Siggurd Pettersen- nowa gwiazda skoków?
Największy bohater niedzielnego konkursu udzielił krótkiego wywiadu dziennikarzom "Tempa":
- W Polsce kibice nie wiedzą o panu praktycznie nic. Jak się zaczęła przygoda ze skokami? Czy ktoś w rodzinie uprawiał sport?
- Mój ojciec, Steinar Berthelsen, uprawiał narciarstwo biegowe. Mama, Solvi Pettersen, była z kolei... tancerką. Dlaczego rodzice mają różne nazwiska? Bo są... uparci. Każde z nich postanowiło zachować swoje. My z bratem też mamy różne nazwiska. Ja jestem po mamie Pettersen, a Jšrn ma nazwisko ojca. A propos brata, Jšrn uprawiał skoki do osiemnastego roku życia, ale później przerzucił się na piłkę i gra teraz w jednej z niższych lig w Norwegii. Ja natomiast skaczę od piątego roku życia...
- Ale długo było o panu bardzo cicho...
- Do rozpoczęcia tego sezonu rzeczywiście nie miałem się czym pochwalić. Moja najlepsza pozycja to 26. miejsce w zawodach w japońskiej Hakubie. To były pierwsze moje punkty w Pucharze Świata. Tak naprawdę, coś zaskoczyło dopiero teraz. Czwarte i szóste miejsce w Kuusamo, drugie w pierwszym konkursie w Trondheim...
- Co pan zmienił w przygotowaniach, w porównaniu z ostatnimi latami? No, bo przecież musi być jakieś wytłumaczenie nagłej zwyżki formy...
- Od tego roku skaczę na Elanach, czyli na takich samych nartach jak wasz Adam Małysz. To największa zmiana. Poza tym trener Kojonkoski wprowadził trochę korekt w przygotowaniu fizycznym i technicznym, co, jak widać po wynikach, już daje efekty. Kojonkoski bardzo mi pomógł, ale chciałbym też wspomnieć inne nazwisko - Kjell Ivar Magnussen. To mój trener wychowawca. Był ze mną od samego początku.
- Jaki jest pański cel na ten sezon?
- Sukcesy w pierwszych konkursach dały mi bardzo dużo. Zadowolenie, większą pewność siebie. To poprawia też atmosferę w całym zespole. A mój cel? Czerpać radość z tego, co się robi, czyli w moim przypadku dobrze się bawić na skoczni. Jeżeli do tego dojdą kolejne udane występy, to będzie naprawdę wspaniale!
- Lubi pan skakać pod presją? Przecież większość kibiców pojawiła się na skoczni w Trondheim, aby dopingować właśnie pana...
- To dla mnie zupełnie nowa sytuacja. Przyznam, że w sobotę przed pierwszym skokiem byłem trochę zdenerwowany. Później, na szczęście, zdołałem opanować nerwy i w drugiej próbie skoczyłem jak trzeba. W niedzielę było już lepiej.
- Czy jest jakiś skoczek, na którym się pan wzoruje?
- Z obecnie skaczących - nie. Jako chłopak byłem natomiast zapatrzony w Mattiego Nykanena. To był niesamowity gość.
autor: tad, źródło: Informacja własna weź udział w dyskusji: 4