Problem skoków narciarskich pań w Polsce
Trening polskich skoczków w Zakopanem. Tłumy czekające pod skocznią pragną z bliska poprzyglądać się szlifującym formę sportowcom. Na rozbiegu stają do walki młodsi i starsi. Niezależnie od wieku mają jedno marzenie. Pragnienie, które towarzyszy ludziom od początku istnienia świata - sen o lataniu. Ich ciała przez krótkie chwile unoszą się w powietrzu, a potem z wdziękiem opadają na ziemię. Zawodnicy startują jeden po drugim. Nagle słychać ciche szmery. Na twarzach obserwatorów maluje się zdziwienie, może nawet zakłopotanie. Właśnie okazało się, że obiektem podziwu jest kobieta!
W WALCE O RÓWNE PRAWA
Pomimo ogromnych przemian kulturowych XX wieku znacznie zmienił się model funkcjonowania kobiety w społeczeństwie. Niestety udział kobiet w niektórych płaszczyznach życia publicznego nadal wzbudza kontrowersje. Taką sytuację możemy zauważyć w sferze rywalizacji sportowej, gdzie modelowym przykładem są skoki narciarskie. Gdy na skoczni pojawia się kobieta, jest często traktowana jako ciekawostka, a co gorsza zaburzenie naturalnego rytmu. Większość ludzi ciągle żyje w przekonaniu, że skoki narciarskie kobiet to dyscyplina dość młoda.
Nic bardziej mylnego - panie skakały już, gdy sport ten dopiero pojawił się w Norwegii. Co prawda pierwszy udokumentowany kobiecy skok datuje się "dopiero" na rok 1911, ale sprawdzone norweskie źródła podają rok 1863 jako datę pojawienia się pierwszej norweskiej skoczkini! Pierwszy oficjalny rekord świata w kobiecych skokach, został ustanowiony przez austriacką hrabinę Paule Lamberg z Kitzbühel, wynosił 22 metry. Warto wspomnieć, że nasza bohaterka skakała w ...spódnicy! Tymczasem w mniej liberalnej Norwegii dziewczęta startowały w lokalnych konkursach. Nie miały natomiast łatwego zadania, aby móc przystąpić do rywalizacji, zmuszone były uciekać się do podstępu - przebierały się za chłopców!
W okresie międzywojennym, skoki były popularne wśród kobiet ze Skandynawii. W 1926 roku Norweżka Olga Balstad-Eggen wsławiła się skokiem na 26 metrów. W latach trzydziestych skakały jej rodaczki - Hilda Braskerud i Johanne Kolstad. Ta druga w 1938 osiągnęła imponujący wynik 71,5. Johanne to legenda norweskiego narciarstwa. Była jednak znana przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych, gdzie otrzymała przydomek "The queen of skis". Niestety nigdy nie otrzymała szansy występu na królewskiej skoczni Holmenkollen. Oficjalne stanowisko Norweskiego Związku Narciarskiego brzmiało: skoki kobiet umniejszyłyby prestiż Holmenkollen! W latach pięćdziesiątych dziewczętom skutecznie wyperswadowano uprawianie tego sportu, poprzez upowszechnienie jakoby naukowej teorii, że dziewczęta skaczące na nartach po dwunastym roku życia czeka w przyszłości bezpłodność! Ta wymyślna historyjka spowodowała, że skoki narciarskie kobiet odeszły na kilka lat w zapomnienie. Na następne wielkie wydarzenie w kobiecych skokach trzeba było czekać prawie 40 lat. Wtedy to inna Norweżka Anita Wold ustanowiła w Sapporo kolejny nieoficjalny kobiecy rekord świata - 97,5 metra. W swej ojczyźnie wzbudziła tym niemałą sensację, co więcej była pierwszą skoczkinią, którą dopuszczono do startu na Holmenkollen. Magiczną granicę 100 metrów jako pierwsza pokonała Finka Tiina Lehtoli w roku 1981. Jej skok na 110 metrów przetrwał jako rekord świata kobiet aż do roku 1994.
Najnowsza historia skoków narciarskich kobiet jest związana głównie z Austriaczką Evą Ganster. Należy pogratulować jej wytrwałości, z jaką poświęciła się temu sportowi, pomimo że na początku lat dziewięćdziesiątych nie organizowano żadnych konkursów dla pań. Kobiety były co prawda dopuszczane do męskich zawodów, ale tylko poza konkurencją lub jako przedskoczkowie. Zawzięta sportsmenka miała szansę zaprezentować się szerszej publiczności w czasie Turnieju Czterech Skoczni oraz Igrzysk Olimpijskich w Lillehammer, gdzie wystąpiła jako przedskoczek. Mając niespełna 16 lat, ustanowiła nowy kobiecy rekord - 113,5 metra, a w 1997 roku na mamuciej skoczni Kulm w Bad Mitterndorf oddała skok na odległość 167 metrów. 22 stycznia 1998 r. nastąpił wielki przełom. Po raz pierwszy zorganizowano Mistrzostwa Świata Kobiet w St. Moritz na olimpijskiej skoczni K-95 podczas Mistrzostw Juniorów. Zwyciężczynią historycznych zawodów została Finka Heli Pomell. W sezonie 1998-1999 miała miejsce inauguracja sezonu FIS Ladies GP (w 2004 r. zmieniono nazwę na Ladies CoC). Od tamtej pory, co roku odbywa się seria konkursów dla pań. W pierwszym oficjalnym konkursie kobiet pod patronatem FIS triumfowała Pomell. W 1999 roku odbyło się pierwsze "FIS Ladies Grand Tournee". Miano najlepszej zawodniczki turnieju przypadło Austriaczce Sandrze Kaiser. W czasie drugiego Grand Tournee, w roku 2000, po raz pierwszy w historii odbył się damski drużynowy konkurs skoków, wygrany przez dziewczyny z Austrii. Następnym istotnym wydarzeniem, była zgoda na stworzenie specjalnej konkurencji skoków kobiet na Mistrzostwach Świata w Libercu. 26 maja 2006 r. Międzynarodowa Federacja Narciarska włączyła ją do programu Mistrzostw Świata. Niestety na występ naszych pań na Igrzyskach Olimpiskich będziemy jeszcze musieli poczekać. W 2010 r. w Vancouver na pewno nie zobaczymy ich w rywalizacji o medale.
Na przestrzeni zaledwie kilku lat dokonała się ogromna przemiana kobiecych skoków. Co najważniejsze, zmieniło się nastawienie FIS, która zaczęła wreszcie uważać skoczkinie za pełnowartościowe zawodniczki, które rejestruje się w Federacji według normalnych procedur. Stworzone zostały konkursy, w czasie których dziewczęta mogą rywalizować ze sobą i które dają im cel, by wciąż podnosić swe kwalifikacje. Oprócz "FIS Ladies Grand Prix" tradycją staje się powoli letni turniej w niemieckim Meinerzhagen oraz konkursy w ramach "Holmenkollen Ski Festival", który jest, jakby nie patrzeć, prawdziwą perłą norweskiej historii sportu. Również organizatorzy Pucharów Kontynentalnych coraz częściej starają się zaprosić do rywalizacji panie. To wszystko jest bardzo ważne, ale tak naprawdę skoki kobiet zostaną zrównane w prawach z męskimi dopiero wtedy, gdy FIS zorganizuje Puchar Świata kobiet.
Sto lat temu prekursorki podniebnych lotów zapewne nie przypuszczały, jaką walkę o sport i równe traktowanie będą staczały ich następczynie.
[strona=2]
W POGONI ZA MARZENIAMI
W Grecji narodziły się Igrzyska Olimpijskie i demokracja. Kobiety jednak długo nie miały praw do głosowania. Fakt ten utrzymywał się przez stulecia. O wstępie na starożytne igrzyska nie miały nawet, co marzyć. Gdy okazywało się, że na trybunach znajdywała się kobieta, zrzucano ją z najbliższej skały. W ciągu tysięcy lat sytuacja diametralnie się zmieniła. panie biorą czynny udział w życiu politycznym, rywalizują w sporcie. Nie dziwi już widok pań na ringu bokserskim czy młodych dziewczyn biegających za piłką. Ale jak w Polsce wygląda sytuacja skaczących na nartach dziewczyn?
PRZYGODA Z LATANIEM
Na początku 2001 r., wobec triumfów Adama Małysza, zaczął się wzmożony napływ dzieci do sekcji skoków narciarskich w polskich klubach sportowych w tym również dziewcząt. Na początku 2005 r. przygodę ze skokami zaczęła Asia Gawron.
- Do skoków ciągnęło mnie już od kołyski. Rodzice mi opowiadali, że jak miałam 3-4 lata i oglądałam skoki w telewizji, to stawałam na krzesełku i robiłam imitację. Na pewno i sukcesy Małysza oraz innych naszych skoczków przyczyniły się do tego, że pojechałam do Zakopanego, aby spróbować skakać - opowiada Joasia
- Nie miałam problemów z przekonaniem rodziców; tata trenował biegi narciarskie, a w lecie nie było od niego lepszego biegacza na dystansie 200-400m, więc bardzo dobrze mnie rozumiał.
Jeszcze w ciągu zimy 2005/2006 wyniki zawodniczki były wręcz niezachęcające. Asia powinna startować jako młodzik, ale nie miała wtedy jeszcze żadnego doświadczenia ze średnimi skoczniami i uwzględniano ją poza konkurencją w wynikach dzieci.
Następnie udało się przekonać trenera Kazimierza Bafię, że z dziewcząt również mogą wyrosnąć dobre zawodniczki. Od początku skakania na igelicie trener zaczął poświęcać im więcej uwagi. Nagle nastąpił wielki pęd do przodu. Asia Gawron z dnia na dzień poprawiała na Maleńkiej Krokwi swój rekord życiowy. Jednocześnie w klubie TS Wisła Zakopane zaczęły trenować kolejne dziewczyny. Później zawiązała się nieformalna grupa o nazwie Wolne Towarzystwo Wspierające Skakajki*. W sierpniu cała drużyna pojechała na Puchar Kontynentalny Kobiet do Pöhli i Meinerzhagen w Niemczech. Joasia miała okazję brać udział w obu konkursach indywidualnych i drużynowym na skoczniach K-60 i K-62 oraz w rywalizacji dziewcząt w Meinerzhagen. Tym samym po latach oczekiwania nastąpił wytęskniony debiut Polski w międzynarodowych zawodach skoków narciarskich kobiet.
* Wolne Towarzystwo Wspierające Skakajki, WTWS to nieformalne koło przyjaciół, które pomaga skakajkom. Członkowie stowarzyszenia, jak sami o sobie mówią, to idealiści, którym nie zależy na jakichkolwiek korzyściach. Po prostu pomagają w sposób, prosty, szybki, bez zbytecznych formalności . To dzięki ich wsparciu skoki kobiet mogą się w Polsce rozwijać.
ZWĄTPIENIE TO NAJGORSZY WRÓG SUKCESU!
Problemy pojawiają się, gdy w grę wchodzą pieniądze. Polski Związek Narciarski nie finansuje wyjazdów skoczkiń. Na zgrupowania jeżdżą najczęściej na dokładkę, gdy jest wolne miejsce. Wychodzi się z założenia, że im to niepotrzebne i niepotrzebnie zabierałyby szanse kolegom. Dodatkowe koszty to zakup sprzętu. Jego średnia cena: narty, buty, kombinezon, kask, gogle oscyluje w granicach 3000zł. Dziewczyny dostają, co prawda sprzęt od klubu, ale i on się z czasem zużywa. Co więcej, Joasia mieszka dosyć daleko od Zakopanego, a dojazdy na treningi samochodem są kosztowne. Ponieważ klub jej nie dowozi, może liczyć tylko na rodziców i WTWS. Przydałyby się środki finansowe na wyjazdy, zgrupowania. Najlepszym sposobem na zażegnanie tego kłopotu byłaby stała umowa z solidnym sponsorem.
- Nam również było bardzo ciężko ze znalezieniem sponsorów w USA. Jak wiadomo skoki nie cieszą się tu tak wielką popularnością jak w Polsce. Dopiero od dwóch lat nasze wyjazdy finansowane są przez rodzimą federację narciarską.- opowiedziała mi Lindsay Van
Dziewczyny nie mają swojej kadry, trenują razem z kolegami, ale nie narzekają. Ich treningi niczym się nie różnią od przygotowania chłopców. Nie mają taryfy ulgowej. Jak przyznają ma to też pozytywne strony, bo nie chcą być od nich gorsze i to je bardzo mobilizuje. Lepszym rozwiązaniem byłoby jednak stworzenie osobnej kadry, gdzie trenerzy mogliby poświecić dziewczynom więcej czasu.
- Na zawodach spotkałam się z zawodniczkami z Czech miedzy innymi z Misią Doleżelową i rozmawiałyśmy, jak to im dobrze, że mają już kadrę kobiet, a my musimy o wszystko jeszcze walczyć. Tak prawdę powiedziawszy to może Murzyni nas wyprzedzą z kadrą kobiet, bo już wkoło nas są kadry w skokach. PANOWIE Z PZN-U OBUDŹCIE SIĘ I PRZEJRZYJCIE NA OCZY.- apeluje Asia
Związek nie jest też przychylnie nastawiony do wysyłania dziewczyn na ważne międzynarodowe zawody. Jest to jednak jeden z najważniejszych etapów przygotowania ich do kariery sportowej i takich możliwości powinno być jak najwięcej.
- Tak nieoficjalnie reprezentowałyśmy Polskę już 3 razy. Nie wiem, skąd taka niechęć PZN-u do nas. Wydaje mi się, że ludzie uważają, że my tylko skaczemy dla zabawy, nie biorąc tego poważnie. Sądzą, że w końcu nam się to znudzi i zrezygnujemy.
Asia razem z koleżankami ma nadzieję, że już niedługo będzie mogła startować w zawodach na takich samych prawach jak jej koledzy. Ma jeden cel: w przyszłości reprezentować nasz kraj na ważnych międzynarodowych zawodach takich jak Mistrzostwa Świata czy daj Boże, na Olimpiadzie. To założenie może być zrealizowane. Tym bardziej, że postępy są coraz większe . Trzeba jak najszybciej zwrócić uwagę na potrzeby dziewczyn i im pomóc. Nie wystarczą chęci ludzi dobrej woli zrzeszonych w WTWS oraz wsparcie rodziców. Aby konkurencja mogła się stale rozwijać, bezcenni są stali sponsorzy. Klubom sportowym w Polsce nie wiedzie się dostatnio. W ostatnich latach sytuacja w naszym Ministerstwie Sportu też nie sprzyjała zmianom. Liczne afery, korupcja, zmiany na najwyższych stanowiskach.
- Z początku nikt się mną nie interesował. Jak chciałam mieć lepszy sprzęt, to rodzice musieli mi go kupić. Dzisiaj jest o niebo lepiej, bo dostajemy z klubu sprzęt i mamy przy sobie kilku wspaniałych ludzi, którzy nas wspierają finansowo, jak i duchowo. Ci ludzie stworzyli WTWS. I dzięki nim możemy wyjeżdżać za granicę na treningi, bo PZN ani złotego na nas nie stracił.- komentuje Asia
Dobrze chociaż, że PZN przyznał dziewczynom licencję FIS, dzięki której uzyskały prawo startu w Pucharze Kontynentalnym.
Innym problemem są niezrozumiałe opory PZN wobec utworzenia osobnej klasy dziewczęcej w konkursach. Na razie nasze dziewczyny mogą brać udział w konkursach z chłopcami. Złośliwi twierdzą, że ten stan rzeczy skończy się sam z siebie, gdy dziewczyny zaczną regularnie pokonywać swych kolegów. Wtedy broniąc chłopców przed porażką z kobietą i „dyshonorem, zostanie utworzona odrębna kadra i konkursy.
W ciągu roku nastąpił wielki postęp w skokach i technice dziewcząt. Sytuacja jednak z punktu widzenia finansowego stoi w miejscu. Wiele pozostaje do zrobienia, a sprawy zaszły za daleko, by dało się zatrzymać tę rewolucję.
PZN będzie musiał się z tym pogodzić.
[strona=3]
RÓBMY SWOJE
Nie łatwo jest robić coś, gdy nie mamy poparcia z zewnątrz. Czasami przez to jesteśmy w stanie zapomnieć o własnych marzeniach. Postanowiłam spytać się kilku osób, co myślą na temat skoków narciarskich kobiet.
- Jestem jak najbardziej za skokami kobiet. Nic do nich nie mam, przeciwnie, nawet bardzo to popieram. Nie wiem, dlaczego niektórzy są temu przeciwni. Jest to taki sam sport jak inny, skoro kobiety mogą uprawiać boks, to czemu nie skoki narciarskie? - odpowiedział mi młody mężczyzna. Na dłuższy komentarz do sytuacji pozwoliła sobie Ola (LunaRiddle) - fanka skoków narciarskich
- Podziwiam dziewczyny, gdyż są naprawdę odważne i silne. Skoki narciarskie nie są łatwym sportem i wymagają wiele pracy, czasu, odwagi, cierpliwości, dokładności i determinacji. Kobiety nieraz musiały "walczyć" z przeciwnościami losu oraz brakiem funduszy i zrozumienia dla tego, co robią. Widać, że kochają ten sport i nie poddają się nawet w najgorszych momentach. Pokazują, że nie tylko mężczyźni mogą uprawiać skoki na nartach. Niestety jednak sprzęt, treningi oraz wyjazdy na zawody do najtańszych nie należą. PZN często zapomina, że skoczkinie również chciałyby się rozwijać. Trzeba stworzyć im do tego odpowiednie warunki! Dlatego uważam, że powinny one być finansowane podobnie jak chłopcy. Skoki narciarskie kobiet mają przyszłość, ale jedynie wtedy, gdy dziewczyny otrzymają pomoc... Obecnie niestety nie mogą się one skupić jedynie na trenowaniu. Uważam, że jeśli skoki kobiet będą również bardziej spopularyzowane, to dziewczęta będą miały coraz mniej problemów. A widok młodej kobiety z nartami na skoczni jest naprawdę piękny. One są naprawdę niesamowite! Co więcej, coraz częściej pokonują swoich kolegów!
Niestety nie wszyscy są tak wyrozumiali i tolerancyjni. Spotkałam się również z krytycznymi opiniami.
- To trochę dziwne. Kobiety pchają się wszędzie. Uważam, że są za delikatne do uprawiania tego sportu. Skoki narciarskie to dyscyplina typowo męska.
Wielu przeciwników kobiecych skoków bagatelizuje ich wyniki, mówiąc, że rozbieg był bardzo długi bądź rekordy zawodniczek nie są porównywalne z męskimi. Należy jednak pamiętać, że zabroniono kobietom oddawać skoki na mamucich obiektach, tłumacząc, iż "to jest dla nich niebezpieczne".
Są też ludzie obojętni na ten problem, uważają, że to nie ich sprawa, a ich zdanie się tu nie liczy. Jest też grupa osób, która nigdy nie słyszała o skokach kobiet. Powodem niewiedzy jest brak zainteresowania kulturą fizyczną i brak rozpowszechniania tej dyscypliny przez media. Telewizja transmituje jedynie zawody mężczyzn, a o rywalizacji kobiet wspomina się zaledwie kilka razy w sezonie, najczęściej w przerwie między dwoma seriami, gdy nie ma innego tematu do rozmowy lub gdy na skoczni pojawi się przedskoczkini.
Gazety nie publikują sprawozdań z konkursów dla pań.
Jak widać opinie na temat skoków kobiet są podzielone. Taką samą sytuację możemy dostrzec w towarzystwie ich kolegów po fachu. Najbardziej tolerancyjni wydają się być Austriacy i Norwegowie, gdzie skoki kobiet stoją na wysokim poziomie. Czwarty zawodnik klasyfikacji generalnej zeszłego Pucharu Świata, Gregor Schlierenzauer nie rozumie, dlaczego niektórzy są przeciwni rozwojowi skoków kobiet. Jego rodak Arthur Pauli dodaje, że dziewczyny powinny mieć swoje kadry narodowe tak jak jest to już w Austrii. Niestety wielu z zawodowych skoczków nadal sądzi, że jest skoki narciarskie to raczej sport typowo męski.
Pocieszający jest dla mnie fakt, że negatywne opinie stanowią wyraźną mniejszość. Widoczne jest też coraz większe zrozumienie społeczeństwa dla skaczących dziewczyn. Nie budzą już oburzenia, ale co najwyżej lekkie zdziwienie.
- Jak przychodzą wycieczki na skocznię a dziewczyny w tym czasie trenują, to czuć lekkie zdziwienie. Niektórzy są trochę zaszokowani tym faktem.- przyznaje Joasia- Uważam za sukces, że pomimo wielu zawirowań wokół skoków narciarskich kobiet wytrwałam i skaczę do dziś.
LINDSAY VAN TRZYMA ZA WAS KCIUKI!
- Chciałabym zaapelować do swoich młodszych koleżanek, aby nie poddawały się i nie przestały skakać! Musicie pamiętać, że chcąc osiągać lepsze wyniki, powinnyście skoncentrować się na sporcie. Wyniki przyjdą razem z ciężką pracą. Wtedy pojawią się również sponsorzy, a władze Polskiego Związku Narciarskiego zwrócą na Was większą uwagę. Wiem, że jesteście jeszcze bardzo młode, dlatego potrzebujecie trochę czasu. Musicie być cierpliwe. Skaczę już prawie 15 lat bez żadnego wsparcia z zewnątrz, więc wiem co czujecie. Życzę Wam dalekich skoków i radości z nich czerpanych. Reszta przyjdzie sama. Możecie się pocieszyć faktem, że jesteście w lepszej sytuacji od nas. Skoki kobiet od wielu lat idą naprzód. Już za kilka lat będziecie mogły rywalizować w Mistrzostwach Świata, a może nawet i w Pucharze Świata i Igrzyskach Olimpijskich. Pamiętajcie! Razem z moimi koleżankami będę walczyć o prawa dla skoczkiń, abyście miały lepsze możliwości rozwijania swoich pasji!
POMÓŻMY ZWYCIĘŻYĆ!
W wielu krajach powołano kadry kobiet w skokach narciarskich. W Polsce - cisza. Nie dość, że nie ma kadry dziewcząt, to jeszcze brak pieniędzy uniemożliwia jakikolwiek rozsądny proces szkolenia zawodniczek. Brakuje na opłacanie skoczni, sprzęt, dojazdy. Pomimo tak wielu trudności w Polsce skaczą młode, dobrze rokujące zawodniczki. Mogłyby startować, gdyby tylko znalazły się na to środki. Jak na razie ich nie ma. PZN nie kwapi się z dofinansowaniem i stworzeniem programu szkoleniowego dla dziewcząt. Rozsądniejszym rozwiązaniem wydaje się być pomoc obiecującym dziewczętom niż wydawanie pieniędzy na mało rozwojową grupę starszych zawodników, od lat próbujących dostać się do światowej czołówki w skokach narciarskich. Trzeba stawiać na młodość, bo to jest nasza przyszłość.
Otwórzmy oczy! Wtedy na pewno nieraz usłyszymy Mazurek Dąbrowskiego na zawodach skoków dla kobiet. Może nawet granego na cześć złotej medalistki olimpijskiej. Właśnie tego życzę dziewczynom!
Na końcu chciałabym podziękować dziewczynom, bez których ta praca by nie powstała- Joasi Gawron i Gabrysi Buńdzie. Z wielka cierpliwością opowiadały mi o problemach skoczkiń w Polsce. Niestety Gabi musi na pewien okres zrezygnować ze skoków. Marzy jednak o powrocie na skocznie i zrobi wszystko, aby to marzenie się spełniło.
- Bardzo lubię Gabi. Stale utrzymujemy kontakt- korespondujemy na gg. To bardzo wesoła i pełna energii dziewczyna. Bardzo dobrze wspominam wspólne treningi i wyjazdy na zawody. Wspierałyśmy się nawzajem jak były chwile zwątpienia. Myślę, że tak szybko się nie podda i będzie walczyła o powrót do skoków. Jeszcze będziemy mieć okazję rywalizować na najwyższych rangą zawodach!
Wielkie podziękowania należą się Wolnemu Stowarzyszeniu Wspierającego Skakajki- za pomoc udzielaną dziewczynom i propagowanie skoków narciarskich kobiet
Jeśli chcesz wesprzeć rozwój skoków kobiet podpisz się pod petycją na stronie: http://www.thepetitionsite.com/2/let-women-ski-jump-in-2010
autor: Klaudia Feruś, źródło: Informacja własna weź udział w dyskusji: 52