Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Kamil Stoch: "Z każdych zawodów staram się wynieść coś pozytywnego..."

Kamil Stoch należy do młodego pokolenia polskich skoczków narciarskich, którzy na arenie międzynarodowej osiągają sukcesy. W drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia podzielił się swoim refleksjami na temat mijającego roku.

Skijumping.pl: Za kilka dni pożegnamy stary 2005 rok. Jaki to był rok dla Ciebie? A o którym jak najszybciej chciałbyś zapomnieć?

Kamil Stoch: Pod względem sportowym był to bardzo udany rok, zwłaszcza letni sezon - jedenaste miejsce w klasyfikacji generalnej Letniego Grand Prix - to dla mnie ogromny sukces. Niestety początek sezonu zimowego nie przebiega tak jakbym sobie tego życzył, myślę, że później będzie lepiej. Wszystkie zawody sezonu letniego był dla mnie bardzo ważne, we wszystkich udało mi się zdobyć punkty. I to było dla mnie bardzo ważne.

Skijumping.pl: A które wydarzenie chciałbyś jak najszybciej wymazać z pamięci?

K.S.: Chyba najszybciej chciałbym zapomnieć o pucharowych konkursach zimowych, zarówno sezonu ubiegłego jak i obecnego.

Skijumping.pl: Zająłeś wysokie 11. miejsce w klasyfikacji generalnej LGP, czy spodziewałeś się takiego rezultatu?

K.S.: Moim celem było zdobywanie punktów, czyli awansować do najlepszej "30" zawodów. Nie spodziewałem się, że uda mi się zajmować tak wysokie lokaty, ale bardzo się z tego cieszę.

Skijumping.pl: Większość zawodników "odpuściła" sobie start w Letnim Grand Prix np. Finowie, Norwegowie, spokojnie przygotowali się do sezonu zimowego. Jednak obecnie nie prezentują wysokiej formy. Nasza kadra startowała wszędzie, walcząc o dodatkowe miejsca w PŚ, ale czy takie starty nie odbiją się negatywnie na startach w zimie?

K.S.: Każdy zawodnik jest inny. Nie raz zdarzało się tak, że skoczkowie dobrze prezentują się latem a w zimie się gubią i tracą formę z lata. Obecnie tego stwierdzenia nie potwierdza Czech - Jakub Janda. W lecie wygrał letnią końcową klasyfikację, i teraz prowadzi w zimowej klasyfikacji. Trudno, więc cokolwiek powiedzieć czy starty te szkodzą czy pomagają. To jest sport raz wychodzi raz nie.

Skijumping.pl: Obecnie skaczesz z zawodnikami, którzy jeszcze niedawno odnosili znaczące sukcesy w skokach. Niektórych z nich pokonujesz w pojedynkach na skoczni. Co dla Ciebie znaczy „pokonać" ich?

K.S.: A przeskakuję?

Skijumping.pl: Udaje Ci się przeskoczyć Schmitta, Hoellwartha czy Hautamaekiego...

K.S.: Czasami mi się udaje, raz wyjdzie raz nie. Na pewno nie czuję się mistrzem czy jakimś idolem, bo nim nie jestem i nic wielkiego jeszcze nie zrobiłem w karierze, ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś coś osiągnę.

Skijumping.pl: A nie jest to jakąś dodatkową satysfakcją?

K.S.: Nie, ja nie skaczę po to, aby zdobywać medale czy sięgać po sławę, ja mam skakać dla siebie. I to mi ma sprawiać radość.

Skijumping.pl: Podczas naszej ostatniej rozmowy, po sezonie 2004/2005 powiedziałeś, że na Mistrzostwa Świata do Oberstdorfu pojechałeś, aby zdobyć doświadczenie, które ma procentować w przyszłości. Mam tu na myśli - powoli dążyć do celu. Czy udało Ci się wykorzystać doświadczenie zdobyte na MŚ w Oberstdorfie w czasie zawodów?

K.S.: Ciężko jest. Nie specjalnie skakałem na początku sezonu zimowego. Chciałbym, wreszcie zacząć dobrze skakać. Może nie skaczę bardzo źle, ale zawsze uważa się, że można lepiej. Z każdych zawodów staram się coś wynieść pozytywnego, nawet z tego konkursu świątecznego.

Skijumping.pl: Pierwszy raz w swojej sportowej karierze nie musiałeś startować w kwalifikacjach do zawodów i się na nich szczególnie koncentrować. Czy to coś zmienia w przygotowaniu skoczka do konkursu?

K.S.: Na pewno z większą rezerwą psychiczną się do tego podchodzi. Jest to mniejszy stres dla zawodnika, że nie musi startować w kwalifikacjach, daje to później lepszy efekt w zawodach

Skijumping.pl: Pechowo rozpocząłeś start w Letnim Grand Prix. W Hinterzarten miałeś startować, ale zaliczyłeś upadek podczas treningu i nie skakałeś...

K.S.: Nie miałem startować. Przed zawodami mieliśmy treningi i trenerzy powiedzieli, że najlepsza czwórka będzie skakać w konkursie. Ja się nie zmieściłem do tej grupy. A kontuzję odniosłem dopiero po zawodach w czasie treningu. Ktoś zamieszał i podał złą informację.

Skijumping.pl: Później przenieśliście się do Szwajcarii, do Einsiedeln, tam zająłeś wysokie 11. miejsce. Czy to niepowodzenie w Niemczech obudziło w Tobie sportową złość?

K.S.: Na pewno chciałem coś udowodnić, zwłaszcza sobie, że jednak potrafię dobrze skakać i daleko. W Einsiedeln skakało mi się dobrze w czasie treningów, „wchodziłem" do trójki, czasami wygrywałem serię. Odpowiadała mi ta skocznia a efekt mogliśmy zobaczyć w konkursie.

Skijumping.pl: Konkurs w Courchevel odbywał się przy zmiennej pogodzie, czy wyniki były w takim razie obiektywne?

K.S.: W pierwszej serii pogoda była super, świeciło słońce. W finale dopiero zaczął padać deszcz i wiać wiatr, który troszkę mieszał. Mi się udało skakać w odpowiednim momencie i wylądowałem w pierwszej „10". Pod skocznią zgromadziło się mnóstwo kibiców, pierwszy raz tak dużo osób widziałem pod skocznią w Courchevel, pewnie, dlatego, że nie musieli płacić za bilety.

Skijumping.pl: Konkursy w Zakopanem zawsze zostawiają niezapomniane przeżycia w pamięci kibiców i zawodników chyba również (wspaniała publiczność, niesamowite show w wykonaniu skoczków, świetna oprawa muzyczna). Czy występ na Wielkiej Krokwi powoduje dodatkowy stres?

K.S.: Zawsze stres jest większy, ponieważ chcesz się jak najlepiej pokazać przed własną publicznością, w swoim kraju. Czasami jest większa motywacja i zawodnikowi w niektórych sytuacjach to pomaga.

Skijumping.pl: W konkursie zająłeś 24. miejsce. Czy nie wywarłeś na sobie zbyt dużej presji, chcąc udowodnić, że wcześniejsze lokaty to nie był przypadek?

K.S.: To był mój najgorszy występ w sezonie. Dla mnie było ważne, aby zdobyć punkty do klasyfikacji generalnej, znalazłem się w gronie najlepszych trzydziestu skoczków.

Skijumping.pl: Podobno nie przepadasz za skocznią w Bischofshofen. Skakałeś tam fenomenalnie podczas treningów i serii próbnej. Co takiego ma ta skocznia, co Ci przeszkadzało? I jak udało Ci się pokonać niechęć do niej?

K.S.: Ja tej skoczni nie lubię, ponieważ tam jest bardzo długi oraz płaski rozbieg, długi próg, praktycznie nie ma przejścia. Zazwyczaj udaje mi się odbić albo dużo wcześniej albo za późno. W zawodach starałem się o tym nie myśleć i co tu dużo wyjaśniać, byłem w formie.

Skijumping.pl: Pierwszy konkurs w Hakubie rozgrywany był w trudnych warunkach. Nie dużo zabrakło Ci do pierwszego w karierze podium. Czy nie czułeś złości na pogodę, organizatorów, że zawody były nieobiektywne?

K.S.: Nie, wręcz przeciwnie byłem bardzo zadowolony, zająłem tam piąte miejsce. Pierwsza szóstka, to jak do tej pory mój najlepszy wynik.

Skijumping.pl: Na treningach w Hakubie skakałeś bardzo dobrze. Czy długi lot i zmiana stref czasowych nie spowodowały u Ciebie zmęczenia i osłabienia organizmu?

K.S.: Nie, w pierwszą noc po wylądowaniu jest się zmęczonym po podróży i idzie się spać. Trudno jest zasnąć w nocy i praktycznie do 3:00 w nocy się nie śpi i leży się w łóżku. Potem zasypia się o trzeciej i można pospać do siódmej rano, następnie śniadanie.

Skijumping.pl: A który z tych konkursów Letniego Grand Prix pozostawił najmilsze wspomnienia?

K.S.: Każdy konkurs był wyjątkowy. Myślę, że każdy pozostawił jakieś miłe wspomnienie, w końcu to moje pierwsze i jak na razie najlepsze Grand Prix.

Skijumping.pl: Ostatni konkurs sezonu letniego - Mistrzostwa Polski? Czujesz niedosyt po tych zawodach? W zimie byłeś drugi.

K.S.: Nie można skakać całe lato dobrze, Letnie Grand Prix wyszło mi bardzo dobrze i potem na mistrzostwach "dopadł" mnie kryzys i załamanie formy.

Skijumping.pl: PKOL opublikował listę 12 skoczków, którzy mają szansę jechać do Turynu, znajduje się tam również Twoje nazwisko. Wiadomo, że wszyscy nie pojadą, początek sezonu pokaże, kto zasłużył na reprezentowanie Polski na Olimpiadzie. Jak oceniasz swoje szanse na zakwalifikowanie się do reprezentacji?

K.S.: Jeśli chodzi o tę chwilę to mam nadzieję, że pojadę do Turynu, ale to nie jest nic pewnego. Jeżeli dostanę powołanie do drużyny, to będę się starał skakać jak najlepiej i dać z siebie wszystko.

Skijumping.pl: Sobota w Kuusamo była dość nietypowa, nie byliście zmęczeni tym szybkim tempem rozgrywania konkursu?

K.S.: Takie konkursy się już zdarzały, np. w Pucharze Kontynentalnym i na pewno będą się zdarzać częściej, gdyż klimat się zmienia, często pogoda nie pozwala na przeprowadzenie dwóch konkursów. Na takie rozwiązanie trzeba być przygotowanym.

Skijumping.pl: Dziękuję za rozmowę i życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku

K.S.: Dziękuję

Ząb, 26 grudzień 2005