Adam Małysz podbudowany
Adam Małysz po wczorajszym zwycięstwie w Mistrzostwach Polski jest bardzo podbudowany. W wywiadzie udzielonym Markowi Serafinowi nasz czołowy skoczek mówi o swych nadziejach i szansach podczas zbliżającego się wielkimi krokami Turnieju Czterech Skoczni.
Gratulacje za tytuł mistrza Polski i za rekord skoczni. Jesteś w pełni usatysfakcjonowany?
- Oczywiście. Dwa pierwsze skoki - treningowy i w pierwszej serii konkursowej - były takie bardziej... świąteczne. Ten trzeci - taki, jaki powinien być. W nim poprawiłem też szybkość na progu, bo wcześniej pod tym względem wyraźnie ustępowałem kolegom. Pojadę na Turniej Czterech Skoczni z optymizmem - do tego potrzebny był ów trzeci zakopiański skok. Podbudował mnie.
Koledzy zmusili cię - dość nieoczekiwanie - do sporego wysiłku...
- I bardzo dobrze! Niech tak będzie zawsze. Dla mnie to doping, ale dla nich też, skoro przekonali się, że można ze mną powalczyć. Tomek Pochwała i Robert Mateja trenowali tu, na Wielkiej Krokwi, kilka dni, więc wskakali się w obiekt znakomicie. Dla mnie była to kolejna w tym sezonie skocznia. Myślę, że oni teraz - gdy pojadą na zawody Pucharu Świata - będą startować tak samo równo i dobrze jak w Zakopanem.
Nie od razu zapadła decyzja, że wystartujesz w święta w Zakopanem. Chciałeś tu skakać?
- Chciałem. Ten kontakt ze śniegiem i nartami był mi potrzebny, żeby się przekonać na co mnie stać - z czym pojadę na Turniej Czterech Skoczni. Traktowałem zakopiański konkurs bardziej jako trening niż wielką rywalizację. Co, oczywiście, nie znaczy, że nie chciałem wygrać.
Jak oceniasz dotychczasowe starty w Pucharze Świata?
- Forma jest dość stabilna, ale zadowolony nie jestem. Stać mnie wciąż na więcej. Bardzo dobrze zdarzało mi się skakać na treningach i w kwalifikacjach, nie spełniłem się w zawodach. To piętnaste miejsce w pierwszym konkursie w Engelbergu trochę mną wstrząsnęło. Nie mogłem spać - przewracałem się z boku na bok do drugiej w nocy. Pomyślałem, że gorzej już być nie może i następnego dnia - w kwalifikacji oraz pierwszej serii - sam sobie udowodniłem, że nie jest źle. Ale i to, że nadal nie pokazałem wszystkich możliwości.
Jak postrzegasz to, co się działo w Zakopanem na trybunach?
- Była wspaniała atmosfera, ludzie krzyczęli: "Adam", wciąż mnie kochają. Myślę, że jak będzie tu tak samo w dniach Pucharu Świata - to będzie świetna zabawa.
Polak rekordzistą legendarnej polskiej skoczni. Jak to się podoba?
- Bardzo mi się podoba. Jest znakomicie, a przecież to nie reguła, żeby mieć rekord we własnym kraju.
Który to tytuł mistrza Polski?
- Nie wiem. Coś mi tam mówili, że dwudziesty, jeśli policzę konkursy drużynowe i rywalizację w grupach młodzieżowych.
Jaki plan na drugą część dnia?
- Święta! One jeszcze trwają. Jednak biesiada będzie zdecydowanie bardziej dietetyczna niż w Wigilię i pierwszy dzień świąt.
A jak minęły wspomniane dwa świąteczne dni?
- Tradycyjnie - rodzinnie, z najróżniejszymi potrawami polskiej i góralskiej kuchni, z prezentami pod choinką.
Co dostał Adam Małysz pod choinkę?
- Nie wiem, czy mogę się chwalić...
Możesz. To przecież już fakty dokonane.
- Aniołek miał dylemat. Jako sportowiec - dostaję przecież wszelkiego rodzaju ubiory, obuwie. Dostałem więc coś takiego, żebym się mniej nudził na zgrupowaniach, podczas licznych wyjazdów. A co? - proszę się domyśleć!
Nowy osobisty komputer?
- Ciepło, ciepło, ale nie to. Dostałem play station. Zauważyłem, że wszyscy Austriacy tym się bawią. Teraz i ja będę miał coś dla relaksu.
Czy miałeś jakiś udział w przygotowaniu kolacji wigilijnej?
- Ależ skąd! Gdzieżbym miał paniom w kuchni przeszkadzać. Zresztą, wróciłem dopiero 23 grudnia z Engelbergu. Żona trochę swojej mamie pomogła, ale też nie za wiele, bo teraz ma obowiązki związane z fundacją Małyszów. Dlatego też nie zaprosiliśmy nikogo do naszego domu, spędziliśmy czas u teściów i rodziców.
autor: tad, źródło: "Sportu" weź udział w dyskusji: 15