Bez psychologa w polskiej kadrze?
W ubiegłym sezonie psychologiem kadry był Kamil Wódka, jednak jego umowa wygasła latem i prawdopodobnie nikt go nie zastąpi. Zawodnicy nie potrafili zaufać byłemu psychologowi, czego efektem był słaby kontakt Wódki z kadrą. Nie wziął on udziału w żadnym zgrupowaniu kadry, nie jeździł także z zawodnikami na zawody. Był za to cały czas dostępny pod telefonem, ale jak się okazuje żaden ze skoczków nie zwrócił się do niego z prośbą o pomoc.
"Chodzi o to, że bardzo mało zawodników chce współpracować z psychologiem. Teraz w kadrze jest zupełnie inny system szkolenia, niemal cały dzień mamy wypełniony treningami. I gdy wieczorem dochodziła jeszcze ponad godzina z psychologiem, stawało się to bardzo uciążliwe. Trzeba mieć bardzo silną wolę, żeby to wytrzymywać. Dlatego podjęto decyzję, że będzie lepiej, jeśli Kamil, który od dawna z dobrym skutkiem zajmuje się alpejkami, skupi się na pracy z nimi" - wyjaśnił Adam Małysz.
Jednak u progu sezonu olimpijskiego, nasz najlepszy skoczek ponownie zwrócił się z prośbą o pomoc do Jana Blecharza, do którego miał wcześniej pełne zaufanie, ale doktor odmówił. "Powiedział, że nie chce juz współpracować z Polskim Związkiem Narciarskim" - wyjaśnił Małysz.
Tym samym kadra skoczków została bez psychologa w kolejnym, jakże ważnym bo olimpijskim sezonie. Adam Małysz zapytany o psychologa odpowiedział: "W kadrze go nie ma. Trenerzy są naszymi psychologami".