„Będziecie z nas zadowoleni” – trener Bachleda o rozwoju polskich skoczkiń

W sezonie 2024/25 Marcin Bachleda wrócił na wieżę trenerską jako główny szkoleniowiec reprezentacji polskich skoczkiń, po nagłym odejściu Haralda Rodlauera. 42-latek, przy pomocy asystującego mu Stefana Huli, doprowadził Annę Twardosz i Polę Bełtowską do życiowych rezultatów na poziomie Pucharu Świata. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a na radarze naszych skoczkiń już znajdują się przyszłoroczne igrzyska olimpijskie.
Skijumping.pl: Rozmawiamy po najlepszym sezonie Anny Twardosz i Poli Bełtowskiej, ale zanim o Polkach, to muszę zapytać o Nikę Prevc. Ponad 50 punktów przewagi nad drugą zawodniczką w finałowym konkursie zimy w Lahti. Tego nie widział jeszcze Puchar Świata, kobiecy czy męski. To jest kosmos...
Marcin Bachleda: No jest kosmos… Nika na początku zimy była w zasięgu rywalek, ale później wszystko zaczęło u niej grać na skoczni. Wykorzystała swój talent i wszystko, co umie w skokach. Czapki z głów dla niej.
Na czym polega fenomen Słowenki?
My, trenerzy, możemy stwierdzić, że naprawdę wykorzystuje maksimum tego, co ma. Jest bardzo lekka, widać to, a do tego technicznie w perfekcyjny sposób wykorzystuje swoje możliwości.
Czas na Polki. W Lahti byliśmy świadkami historycznych zawodów, bo po raz pierwszy mieliśmy Polkę w finale Pucharu Świata, Annę Twardosz. Nie znalazła się w czołowej 30 sezonu – zabrakło niewiele, ale prawo startu w takim konkursie pokazuje, że tej zimy było dobrze.
Tak. To był długi, ale dobry sezon dla polskich zawodniczek. Uważam, że to się będzie rozwijało i Ania naprawdę zasłużyła na ten finałowy występ w Pucharze Świata. Wiadomo, została tam zaproszona, ale wykorzystała to. Dziewczyny mają motywację do dalszego trenowania i w następnym sezonie będą walczyć, bo o to chodzi. Nie mamy ich dużo, ale u Ani oraz Poli dostrzegam ochotę i chęć do uprawiania tego sportu. Na tym się musimy skupić i myślę, że to też zachęci inne dziewczyny do skakania na nartach.
W zawodach ORLEN Cup jest mizeria, tam tak naprawdę nie ma Polek, ale w cyklu ORLEN Cup Kids, tam gdzie są te najmłodsze dziewczynki, to grono już jakieś jest. Tak się zastanawiam, jak je zachęcić? Może trzeba przywieźć Anię czy Polę na te zawody i powiedzieć: słuchajcie dziewczynki, to są zawodniczki startujące w Pucharze Świata. Niedawno zaczynały tutaj.
Też tak myślę, że mogłoby to zachęcić, ale uważam, że to też odpowiedzialność klubów czy Polskiego Związku Narciarskiego. Warto namawiać coraz więcej dzieci do uczęszczania do szkół sportowych. Po to, aby te dziewczyny, podobnie jak chłopcy, uprawiały ten sport. W dzisiejszych czasach sport ma dużą wartość i jestem za tym, żeby wszyscy go uprawiali. To sposób na życie.
Chwycę się tego wątku. Paweł Wąsek latami jeździł na nartach alpejskich. Pola Bełtowska opowiadała, że jeździła na desce snowboardowej czy panczenach. Przecież nie jest tak, że w Polsce istnieje szkoła skoczków narciarskich. Trzeba zacząć ogólnorozwojowo i potem coś może z tego będzie – na Podhalu czy w Beskidach...
Zachęcam też inne dziewczyny do uprawiania tego sportu, bo to jest fajna przygoda, można się w tym rozwinąć. Dyscyplina i punktualność to jest podstawa w skokach. Wciąż można rozwijać te czy umiejętności i przesuwać kolejne granice.
Mówiliśmy na początku o Ani Twardosz, ale jeszcze trzy słowa o Poli... Myślę o tym rekordowym skoku w Lake Placid i czuję, jakby mi się to przyśniło. Byłem tam, ale w to trochę nie wierzę. Jakby ktoś inny wszedł w jej skórę, ale nie, to była Pola Bełtowska, która pokazała wszystkim, że ma to w sobie. Trudno te umiejętności jeszcze wyzwolić na reszcie skoczni, ale z czegoś to się tam wzięło...
Pola oddała tam fajny skok i wykorzystała swoje umiejętności, które potrafi wykorzystać w locie. Dziewczyna radzi sobie w powietrzu. Ma umiejętności techniczne w fazie lotu, jest naprawdę dobra. Musi w siebie trochę uwierzyć i troszkę popracować nad pozycją dojazdową i progiem. Myślę, że z Poli będziemy zadowoleni.
Był jeden skok tej zimy, kiedy Marcin Bachleda w Pucharze Świata kobiet nie dał sygnału do startu Polce. To wydarzyło się na sam koniec. Pola Bełtowska wcieliła się w rolę trenerki i machnęła flagą Annie Twardosz przy okazji finałowego skoku sezonu. To jest znak, że potraficie sprawić jako dwuosobowy sztab ze Stefanem Hulą, że te dziewczyny się dobrze ze sobą czują.
Dziewczyny są bardzo zgrane ze sobą. Chcieliśmy, żeby Pola poczuła to, co my czujemy, jak jesteśmy tam na tej wieży trenerskiej, żeby zobaczyła, jak to wygląda z naszej perspektywy. To nowe doświadczenie, ale też spojrzenie na skoki z innej strony. Na koniec zimy, i dla Ani, i dla Poli, to było coś nowego i wartościowego. Jeśli otrzymamy odpowiednie warunki, to chcemy ze Stefanem zrobić taką drużynę kobiet, która będzie na miarę Pucharu Świata.
Trenera Marcina Bachledę trudno wyprowadzić z równowagi. Wspólnie ze Stefanem Hulą znaleźliście złoty środek, żeby mieć dobrą atmosferę w zespole, ale jednocześnie nie dopuszczacie do sytuacji, aby było przesadnie wesoło.
Jestem bardzo cierpliwym człowiekiem, zawsze byłem. Czasem można mnie wkurzyć, ale potrzeba na to czasu <śmiech>… Jak mnie przydzielili do dziewczyn, to stwierdziłem, że chcę im pomóc. Nasze skoki kobiet naprawdę mogą wyjść na prostą. Wiadomo, straciliśmy trochę czasu do najlepszych, ale mamy zawodniczki, które potrafią skakać. Nie mamy ich dużo, ale chcemy wydobyć wszystko z tych, które mamy. Póki one będą skakać, to będziemy dążyć do tego, żeby wzbijały się na wyższe poziomy.
Co trener Marcin Bachleda chciałby zrobić przed zimą 2025/26?
Dwa tygodnie po zakończonym sezonie to okres spokoju i odnowy. Chodzi o odizolowanie się każdego od siebie, to była długa i trudna zima. To może każdemu pomóc. Później trzeba zacząć trening, czeka nas sezon olimpijski i chcemy wykrzesać z tych dziewczyn jak najwięcej, ale też musimy być ostrożni z tym i z nimi porozmawiać, czego one oczekują, a czego my oczekujemy i to wszystko połączyć. Od maja chcemy zacząć działać na pełnych obrotach.
Wyjazd na igrzyska, już w roli szkoleniowca, to marzenie?
No jest na pewno dla mnie cel. Ominęło mnie kilka edycji igrzysk olimpijskich, nie chcę mówić dlaczego, ale mam nadzieję, że ten rok to przyniesie. Będziemy się starać, ile mamy mocy, żeby wyprowadzić te dziewczyny na poziom olimpijski i pojechać z nimi na igrzyska. By móc być z nich dumnym już tam, na miejscu.
Dzięki bardzo za tę zimę i gratuluję postępu, bo to jest kluczowe w sporcie.
Dziękuję również i myślę, że będziecie z nas jeszcze zadowoleni w następnych sezonach.
Z Marcinem Bachledą – w Lahti – rozmawiał Dominik Formela