Stanisław Bobak nadal potrzebuje wsparcia
W historii polskiego sportu narciarskiego jeden z najbardziej utytułowanych i odważnych zawodników. Stanisław Bobak należał do światowej czołówki w skokach narciarskich na przełomie lat 70/80. Był rekordzistą wielu skoczni na świecie. Jak sam twierdził, jego głównymi sojusznikami był wiatr i instynkt latania.
"To pierwszy polski skoczek, który sięgnął niemal ideału przy odbiciu i wyjściu z progu. Odbija się krótko, wychodzi z progu z podniesioną klatką piersiową, jednocześnie blokuje staw skokowy i biodrowy. Tułów jego działa jak skrzydła samolotu, czasem zdarza się, że Bobak ma narty nad głową i nic złego się nie dzieje", wspomina trener Tadeusz Kaczmarczyk.
Ta niegdyś gwiazda światowych skoków, od kilku miesięcy boryka się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Stanisław Bobak nie jest w stanie jeść, jedynie kroplówka dostarcza mu niezbędnego do życia pokarmu. Gdy zdobywał trofea jego waga wahała się w granicach 72 kg przy wzroście 169 cm. W wyniku choroby waga spadła, aż do 46 kg. Dziś, dzięki opiece medycznej były skoczek waży 54 kg.
"Wiemy tylko, że pacjent ma jakieś schorzenie w jamie brzusznej, co utrudnia żywienie naturalne i prawdopodobnie wymaga operacji. To może być albo wielopoziomowa niedrożność jelit, albo niedokrwienie jelit. Trafił do nas w krańcowo ciężkim stanie, wyniszczony po wykonanej w niejasnych okolicznościach operacji we Francji. Z opisu wynika, że wiele dni po zabiegu pacjent był pod respiratorem, miał bakterie we krwi. Nie mógł jeść, miał biegunki. Prawdopodobnie gdyby nie trafił do nas, umarłby z głodu. Mamy świadomość, że poddanie go teraz powtórnej operacji obciążone jest olbrzymim ryzykiem. Musimy go najpierw wzmocnić, a to może trwać miesiącami. Ale wyjdzie z tego", stwierdził ordynator dr hab. Marek Pertkiewicz.
Powodów doszukiwano się także w tym, iż w czerwcu będąc we Francji, Stanisław Bobak zjadł krwisty stek, który wywołał skręt kiszek.
"Nigdy wcześniej nie jadłem surowego mięsa. Rok wcześniej miałem operację wyrostka. Na szczęście byłem ubezpieczony, ale i tak z tego, co przez miesiąc zarobiłem we Francji, nie zobaczyłem nawet euro, gdyż ten, u którego pracowałem, zapomniał zapłacić", wyjaśnia Bobak.
"Kilka dni leżałem nieprzytomny. Źle ze mną było. Syn mnie stamtąd odebrał, wróciłem samolotem. Po pięciu dniach w domu dostałem wysokiej gorączki i trafiłem do szpitala w Zakopanem. 2 września byłem już w Warszawie", dodaje legenda polskich skoków.
Sytuacją Stanisława Bobaka zaniepokojony jest również Apoloniusz Tajner.
"Pojechałem do niego z wizytą, zawiozłem dres i buty maratonki. Uruchomiliśmy akcję esemesową. Za rentę w wysokości 500 złotych ciężko wyżyć. Same lekarstwa i bilety na pociąg do szpitala w Warszawie kosztują więcej. Trzy razy dostał zapomogę z PKOl, pomagała mu fundacja Gloria Victis. Próbował dorabiać na budowie, wynajmował pokoje letnikom. Puchary za zwycięstwa i rekordy sprzedał za bezcen, zdjęcia rozebrali dziennikarze, zostały mu tylko kryształy i dyplomy. Teraz modli się, by zdrowie wróciło", oznajmił kurator w PZN.
Stanisław Bobak znajduje się w trudnej sytuacji finansowej, dlatego potrzebuje naszego wsparcia. Pomoc jest niezbędna, aby leczenie mogło zakończyć się pomyślnie.
Datki można wpłacać na konto:
BPH S.A. Zakopane
41 1060 0076 0000 3000 0899 0704
z dopiskiem "Pomoc dla Staszka"
Telefon kontaktowy: (018) 20 71 636
autor: Katarzyna Socha, źródło: Rzeczpospolita weź udział w dyskusji: 24