Strona główna • Wywiady

Łukasz Kruczek: "Wiemy nad czym pracować" - wywiad

Dziś polscy skoczkowie zakończyli treningi w Ramsau i udali się do Engelbergu. Podczas kilkudniowego zgrupowania podopieczni Łukasza Kruczka pracowali głównie nad techniką, która w pierwszych konkursach tego sezonu wyraźnie szwankowała. W wywiadzie dla Skijumping.pl, trener Polaków podsumowuje treningi i dzieli się swoimi spostrzeżeniami. Zapraszamy do lektury!

Tadeusz Mieczyński:Co się udało osiągnąć w czasie zgrupowania w Ramsau?
Łukasz Kruczek: Na pewno udało się zlokalizować przyczyny zakłóceń w technice zawodników. Trzeba bowiem podkreślić, że mamy do czynienia tu tylko z problemami technicznymi. Wyeliminowaliśmy możliwość, że te gorsze skoki wynikają z braku mocy lub złego przygotowania motorycznego. Wykonaliśmy dokładne testy, zarówno po powrocie w Trondheim, jak i w Ramsau, i nie ma mowy o tego typu zaburzeniach.

T.M.:Co to są dokładnie za błędy?
Ł.K.:Są to błędy techniczne, które pojawiły się u zawodników podczas ostatnich dwóch konkursów. Wiemy nad czym pracować, każdy zawodnik ma wyznaczone elementy, nad którymi musi pracować i efekty tej pracy już widać. Jak to się przełoży na wyniki, to pokażą zawody.

T.M.:Czyli problem nie polegał tylko na złych prędkościach zawodników?
Ł.K.:Prędkość jest wyznacznikiem pozycji dojazdowej, a ta jest kluczowym elementem w skokach . Kiedy prędkość spada, jest to dla nas sygnał, że coś jest nie tak. Gdy u skoczków obserwujemy niższe prędkości na rozbiegu, najpierw próbujemy wykluczyć problem smarowania nart. Jeśli się okazuje, że to nie jest przyczyną, wówczas niemal na pewno problem leży w pozycji dojazdowej.

T.M.:Po PŚ w Trondheim mówił pan, że prędkość szwankuje u właściwie wszystkich naszych skoczków, czy na pewno nie jest to więc kwestia smarowania?
Ł.K.:
To było właśnie nasze początkowe przypuszczenie, bo pierwsze sygnały na temat złej prędkości mieliśmy już w Kuusamo. Wspólnie z Maćkiem Maciusiakiem podjęliśmy decyzję o przygotowaniu nart z serwisem Fischera. Smarowanie nart przez inną osobę, w inny sposób, nie przyniosło jednak praktycznie żadnych efektów, prędkości pozostały na tym samym poziomie.

T.M.:Jednak w swoim ostatnim skoku w Trondheim Adam Małysz miał bardzo dobrą prędkość, natomiast skok był bardzo krótki...
Ł.K.:
Rzeczywiście, z naszych analiz wynika, że problemem była w jego przypadku właśnie zła pozycja dojazdowa, powodowała ona złe ustawienie nóg i nieoptymalne obciążenie nart, co skutkowało złym odbiciem.

T.M.:Czy prędkości są już lepsze u naszych skoczków?
Ł.K.:Mamy porównanie z prędkościami z ubiegłych sezonów, kiedy trenowaliśmy właśnie w Ramsau. Nie u wszystkich zawodników te prędkości są jeszcze dobre. Cały czas walczymy z prędkościami Kamila , potrafi on bowiem ze dwa razy jechać szybko, a w kolejnych próbach znowu gorzej. To problem z pozycją dojazdową, a to się przekłada na cały skok.

T.M.:Adam Małysz testował dziś nowe kombinezony?
Ł.K.:To kombinezony przeznaczone są na późniejszy okres, ale trzeba je wszystkie dopasować, aby były zgodne z regulaminem. Zawodnik musi również poskakać w takim kombinezonie i sprawdzić, czy nic nie ciśnie, czy wszystko pasuje jak trzeba. Technicznie rzecz biorąc one wszystkie są takie same, różnią się tylko kolorami. Trzeba jednak pamiętać, że jest to ręczna robota i pewnymi drobnymi szczegółami mogą one się różnić.

T.M.:A co z dyspozycją skoczków, którzy startowali w Pucharze Kontynentalnym?
Ł.K.:
Trudno ocenić zawodników, nie widząc ich. Myślę, że Piotrek Żyła pokazywał, że potrafił skakać. Pozytywnie można ocenić także Krzyśka Miętusa i Andrzeja Zapotocznego. Szczególnie w przypadku tego ostatniego, wiele osób myślało, że to jeszcze dla niego za wcześnie. Tymczasem się sprawdził, zapunktował, a patrząc na wyniki treningów można śmiało powiedzieć, że obaj pokazywali, iż stać ich na dobre skoki.

T.M.:Czy można powiedzieć już teraz, że ta decyzja o odpuszczeniu Pragaleto była słuszna?
Ł.K.:
Patrząc na niedzielne zawody, to myślę, że tak. Oczywiście, zawsze trenuje się po to, żeby startować i odpuszczanie konkursów jest decyzją, którą trudno podjąć, szczególnie, że zawodnicy chcą startować. Mając jednak w perspektywie TCS i najważniejsze imprezy tego sezonu, to nie było możliwości zorganizowania inaczej takiego treningu. W Polsce i w pobliżu nie mamy aktualnie dobrze przygotowanych skoczni, więc musieliśmy się udać gdzieś, gdzie te możliwości treningu są.

W Ramsau rozmawiał: Tadeusz Mieczyński