Amerykanie coraz lepsi
Clint Jones w Lillehammer sprawił swoim fanom i trenerowi miłą niespodziankę. Zarówno w konkursie sobotnim jak i niedzielnym uległ tylko Norwegom i ostatecznie dwukrotnie był drugi. W pierwszych zawodach pokonał Jure Sinkoveca. Mimo, że obaj skoczkowie osiągali identyczne odległości (98,5 oraz 97), Amerykanin prezentował się lepiej stylowo. W niedzielę odległości osiągane przez Jonesa były krótsze (97 oraz 93,5). Jego poprawna sylwetka w locie pozwoliła mu zająć znów drugie miejsce, tym razem wspólnie z pokonanym dzień wcześniej Słoweńcem. Clint oddał bardzo dużo skoków podczas treningu w Park City. Miło jest widzieć efekty w konkursach- mówi Corby Fisher, szkoleniowiec amerykańskiej ekipy.
Koledzy z drużyny Jones również zaprezentowali się dobrze. W pierwszym konkursie Thomas Schwall zajął 12 pozycję. Jim Denney i Kyle Kesssler nie wystąpili już w finale. Thomas Schwall, Jim Denney oraz Kyle Kessler nie awansowali jednak do serii finałowej drugiego dnia. Odległości poniżej 80 metrów były zbyt krótkie, aby myśleć o zakwalifikowaniu się do 30-stki. Nawet 84,5 metra Schwalla nie dało tej gwarancji.
Zdaniem trenera Schwall zrobił ogromne postępy i tak wysokie miejsce jest niewątpliwie dużym osiągnięciem dla tego zawodnika. Pozostali kadrowicze jeszcze się uczą, ale już pokazują nowe możliwości.
Amerykanie zostają jeszcze w Norwegii. Corby Fisher zaplanował dla swoich podopiecznych trening w Trondheim. Następnym przystankiem będzie konkurs LGP w Hakubie oraz zawody Pucharu Kontynentalnego w Park City i Lake Placid na początku października.