | Słowenia | 5 | 63 |
21 | Erik Belshaw | 5 | 51 | |
22 | Stephan Leyhe | Niemcy | 5 | 42 |
23 | Lovro Kos | Słowenia | 5 | 30 |
24 | Władimir Zografski | Bułgaria | 5 | 29 |
25 | Aleksander Zniszczoł | Polska | 5 | 20 |
Otrzyjcie już łzy płaczący! Żale z serca wyzujcie! Mamy Polaka na czele jakiejś klasyfikacji! Mamy zdobywcę trofeum! Jakub Wolny dołącza do Jana Ziobry i Macieja Kota w gronie polskich triumfatorów Plastikowej Kulki!
Na specjalne życzenie czytelników, przypominam poprzednich zwycięzców Plastikowej Kulki. Co prawda proszono mnie o zestawienie punktowe, ale takie zestawienie nie byłoby miarodajne, bo kilka razy modyfikowałem zasady punktacji. A robiłem to po to, by klasyfikacja była ciekawsza, a jednocześnie aktualizacja tabelki nie zajmowała mi zbyt dużo czasu.
Poprzedni Zwycięzcy Plastikowej Kulki:
23/24 Niko Kytösaho
22/23 Peter Prevc
21/22 Pius Paschke
20/21 Tilen Bartol
19/20 Anders Håre
18/19 Mackenzie Boyd-Clowes
17/18 Maciek Kot
16/17 Jakub Janda
15/16 Kilian Peier
14/15 Jan Ziobro
Całkiem zacne grono, nieprawdaż? Mamy tu dwóch zdobywców Kryształowej Kuli, medalistów mistrzostw świata, o zwycięzcach pojedynczych konkursów nie wspominając.
Jak już jesteśmy przy zabawach, igrcach i ogólnie nieco mniej poważnych rywalizacjach, to i ja coś tej zimy wygrałem. Wygrałem podkategorię dziennikarzy tegorocznej edycji Jasnowidza Skoków, zabawy organizowanej przez Kacpra Merka z Eurosportu. Kacper, kolejny już raz, wymyślił przed zimą 25 bardzo trudnych pytań - typu "kto wygrał Kryształową Kulę, wytypuj skład konkursu drużynowego na mś w Trondheim" itp. Zwycięzca całego konkursu odpowiedział poprawnie na 15 z nich. Ja na 13 i byłem najlepszy wśród polskich dziennikarzy. W końcu od czegoś się jest tym Autorytetem, nie? Zresztą wynik tego quizu pokazuje, że w ogóle jak wchodzicie na Skijumping.pl, to od razu opromienia was aura fachowców i ludzi, którzy się znają na tym, o czym mówią. Nie wygrałem bowiem tej kategorii sam, ale ex-aequo z Adrianem Dworakowskim, któremu oczywiście serdecznie gratuluję. Oraz z Sebastianem Warzechą z portalu Weszło. Więc tam też mają fachowca od skoków. Ale u nas jest dwóch, to wybierajcie nas.
Ale przecież my, jako Skijumping.pl też stworzyliśmy swego rodzaju quiz. Zamieściliśmy go w naszym Niezbędniku Kibica, wydanym w listopadzie. O tym, jak nieprzewidywalną dyscypliną są skoki narciarskie (albo o tym, jak beznadziejnymi jednak fachowcami jesteśmy my - polscy dziennikarze - niewłaściwe skreślić) świadczy to, że ŻADNA z 19 pytanych osób, nie wytypowała prawidłowo zdobywcy Kryształowej Kuli u panów. U pań było trochę lepiej. Nikę Prevc prawidłowo wskazali Michał Korościel z Eurosportu, Bartłomiej Wnuk z Przeglądu Sportowego Onet oraz Wojciech Piela z Viaplay. Szczególne uznanie należy się moim zdaniem Aleksandrze Rajewskiej z Kanału Sportowego. Po pierwsze, jako jedyna z ekspertów prawidłowo wytypowała skoczków ze Słowenii, jako drużynowych mistrzów świata. Po drugie, spytana o "niespodziankę sezonu" wymieniła Arttiego Aigro i Valentina Fouberta. Estończyka typowały jeszcze 3 osoby, Francuza - nikt. Myślę, że Ola trafiła tu w dziewiątkę, bo obaj skoczkowie faktycznie zaliczyli sezon nie tylko absolutnie najlepszy w karierze, ale też trudno było się po nich spodziewać aż tak dobrych wyników. Pytanie o "niespodziankę sezonu" nie jest co prawda pytaniem tak precyzyjnym, jak o zdobywcę Kryształowej Kuli, ale jeśli w odpowiedziach dominowały takie nazwiska jak Tate Frantz, czy Paweł Wąsek, to chyba wszyscy się zgodzimy, że akurat ich wyniki nie były tak niespodziewane, jak u Aigro i Fouberta. Oczywiście największą niespodzianką tej zimy był u panów Maximilian Ortner. Ale on był niespodzianką tak niespodziewaną i trafił do elity w tak niespodziewanym stylu, że nikomu nie przyszło do głowy wymieniać go w przedsezonowych przewidywaniach.
Ortner to w ogóle zasługuje na osobny akapit. Nie można oczywiście napisać, że chłopak wziął się znikąd. W końcu zeszłej zimy wygrał puchar kontynentalny. Ale w Austrii jest taka konkurencja że nawet zwycięzca klasyfikacji generalnej drugiej ligi nie ma zapewnionego miejsca w elicie. Ortner pojawił się więc na inauguracji w Lillehammer awaryjnie, jako pospiesznie dokooptowany zastępca Daniela Hubera. I z miejsca stanął na podium. Potem powtórzył ten wyczyn jeszcze w Willingen. W sumie 14 razy kończył zawody w pierwszej dziesiątce. Nie licząc dość pechowego odpadnięcia w kwalifikacjach w Oslo, tylko dwa razy nie awansował do drugiej serii. Przy czym były to porażki minimalne - raz był 31. a drugi raz - 32. Rówieśnik Tschofeniga zakończył zimę na 11. miejscu w klasyfikacji generalnej. Tym samym był czwartym najlepszym Austriakiem, wyprzedzając zasłużonych weteranów - Hayböcka i Fettnera. Więc mówimy młodość, myślimy Tschofenig, ale nie zapominajmy i o Ortnerze.
Michaela Hayböcka pożegnaliśmy w Planicy. Podobnie, jak Markusa Eisenbichlera, człowieka, którego na zawsze zapamiętaliśmy z tego momentu. Pora pożegnać się z tym sezonem. Pora, bym pożegnał się z Szanownymi Czytelnikami - do listopada. Przynajmniej w charakterze felietonisty i autora tego cyklu. Do przyszłego sezonu zatem. A w przyszłym sezonie tylko dwie rzeczy są pewne: lewa narta i prawa narta. I powiem Wam coś w tajemnicy. Tyle lat już siedzę w tych skokach, ale dalej nie potrafię na pierwszy rzut oka odróżnić, która jest która.
Cytat zupełnie na temat:
"Filozofia skoków narciarskich polega na tym, żeby skakać coraz dalej i dalej niż inni"
Sandro Pertile
Może jeszcze nie wszystko stracone?
Nawiasem mówiąc, filozofia skoków narciarskich wydaje się prostsza, niż filozofia piłki nożnej.
Cytat zupełnie nie na temat:
"Drogi do nikąd i drogi Tam
Wiara nadzieja i miłość
Słońce na oko i kwiaty na nos
Dobra Nowina"
Tomasz Budzyński
Ceterum autem censeo notas artifices esse delendas.
***
Felieton jest z założenia tekstem subiektywnym i wyraża osobistą opinię autora, nie stanowiąc oficjalnego stanowiska redakcji. Przed przeczytaniem tekstu zapoznaj się z treścią oświadczenia dołączonego do artykułu, bądź skonsultuj się ze słownikiem i satyrykiem, gdyż teksty z cyklu "Okiem Samozwańczego Autorytetu" stosowane bez poczucia humoru zagrażają Twojemu życiu lub zdrowiu. Podmiot odpowiedzialny - Marcin Hetnał, skijumping.pl. Przeciwwskazania - nadwrażliwość na stosowanie językowych ozdobników i żartowanie sobie z innych lub siebie. Nieumiejętność odczytywania ironii. Nadkwasota. Zrzędliwość. Złośliwość. Przewlekłe ponuractwo. Funkcjonalny i wtórny analfabetyzm. Działania niepożądane: głupie komentarze i wytykanie literówek. Działania pożądane - mądre komentarze, wytykanie błędów merytorycznych i podawanie ciekawostek zainspirowanych tekstem. Kamil Stoch ostrzega - nieczytanie felietonów Samozwańczego Autorytetu grozi poważnymi brakami wiedzy powszechnej jak i szczegółowej o skokach.
P.S. Kochani, nie karmcie mi tu trolli. Ja też się będę starał.