Jan Szturc: "Małysz się rozregulował"
Najlepszy polski skoczek oddał łącznie dziewięć skoków, a jego najlepsza odległość wyniosła około 60m. Błędy Małysza były na bieżąco analizowane przez trenerów.
"Po pierwsze - staraliśmy się obniżyć pozycję dojazdową Adama. Zmiany dotyczyły ułożenia klatki piersiowej i ramion podczas najazdu. Chodziło o to, by wydłużyć sylwetkę dojazdową, a jednocześnie ją zamknąć, by była bardziej aerodynamiczna" - komentuje klubowy trener i wuj Adama Małysza - Jan Szturc.
"W momencie odbicia Adam wykonywał ruch głowy w przód, przez co zaburzona była linia głowa-tułów-biodro. W trakcie treningu udało mi się wyeliminować ten ruch, choć za wcześnie mówić, że nawyk ten został utrwalony. Kolejna korekta dotyczy ograniczenia ruchu rąk w trakcie wybicia" - tłumaczy trener Szturc.
"Testujemy nowe buty. W nich stopy skoczka mają inny kąt nachylenia. Na początku Adam nie kończył odbicia, bo brakowało mu "czucia". Gdy się oswoił z nowym sprzętem, było znacznie lepiej. Ostatni skok Adama był najlepszy tego dnia. Był dobry, choć jeszcze nie tak, jak za najlepszych czasów." - dodał szkoleniowiec Wisły Ustronianki.
Jak mówi Jan Szturc, nasz najlepszy skoczek jest rozregulowany, na skutek eksperymentów w zmianie sylwetki, jakich dokonali trenerzy Heinz Kuttin i Łukasz Kruczek po nieudanym konkursie w Engelbergu.
Optymistą, przed MŚ w lotach wydaje się być Adam Małysz.
"Nie martwię się na zapas. Jestem przekonany, że zdołam nadrobić zaległości. Bardzo chciałbym wystartować w mistrzostwach świata w lotach. Tam kiedyś stawałem na podium, poza tym bardzo lubię loty." - kończy entuzjastycznie podwójny złoty medalista MŚ w Val di Fiemme