Skakali tam olimpijczycy, błysnęli Fijas i Bobak. W Grenoble marzą o rewitalizacji skoczni

  • 2024-01-30 06:31

W ostatni czwartek, 25 stycznia, obchodziliśmy setną rocznicę otwarcia pierwszych zimowych igrzysk. Rok 2024 jest ponadto rokiem olimpijskim, a kibice sportu już z utęsknieniem czekają na imprezę w Paryżu. Francja najprawdopodobniej zostanie także gospodarzem białej olimpiady w 2030 roku. Między innymi te wszystkie okoliczności stanowią motywację dla prawnika z Grenoble, który chciałby jak najszybciej zrewitalizować stanowiącą dziedzictwo olimpijskie skocznię narciarską w St. Nizier.

Fan betonu

Gigantyczna betonowa budowla w masywie Vercors, górująca nad Grenoble od blisko 40 lat znajduje się w stanie głębokiego snu. W swoje władanie wzięła ją natura, a czas coraz mocniej nadgryza ją swoim zębem. Pojawił się plan, by uczynić z niej atrakcję turystyczną, udostępnić jako punkt widokowy, utworzyć na jej terenie muzeum narciarstwa. Na wieży sędziowskiej miałby znaleźć się punkt gastronomiczny. -  Jej stan się pogarsza i naprawdę czas interweniować. To może być jedna z ostatnich szans na utrzymanie obiektu w nienaruszonym stanie. To rok olimpijski, dużo mówi się o zrównoważonych obiektach i zrównoważonych igrzyskach. Byłby to symbol, że jest to wykonalne -  powiedział Jean-Pierre Quentin, członek stowarzyszenia mieszkańców Mémoire Saint-Nizarde.

Prawnik z Grenoble, Arnaud Dollet, pasjonat architektury i „fan betonu”, odkrył to miejsce trzy lata temu. Zakochawszy się w tej budowli, podjął się próby jej renowacji. - Nie wiedziałem o tym miejscu aż do marca 2021 roku. Tak jak dzisiaj było trochę śniegu i kiedy zobaczyłem ten obiekt, zatrzymałem się. Uważam, że to miejsce jest zupełnie wyjątkowe – opowiada lider projektu. 

 - W tamtym czasie istniała już wyraźna relacja między sztuką a architekturą. Chcę przywracać do życia i podkreślać sztukę i architekturę, odrestaurowywać budynki i dać im możliwość do artystycznych odkryć, do spacerów, do upiększania. To wielka szkoda, że ​​lokalna społeczność nie ma miejsca, w którym mogłaby na nowo odkryć olimpijskie dziedzictwo i jego kulturę. To coś, co jesteśmy winni i historii. – podsumowuje Dollet.

- Wierzę w ten projekt całkowicie. W Grenoble nie mamy dziś nic na temat igrzysk olimpijskich. A Jednak był to niesamowity czas, całe miasto zostało całkowicie zmodernizowane. Zbudowaliśmy wtedy Dom Kultury, Palais des Congrés, ratusz... To były pierwsze w historii igrzyska olimpijskie transmitowane w telewizji kolorowej. W dniu zawodów w skokach narciarskich na skoczni zgromadziło się 70 000 widzów, a 5 milionów telewidzów, śledziło je przed swoimi odbiornikami - dodaje.

Ratusz Saint-Nizier-du-Moucherotte, właściciel terenu, wspiera projekt, ale nie ma środków na jego sfinansowanie. - Gdy tylko mówimy o projekcie rewitalizacji tego miejsca nasze oczy błyszczą. Chcemy w to wierzyć, ale musimy pozostać ostrożni. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że rekultywacja takiego terenu o powierzchni 12 hektarów kosztuje miliony euro -  podkreśla burmistrz -  Franck Girard.

Mistyczna skocznia

Prace nad powstaniem areny będącej miejscem walki o medale w ramach igrzysk w Grenoble trwały zaledwie sześć miesięcy, od lipca 1966 do stycznia 1967 roku. Krótko potem przeprowadzono próbę przedolimpijską, którą wygrał Norweg Bjoern Wirkola. W dniu rozegrania olimpijskiej batalii w Saint Nizier organizatorzy załamywali ręce z powodu pogody, a konkretnie silnego bocznego wiatru. Serię próbną przeprowadzano w strasznych męczarniach. Rozważano już nawet taki scenariusz, że o tytule mistrzowskim będzie decydował jeden skok. Pogoda jednak ostatecznie zlitowała się nad zawodnikami. Rozegrano pełne zawody, które triumfem zakończył niespodziewanie Władimir Biełousow z ZSRR. To była jedna z większych sensacji w historii olimpijskich batalii na skoczniach.

- Na trybunach pojawiło się 70 tysięcy widzów. Czuliśmy się tak, jak teraz czują się zawodnicy na Stade de France. To było szalone! - wspomina w rozmowie z dziennikiem Le Parisien były francuski skoczek Michel Saint Lezer, który zajął w tym konkursie 54 miejsce. - To była wyjątkowa skocznia, miała w sobie coś mistycznego. Po wyjściu z progu mieliśmy wrażenie, że przelecimy całe Grenoble. Postawiono ją w tym miejscu ze względu na walory wizualne. Tak naprawdę jednak nie była to lokalizacja przeznaczona do wybudowania tam tego typu obiektu. Była niezwykle mocno podatna na podmuchy wiatru.

- Śnieg pojawiał się tutaj rzadko, a wiatr też nikomu nie ułatwiał zadania – dodaje inny z byłych francuskich skoczków Jacques Gaillard - Przecież konkurs olimpijski prawie musieliśmy odwołać. Gdyby skocznia stanęła w innym miejscu, miałaby szanse funkcjonować do dzisiaj. Niemniej ta ruina to pomnik naszego olimpijskiego dziedzictwa, trzeba ją szanować, bo nie mamy ich aż tak wielu.

Interwencja z nieba

Z konkursem olimpijskim związana jest pewna anegdota. Otóż widząc, co na skoczni wyprawia wiatr, trener francuskich skoczków doszedł do wniosku, że te zawody może uratować tylko siła wyższa. Udał się więc do opata okolicznego klasztoru, ojca Chabrie i prosił o interwencję. - Jesteś dobrym znajomym tego Wielkiego Szefa. Nie mógłbyś nam pomóc? - miał zapytać duchownego. - Idź i przygotuj się do zawodów, wszystko będzie dobrze – uspokoił go zakonnik. To, że w pewnym momencie wiatr ucichł, niektórzy faktycznie traktowali w kategoriach cudu i pomocy z niebios wymodlonej przez mnicha.

W latach 1980-82 obiekt Dauphine znalazł się w kalendarzu Pucharu Świata. W pierwszym pucharowym konkursie błysnęli Polacy. Wygrał Piotr Fijas, a trzecie miejsce zajął Stanisław Bobak. Ale to był już łabędzi śpiew tej skoczni. Być może pomimo jej lokalizacyjnych mankamentów próbowano by ją jeszcze ratować, ale po przyznaniu miejscowości Albertville praw organizacji białej olimpiady w 1992 roku, w planach pojawiła się budowa nowoczesnego kompleksu w Courchevel. Dauphine zamknięta została w 1987 roku po mistrzostwach Francji, od tego czasu niszczeje i zarasta bujną roślinnością. 

Obecny stan skoczni można zobaczyć TUTAJ >>>


Adrian Dworakowski, źródło: france3-regions.francetvinfo.fr/Informacja własna
oglądalność: (14407) komentarze: (13)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Arturion profesor

    Obiekt teraz prezentuje się wizualnie świetnie. Jak z czasów rzymskich nieomal. :-)

  • CzarnyOrzel doświadczony

    Korekta w Murau była K125 i K90.

  • CzarnyOrzel doświadczony

    Podobnie wygląda teraz skocznia w K90 w Murau (Aut) gdzie jeszcze w 90 tych latach odbywał się PŚ....
    Oglądałem w zeszłym roku. Zostały w użyciu tylko 2 najmniejsze.Szkoda

  • Bernat__Sola profesor
    @Fan_ekipy_pod_narty

    Oraz w Chaux-Neuve i Gérardmer. Kolos niestety jak zwykle wygaduje bzdury.
    Le Brassus oczywiście jest w bazie Skisprungschanzen, po prostu Kolos nie miał pojęcia, że to w Szwajcarii, a nie we Francji.

  • Arturion profesor
    @Matrixun

    Z tym, że ten opat już nie żyje a we Francji chyba tylko muzułmanie i niektórzy turyści z Polski, są wierzący. ;-)

  • Matrixun doświadczony
    @majkiel

    Racja. Jako atrakcja turystyczna faktycznie może jakoś funkcjonować, ale skoków raczej tam nie ujrzymy, chyba że zdarzy się podobny jak wspomniany w artykule cud.

  • majkiel doświadczony
    @Matrixun

    Knajpa, wieża widokowa, jakieś muzeum - w przeciwieństwie do skoczni mają szansę przynosić jakiś dochód i nie są tak uzależnienione od warunków. Jak jest pomysł i inwestor, to niech działa. W wielu miastach stare zabudowania przemysłowe czy wieże ciśnień zyskały nowe życie.

  • Matrixun doświadczony

    "Gigantyczna betonowa budowla w masywie Vercors, górująca nad Grenoble od blisko 40 lat znajduje się w stanie głębokiego snu. W swoje władanie wzięła ją natura, a czas coraz mocniej nadgryza ją swoim zębem." - pięknie ujęte, bardzo poetycko! Los skoczni jest raczej przesądzony. Skoro o śnieg i mały wpływ wiatru tam ciężko, to nie wiem czy opłaca się jeszcze inwestować w taki martwy pomnik historii.

  • Kolos profesor
    @Pavel

    Typowy to nie. IO w Grenoble było w 1968 roku, a skocznie użytkowano do połowy lat 80.

    Większość olimpijskich skoczni była wykorzystywana po igrzyskach. Albo i jest nadal. Wyjątki są nieliczne i mają różne podłoże.

    Największego pecha miały skocznie Kanadyjskie zarówno Calgary jak i Vancover. Oraz Sarajewo ale to akurat z przyczyn pozasportowych głównie.

    Generalnie los skoczni olimpijskich jest bez związku z samymi igrzyskami.

    Oczywiście lokalizacja igrzyska w krajach mało skokowych (Chiny, Korea, Włochy) implikuje swoje problemy. Ale przecież nie organizuje się igrzysk akurat dla skoków, to dyscyplina jedna zw ielu na tych igrzyskach.

  • Pavel profesor

    Typowy los przerośnięty olimpijskich obiektów, które są budowane na jedną imprezę, bez uwzględnienia potrzeb lokalnych społeczności i które generują koszta. Dobrze, że obecnie z braku chętnych do organizacji zaczęto stawiać na już istniejące areny w obrębie danego kraju. Zapewne kolejny krok, przynajmniej w Europie, to podział IO na 2-3 kraje.

  • Fan_ekipy_pod_narty weteran
    @Kolos

    Le Brassus jest szwajcarski....

  • Fan_ekipy_pod_narty weteran
    @Kolos

    Mają jeszcze skocznie w Premanon i Autrans.

  • Kolos profesor

    Los skoczni olimpijskich bywa trudny...

    Skocznia Saint Nizier gościł Puchar Świata dwa razy (1980,1981) oraz też dwa razy Puchar Europy (1983,1984).

    We Francji mieli całkiem sporo skoczni, a teraz ledwie Courchevel funkcjonuje.

    W Chamonix jeszcze pod koniec lat 90 XX w. organizowania Puchary Świata.

    Puchary Europy organizowane też w Autrans (tam też Alpen Cupy jeszcze kilka lat temu) i Le Brassus - o tej skoczni wiadomo tak mało, że nawet nie ma jej w największej bazie skoczni narciarskich...

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl