Apoloniusz Tajner: "Nasza przyjaźń przetrwała"
Trwający spór miedzy Polskim Związkiem Narciarskim a menedżerem Adama Małysza Eddiem Federerem, stawia w niezręcznej sytuacji samego zawodnika.
Apoloniusz Tajner jednak uspokaja:
"Przetrwaliśmy trudne okresy i zawieruchy, na naszą przyjaźń działały różne czynniki zewnętrzne, ale trzymamy się razem. Jest nas trójka, bo trener Szturc jest moim przyjacielem oraz oczywiście wujkiem ale i wielkim przyjacielem Adama"
"Adam nic się nie zmienił. Czas i ten czwarty Puchar sprawiły, że jest teraz bardzo dojrzałym skoczkiem, ale człowiekiem pozostał takim samym. Gdy trenuje z kolegami z klubu, czy reprezentacji, Małysz gdzieś znika, jest tylko Adaś - kolega z drużyny i przyjaciel. On taki jest autentycznie. Małysz wraca gdy pojawiają się dziennikarze, czy inni obcy ludzie - wtedy musi wrócić jakiś dystans" - opowiada prezes PZN.
Prezes Tajner skomentował też powrót swego byłego podopiecznego do fantastycznej formy:
"To jest sztuka. Ale i sztuka trenerska, bo trzeba stosować pewne manewry, trzeba zawodnikiem pokierować, by świeżość, ten szczyt formy - jak my to nazywamy błysk - przyszły w najważniejszym momencie. Uważałem, że Adam potrzebuje doświadczonego trenera z dużym autorytetem, czego Adam się na początku obawiał. Okazało się, że Hannu Lepistoe ma swoje sprawdzone metody. Potrafił doprowadzić Adama do wspaniałej formy, do medalu Mistrzostw Świata. Niewiele brakło, a byłyby dwa i Hannu był bardzo rozczarowany, bardzo zasmucony, że nie udało się na dużej skoczni. A przecież było tak bliziutko - do medalu zabrakło pół punktu" - wspomina były trener Adama Małysza.
"Adam się odbudował już latem i już wtedy miał wiarę, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Od samego początku zimy był świetnie przygotowany, ale brakowało mu szczęścia - tak też w sporcie bywa. Albo warunki mu przeszkadzały, albo psuł jeden skok. Ale wszyscy wiedzieliśmy, że jak raz zaskoczy, to już pójdzie dobrze. Ja wierzyłem w niego od samego początku sezonu. Byłem przekonany że on w tym sezonie ten czwarty Puchar zdobędzie. Ta strata 350 punktów w pewnym momencie tylko troszkę zachwiała moją wiarą, ale uważałem, że Ci młodzi zawodnicy nie są w stanie wytrzymać całego sezonu" - zakończył Tajner.