Konflikty na Białorusi. Anisimow kończy karierę
Brak pieniędzy, formy, konflikty z trenerem - wszystko to sprawiło, że jedna z największych nadziei białoruskich skoków - Maksim Anisimow powiedział skokom: dość i postanowił przejść na sportową emeryturę, mimo że ma zaledwie 25 lat.
- Tak się złożyło. To dla mnie bolesny temat. Dopóki się nie ożeniłem to jeszcze pół biedy, ale w momencie gdy pojawiła się rodzina to już zupełnie co innego. W naszym sporcie, jeśli nie zwyciężasz w turniejach - nie płacą. W drużynie byłem liderem. Miesięcznie gwarantowano mi 350 dolarów stałej pensji. Jak przeżyć za takie pieniądze, skoro dzisiaj za mieszkanie płacę 200 dolarów? Wtedy zacząłem dorabiać, a tutaj jeszcze zaczęły się kłopoty - urywa Maksim.
Największe problemy Anisimowa zaczęły się wraz z pojawieniem się nowego trenera.
- Co można powiedzieć o nowym trenerze? Sam wiem od niego więcej o skokach. Kiedyś zdarzyła się taka sytuacja: przychodzimy na trening i pytamy się trenera, co będziemy dzisiaj robić. A on mówi na to: jeszcze tego nie przemyślałem. Jak z nim można było pracować skoro nie było nawet planu treningu - opowiada Maksim.
Na pytanie o przyczyny wyznaczenia nowego trenera odpowiada: Nie wiem. Obecny trener kadry pracował na ogół jako sekretarz skoczni. Swego czasu występował też jako zawodnik, ale kiedy to było? Przy nim nasza kadra się nie rozwija.
Maksim Anisimow wielokrotnie zgłaszał Białoruskiemu Związkowi Narciarskiemu problemy z nowym trenerem. Szefowie organizacji jednak nie reagowali, mimo że od momentu pojawienia się nowego szkoleniowca, rezultaty osiągane przez białoruskich skoczków znacznie się pogorszyły. Obawy zawodników potwierdził także psycholog uczestniczący w zgrupowaniach, który zalecił zmianę trenera. Tak się jednak nie stało.
Maksim, zapytany o plany na przyszłość mówi, że zamierza rozpocząć studia, a w przyszłości zostać trenerem skoków i założyć szkółkę narciarską dla dzieci. Powrotu do czynnego uprawiania sportu jednak nie wyklucza. Zastrzega tylko: pod warunkiem, że zmienią trenera.