Przed konkursami w Oslo
Tommy Ingebrigtsen:
"Jestem pewien, że tym razem Holmenkollen będzie miejscem największej fety od wielu lat, ponieważ pokazaliśmy, że ponownie liczymy się na świecie. Głównym bohaterem tego dnia będzie Mika Kojonkoski.
Dla mnie będzie to również szczególny konkurs, ponieważ czuję, że jestem w formie i chciałbym wygrać. Srebrny medal był rehabilitacją za fiasko na mistrzostwach świata w Lahti przed dwoma laty i teraz chciałbym pokazać na co mnie stać przed własną publicznością. Adam Małysz jest jednak w formie nie do pobicia"
W roku 2001 Tommy Ingebrigtsen, podczas MŚ w Lahti skoczył zaledwie 49 metrów i uplasował się na ostatnim miejscu w zawodach.
dyrektor sportowy Norweskiego Związku Narciarskiego Jan Erik Aalbu:
"Rok temu byliśmy nikim. Rozpoczynając pracę trener Kojonkoski obiecał nam jednego skoczka w pierwszej dziesiątce. Teraz po po drużynowym brązie i srebrze Tommiego, a także dobrych występach w Pucharze Świata mamy w Norwegii prawdziwy renesans tej dyscypliny".
Rok temu w Holmenkollen zjawiło się zaledwie 22 tysięcy widzów. W tym roku organizatorzy liczą na około 70 tysięcy.
Jak zapewniają organizatorzy pogoda ma sprzyjać skoczkom- wiatr ma wiać od przodu, co bardzo cieszy m. in. Reinharda Hessa, który po klęsce podczas MŚ w Predazzo bardzo pragnie udowodnić, iż niemieccy skoczkowie wciąż liczą sięw walce o czołowe lokaty.
Już w piątek swe pierwsze skoki na skoczni w Oslo odda Adam Małysz, który mimo wielkiej formy, ostrzega iż o wynikach konkursu może dosyć mocno decydować wiatr. Przypomijmy- iż najlepszy polski skoczek jest bardzo lubiany w Holmenkollen. W 1996 roku wygrał tu konkurs PŚ i odebrał specjalne gratulacje od króla. Prasa norweska nazywa Adama Małysza "polskim motylem z wąsami", a to iż może wciąż wygrać PŚ po raz trzeci z rzędu, ocenia jako nieprawdopodobne osiągnięcie.
Aktualny rekord skoczni w Oslo należy do Svena Hannawalda i wynosi 132,5m. Nie wydaje się, aby Niemiec był w stanie w tym roku poprawić swoje osiągnięcie, ale może np. Adam Małysz zdoła to uczynić