Mistrzowie po przejściach – Lillehammer 1994

  • 2014-01-23 13:30

Po rozegranych w 1992 roku zimowych igrzyskach w Albertville, bardzo szybko otworzyła się przed sportowcami kolejna szansa na olimpijskie medale. Na następne ZIO trzeba było czekać zaledwie dwa lata, a to za sprawą uchwały przyjętej przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski w 1986 roku.

Inicjatorem zmiany terminu rozgrywania największej zimowej sportowej imprezy na świecie był przewodniczący MKOl, Juan Antonio Samaranch. Głównym powodem była próba wyjścia zimowych igrzysk z cienia, rozgrywanej w tym samym roku, większej i popularniejszej letniej edycji olimpijskich zmagań. Pomysłodawcą przesunięcia terminu ZIO był ówczesny szef działu sportowego amerykańskiej stacji ABC, Denis Swanson, który widział w tej zmianie możliwość zwiększenia zysków ze sprzedaży praw telewizyjnych. Samaranch wskazywał jednak inne powody – dla wielu państw przygotowanie dwóch reprezentacji olimpijskich na obie imprezy w jednym roku nie było proste. Najczęściej zimowe igrzyska były traktowane jak młodszy, skromniejszy brat letnich zawodów. Oddzielenie od siebie tych imprez miało wyjść z pożytkiem dla wszystkim. Szef MKOl przeforsował swój projekt w Komitecie, a po latach stwierdził, iż była to jedna z najlepszych decyzji, jaką podjął w czasie swojej prezydentury.

O organizację pierwszych igrzysk w nowym terminie, zaplanowanych na 1994 rok, ubiegały się cztery miasta – amerykańskie Anchorage, norweskie Lillehammer, szwedzkie Oestersund i bułgarska Sofia. Początkowo chęć goszczenia XVII ZIO u siebie wyraził także Sankt Petersburg, ale Rosjanie ostatecznie wycofali swoją kandydaturę. Wybory organizatora miały miejsce podczas sesji MKOl w Seulu w 1988 roku. Głosowanie przebiegło po myśli Norwegów. Lillehammer prowadziło od pierwszej w tury, a w ostatniej, trzeciej rundzie pokonało stosunkiem głosów 45:39 ofertę Oestersund.

W Norwegii zapanowała ogromna radość. Zimowe igrzyska miały powrócić po 42 latach do kraju, będącego kolebką narciarstwa. Na przygotowanie miasta do imprezy oraz budowę i modernizację obiektów, na których miała zostać rozegrana walka o olimpijskie medale, przeznaczono ponad 1 miliard dolarów. Większość tej kwoty pochodziła od rządu, albowiem w kasie komitetu organizacyjnego znajdowało się niecałe 300 milionów dolarów. Kraj Fiordów z rozmachem przygotował sportowe areny, o których pisał cały świat. Szczególną uwagę zwracały zwłaszcza hala łyżwiarska Vikingskipet w Hamar, mająca kształt odwróconej łodzi wikingów, a także hala hokejowa w Gjoevik, którą wybudowano w... jaskini.

Ceremonia otwarcia XVII Zimowych Igrzysk Olimpijskich odbyła się 12 lutego 1994 roku pod skoczniami Lysgaardsbakken w Lillehammer. Do Norwegii stawiło się 1737 sportowców z 67 państw. Po sześciu latach przerwy na zimowe olimpijskie areny powróciły Fidżi i Portugalia, zaś po trzydziestu czterech – RPA. W Lillehammer nastąpił także debiut piętnastu reprezentacji narodowych na ZIO, z których większość powstała w wyniku rozpadu Czechosłowacji, Jugosławii i ZSRR. Po raz pierwszy w zimowych igrzyskach wzięły udział zespoły Armenii, Białorusi, Bośni i Hercegowiny, Czech, Gruzji, Izraela, Kazachstanu, Kirgistanu, Mołdawii, Rosji, Samoa Amerykańskiego, Słowacji, Trynidadu i Tobago, Ukrainy i Uzbekistanu. W porównaniu z zawodami w Albertville, do Norwegii nie przybyły ekipy Algierii, Antyli Holenderskich, Boliwii, Filipin, Hondurasu, Indii, Irlandii, Korei Północnej, Kostaryki, Libii, Maroka i Suazi. Pojawiła się za to 28-osobowa reprezentacja Polski, której chorążym został debiutujący na igrzyskach biathlonista Tomasz Sikora. ZIO w Lillehammer odbywały się w momencie, kiedy w ramach wojny na Bałkanach nasiliły się starcia w oblężonym przez Serbów Sarajewie, mieście zimowych igrzysk sprzed dziesięciu lat. O zaprzestanie walk apelował szef MKOl, Juan Antonio Samaranch, który w trakcie wystąpienia wypowiedział słowa nie znajdujące się we wcześniej przygotowanym protokole: „Proszę, przestańcie walczyć, przestańcie zabijać! Rzućcie broń!”. Do ostatniego etapu wędrówki ognia olimpijskiego wykorzystano skocznię narciarską. Stein Gruben oddał skok, trzymając w ręku zapaloną pochodnię. Początkowo tego wyczynu miał dokonać bardziej utytułowany Ole Gunnar Fidjestoel, który doznał upadku podczas próby generalnej na dwa dni przed ceremonią. Sam znicz zapalił następca norweskiego tronu, książę Haakon.

Konkursy skoków narciarskich w ramach Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Lillehammer odbywały się na nowo wybudowanych skoczniach Lysgaardsbakken. W porównaniu z poprzednimi zawodami w Albertville, nastąpiła jedna zmiana w przepisach. W konkursie drużynowym zliczane były do noty łącznej zespołu rezultaty wszystkich czterech zawodników. Tym samym nie było już miejsca na popełnienie jakiegokolwiek błędu. Głównym faworytem do olimpijskich tytułów był reprezentant gospodarzy, Espen Bredesen. Norweg chciał koniecznie zatrzeć fatalne wspomnienia z poprzednich igrzysk, kiedy to zajął ostatnie, 58. miejsce na normalnej skoczni, zaś na dużym obiekcie był oczko wyżej. W swojej ojczyźnie był wyszydzany i krytykowany za swoje rezultaty. Norweskie media żądały od niego zakończenia kariery, zaś jeden ze szwedzkich dziennikarzy przyprawił mu przydomek „Orła”, nawiązując do popisów Eddiego Edwardsa w Calgary. Teraz miało być inaczej. Bredesen do perfekcji opanował styl V, zostając mistrzem świata na dużej skoczni w Falun, a także triumfując w przedolimpijskim Turnieju Czterech Skoczni. Za głównych rywali zawodnika z Oslo uważano cudowne dziecko austriackich skoków, obrońcę Kryształowej Kuli, Andreasa Goldbergera oraz weterana skoczni, niespełna 30-letniego Jensa Weissfloga, który po kilku słabszych sezonach, spowodowanych przestawianiem się na nową technikę lotu, powrócił do ścisłej światowej czołówki. Zabrakło natomiast gwiazd poprzednich igrzysk – Toniego Nieminena i Martina Hoellwartha – którzy przegrali wewnętrzną rywalizację w swoich kadrach. Polskim rodzynkiem w olimpijskiej rywalizacji skoczków był 17-letni Wojciech Skupień. Do Lillehammer przybyło 68 skoczków narciarskich z 19 państw. W miejsce drużyn Czechosłowacji i WNP pojawiły się Czechy i Słowacja oraz Białoruś, Gruzja, Kazachstan, Rosja i Ukraina. W porównaniu z igrzyskami w Albertville, na skoczni zabrakło przedstawicieli Bułgarii, Kanady i Rumunii.

Pierwszym olimpijskim konkursem na skoczniach w Lillehammer była rozegrana 20 lutego rywalizacja na dużym obiekcie. Walka o czołowe miejsca w zawodach rozpoczęła się po próbie Masahiko Harady. Startujący jako piąty zawodnik, Japończyk wylądował na 122 metrze. Pięć metrów bliżej skoczył jego rodak, Takanobu Okabe. Na odległość 121,5 metra poszybował Christof Duffner, który przegrał z Haradą o 0,6 punktu. Japończyk prowadził do momentu próby Andreasa Goldbergera. Młody austriacki zawodnik pofrunął na odległość 128,5 metra i wyprzedził Haradę różnicą 12,7 punktu. Pięć metrów krócej skoczył startujący po „Goldim” Jinya Nishikata, co pozwoliło mu na zajęcie drugiej lokaty. Na 117 metrze swój pierwszy skok zakończył Lasse Ottesen. Taką samą odległość, co zawodnik gospodarzy, uzyskał Jani Soininen. Zdecydowanie lepiej od Fina poradził sobie Jens Weissflog. Mistrz olimpijski z normalnej skoczni z Sarajewa przeskoczył wszystkich swoich rywali. Lot na 129,5 metra pozwolił Niemcowi wysunąć się na pozycję lidera z przewagą 0,3 punktu nad Goldbergerem. Do 117 metra doleciał Jaroslav Sakala, co reprezentantowi Czech dawało szóstą pozycję. Dalej skoczył Robert Meglic. Słoweniec wylądował na 122 metrze, ale z powodu niższych not za styl sklasyfikowany został tuż przed Sakalą. Dystans 121,5 metra w powietrzu pokonał Francuz Didier Mollard, który wskoczył na szóste miejsce w zawodach. Tłumnie zgromadzona widownia pod Lysgaardsbakken zaczęła wiwatować, gdy na górze skoczni pojawił się Espen Bredesen. Norweg skoczył najlepiej jak mógł. Daleki lot na odległość 135,5 metra, najdłuższym w dotychczasowej historii Zimowych Igrzysk Olimpijskich, pozwolił mu wygrać pierwszą serię z bezpieczną przewagą 10,3 punktu nad Weissflogiem. Trzeci był Goldberger, a na dalszych pozycjach znajdowali się Harada, Nishikata, Duffner, Mollard i Meglic. Wojciech Skupień był czterdziesty drugi po skoku na odległość 94,5 metra.

W drugiej serii sklasyfikowani ex-aequo na jedenastej pozycji Lasse Ottesen i Jani Soininen lądują odpowiednio na 120 i 122,5 metrze, dzięki czemu Fin obejmuje prowadzenie z przewagą 4,5 punktu nad Norwegiem. Jeszcze lepiej spisał się Takanobu Okabe. Młody, 23-letni Japończyk poszybował na 128 metr i został nowym liderem zawodów. Uzyskane przez czołową trójkę odległości okazały się zbyt duże, dla dziewiątego na półmetku Jaroslava Sakali, ósmego Roberta Meglica i siódmego Didiera Mollarda. Rezultaty Czecha (115,5 m), Słoweńca (113 m) i Francuza (109,5 m) pozwoliły im na zajęcie lokat tuż za trzecim w klasyfikacji Ottesenem. Finałowa próba nie poszła po myśli Christofa Duffnera. 22-letni Niemiec doleciał zaledwie do 107,5 metra i spadł na siódme miejsce w olimpijskiej rywalizacji. Słabiej spisuje się także Jinya Nishikata, ale skok na 110 metr pozwala mu na objęcie piątej lokaty. Presji wyniku nie wytrzymał jego rodak, Masahiko Harada. Będący tuż za podium Japończyk osiąga w finale tylko 101 metrów i zostaje sklasyfikowany na dziesiątej pozycji. Nadeszła pora Andreasa Goldbergera. Austriak nie marnuje swojej szansy na olimpijski sukces. Skok na odległość 121,5 metra pozwolił mu wyprzedzić o 11,5 punktu Okabe i zapewnić miejsce na podium. I wtedy perfekcyjny lot oddał Jens Weissflog. Trzykrotny triumfator Turnieju Czterech Skoczni pofrunął tam, gdzie w tej rundzie nie był w stanie dolecieć nikt inny. Odległość 133 metrów wysunęła Niemca na prowadzenie z przewagą 19,5 punktu nad Goldbergerem. Bredesen miał jednak ponad 10-punktową przewagę z pierwszej kolejki. Norweg, pomimo ogromnej wrzawy kilkudziesięciu tysięcy swoich rodaków, ląduje na 122 metrze. Po kilku chwilach nerwowego oczekiwania wszystko staje się jasne. Bredesen, ku rozpaczy swojej i całej Norwegii, przegrywa o 8 punktów z Jensem Weissflogiem. Skoczek z Oberwiesenthal dokonał rzeczy niebywałej. Po dziesięciu latach przerwy ponownie zdobył olimpijskie złoto. Wtedy, w Sarajewie, jako reprezentant NRD, został mistrzem na normalnej skoczni, oddając swoje próby stylem klasycznym. Teraz, w Lillehammer, triumfował nowym stylem, na dużym obiekcie, jako skoczek zjednoczonych Niemiec. Brązowy medal trafił do Andreasa Goldbergera. Wojciech Skupień ukończył rywalizację na 31. miejscu.


XVII Zimowe Igrzyska Olimpijskie Lillehammer 1994 - konkurs na dużej skoczni:

Lillehammer, skocznia Lysgaardsbakken K-120, 20 lutego 1994:


1. Jens Weissflog (Niemcy) – 274,5 pkt. (129,5/133,0 m)

2. Espen Bredesen (Norwegia) – 266,5 pkt. (135,5/122,0 m)

3. Andreas Goldberger (Austria) – 255,0 pkt. (128,5/121,5 m)

4. Takanobu Okabe (Japonia) – 243,5 pkt. (117,0/128,0 m)

5. Jani Soininen (Finlandia) – 231,1 pkt. (117,0/122,5 m)

6. Lasse Ottesen (Norwegia) – 226,6 pkt. (117,0/120,0 m)

7. Jaroslav Sakala (Czechy) – 222,0 pkt. (117,0/115,5 m)

8. Jinya Nishikata (Japonia) – 218,3 pkt. (123,5/110,0 m)

9. Robert Meglic (Słowenia) – 217,5 pkt. (122,0/113,0 m)

10. Didier Mollard (Francja) – 213,3 pkt. (121,5/109,5 m)

31. Wojciech Skupień (Polska) – 141,6 pkt. (94,5/100,0 m)


W rozegranym dwa dni później konkursie drużynowym, Norwegowie przeżyli jeszcze większy dramat. Ich reprezentacja nie zmieściła się na olimpijskim podium, zajmując czwarte miejsce. Po złoto pewnie kroczyli Japończycy. Ich słabym punktem był jednak Masahiko Harada. Japończyk już pierwszym skokiem zatracił całą uzbieraną przewagę drużyny, przez co przegrywali o 0,8 punktu z Niemcami. W finale Azjaci odzyskali wyraźne prowadzenie, górując przed ostatnią serią o 55,2 punktu nad naszymi zachodnimi sąsiadami. Wtedy jednak najdłuższy lot konkursu, na 135,5 metra, oddał mistrz olimpijski Jens Weissflog. Harada nie wytrzymał z kolei presji wyniku i mozolnie budowana szansa na olimpijskie złoto przepadła. Próba na 97,5 metra oznaczała przegraną z Niemcami różnicą 13,2 punktu. Tym samym Weissflog zdobył swój drugi mistrzowski tytuł w Lillehammer. Brązowe medale wywalczyli Austriacy. W konkursie wzięło udział 12 reprezentacji.

XVII Zimowe Igrzyska Olimpijskie Lillehammer 1994 - konkurs drużynowy na dużej skoczni:

Lillehammer, skocznia Lysgaardsbakken K-120, 22 lutego 1994:


1. Niemcy (Hansjoerg Jaekle, Christof Duffner, Dieter Thoma, Jens Weissflog) – 970,1 pkt.

2. Japonia (Jinya Nishikata, Takanobu Okabe, Noriaki Kasai, Masahiko Harada) – 956,9 pkt.

3. Austria (Heinz Kuttin, Christian Moser, Stefan Horngacher, Andreas Goldberger) – 918,9 pkt.

4. Norwegia – 898,8 pkt.

5. Finlandia – 889,5 pkt.

6. Francja – 822,1 pkt.

7. Czechy – 800,7 pkt.

8. Włochy – 782,3 pkt.

9. Słowenia – 739,4 pkt.

10. Szwecja – 653,0 pkt.

Ostatnią szansą na rehabilitację dla norweskich skoczków był rozgrywany 25 lutego konkurs na normalnym obiekcie. W pierwszej serii dalekim skokiem na 98 metr popisał się 21-letni Noriaki Kasai, który za swój skok otrzymał nawet jedną notę 20 punktów od słowackiego sędziego. Reprezentant Japonii prowadził w olimpijskim konkursie do momentu próby Lasse Ottesena. Zawodnik gospodarzy poprawił rezultat Azjaty, lądując na 102,5 metrze, otrzymując jednak niższe oceny za styl. Norweg został liderem, wyprzedzając Kasaiego o 3 punkty. Uznania wśród sędziów nie zdobył także Dieter Thoma. Niemiec doleciał do 98,5 metra, ale za styl otrzymał łączną notę 50,5 punktu, przez co przegrywał z drugim Kasaim o dziesięć oczek. Dwa punkty do Thomy tracił rodak wicelidera, Takanobu Okabe, który oddał skok na odległość 95 metrów. Nastała pora na skok Espena Bredesena. Cała Norwegia wstrzymała oddech, a następnie wiwatowała, gdy wicemistrz olimpijski z dużej skoczni uzyskał w swoim locie 100,5 metra. Skok 26-latka z Oslo został doceniony przez jurorów, od których otrzymał aż trzy „dwudziestki”. Bredesen wyprzedził swojego rodaka Ottesena różnicą trzech punktów. Za wygraną nie chciał dać Andreas Goldberger. Dwukrotny brązowy medalista igrzysk w Lillehammer poszybował na 98 metr i zajął czwartą pozycję ze stratą pół punktu do Kasaiego. Metr dalej, ale gorzej stylowo, wylądował Jinya Nishikata, co dało Japończykowi 5. lokatę. Nastał czas na dwukrotnego mistrza olimpijskiego ze skoczni Lysgaardsbakken, Jensa Weissfloga. Niemiec mógł wyrównać osiągnięcie Mattiego Nykaenena z Calgary, sięgając po trzecie olimpijskie złoto na jednej imprezie. Próba na 98 metr oznaczała jednak 5. pozycję ze stratą 8,5 punktu do liderującego Bredesena. Odległość 95 metrów osiągnął Jani Soininen, co sklasyfikowało Fina na ósmym miejscu. Na półmetku zawodów prowadził Bredesen przed Ottesenem i Kasaim. Za czołową trójką znajdowali się Goldberger, Weissflog, Nishikata, Thoma i Soininen. Wojciech Skupień był trzydziesty dziewiąty.

W drugiej serii dziewiąty po pierwszej kolejce Takanobu Okabe wylądował na 95,5 metrze i objął prowadzenie w konkursie. Nie na długo, gdyż dalej o pięć metrów poszybował Jani Soininen, który wyprzedził Japończyka o 6,5 punktu. Jeszcze lepiej spisał się Dieter Thoma. Reprezentant Niemiec doleciał do 102,5 metra i wyszedł na pozycję lidera, pokonując Soininena o pięć „oczek”. Nawiązać walki nie był w stanie Jinya Nishikata, który po skoku na 94 metr spadł na trzecią pozycję. Mistrz olimpijski sprzed dziesięciu lat, Jens Weissflog uzyskał odległość 96,5 metra. Jak się okazało, było to za mało, by móc wyprzedzić kolegę z reprezentacji. Thoma utrzymał prowadzenie różnicą pół punktu. Medalowej szansy nie wykorzystał Andreas Goldberger, który po próbie na 93,5 metra zsunął się na czwarte miejsce. Presji wyniku nie wytrzymał także trzeci na półmetku Noriaki Kasai. 21-letni reprezentant Japonii doleciał do 93 metra, co oznaczało przegraną z pewnym już medalu Thomą, a także Weissflogiem. Norweska publiczność oczekiwała skoków swoich dwóch reprezentantów. Zaczął Lasse Ottesen, który pokonał w locie dystans 98 metrów i o 7,5 punktu wyprzedził Thomę. Wśród kibiców nastała euforia. Norwegia po raz pierwszy od 1964 roku będzie miała mistrza olimpijskiego w skokach narciarskich! Tylko kto nim zostanie? Złudzeń Ottesenowi nie pozostawił Espen Bredesen. Wicemistrz z dużego obiektu pofrunął na nieosiągalną przez rywali odległość 104,5 metra i pokonał rodaka różnicą 14 punktów. Tym samym, Bredesen zatarł złe wspomnienia związane z katastrofalnym występem w Albertville oraz roztrwonioną przewagą w pierwszym indywidualnym konkursie w Lillehammer. Obok dwójki Norwegów, na podium stanął także Thoma. Tym samym medalu nie wywalczył Jens Weissflog, któremu do trzeciego olimpijskiego krążka na obiektach Lysgaardsbakken zabrakło pół punktu! Nasz jedynak, Wojciech Skupień ostatecznie zajął 29. miejsce.


XVI Zimowe Igrzyska Olimpijskie Lillehammer 1994 - konkurs na normalnej skoczni:

Lillehammer, skocznia Lysgaardsbakken K-90, 25 lutego 1994:


1. Espen Bredesen (Norwegia) – 282,0 pkt. (100,5/104,0 m)

2. Lasse Ottesen (Norwegia) – 268,0 pkt. (102,5/98,0 m)

3. Dieter Thoma (Niemcy) – 260,5 pkt. (98,5/102,5 m)

4. Jens Weissflog (Niemcy) – 260,0 pkt. (98,0/96,5 m)

5. Noriaki Kasai (Japonia) – 259,0 pkt. (98,0/93,0 m)

6. Jani Soininen (Finlandia) – 258,5 pkt. (95,0/100,5 m)

7. Andreas Goldberger (Austria) – 258,0 pkt. (98,0/93,5 m)

8. Jinya Nishikata (Japonia) – 253,0 pkt. (99,0/94,0 m)

9. Takanobu Okabe (Japonia) – 252,0 pkt. (99,0/94,0 m)

10. Christian Moser (Austria) – 246,0 pkt. (92,0/95,0 m)

...

29. Wojciech Skupień (Polska) – 206,5 pkt. (84,5/86,5 m)


Igrzyska w Lillehammer zapadły w pamięć przede wszystkim z powodu niemal bajecznej atmosfery, jaką zgotowali sportowcom kibice, którzy szturmowali wszystkie olimpijskie obiekty. Dość powiedzieć, iż pomimo niskich temperatur, koczowali w namiotach przez cały dzień i noc, aby być jak najbliżej tras biegowych. Występy narciarzy śledziło średnio ponad 200 tysięcy widzów, a mogli oni podziwiać swojego bohatera, Bjoerna Daehlie. Reprezentant Norwegii wywalczył 2 złote (10 km klasykiem i bieg pościgowy na 25 km) i 2 srebrne (30 km łyżwą i sztafeta) medale. Gwiazdą była także Rosjanka Lubow Jegorowa, która dzięki 3 złotym (5 km st. klasycznym, start pościgowy na 15 km i sztafeta) oraz 1 srebrnemu (15 km st. dowolnym) krążkowi została wówczas najlepszą zawodniczką w historii ZIO z łącznym dorobkiem 9 medali – 6 złotych i 3 srebrnych. Kombinacja kończy się triumfem Norwega Freda Boerre Lundberga. Tytuł drużynowy obronili Japończycy.

W narciarstwie alpejskim komplet medali – złoto w slalomie, srebro w kombinacji i brąz w gigancie – zdobywa Szwajcarka Vreni Schneider. Wśród mężczyzn po dwa olimpijskie tytuły w gigancie i supergigancie sięga Niemiec Markus Wasmeier. Na trasach biathlonowych błyszczała z kolei Myriam Bedard. Kanadyjka zdobyła oba indywidualne złote medale.

Naszym kandydatem do medali był panczenista Jaromir Radke. Niestety, Polakowi nie udało się stanąć na podium. Ostatecznie był siódmy w biegu na 5000 m i piąty na dwa razy dłuższym dystansie. Wielką gwiazdą był zawodnik gospodarzy, Johann Olav Koss, który został potrójnym mistrzem olimpijskim, bijąc jednocześnie rekordy świata na dystansach 1500, 5000 i 10000 metrów. W kobiecych wyścigach na 500 i 1000 metrów, podobnie jak w Albertville, triumfowała Amerykanka Bonnie Blair.

Rywalizacja solistek miała historię niczym z Hollywood. Amerykanka Tonya Harding wynajęła człowieka do skontuzjowania jej rywalki i rodaczki – Nancy Kerrigan. Pomimo uderzenia prętem w kolano, brązowa medalistka sprzed dwóch lat nie poddała się i wystąpiła w Lillehammer. Harding ukończyła zawody na ósmej pozycji, zaś Kerrigan sięgnęła po srebrny medal. Triumfowała Ukrainka Oksana Bajuł.

Tytuł mistrzów olimpijskich w hokeju na lodzie wywalczyli Szwedzi, który w meczu o złoto dopiero po serii rzutów karnych pokonali Kanadę. Brązowe medale zawisły na szyjach Finów, którzy w spotkaniu o trzecie miejsce pokonali 4:0 Rosję.

Symboliczny wydźwięk miał skład bobslejowej czwórki Bośni Hercegowiny. W czasie, gdy na Bałkanach toczyła się wojna, w Lillehammer na torze bobslejowym wystartowała czteroosobowa załoga składająca się z dwóch Bośniaków, Chorwata i Serba. I choć ich drużyna zajęła ostatnie miejsce, to historia ta obiegła cały świat.

W trakcie XVII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Lillehammer odbyły się 61 konkurencje w 12 dyscyplinach. Tabelę medalową wygrała reprezentacja Rosji, której sportowcy zdobyli 23 medale – 11 złotych, 8 srebrnych i 4 brązowe. W Norwegii olimpijskie krążki wywalczyli zawodnicy dwudziestu dwóch państw. Polscy sportowcy musieli ponownie obejść się smakiem.

Igrzyska w Lillehammer zakończyły się dla organizatorów wielkim sukcesem. Norwegowie uczyli się na błędach popełnionych podczas poprzedniej imprezy w Albertville i przygotowali wspaniałe zawody, dbając o środowisko naturalne swojego miasta oraz starając się scentralizować olimpijską rywalizację na jak najmniejszym terenie. Największym kapitałem byli jednak kibice, których nie trzeba było namawiać, by wspólnie przeżywali wielkie sportowe emocje. Lillehammer stało się wzorem perfekcyjnych Zimowych Igrzysk Olimpijskich, zaś każdy następny gospodarz marzył, aby choć minimalnie zbliżyć się organizacją i atmosferą do norweskiej imprezy.


Adam Bucholz, źródło: Informacja własna
oglądalność: (24121) komentarze: (17)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • morata bywalec
    @anonim @Sousuke

    Wtedy absolutnie nie. Zresztą nikt w TVP nie zająknął się nawet, że Kubacki skakał w całkowicie jdmiennych warunkach od Murańki w tej feralnej deużynówce z Zakopanego.

  • Sousuke stały bywalec
    @anonim @Andi777

    Minęły 4 lata i Klimek nie jest przyszłościowym skoczkiem, a Dawid to bardzo dobry i solidny skoczek, pewny punkt drużyny. Decyzja okazała się być bardzo dobrą ;)

  • jma profesor
    Główny powód przesunięcia Zimowych Igrzysk Olimpijskich o 2 lata

    Argumenty przytoczone przez redaktora wybrzmiewały jako główne i wówczas, jednak Juan Antonio Samaranch i wielu dziennikarzy nie kryli głównego powodu. W tamtym czasie sponsorzy Igrzysk Letnich i Zimowych to były często te same firmy (Najbardziej forsowała ten pomysł Coca-Cola). Podobnie było ze sponsorami drużyn narodowych. Chodziło o to, aby ich budżety zrównoważyć, aby nie musieli wydawać gigantycznych kwot za jednym razem na 2 imprezy. Do tego dochodziły prawa transmisyjne - od telewizji można było wyciągnąć więcej pieniędzy sprzedając prawa w 2 transzach zamiast w jednej (o tym było). to tylko potwierdza znaną tezę, że w sporcie rządzą pieniądze (czasem nawet rządzi żądza pieniądza :)). A szczytne idee, aby ułatwić biednym krajom wysłanie sportowców włóżmy do zbioru legend :)

  • Lestek weteran
    @ FAN

    W 1994 było już za późno na zgłaszanie się do organizacji XVII ZIO. Nie czepiam się; jak się nie będzie na to zwracać uwagi, to potem kreatywni przepisywacze poślą tę bzdurę w świat.

  • anonim
    Temat Murańka-Kubacki

    Wiem, że to głupio wygląda, że pod każdym tematem nadal trwa dyskusja na temat Kubackiego i Murańki, ale ja naprawdę nie mogę się pogodzić z tą decyzją Kruczka. Jedna pier*olona drużynówka zdecydowała, że zostawił w domu takiego przyszłościowego skoczka jak Klimek, no nie mogę... Może i bym to jakoś przebolał, ale te argumemnty Kruczka o doświadczeniu Dawida. Ludzie błagam! Jakie on ma doświadczenie? Raz wziął udział w MŚ, a gdy Kruczek brał do Vancouver nielota Miętusa 18 letniego kosztem doświadczonego Bachledy, to jakoś nie patrzył na doświadczenie, a Miętus przecież nie jest tak utalentowany jak Klimek, o czym się mogliśmy przekonać ostatnio.

    Gdyby pozwolił Klimkowi wykazać się w Sapporo i Willingen - OK jakoś bym to zrozumiał, ale Kruczek się zwyczajnie boi, bo wyjdzie, że nia miał racji i tyle.

  • anonim
    @Michał

    Zgadzam się z Twoją opinią. Rządzą tam układy, ja już dawno przeczuwałem, że Kubacki pojedzie do Soczi zamiast Murańki, komentatorzy z TVP, Wkurzaj, Tajner, stary Kot cały czas trąbili o tym, że medaliści sprzed roku są blisko wyjazdu, Czułem już w grudniu, że jeśli Murańka nie będzie w tej najlepiej punktującej 3 w tym okresie, to go niestety wychu.jają

  • Michał doświadczony

    Taką decyzję podjęły leśne dziadki z PZN, o których Pan Fortuna od dawna mówi, że trzeba ich na cztery wiatry rozpędzić, bo wożą za sobą rodziny i zawodników-turystów z układami w związku. Ostatni przykład to turysta Kubacki jadący dzięki wpływowemu ojcu.

  • pepeleusz profesor

    Nie było żadnych międzynarodowych wymogów kwalifikacyjnych, a nasze nie były chyba sztywne.
    Małysz zdecydowanie powinien tam jechać, nawet Fortuna o tym mówił wtedy w transmisji telewizyjnej. Wtedy miał racje i teraz z Murańką też ma.
    Z drugiej strony może Małysz parę dni sie spóźnił z formą po wyborze składu ,a moze to wina Szturca bo za późno zwolnił go z kombinowania norweskiego. Obrażać też sie nie mógł bo w końcu miał zero startów w pucharze świata .

    Jeszcze większy błąd popełniono jednak w Salt Lake City , kiedy nie dopuszczono Justyny Kowalczyk aby sie obyła z tak wielka imprezą. Miała 1 pkt PS, a wymagano chyba 5 pkt albo punktów dwa razy (choć co do tego mogę się już mylić).
    Pamiętam że dla mnie w 2012 brak Kowalczyk to był już skandalik (w porównaniu do skandalu z Murańką) i byłem tym oburzony. Wiedziałem że to jest głupie w kontekście nominowania kilku turystów bez przyszłości i miałem wtedy racje


  • markos początkujący
    Lillehammer'94

    Takich igrzysk się nie zapomina. Najwspanialsza impreza sportowa wśród wspaniałych. Nie tylko fenomenalni kibice, którzy po przegraniu niemal pewniaków do złota, swoich rodaków Norwegów w sztafecie 4x10 km, tylko zamilkli na chwile. Niesamowite wrażenie gdy nagle wrząca ponad 100-tysięczna rzesza ludzi na stadionie, a drugie tyle wokół tras, milknie nagle jak zaczarowana. Żadnych gwizdów, tylko totalna cisza i niedowierzanie, ale tylko przez chwilę. Także pogoda dopasowała się idealnie i tworzyła wraz z kibicami kapitalną scenerię i atmosferę. Mimo siarczystych mrozów, cudowna słoneczna pogoda niemal bez żadnej chmurki na niebie przez prawie całe 2 tygodnie trwania igrzysk. Jedynie w dniu otwarcia prószył delikatny śnieżek dodając uroku ujmującemu otwarciu, oraz w drugim tygodniu podczas kończącego rywalizację kobiet, biegu na 30 km klasykiem nieco się chmurzyło.
    Impreza nie do powtórzenia, a jeśli już można byłoby się zbliżyć do tego ideału to tylko w Norwegii, MŚ w Trondheim i Holmenkollen także były wspaniałe z morzem kibiców, ale pogoda już nie była tak łaskawa ;).

  • Snoflaxe weteran

    Od dawna zastanawiałem się, dlaczego Adam Małysz nie startował w Lillehammer. Nie wiem, jakie wówczas trzeba było osiągnąć minimum w zawodach FISu i ilu zawodników Polska mogła wystawić, ale w każdym razie Adam nie miał za sobą jeszcze debiutu w PŚ. A tydzień przed igrzyskami zdobył srebrny i złoty medal mistrzostw Polski, bijąc w drugim konkursie Skupienia...

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl