Kryzys olimpizmu. Nikt nie chce igrzysk, MKOl pyta Szwedów
Wyścig o zimowe igrzyska w 2030 roku stanął w martwym punkcie. Upadły oferty Barcelony i Vancouver, a kandydatura Sapporo została zawieszona. Międzynarodowy Komitet Olimpijski zaczął sam rozglądać się za potencjalnymi kandydatami. Zapytanie wysłał do działaczy ze Szwecji.
Szwedzki Sztokholm przegrał boj o igrzyska w 2026 roku z Mediolanem i Cortiną d'Ampezzo stosunkiem głosów 34-47. Tamtejsi działacze nie planowali w najbliższym czasie składania wniosku o organizację kolejnych igrzysk, niemniej w zaistniałej sytuacji rozpoczęli analizę dotyczącą możliwości przeprowadzenia takiej imprezy.
Podczas zwołanej na tę okazję konferencji przeważał optymistyczny ton. - Nie siedzielibyśmy tutaj, gdybyśmy nie czuli nadziei - powiedział Anders Larsson ze Szwedzkiego Komitetu Olimpijskiego. - O ile nam wiadomo na ten moment innych kandydatów nie ma - mówi Hans von Uthmann, pełniący obowiązki wiceprezesa tej organizacji.
Funkcję gospodarza miałyby pełnić Sztokholm i Åre. Zawody saneczkarskie odbyłyby się w łotewskiej Siguldzie, a konkursy skoków w Falun, które w 2027 roku będzie gościć Mistrzostwa Świata w Narciarstwie Klasycznym. Międzynarodowy Komitet Olimpijski nie ogłosił daty rozstrzygnięcia kwestii przyznania praw organizacji białych igrzysk w 2030 roku, według Szwedów może się to stać pod koniec 2024 roku.
Przed kilkunastoma dniami wiceminister sportu i turystyki, Andrzej Gut-Mostowy poinformował z kolei, że wraca temat organizacji igrzysk przez Polskę, która do spółki ze Słowacją miałaby się ubiegać o imprezę zaplanowaną na 2034 rok. - Jest to plan, który znajduje się na etapie budowania koncepcji i możliwości realizacji tego planu. Konkretne działania w sprawie kandydowania podejmiemy już po Igrzyskach Europejskich w Krakowie - powiedział cytowany przez RMF FM.