[strona=1]
Wspomnienie o Andrzeju Bachledzie-Curusiu: "Między muzyką a nartami..."
W niedzielę 8 lutego, dzień po śmierci syna Jana, odszedł od nas Andrzej Bachleda-Curuś - senior rodziny Bachledów. Miał 85 lat. Trudno w tej chwili coś powiedzieć, coś napisać, gdyż wszystko, a zwłaszcza słowa, są wobec tak wielkiej straty czymś absolutnie banalnym. Powiem więc tak - straciliśmy jako społeczność Zakopanego wspaniałego człowieka, narciarza, śpiewaka operowego i zakopiańczyka z krwi i kości, dla którego Zakopane i Tatry były czymś niezmiernie ważnym.
Pasją życia Andrzeja Bachledy-Curusia były muzyka i narty, no i rodzina oczywiście. Właściwie, jak twierdził sam, najbardziej fascynowała go muzyka. Odnosił sukcesy na estradach wszystkich filharmonii w kraju i za granicą, tryumfował przecież ze Stanisławem Skrowaczewskim w Pradze, a z Witoldem Rowickim w Moskwie. Koncertował w Lincoln Center i Carnegy Hall - najwspanialszych salach koncertowych świata. Muzyka klasyczna była dla niego także wyzwaniem, aby "spróbować" się z dorobkiem jej wielkich klasyków. Jego góralska natura skłaniała się jednak w stronę nart. One nie dawały mu spokojnie spać i myśl o jeszcze jednym starcie i przyjemnym uczuciu jazdy między tyczkami, tak naprawdę nigdy go nie opuściła. Nawet wtedy, gdy już zasadniczo zrezygnował z narciarskiego wyczynu. Dlatego narty też zajęły sporo miejsca w jego góralskim sercu - próbował narciarstwa jako junior już przed wybuchem II wojny światowej, po wojnie został mistrzem Polski i startował przez kilka powojennych lat. Potem wybrał studia muzyczne, które pochłonęły go całkowicie.
8 lutego 1945 r. wziął ślub z Marią Wawrytkówną - młodzi brnęli po kolana w śniegu do Kościoła Świętej Rodziny, gdzie ksiądz Tobolak dał im ślub, a huczne wesele odbyło się na Małym Żywczańskiem i zaczęły się dla Państwa Bachledów cudowne lata - narciarskie - jak wspominał. Oboje z żoną reprezentowali barwy SN PTT 1907 Zakopane. Wspominał pierwszy powojenny wyjazd na Mistrzostwa Czechosłowacji do Bańskiej Bystrzycy, gdzie wygrał zawody, pokonując słynnych miejscowych alpejczyków: Sponera i Brchala i wielu innych dobrych zawodników. Coraz częściej skłaniał się jednak w stronę muzyki. Z przyjacielem - Tadeuszem Żmudzińskim - bardzo utalentowanym pianistą, wyjechał do Katowic, by kontynuować zainteresowania muzyczne. W Katowicach rozpoczął studia muzyczne na dzisiejszej Akademii Muzycznej. Wspominał: - Uczyli mnie najlepsi polscy śpiewacy: profesor Dobosz, prof. Stefan Belina - Skupiewski i inni. Potem przerwałem studia, zacząłem zarabiać śpiewem na życie. Miałem też pewne trudności w szkole, gdyż nie identyfikowałem się z reżimem, który przejął władzę w Polsce. Z czasem został zaangażowany jako solista w Filharmonii w Krakowie i pracował tam przez 10 lat i wykonywał arcydzieła muzyki klasycznej: oratoria, wykonania estradowe, prawykonania wielu utworów nowoczesnych oraz recitale. Miał też trochę czasu na kontynuowanie swojej wielkiej pasji - narciarstwa. Trudno było jednak pogodzić narty i śpiew, dlatego czasami w czasie koncertu nachodziła go myśl: "A może by spróbować jeszcze raz?". Czasami po koncertach, jeszcze w momencie przyjmowania gratulacji, myślami był daleko od sali koncertowej - na slalomowym stoku, śmigając między tyczkami, a myśl o starcie nie dawała spokoju. Taka była góralska, niepokorna natura i niespokojna dusza Andrzeja Bachledy-Curusia. Brał wtedy narty, kijki, błyskawicznie pakował się i mknął pociągiem do Karpacza, Szczyrku lub Zakopanego na Mistrzostwa Polski. Wielkim sukcesem zakończył się start na XXIV narciarskich mistrzostwach Polski w Szczyrku (w dniach od 4 do 9 lutego 1949 r.). W slalomie otwartym na Beskidku był pierwszy. Startował bez przygotowania i treningu, a mimo to osiągał taki sukces - talent, brawura, góralska fantazja? z pewnością tak. On mawiał skromnie, że ma rzoz do nart. W końcu jednak muzyka "zwyciężyła" i odszedł od nart. Oczywiście jako zawodnik. Odszedł od sportu pod koniec lat 50., w momencie, gdy pojawił się na trasach narciarskich jego syn: Andrzej Bachleda-Curuś. Ten spełnił marzenia ojca - został narciarzem ekstraklasy światowej. W jego ślady poszedł niedługo potem młodszy Jan. Narciarskie wspomnienia? Miał różne, potrafił godzinami ciekawie o nich opowiadać. Pan Andrzej zaczął uprawianie narciarstwa przed wojną i tak wspominał tamte lata: Pamiętam, w fisowym roku 1939 zjawiłem się na Kasprowym na Mistrzostwach Polski w narciarstwie, które odbywały się na "jedynce" (trasa "FIS I"). Chciałem wystartować mimo, że nigdy wcześniej nie jechałem na tej trasie. Start, pamiętam, był od dzwonu - jeszcze tylko wziąłem numer startowy, zdaje się, "156", był to jeden z ostatnich numerów i poszedłem na start. Startował ze mną Józek Marusarz. Jadę, najpierw na "pełny gaz" do tzw. "kociołka", potem zgubiłem trasę, musiałem kilkadziesiąt metrów podejść do góry i znowu byłem na trasie. Trawers na Myślenickie Turnie i w dół. Przyjechałem potwornie zmęczony, aż dostawałem skurczy, bo trasa miała ponad 4000 metrów. Potem za Turniami rzuciło mnie do "studni", nabrałem szybkości i siedząc na tyłach nart przejechałem linię mety. To była już naprawdę ostateczna determinacja i walka ponad moje możliwości. Był to dla mnie naprawdę wyczyn narciarski najwyższej klasy. Marzyło mu się narciarstwo w Zakopanem na poziomie jaki pamiętał sprzed wybuchu wojny, z czasów Stanisława Marusarza, który był jego wzorem. Marzył o nowych trasach narciarskich, mocnych klubach i szkoleniu młodzieży. Zawsze wydawał się człowiekiem niezniszczalnym, twardym, tym bardziej wiadomość o Jego odejściu była takim zaskoczeniem, mimo wcześniejszych informacji o chorobie. Odszedł cicho. Jakby niezauważenie, ale pamięć o człowieku, którego życie toczyło się pomiędzy muzyką a nartami, na zawsze pozostanie.
[strona=2]
Wspomnienie o Janie Bachledzie - Curusiu: "Pożegnanie mistrza nart..."
W sobotę 7 lutego 2009 r. zmarł Jan Bachleda-Curuś, „Jano, znany zakopiański narciarz, alpejczyk, olimpijczyk (1976 - Innsbruck). Dzisiaj Zakopane pożegna młodszego z braci Bachledów i jego ojca na Nowym Cmentarzu w Zakopanem, a ja chciałem pożegnać Go tekstem wspominającym karierę sportową i to przede wszystkim, jakim był człowiekiem.
Urodził się 19 kwietnia 1951 r. w Zakopanem, jeździł na nartach w barwach klubu SN PTT. Osiągnął świetne wyniki na alpejskich trasach: wielokrotnie mieścił się do czołowej "10" najlepszych alpejczyków świata, zdobywał tytuły akademickiego mistrza świata i medale na Spartakiadach Armii Zaprzyjaźnionych. Brawurowo jeździł na nartach, ale i samochodem (rekord trasy do Łysej Polany) oraz motocyklem. Oto historia drugiego wielkiego formatem narciarza z duetu Bachledów, którzy przebojowo, z fantazją i w zaiste góralskim stylu, weszli do czołówki narciarzy świata lat 70. Początkowo bardziej od nart interesował go motocykl i przyjemne uczucie szybkości. Potem jednak, zachęcony sukcesami brata, skłonił się w stronę nart. Po latach wspominał - gdyby nie Andrzej nie osiągnąłbym w narciarstwie wiele. Atmosferę sprzyjającą narciarstwu w domu tworzył ojciec, a także matka, ale to Andrzej wprowadził mnie do świata sportu. Ufałem mu bezgranicznie w każdej sprawie i dobrze na tym wyszedłem, choć wiele było takich chwil, kiedy się przeciw niemu buntowałem. Zwłaszcza wówczas, gdy nasze wyniki były zbliżone. Gdy osiągaliśmy podobne rezultaty, a on zawsze miał jakieś uwagi, mówił o błędach, jakie jeszcze popełniałem. Były to z pewnością uwagi słuszne! Obserwowałem wielu mistrzów narciarskich i zrozumiałem dobrze, jak cenią sobie taką pomoc. Już jako 17. letni junior startował w końcu lat 60. w mistrzostwach Polski i walczył o złoto z Bronisławem Trzebunią, Piotrem Lipowskim, Piratem-Jerzym Woyną-Orlewiczem i oczywiście ze swoim bratem. Już wtedy został zauważony przez Andrzeja Gąsienicę-Roja - trenera polskich alpejczyków, który tak się wyraził o jego stylu jazdy "Jasiek dobrze jeździ, jest mocny i dynamiczny". Po udanym dla Jana sezonie pisano w prasie sportowej "liczy się już nie tylko Ałuś".
W olimpijskim roku 1972 Jan i Andrzej byli w doskonałej formie. Tysiące przejechanych przed zawodami tyczek sprawiły, że dwaj Polacy zaskakują wysoką formą na najważniejszych zawodach Pucharu Świata. Styczeń 1972 r. Haus im Ennstal, niedaleko Schladming w Austriu. Na górze Hauser Kaibling trasa do biegu zjazdowego o długości 2650 m i 670 metrów różnicy wysokości. Na starcie zawodów pojawiło się 74 rywali z 9 krajów, w tym czołówki alpejczyków Austrii i Szwajcarii. Były to zawody jubileuszowe "Krummholzrennen", w których nagrodami były wyjątkowo piękne i duże puchary. Jan Bachleda jedzie na całego i z czasem 1 min. 39.33 zajmuje pierwsze miejsce! W niedzielnym slalomie specjalnym jest 2. za Norbertem Wenderem z Austrii. W Mayrhofen w Austrii, gdzie startuje znakomity Hiszpan F. Ochoa, Jan Bachleda wygrał slalom specjalny. W Borowcu był drugi za Papangełowem - a więc dogonił, pod względem wyników sportowych, swojego brata!
Mimo wyników Jan Bachleda nie znalazł się w reprezentacji Polski na igrzyska w Sapporo (1972). Jeśli chodzi o charakter to Jan był bardzo podobny do ojca, ostry i bez przysłowiowego owijania w bawełnę wypowiadający swoje poglądy. Taki był w życiu i na narciarskim stoku. Andrzej, podobny do matki, jest spokojniejszy, ale konsekwentny i uparcie dąży do wyznaczonego w swym życiu celu. Dwóch braci - dwa różne charaktery i światy, ale jedna wielka pasja, którą ich łączyła - narty, którym oddali większość swego życia. W 1972 r. dwóch Polaków: Jan Bachleda i Roman Dereziński, reprezentowało barwy Polski na Zimowej Uniwersjadzie w Lake Placid. Jan Bachleda zdobył tytuł akademickiego mistrza świata w slalomie gigancie. Na Uniwersjadzie w Szpindlerowym Młynie (1978) był drugi w slalomie.
Najważniejsze wyniki? Sporo ich. Na Pucharze Tyrolu, w Westendorfie, bracia Bachledowie byli w pierwszej piątce: Andrzej 1., a Jan 4. Na mistrzostwach Polski byli już bezkonkurencyjni. Po tych sukcesach Andrzej powiedział: „po dobrych wynikach jakie uzyskaliśmy kilka dni temu w Westendorfie, postanowiliśmy z bratem, że skoro jesteśmy w formie, to w Kitzbühel, spróbujemy powalczyć o punkty do Pucharu Świata - pojedziemy na całego!. I pojechali. 29 stycznia 1973 r. na słynnych "Hahnenkammrennen" w Kitzbühel - Andrzej był 3, Jan 7. W prasie ukazały się artykuły z pięknym i jakże wymownym tytułem: "Andrzej i Jan Bachledowie równają deski ze słynnym duetem braci Thoenich". Rok 1973 to także start na zawodach na Górze św. Anny w Quebecku, wygrał Thoeni, 5. był Jan Bachleda, a Andrzej 9. W Ga-Pa wygrywa "Pierrino" - Pierro Gros, 2. Thoeni, 4. był Jan Bachleda, który łamie dominację Włochów. W 1974 r. Jan Bachleda zbliżył się do czołówki świata i na zawodach w slalomie równoległym we włoskiej Val Gardenie pokonał Hintersera i spotkał się ze Stenmarkiem - najlepszym alpejczykiem w historii. W Pucharze Świata w 1974 w slalomie Jan Bachleda uplasował się na 9. miejscu. W 1975 r. był też 2. za Stenmarkiem w slalomie równoległym w St. Johann w Austrii. Za "wielką wodą", w Kanadzie, Jan Bachleda zajął 7. miejsce w zawodach Pucharu Świata rozegranych w Sun Valley w slalomie. Takich sukcesów było o wiele więcej, wymieniam tylko ważniejsze, a ich efektem jest kilkadziesiąt pięknych pucharów, zgromadzonych w rodzinnym domu Bachledów.
Jan Bachleda-Curuś reprezentował barwy Polski na Zimowych Igrzyskach w Innsbrucku (1976) na trasie Axamer Lizum do slalomu specjalnego. Zajął tam 11 miejsce. Trzeba podkreślić, że Jan Bachleda startował po kontuzji nogi, która z pewnością nie była w pełni sprawna. Dlatego zebrał szereg gratulacji od zawodników i działaczy. Jego wynik był najlepszym uzyskanym przez Polaka na Zimowych Igrzyskach w Innsbrucku. Wyniki sportowe Jana Bachledy-Curusia: narciarz-alpejczyk, klub SN PTT Zakopane. Olimpijczyk (1976- Innsbruck- 11. miejsce w slalomie specjalnym), uczestnik mistrzostw świata: 1970 - 47. w zjeździe, 42. w slalomie gigancie, 1978 - 30. w slalomie gigancie, mistrz Polski w konkurencjach alpejskich: w zjeździe (1971, 1973, 1974, 1976, 1978, 1979), slalomie (1969, 1971, 1973, 1974, 1977), slalomie gigancie (1970, 1973, 1974, 1978) i kombinacji alpejskiej ( 1970, 1973, 1974, 1977), akademicki mistrz świata w slalomie gigancie z Lake Placid (USA), srebrny medalista Pucharu Europy w slalomie w 1978. Wielokrotny medalista konkurencji alpejskich Spartakiad Armii Zaprzyjaźnionych. Po zakończeniu kariery wyjechał do Stanów Zjednoczonych i pracował przy trasach w Park City. W Zakopanem prowadził sklep sportowy.
Fotografie ze zbiorów rodziny Bachledów
-
anonim
Pożegnaliśmy śp. Andrzeja i Jana Bachledów-Curusiów
Odeszli na niebieską grań...
Wczoraj pożegnaliśmy śp. Andrzeja i Jana Bachledów-Curusiów. W Kościele pod wezwaniem Najświętszej Rodziny przy Krupówkach jeszcze raz zagrzmiał jak dzwon, odtworzony z płyty CD, głos Pana Andrzeja, znanego w Polsce i świecie tenora operowego. Tuż przed rozpoczęciem Mszy Św. śp. Andrzej i Jan Bachleda-Curusiowie zostali pośmiertnie odznaczeni Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego na wniosek senatora Tadeusza Skorupy. Odznaczenia zostały wręczone rodzinie przez Andrzeja Dudę - podsekretarza stanu w kancelarii Prezydenta RP. Potem odprowadziliśmy ich na zakopiański Nowy Cmentarz. Ponad 1500 osób wzięło udział w uroczystościach pogrzebowych. Całe Zakopane żegnało mistrzów nart i ludzi jakże zasłużonych dla naszego regionu. Burmistrzowie, starosta tatrzański, poseł Skalnej Ziemi, sportowcy, olimpijczycy, narciarze, działacze sportowi i przedstawiciele świata kultury, senatorowie i zwykli zakopiańczycy. Łączyliśmy się solidarnie z bólem Rodziny, jakże zasłużonej dla Podhala i Tatr, dla każdego z nas. "Ałuś", Andrzej Bachleda-Curuś nie krył łez i my też się z nimi nie kryliśmy. Zagrała muzyka góralska. W imieniu sportowców pożegnał Bachledów Władysław Gąsienica-Roj - honorowy prezes TZN, w imieniu Podhalan starosta Andrzej Gąsienica-Makowski. Na grobowcu spoczęły kwiaty, wieńce. Odeszli, ale tak jak w przypadku Mieczysława Karłowicza przypomina się znana sekwencja: "non omnis moriar" - "nie cały umarłem". Pozostały wspomnienia, płyty ze śpiewem Pana Andrzeja, wyniki Jana z zawodów Pucharu Świata i całe dobro, które po sobie zostawili, wykorzystując swoje liczne talenty. Dobry Bóg zesłał nawet opady gęstego śniegu, by godnie pożegnać mistrzów nart. Wierzymy też w to, że tam w Górze, jest taki niebiański Kasprowy Wierch, gdzie kiedyś, nie wiadomo kiedy, ale na pewno, spotkamy się z Andrzejem i Janem, by poszusować razem po niebiańskich stokach. Może nawet już niedługo. Odpoczywajcie w pokoju Bożym...
*** Komentarz zmodyfikowany przez Moderatora(102), 2009-02-13 00:24:51 *** -
czarnylis profesor
Wszyscy kiedyś odchodzą, nawet tak charakterni ludzie jak Andrzej i Jan. Rodzinie składam kondolencje, a redakcji podziękowania za to, że mogłem się zapoznać z historią tych dwóch wybitnych i wszechstronnie uzdolnionych ludzi. Muszę przyznać iż wcześniej na ich temat miałem dość mgliste pojęcie.
-
anonim
-
Du Du
Nie ma sprawy. Ja dziękuję Tadowi, że umieścił pożegnanie alpejczyków na portalu o skokach, przychylając się do mojej prośby:) Dzisiaj, mam taką nadzieję, całe Zakopane pożegna Bachledów: Andrzeja i Jana, smutek wielki w sercach, ale cóż, Pamięć pozostanie.
Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl
Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl
- Zanim zadasz pytanie na forum - zobacz czy poniżej ktoś już nie dał na nie odpowiedzi.
- Redakcja serwisu Skijumping.pl zastrzega sobie prawo do usuwania oraz modyfikowania komentarzy łamiących regulamin - nie związanych z tematem newsa, zawierających obraźliwe treści, atakujących osoby publiczne (a w szczególności zawodników, trenerów, działaczy, polityków), napisanych wulgarnym językiem, spamu, powielania treści newsa itp.
- Zabrania się reklamowania innych stron, blogów itp.
- Forum to miejsce na przemyślane wypowiedzi i opinie. Do komentowania bieżących wydarzeń na skoczni oraz luźnych pogaduszek służy nasz czat. Komentarze o zerowej wartości merytorycznej typu "Ammann Słabo, Stoch - 125m, co tu tak cicho, czemu nie skaczą" - również będą usuwane.
- Komentarze powinny być rzeczowe, napisane poprawnie językowo i bez rażących błędów ortograficznych.
- Zapytania, opinie i uwagi skierowane do redaktorów serwisu Skijumping.pl, prosimy przesyłać na nasz adres email. Nasi redaktorzy nie czytają wszystkich komentarzy, często mogą więc wcale nie odpowiedzieć. Zapytania, opinie i uwagi skierowane do moderatorów forum Skijumping.pl, prosimy przesyłać na nasz adres admin@skijumping.pl.
- Wszystkich użytkowników forum, prosimy o kulturalną dyskusję. Do rozwiązywania wszelkich sporów i kłótni służy email, gadu-gadu lub inne środki komunikacji.
- Aby uniknąć bałaganu i nieporozumień, zabrania się tworzenia i korzystania użytkownikom z więcej niż jednego konta/nicka oraz podszywania się pod innych użytkowników, poprzez tworzenie bardzo podobnych nazw/nicków. W przypadku wykrycia takiego działania, konta będą kasowane, a w skrajnym przypadku (nagminne tworzenie kolejnych kont), użytkownik banowany.
- Wszelkie komentarze, atakujące bezpośrednio poszczególnych użytkowników (w tym także oskarżenia o pisanie pod wieloma nickami), moderatorów lub redaktorów, będą bezzwłocznie usuwane, podobnie jak spory między użytkownikami, nie mające nic wspólnego z tematem artykułu. Konta użytkowników, którzy obrażają moderatorów, administratorów, bądź atakują Redakcję Skijumping.pl, mogą być blokowane.
- Wszelkie narzekania na to, że komentarze są "bezpodstawnie" usuwane, będą również kasowane. Jeśli ktoś uważa, że jego komentarz był zgodny z regulaminem, a mimo to został usunięty, prosimy o kontakt emailowy na adres admin@skijumping.pl.
- Jeśli uważasz, że dany użytkownik nagminne łamie regulamin, wywołuje kłótnie i utrudnia dyskusję w komentarzach, prosimy o kontakt emailowy na adres admin@skijumping.pl.
- Redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania wpisów bądź blokowania użytkowników, którzy używają niecenzuralnego języka, nagminnie wywołują konflikty, spory oraz prowokują innych uczestników forum do kłótni.
- Redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania użytkowników, których nazwy (ksywki) zawierają wulgaryzmy lub brzmią podobnie do niecenzuralnych słów.
- Redakcja nie ponosi odpowiedzialności, w przypadku, gdy adres IP zablokowanej osoby, jest adresem całej sieci lokalnej. Ewentualne cofnięcie blokady może nastąpić jedynie w przypadku, gdy winny użytkownik zaprzestanie szkodliwych działań na forum.
- Redakcja nie odpowiada za treści i opinie prezentowane przez użytkowników forum. Jeśli wypowiedzi naruszają prawo, ich autorzy mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
- W przypadku "bana" użytkownika, zabronione jest tworzenie nowego konta, przez 7 dni od momentu blokady konta.
- W przypadku nagminnego łamania regulaminu forum oraz ogólnych zasad dobrego wychowania, Redakcja zastrzega sobie prawo do powiadomienia odpowiednich służb, wraz ze wszystkimi posiadanymi danymi użytkownika (adres IP, logi, dane kontaktowe).
Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu
Zaloguj się