Ewolucja stylów w skokach narciarskich - cz. 1
[strona=1]
Motto niniejszego tekstu
"Skoczek narciarski szybujący w powietrzu jest jedynym na Ziemi obiektem godnym uwagi"
Wstęp
W dążeniu skoczków narciarskich do osiągania coraz większych odległości styl odegrał i odgrywa nadal niepoślednią, a nawet zasadniczą rolę. O stylach w skokach narciarskich, bo o nich będzie tutaj szerzej mowa, pisano już bardzo wiele, zarówno w literaturze krajowej, jak i zagranicznej. Pisali historycy sportu, fizycy, dziennikarze i jeszcze inni; pisali mądrze, słabo,
[strona=2]
Pierwsze skoki narciarskie i pierwsze style...
Teraz przenieśmy się do uroczej doliny w Morgedal w Norwegii, w hrabstwie Telemark, gdzie pierwszy śnieg spada przeważnie w końcu września i jest w górach do końca marca, a piękne Norweżki (nie tak piękne jednak jak Polki - przyp. W.S) haftują swoim ukochanym kolorowe niebiesko-czerwono-białe wzorzyste swetry. Dolina Morgedal jest bowiem miejscem, gdzie powstały nowoczesne skoki narciarskie i nie może być tekstu bez informacji o młodych
Skok sławnego Nordheima wynosił podobno 30 metrów. Był to wyczyn przewyższający wszystko, co w tej dziedzinie widzieli współcześni mu Norwegowie. Wyczyn tym większy, że lądowanie po 30 metrach odbyło się z pieca na łeb, czyli - jak mówią narciarze - "na płaskie", przy czym zejście do płaskiego wynosiło - jak przypuszcza Nansen - 8, a może nawet 12 metrów1.
1 S. Zięba, Śladami dwóch desek, Kraków 1954, s. 316.
[strona=3]
Natomiast podczas zawodów na skoczni w Brunkenbergu w południowej Norwegii, Nordheim skoczył 19.5 metrów. Był to pierwszy oficjalny rekord świata w skokach narciarskich, podawany zresztą w wielu publikacjach fachowych. Podobno, dla doskonalenia techniki skoku, mieszkańcy Doliny Morgedal, gdzie mieszkał Nordheim, skakali z dachów swoich domów! Ponoć nawet z wysokości aż 10 m, a co ciekawe tradycja takich skoków powróciła ostatnio, o czym mówiła mi w Warszawie Dyrektor Muzeum Narciarstwa w Morgedal, pani Anne-Grethe Bakke. Mam jeszcze jedno spostrzeżenie dotyczące tych wyczynów, a mianowicie skoki z dachów wg mnie wyrabiały odwagę. Kto stał na nartach nad 10 - metrową przepaścią wie, że aby rzucić się w dół trzeba przełamać strach. A więc być może, te skoki "dachowe" nazwijmy je nieco kolokwialnie, dawały chłopcom zastrzyk odwagi do późniejszych długich skoków, a jak wiadomo skoczek, by wygrywać i skakać daleko, musi być bardzo odważny. Tak więc mieszkańcy uroczego Morgedal nawiązują do dawnych, dobrych tradycji. Siła norweskich zawodników tkwiła przede wszystkim w naturalności, czyli w podejściu do skoków nie jako wyczynu, lecz przyjemności. Skakali dla jak to się teraz mówi - dla FANU. Skakali na różnych skoczniach, w terenie, w górach, uprawiali slalom, jeździli między świerkami i bukami - w tej wszechstronności, niebywałej zresztą, widziałbym zalążki ich sukcesu i
W załączeniu do tej części tekstu pokazuję zdjęcie Nordheima (podawano go także jako Norheim - przyp. W.S) i fotografię pokazującą skoki z dachów domostw mieszkańców Morgedal. Kolejnym z wielu Norwegów, który próbował skoków i nart był Fridtjof Nansen. Tak piękno skoku i Nordheima opisał świetny polarnik norweski i miłośnik narciarstwa - Fridtjof Nansen, który na nartach próbował dotrzeć do bieguna północnego:
Jeżeli chcemy wykonać skok wtedy trzeba wyszukać skocznię stworzoną przez naturę lub też zrobić ją ze śniegu. Przejeżdżając przez nią w szalonym pędzie można robić dłuższe i krótsze podróże powietrzne. Często przedłuża się skok, przedłużając rozbieg. Można w ten sposób fruwać przez powietrze 20 do 25 metrów, a istnieją narciarze, którzy potrafią skakać nawet i dalej. Wiemy o narciarzu z Telemark, Sondre Auersenie Nordheimie, że skoczył on ze skały i stanął na dole na obu nogach...Podczas szybowania przez powietrze jedni trzymają się prosto jak świeca, inni siadają w kucki. Jest w zwyczaju, iż skoczek znalazłszy się na dole wysuwa prawą nogę przed lewe kolano, jadąc dalej w szalonym tempie. Wielu upada po takiej powietrznej podróży... Skok wprawnego narciarza jest jednym z najdumniejszych widowisk, jakie istnieją na ziemi... Jeden skoczek szybuje w powietrzu lepiej niż inny, bardziej elegancko i widzowie wstrzymują dech w piersiach, czekając w napięciu aż znajdzie się on na dole. Witają go potem, gdy ma skok ustany, niekończącym się entuzjazmem. Gdy upadnie, czeka go huragan drwiącego śmiechu. Kto choć raz był świadkiem zawodów na Huseby koło Christianii, ten nigdy tego nie zapomni3.
2 Anne-Gry Blikom, Eivind Molde, Sondre Norheim - the father of modern skiing, Minot, North Dakota (Stany Zjednoczone), [data wyd. ok.1997].
3 Za: S. Zięba, Śladami dwóch desek, Kraków 1955, s. 313-314.
[strona=4]
Tyle Nansen. Pierwszymi, którzy próbowali skoków narciarskich byli więc Norwegowie. Ich technika, zwana "telemarkową" to ciało wyprostowane, a w powietrzu skoczek wykonywał "wiatrakowe" szybkie, ruchy ramion. Tak skakał nawet na zawodach w Oslo norweski następca tronu. Niektórzy podkurczali nogi przed lądowaniem albo w trakcie całego lotu (ten pierwszy etap trwał ponoć, jak twierdzi St. Zięba w książce Śladami dwóch desek, aż do 1895 r., na s.
Niedługo potem w ich ślady poszli Szwedzi i Finowie, ale długo, bo na ponad 30 lat pozostali w tyle za Norwegami. Jedne z pierwszych zawodów w skokach narciarskich odbyły się ok. 1860 r. w Norwegii, niedaleko Oslo, na Husebybakken, a zawodnicy z Telemarku na długo byli niedościgłymi mistrzami długich narciarskich lotów, a zwłaszcza eleganckiego lądowania "telemarkiem", które do dzisiaj jest najwyżej oceniane przez sędziów. Byli świetnie wygimnastykowani, giętcy i szybcy. Natomiast pierwsza większa skocznia narciarska z prawdziwego zdarzenia w Norwegii została zbudowana w Holmenkollen. 31 stycznia 1892 r. rozegrano na niej pierwszy konkurs skoków, a pierwszym rekordzistą został Arne Ustvedt, który skoczył 21,5 metra. Skocznia ta jest używana do dzisiaj. Sukcesy i piękne technicznie skoki Norwegów były gorąco komentowane w całej Europie i poza jej granicami. Także w podzielonej zaborami Polsce. Z 1895 r. pochodzi pierwsza wzmianka o konkursie skoków w Holmenkollen (wzmianka ta pochodzi z połowy lutego 1895 r.)
Sławnym bywa w całej Skandynawii "Dzień Holmenkollen", czyli wyścigi w okolicach Krystianii, urządzane w styczniu lub lutym, gromadzące 10 do 15 tysięcy widzów. Tor biegnie lasem sosnowym spadzisto w dół i ma 160 m długości, w trzeciej zaś części znajduje się rodzaj muru sztucznego ze śniegu, ten mur muszą łyżwiarze przeskakiwać. Trzy razy każdy zapaśnik musi biec przez tor na dół i trzy razy przeskoczyć ów mur śniegowy; przeciętna długość skoku rozstrzyga o zwycięstwie. Dlatego też sędziowie konkursu stoją tuż na przeszkodzie. Na sygnał dany rogiem, zapaśnicy zwykle w liczbie 100 lub 110 w szeregu, puszczają się szybko na dół. Większość pędzi z pochyloną naprzód górną połową ciała, z głową wysuniętą, z oczyma utkwionymi w przeszkodę. Potem następuje szalone machanie rękami, odbicie od ziemi - i skok. Oklaskami witają widzowie każdy skok udany. Niestety tych skoków jest stosunkowo niewiele, jeden na dziesięciu zaledwie przeskoczyć zdoła ów mur śnieżny, mimo że są to wytrawni jeźdźcy. Skoki zwyczajne mają 16 do 18 m długości, ale trafiają się też i na 24 do 26 m4 .
4 S. Zięba, Śladami....s. 323. Sprawozdanie to zostało przepisane najprawdopodobniej z jakiejś zagranicznej gazety, jest trochę nieścisłe, gdyż w Holmenkollen nigdy jednocześnie nie skakało 100 lub 110 zawodników, bo byłoby to praktycznie niewykonalne - przyp. W.S. Niemniej jednak jest to prawdopodobnie pierwsza wzmianka o skokach narciarskich na ziemiach polskich. Tekst zacytowałem za publikacją Stanisława Zięby.
[strona=5]
W Szwecji zawody w skokach dla młodzieży przeprowadzono po raz pierwszy w 1877 r. Podobnie było w Finlandii. Na ponad 50 lat Finowie i Szwedzi oraz inne narody pozostały jednak w cieniu Norwegów, którzy byli mistrzami w skokach. Poza Skandynawią skoki najwcześniej znalazły uznanie w Austrii. Technikę jednak przez cały cza
Już w roku 1892 na zawodach narciarskich w Műrzzuschlag w Austrii rozegrano konkurs skoków. Sensację wzbudził w nim zwycięzca, piekarz Samson, z pochodzenia Norweg z Telemarken, który oddał skoki na 12 i 14 metrów. W tym samym czasie skoki zaczęły się cieszyć coraz większym zainteresowaniem w Szwajcarii i pozostałych krajach alpejskich. Gwałtowniejszy ich rozwój nastąpił po pierwszej wojnie światowej. Zmiany dotyczyły głównie stylu. Zaniechano więc z czasem skoków z podkurczonymi nogami, w stylu "opp-traeken", bardzo popularnych ongiś w Norwegii. Zaczął też stopniowo zanikać styl telemarkowy, zwiększało się za to wychylenie skoczka w powietrzu. W tym też okresie notujemy początki tej konkurencji w naszym kraju. Nasi skoczkowie, jak widać na zdjęciach, nadal skakali, wzorem najlepszych Norwegów, stylem "telemarkowym". Takie zdjęcia St. Zdyba z zawodów na Kalatówkach z 1911 r., znajdują się w zbiorach Muzeum Tatrzańskiego. O stylach dowiadywano się z literatury (głównie za sprawą narciarzy lwowskich). W Europie próbowano różnych stylów, także za Oceanem. Jeden ze skoczków norweskich założył w Stanach zjednoczonych cyrk narciarski, w ramach którego skakał na nartach przez słonie. No cóż, Amerykanie mają swoje fascynacje... Natomiast na "Starym Kontynencie", w szwajcarskim Davos odbyły się zawody, podczas których Norweg Harald Smith ustanowił kolejny rekord świata w skokach narciarskich. By
5 Tak podaje S. Zięba - przyp. W.S.
[strona=6]
W latach 20. styl skoków narciarskich zaczął się w związku z rozwojem sportów zimowych powoli zmieniać. Pojawia się styl aerodynamiczny. Ciekawe wnioski można wyciągnąć po przegrzebaniu starych archiwów. O ile nie nabawimy się jakiejś alergii od archaicznych pyłków, zgromadzonych między pradawnymi niemal kartami i zdjęciami, i o ile nie przywali nas archiwalna półka, to możemy co nieco podedukować. A więc. W archiwum SN PTT natrafiłem na zdjęcia ze skoków w Holmenkollen. Analiza zdjęć z konkursu "Holmenkollenrennene" z 1921 r. pozwala wyciągnąć, moim skromnym zdaniem, ciekawe wnioski. Obok skaczących starym stylem telemarkowym zawodników, pojawił się Narve Bonna, który zdecydowanie zwiększył w
[strona=7]
Górą nadal Norwegowie...
"Najlepszy skoczek świata - Tullin Thams w klasycznym skoku na skoczni w Holmenkollen" - podpis tej treści widnieje pod zdjęciem przedstawiającym zawodnika. To prawda, Thams był wówczasO tym jak przeprowadzano zawody w skokach narciarskich w Skandynawii (zawody przeprowadzono w Sztokholmie) świadczy następujący opis pióra ówczesnego prezesa PZN Aleksandra Bobkowskiego. Pokazuje on dobitnie to, jak dalece Skandynawowie, a zwłaszcza Norwegowie, pod względem stylu skoku narciarskiego wyprzedzili pozostałe państwa europejskie:
W 20 minut dochodzimy do miejsca. Olbrzymia wieża startowa, tor rozpędowy i próg na rusztowaniu Olbrzymia wieża startowa, tor rozpędowy i próg na rusztowaniu, zeskok na stoku naturalnym o pochyłości 31 stopni, a pole zatrzymania na olbrzymiej tafli jeziora czy zatoki. Wokół ogromne trybuny na kilka tysięcy osób, w środku zaś, najbliżej progu, loża królewska, do której przylega druga dla bardzo nielicznych przedstawicieli zagranicznych związków narciarskich. Widownia przepełniona dziesięciotysięcznym tłumem. Sygnał trąbki i pierwszy narciarz, Kanadyjczyk Lehan, odrywa się od startu na wysokiej wieży. Najwięksi mistrze w skokach, których fenomenalne wyczyny sportowe w formie 70-metrowych skoków raz po raz elektryzują świat cały, zjechali do Sztokholmu i oczekują na wieży swojej kolejki. Niedoskonałych skoków nie ma. Wszystkie skończone w formie, odbiegają od
6Jacob Tallin Thams "Tulla" - ur. 7.04.1898 r. w Oslo, zm. 27.07.1954 r. w Oslo, jeden z najlepszych skoczków lat 20., łowca rekordów. Pierwszy mistrz olimpijski w skokach narciarskich, Jakob Tullin Thams urodził się w stolicy światowego narciarstwa, miejscu, gdzie skoki i konkurencje klasyczne narodziły się tak naprawdę - w Oslo. W Chamonix, na I Zimowych Igrzyskach Olimpijskich Thams był najlepszy. Przy dwóch równych i długich skokach na 49 m, oddanych w świetnym stylu, z notą 18.960 zwyciężył w olimpijskim konkursie na skoczni Le Bossons. Drugi był jego rodak, Narve Bonna (skoki na 47,5 i 49 m i nota 18.689), a trzeci pomyłkowo Norweg Thorleif Haug (skoki na 44 i 44,5 m i nota 18.000). Po latach brązowy medal przyznano Amerykanowi norweskiego pochodzenia Andersowi Haugenowi. Jak widać podium zdominowali zdecydowanie zawodnicy norwescy. Tak miało być przez następne 15 lat. W 1926 r. Thams był najlepszy na skoczni w Lahti podczas zawodów "FIS Races". Wygrał po skokach na 37 i 38,5 m i z notą 18.98, przed swym rodakiem, Otto Aesenem (skoki 37,5 i 37 m, nota 18.86) i kolejnym Norwegiem, Georgiem Oesterholtem (skoki 34,5 i 35 m, nota 18.00). W tym samym okresie, jako pierwszy na świecie przekroczył 70 m, stało się to na skoczni w Odnes. Charakteryzował się doskonałym stylem skoków, lekko przełamany w biodrach, z równo prowadzonymi nartami, elegancko szybował przez powietrze. Rekordzista skoczni w Holmenkollen - 1922 - 46 m. Po raz drugi na olimpiadzie Thams skakał na II Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w St. Moritz (1928). Słynne były w świecie sportu jego "polowania" na "siedemdziesiątkę". Podczas olimpijskiego konkursu Thmas miał na skoczni bardzo ciężki upadek po skoku w granicach 70 m. Norweskiego zawodnika wbiło w zeskok, wyrwało z wiązań. Zajął dopiero 28 miejsce. Po tym upadku i uszkodzeniu kręgosłupa Thams wycofał się z życia sportowego i nie odnosił później podobnych co wcześniej sukcesów w skokach narciarskich. Zwyciężył też na zawodach w Lahti 1926. Jako reprezentant Norwegi Thams wystąpił w Letnich Igrzyskach Olimpijskich... jako żeglarz. Należy więc do tych zawodników, którzy występowali zarówno w letnich, jak i zimowych igrzyskach olimpijskich. Zmarł 27 lipca 1954 r. w Oslo. Wyniki sportowe: olimpijczyk, 1924 - Chamonix - 1. skoki, Mistrzostwa Świata, zawody "FIS Races" - 1926 - Lahti - 1 skoki. Za medal olimpijski otrzymał tez złoty medal Federacji FIS.
7 Bob. (Aleksander Bobkowski), Igrzyska Północy (wrażenia ze Sztokholmu), w: "Narciarstwo Polskie", Kraków 1929, t.3. s. 85 - 89. Bobkowski był świetnym obserwatorem i jego uwagi zawarte w tym całym tekście dają bardzo wiele pierwszorzędnych informacji zarówno o stylu skoku w tym okresie, jak i budowie obiektów - przyp. W. S. Zachowano oryginalną pisownię z 1929 r.
[strona=8]
Pewne ciekawe informacje Bobkowskiego mówią też o tym jakie były tory rozbiegowe na skoczniach skandynawskich (podobnie pewnie było także na obiektach w Polsce), a więc:
Przy sposobności zwiedzania startu i toru rozpędowego, zapytywałem o cel włączania w ten tor na rusztowaniu pewnego sfalowania w środku toru. Wytłumaczono mi, że w ten sposób upodabnia się tor do naturalnego terenu, który zazwyczaj jest falisty, pozatem otrzymuje się mniejszy spadek w środku toru, który umożliwia narciarzom niższych klas startowanie z połowy toru8 .
Tak więc dowiadujemy się z tego akapitu o tym, że zawodnicy byli wtedy podzieleni na klasy: ci z klasy I, a więc najlepsi startowali z pełnego rozbiegu, a z II. i klasy tzw. starszych (powyżej 42 lat! - przyp. W.S) skakali z połowy rozbiegu. Po zawodach atrakcją było spotkanie z królem i uścisk jego dłoni, a także: - uroczyste rozdanie nagród przez następcę tronu, bankiet na 800 osób w "Złotej Sali", w końcu bal w sali ratuszowej niesłychanie wielkich rozmiarów, z udziałem około 1500 tańczących par, oto zakończenie Igrzysk Północy9. Zaiste, piękne to musiały być zawody. ZIO 1928 w St. Moritz pokazały dalszy rozwój stylu skoku. W trzecim tomie Narciarstwa Polskiego czytamy:
"Siedemdziesiątka" nie padła, ale rozczarowanie słusznie nie było. Zobaczyliśmy bowiem kilka skoków, które niewątpliwie były wyrazem stylu i otwarciem nowych wspaniałych horyzontów dla skoków. Istota kilku tych skoków uszła być może szerokiemu ogółowi, ale nie powinna była ujść oku skoczków i znawców. Mamy na myśli skoki Andersena i Ruuda, dwóch Norwegów. Zdobyli oni pierwsze i drugie miejsca w konkursie i ogół twierdził, że zdobyli je słusznie. Tymczasem wartość ich skoków nie leżała tylko w zwycięstwie, które osiągnęli, gdyż ostatecznie zawsze ktoś zwycięża....Nie ulega wątpliwości, że dzisiejszy styl skoków jest na przełomie. Stary gimnastyczny skok, nawet zmodyfikowany wielkiem wychyleniem do przodu jest na wymarciu. Skok aerodynamiczny, o którym wiele dotychczas mówiono był wywnioskowany teoretycznie i w ostatnich latach znalazł licznych zwolenników. Właściwie jednak w praktyce nie był on nigdy wykonany z nienaganną czystością i zawsze brakowało mu coś nieuchwytnego, coś co skok ten zbliżyło do obrazu planowania samolotu. Andersen i Ruud pokazali bezsprzecznie nowy skok. Opanowany do najdrobniejszych szczegółów , pełen wdzięku i zbliżenia się do ideału, skok ten nie jest zarazem pozbawiony siły i brawury, których jednak nie widać. Prowadzenie nart jest takie, że ma się wrażenie, jakby odgrywały one rolę płaszczyzn nośnych, skoczek przenosi je niejako z całą świadomością operowania niemi podczas lotu. Wychylenie ciała i cały jego układ robią wrażenie, że skoczek materializuje wprost nieuchwytną parabolę lotu. Nie ma szarpania ramionami, nie ma przesadnego złamania ciała, słowem odczuwa się prawdziwe i nowe wrażenie piękna skoku10 .
8 J. w
9 J. w.
10 S. Faecher, II. Olimpjada Zimowa w St. Moritz (11.- 19.02. 1928), w: "Narciarstwo Polskie", Kraków 1929, tom.3., s. 77-78.
[strona=9]
Spośród polskich zawodników dobrą klasę w St. Moritz prezentowali Rozmus i Sieczka, a przede wszystkim młody Bronisław Czech. W swoim stylu skakania zbliżali się oni do zawodników skandynawskich. Polacy byli czołówką wśród tzw. "środkowo-europejczyków" i zbliżali się do dobrej klasy norweskiej. Warto dodać, że już w 1928 r. na ZIO w St. Moritz nauka przyszła w sukurs dyscyplinom sportowym. Zbadano zawodników i okazało się, że najlepszej selekcji do biegów, kombinacji i skoków dokonali Norwegowie (na podstawie wysokości zawodnika, wielkości jego serca, wydolności płuc). To także świadczy o tym, że poziom dyscyplin zimowych, w tym także skoków narciarskich, znacznie się poprawił, a nauka zaczęła mieć odtąd coraz większe znaczenie i zastosowanie w tym co działo się na światowych trasach i skoczniach. Przykładem tego mogą być prace inż. Straumanna ze Szwajcarii, który udoskonalał w latach 20. i 30. profile skoczni, czyniąc je bardziej bezpiecznymi. To była kolejna skokowa rewolucja.
Wojciech Szatkowski, Muzeum Tatrzańskie
im. dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem
Zdjęcia: ze zbiorów Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem, ze zbiorów Muzeum Narciarstwa w Kongsbergu (specjalne podziękowania dla p. Magne Bråtena), z archiwum MKOL, ze zbiorów p. Wojciecha Fortuny, z albumu ZIO 1936 (wyd. niemieckie), z albumu FIS 1989 z Lahti, z książki o Sondre Norheimie, Sondre Norheim - father of modern skiing, fot. Wojciech Szatkowski
autor: Wojciech Szatkowski, źródło: Informacja własna weź udział w dyskusji: 50