Janne Ahonen w wywiadzie
- To juz drugie panskie zwyciestwo w Turnieju Czterech Skoczni. Które bardziej cieszy?
- Zdecydowanie ta ostatnia wygrana. W 1999 roku tez bylem najlepszy, ale slyszalem wtedy narzekania w stylu: eee, co to za zwyciezca, który nie wygral zadnego konkursu. We mnie tez pozostal wtedy pewien niedosyt, który teraz udalo sie zaspokoic. Wygralem konkurs w Innsbrucku, wygralem caly Turniej Czterech Skoczni. Teraz czuje sie juz pelnoprawnym zwyciezca (smiech).
- Kiedy poczul pan, ze turniej jest juz wygrany?
- Po zakonczeniu ostatniego konkursu.
- Ale podobno juz po zawodach w Garmisch-Partenkirchen powiedzial pan, ze na parkingu nowego domu potrzebne bedzie miejsce na kolejny samochód. Czyli na Audi, które otrzymuje zwyciezca turnieju...
- To byl taki niewinny zart. Ale juz na powaznie: to prawda, bardzo liczylem na wygranie tego turnieju, bo czulem, ze jestem w dobrej formie. Po konkursie w Ga-Pa rzeczywiscie powiedzialem, ze zamierzam to wygrac. Pewnosci nie moglem miec jednak do konca, bo to przeciez sport i wiele moglo sie jeszcze zdarzyc.
- Prosze zdradzic: co pan zrobi z glówna nagroda - Audi? Ma pan juz w kolekcji BMW i Kawasaki...
- Rzeczywiscie, zrobil sie problem (smiech). Jak juz mówilem, sprowadzenie samochodu do Finlandii kosztowaloby mnóstwo pieniedzy. Cla, podatki... Nie wiem czy mnie na to stac. Moze uda sie cos zalatwic z szefem Audi? Na razie wychodzi na to, ze to dosc klopotliwa nagroda (smiech).
- Jaka jest tajemnica panskiej doskonalej formy? W tym sezonie nie skacze pan juz w charakterystycznej masce, ma pan nowego trenera. Czy tu nalezy szukac przyczyn ostatnich sukcesów?
- Moim zdaniem glówna przyczyna tkwi w prawidlowo przepracowanym okresie przygotowawczym. Dzieki temu, ze wtedy nie tracilem czasu, teraz wszystko przychodzi mi o wiele latwiej.
- Turniej Czterech Skoczni juz za nami. Co dalej?
- Wtorek byl dla mnie dniem wolnym, okazja do krótkiego odpoczynku z rodzina. Na srode zaplanowalismy natomiast kolejny trening. A cel? Teraz najwazniejsze sa mistrzostwa swiata. No i Puchar Swiata. Fajnie byloby go zdobyc, bo jeszcze nigdy ta sztuka mi sie nie udala. Teraz jestem liderem i niech juz tak pozostanie do konca, do zawodów w Planicy.
- Adam Malysz zawsze podkresla, ze kocha skakac, ze to najpierw hobby, a dopiero pózniej zawód. A jak pan do tego podchodzi?
- Podobnie. To i hobby, i zawód. Bo jak nie kochasz skakania, to lepiej...
nie skacz.