Kojonkoski wciąż trzyma Norwegów w niepewności
Norweski Związek Narciarski chce nakłonić Mikę Kojonkoskiego do przedłużenia umowy na kolejne cztery lata. Tymczasem fiński szkoleniowiec wciąż nie może zdecydować się na ten krok.
"Pięć lat w Norwegii przeżyłem jak pięcioletnią podroż poślubną. Taka podroż jest jednak wspaniała tak długo, jak jej uczestnicy są zadowoleni. Następne cztery lata to w perspektywie sportowej ogromnie długi okres. Dlatego też decyzję czy będę trenerem norweskiej reprezentacji do 2011 roku podejmę w ostatniej chwili, to znaczy w sierpniu. Dzisiaj tego chcę, ale do końca nie jestem pewien" - mówi Kojonkoski.
"Nie chciałbym się znaleźć w sytuacji, że zadecyduje zbyt szybko i za pół roku będę żałował. Tu nie chodzi tylko o sport lecz generalnie o moje życie i moją przyszłość. Muszę dokładnie przemyśleć, co chcę robić przez następne lata" - dodaje trener Norwegów.
Norweskie media przypominają, że przed przyjściem Kojonkoskiego, sytuacja skoków narciarskich w tym kraju była bardzo zła.
"Kiedy Fin obejmował stanowisko trenera reprezentacji Norwegii w skokach narciarskich w 2002 roku, dyscyplina ta leżała u nas z przetrąconym kręgosłupem. W cztery lata doprowadził nas do złotych medali i światowych sukcesów, dlatego nazywamy tego człowieka z Kuopio >>Mika cudotwórca
Według dziennika VG Kojonkoski miałby dostać za przedłużenie umowy co najmniej 2 miliony norweskich koron rocznie.
"Faktycznie otrzymałem już od NSF propozycję nowego kontraktu i tak jak sobie życzyłem oparty jest na większych premiach i niższym wynagrodzeniu stałym. Tak chciałem, bo jeżeli mi >>nie wyjdzie
Kontrakt fińskiego szkoleniowca z norweską drużyną upływa wiosną przyszłego roku.