Niska frekwencja w Sapporo
Oglądając Mistrzostwa Świata w japońskim Sapporo trudno nie zauważyć małej ilości kibiców, którzy na żywo oglądają zmagania kombinatorów, biegaczy, a także skoczków. Na sobotnie zawody pod skocznię "Okurayama" przyszło zaledwie 7,5 tysiąca widzów.
Zdaniem przedstawiciela komitetu organizacyjnego, Hiroshi Takeuchi skoki narciarskie w Kraju Kwitnącej Wiśni straciły na popularności z powodu słabych rezultatów w ostatnich miesiącach. "Nie mamy już gwiazd ani wyników. W sekcji skoków w klubie w Sapporo pozostało tylko 25 zawodników".
Takich kłopotów jak Japończycy z pewnością nie będą mieli Czesi, u których za dwa lata odbędą się kolejne mistrzostwa globu. Nasi południowi sąsiedzi liczą bardzo na kibiców z Niemiec, Austrii i oczywiście Polski. Z Liberca do granicy z naszym krajem jest niecałe dwadzieścia kilometrów.
Trwające jeszcze MŚ w Japonii już przeszły do historii pod względem niskiej frekwencji. Trudno uwierzyć, ale w ponad dwumilionowym Sapporo narciarstwo przegrywa z baseballem. Miejmy nadzieję, że po brązowym medalu reprezentantów gospodarzy w konkursie drużynowym sobotnie zmagania na skoczni normalnej przyciągną zdecydowanie większą rzeszę widzów niż dotychczas.
Warto przypomnieć, że jeszcze niedawno ta piękna dyscyplina sportu była w tym azjatyckim państwie bardzo popularna. Japończycy odnosili spore sukcesy. Na Mistrzostwach Świata w 2003 roku zdobyli oni aż trzy medale.