Stanisław Zdyb: Zdobywca tatrzańskich ścian, producent nart i fotograf...
Kolejnym z wartych przypomnienia polskich narciarzy jest Stanisław Zdyb, towarzysz wypraw narciarskich Mariusza Zaruskiego i innych pionierów narciarstwa, ratownik TOPR, doskonały fotograf i wreszcie jeden z pierwszych producentów nart w Zakopanem, a także ceniony nauczyciel w zakopiańskiej Szkole Przemysłu Drzewnego. Był narciarzem klubu SN PTT 1907 Zakopane (wtedy ZON TT).
W "Zielonej Księdze" Silva rerum ZON znajduje się karykatura przedstawiająca wysokiego, szczupłego dryblasa, jadącego na nartach ze smoczkiem w ustach, butelką wiśniówki i aparatem fotograficznym pod pachą. To Stanisław Zdyb. Bogaty życiorys tego miłośnika Tatr nie znalazł dotąd historyka, który pokazałby go w sposób kompletny i wyczerpujący. Należał on do tego pokolenia ludzi gór, kiedy prawie każde wyjście w Tatry, a już zwłaszcza zimowe, było "pierwsze". Na koncie ma w Tatrach 27. pierwszych wejść: w tym zimowych (23) i letnich (4), kiedy nie było kolejki na Kasprowy Wierch, i szło się nań pełne trzy godziny z Kuźnic, na nartach z fokami. Na nartach jeździł świetnie o czym świadczy zjazd z Kościelca (1911 r.). Należał także do założycieli TOPR
Stanisław Zdyb urodził się daleko od Tatr, 20 września 1884 r., we wsi Zadole, gmina Opole Lubelskie, powiat Puławy. W 1898 r. trafił do Zakopanego i uległ, jak niejeden, magii tego miejsca. Uczył się rzeźby w zakopiańskiej CK Szkole Przemysłu Drzewnego. Już w 1906 r. razem ze Stanisławem Barabaszem był na nartach zimą na Kasprowym Wierchu, a opowieść o zjeździe ze szczytu została zamieszczona potem w Pamiętniku 30 - lecia SN PTT jest pochwałą narciarstwa, zarazem nie brakuje w niej humoru. Oto ona: Pierwszy zaczyna zjeżdżać p. K. młody i bardzo odważny, wkłada kij między nogi i zaczyna powoli zsuwać się po szreni. W pewnym momencie podskakuje do góry, opada, a jego kijek pięć cm gruby łamie się jak słomka i p. K. sunie to na boku, to na plecach w dół i zatrzymuje się dopiero w kopnym śniegu w połowie przełęczy. Po tym co zobaczyłem robi mi się na przemian to zimno to gorąco i równocześnie czuję, że mam owłosienie na głowie, ale patrzę, co będzie dalej. Z kolei zaczyna zjeżdżać następny, podpatruję co on robi a ten żegna się i zaczyna zjazd. Myślę sobie, że i to pomaga, ale gdzie tam - z początku poszło dobrze, kija nie złamał, ale tak nim kręciło, a gdy dojechał do kopnego śniegu, straszliwie się skurzyło i nieszczęśliwiec znikł pod śniegiem. Dopiero po pewnej chwili ujrzałem, że coś się rusza na białym tle śniegu, co przypominało muchę w śmietanie. Miałem tego dość, nie patrząc jak reszta będzie zjeżdżać, zdejmuję narty i ostrożnie trawersuję po szreni zbocza Pośredniego Goryczkoweg
O Zdybie pisali niesłychanie ciepło w książce W stronę Pysznej, Wanda Gentil - Tippenhauer i Stanisław Zieliński. Znajduje się tam charakterystyka jego jako człowieka: - był to chłop niezwykły, swoistego zaiste autoramentu. Łagodny dryblas z podnóża gór nie uznawał przymusu i nie ulegał czarowi grosiwa. Żył, aby przeżyć życie według swego widzimisię, trzymał się narciarskiej cyganerii, fotografował Tatry, wspinaczy i pierwszych narciarzy. Uczył rzeźby w Szkole Przemysłu Drzewnego i jako nauczyciel był niesłychanie wymagającym i dokładnym. Był także fotografem, a zdjęcia Zdyba są wspaniałym dokumentem chwili, pokazują pierwsze wspinaczki, zjazdy narciarskie, także skoki narciarskie i zawody (od 1911 r., w zbiorach Muzeum Tatrzańskiego), widać, że Zdyb pracy się nie bał, bo wynosił ciężki aparat i klisze wysoko w góry. Zasłynął także jako producent nart. Wytwórnia nart "Zdyb i spółka", w latach 1912 - 1914 produkowała rocznie około 400 par nart (taką ilość podają Paryscy), co świadczyło o znacznym rozwoju "białego szaleństwa" w Zakopanem i dużej ilości
Zdyb był także ratownikiem TOPR, a w czasie I wojny światowej walczył w Legionach. Jak wynika z jego karty wypraw, wziął udział w 27.
WOJCIECH SZATKOWSKI
Muzeum Tatrzańskie
autor: Wojciech Szatkowski, źródło: Informacja własna weź udział w dyskusji: 4