Jan Mazoch: "Najważniejsze jest zdrowie"
Wszystkim zabiły mocniej serca, a oddechy ugrzęzły w gardle, kiedy Jan Mazoch przechylił się w locie i spadł na Wielką Krokiew doznając dotkliwych obrażeń. Przez wiele dni kibice w całej Polsce nasłuchiwali wiadomości o stanie zdrowia czeskiego skoczka. Na szczęście wszystko się dobrze skończyło, a popularny „Mazda pierwszy raz od przykrego upadku pojawił się w naszym kraju.
Już w szpitalu zapowiadał pan powrót do skoków, jak widać wiara góry przenosi.
- Tak. Cały czas wierzyłem w swój powrót. Tutaj muszę jeszcze raz podziękować lekarzom, którzy pomogli mi stanąć na nogi.
Rehabilitacja już za panem, jest pan w pełni zdrowy, ale jeszcze nie oddawał pan skoków?
- Jeszcze nie trenowałem od mojego wypadku w Zakopanem, ale wierzę, że krok po kroku będę znów dochodził do wszystkiego.
Czy po tym tragicznym w skutkach wypadku nie obawia się pan skakać?
- Mam pewne obawy przed oddawaniem skoków, wiadomo, że to co przeżyłem w jakimś stopniu zostało mi w głowie. Teraz inaczej podchodzę do tego wszystkiego, można powiedzieć, że nabrałem do tego respektu.
Trochę już minęło czasu od pańskiego wypadku jak pan patrzy na to z
perspektywy czasu?
- Właściwie to o swoim wypadku dowiedziałem się dużo później, z tego co przeczytałem i obejrzałem w telewizji. Wcześniej nie wiedziałem jak to dokładnie wyglądało. Co ciekawe, w Czechach niewielu kibiców słyszało o mnie przed tym zdarzeniem.
W Polsce został pan niezwykle ciepło przyjęty, jak panu się tutaj podoba?
- Cieszę się, że tutaj przyjechałem i bardzo mi się tu podoba. Jestem zaskoczony, że tak wielu kibiców przyszło na spotkanie ze mną i do tego w środku lata. To naprawdę miłe.
Czy do Czech się da przenieść atmosferę panującą wśród polskich kibiców skoków narciarskich?
- No ja bym bardzo chciał. To niesamowite jaką atmosferę wokół skoków potrafią stworzyć polscy kibice. Chyba nigdzie indziej nie jest tak jak w Zakopanem. Nie potrafię wyjaśnić tego fenomenu.
Wszystko wskazuje na to, że w Zakopanem atmosfera znowu będzie gorąca, nie żal panu, że nie będzie mógł pan wystąpić przed taką widownią?
- Na pewno żal, ale co zrobić.
Kto według pana jest głównym kandydatem do zwycięstwa w Zakopanem?
- Faworytów jest wielu. Wiem, że w dobrej formie są ostatnio Thomas Morgenstern i Adam Małysz, ale nie podejmę się wskazania faworyta.
A kto jest pana faworytem, komu będzie pan kibicował?
- Na pewno moim rodakom, Jakubowi Jandzie, Romanowi Koudelce i Janowi Maturze, a także Adamowi Małyszowi, który jest dla mnie wzorem.
Jak pan widzi swoją przyszłość?
- Jestem już o nią spokojniejszy. Teraz już wiem, że na pewno będę skakać i chcę skakać daleko, najważniejsze jest jednak zdrowie.
Rozmawiał w Krakowie Przemysław Gajzler