Austriacy napisali list do FIS

  • 2009-12-11 14:56

Toni Innauer, znakomity przed laty skoczek, a obecnie dyrektor sportowy Austriackiej Federacji Narciarskiej, wystąpił z listem otwartym do Gian Franco Kaspera, prezydenta Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS), w związku z wydarzeniami, jakie miały miejsce podczas niedzielnego (6 grudnia) konkursu Pucharu Świata w skokach narciarskich w norweskim Lillehammer.

Przypomnijmy, że podczas rywalizacji na skoczni szalał zmienny wiatr. Po tym jak Simon Ammann pobił rekord skoczni - 146 m, jury zawodów nie zdecydowało się na przerwanie konkursu. W efekcie w doskonałych warunkach, z wiatrem pod narty, został puszczony Gregor Schlierenzauer. Austriak przeleciał całą skocznię, uzyskując 150,5 m, ale skoku nie ustał. Na szczęście nie doznał żadnej kontuzji.

W liście otwartym Innauer zwraca uwagę na zagrożenie płynące ze strony jury, które podejmuje nieprawidłowe decyzje w trudnych warunkach atmosferycznych.
"Czuje się jak przed 35 laty, kiedy szwajcarski zawodnik Walter Steiner z powodu zbyt długiego rozbiegu wielokrotnie upadał podczas skoków, co powodowało, że tracił wygraną" - napisał m.in. Innauer.

"Włoski delegat techniczny Sandro Pertile był jedynym, który dzień po konkursie w Lillehammer przeprosił Gregora Schlierenzauera i trenerów za stworzenie zagrożenia" - czytamy dalej.

Innauer pisze także o tym, że tylko szczęściu zawdzięcza Schlierenzauer to, że nie odniósł poważnej kontuzji. Mimo tego decyzja jury była 3:0 na korzyść dalszego przeprowadzenia zawodów. "Chcę przypomnieć jury, że austriaccy menedżerowie zwrócili się do Jana Kowala, asystenta delegata technicznego, o anulowanie i ponowne wystartowanie serii konkursowej z niższego rozbiegu" - pisał dalej Austriak.

Innauer zwraca się także z propozycją, by przy niesprzyjających warunkach, zagrażających zdrowiu zawodników, trenerzy mogli dobrowolnie decydować o obniżeniu najazdu. "W imieniu wszystkich - nie tylko naszych sportowców - apeluję o zachowanie rozwagi w trosce o zdrowie sportowców zarówno podczas treningów, jak i zawodów" - czytamy dalej.

Innauer zaproponował także, by zająć się opracowaniem nowych przepisów, tak by zwiększyć bezpieczeństwo zawodników.


Marcin Hetnał, źródło: onet.pl
oglądalność: (13261) komentarze: (241)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • anonim
    @Fanka

    Przyjrzałam się trochę pierwszym startom Gregora w Pucharze Świata. Swój pierwszy występ zaliczył w Oslo, w 2006 roku - miał wtedy 16 lat. To mało? Dużo? Zapewne zależy od indywidualnego charakteru i przygotowania zawodnika. Zajął tam 24. miejsce, czyli wypadł bardzo dobrze, przynajmniej jak na pierwszy raz.
    W Mistrzostwach Świata w Lotach wziął udział rok po swoim "zadomowieniu się" w Pucharze Świata. I... wygrał je! Podczas swojego debiutu na mamucie zostać Mistrzem Świata w Lotach? To już wskazywało na to, że jest on niebywałym talentem, ale też pokazało coś jeszcze - miał bardzo dobrego trenera klubowego.
    No cóż, patrząc na statystyki jego rekordów, zwycięstw i wynikach w Pucharze Świata naprawdę można być pod wrażeniem. Jest to skoczek z ogromnym potencjałem, naprawdę ogromnym. Nie porównujmy go do nikogo, bo od pierwszych czasów świetności Adama Małysza minęło już trochę czasu, nie mówiąc już o rekordach Nykaenena, czyż nie? Jak każda dyscyplina, tak i skoki się rozwinęły, więc może Gregor nie będzie lepszy od nich, będzie po prostu najlepszy w tym momencie, w którym skacze. Co by było, gdyby urodził się dwadzieścia lat wcześniej...? Można gdybać.
    I dalej stoję przy swoim zdaniu, że Pointner nie jest dobrym trenerem, ponieważ mam do niego święte prawo.

  • anonim

    Tak pamiętam to był chyba nawet tutaj news o tym a jak nie tu to gdzies indziej.
    Kiedy Gregor zadebiutował w PŚ a raczej miał debiutować jego trener klubowy nie chciał się zgodzić aby tak mlodego zawodnika posyłać do boju w PŚ on wiedział, jaki ma potencjał na ile go stać i znał go doskonale, wiedział, że to niespotykany talent i nie chciał aby zbyt szybko wszedł na najwyższe szczeble tego sportu ale stopniowo i nieco później.No ale trener kadry wiedział swoje i chciał jak najszybciej wykorzystać takiego zawodnika, pamiętam, że w swoich pierwszych startach w PŚ nie brał tylko udziału w lotach na mamutach ale w następnym roku już nawet tam latał.
    Obawiam się, ze ta nadmierna nadgorliwość trenera kadry doprowadzi to rychłego zakończenia kariery przez tego zawodnika.
    Ale oczywiście mogę się mylić bo wszystko jest możliwe.
    W styczniu skończy 20 lat zobaczymy jak potoczy się dalej jego kariera.

  • anonim
    @Fanka

    Wydaje mi się, że większość austriackich skoczków jest "eksploatowana", nie "rozwijana". Taki Gregor za 10 lat nie będzie w stanie skakać na najwyższym światowym poziomie ze względu na te ogromne przeciążenia, których doświadcza na każdym kroku. I to na dodatek w czasie, gdy jego organizm jeszcze się rozwija. Za chwilę zaczną się problemy: stawy, kręgosłup, potem może dojść jeszcze psychika - z tą jego chorą ambicją wszystko jest możliwe.
    I tutaj znów nie mogę się zgodzić, bo to uszkodzone więzadło w kolanie to wynik nieprzyjemnego upadku i wykręcenia stawu; gdyby spotkało to każdego normalnego człowieka, który po prostu jechałby na nartach i przekręcił staw, byłoby to samo. Także kolana na razie nie podpisujmy pod 'nadmierną eksploatację'.
    Jego trener klubowy miał coś przeciwko? O tym nie słyszałam.
    Te wszystkie moje obserwacje, które poczyniłam od zeszłego roku, prowadzą do jednego faktu: pan Pointner może nie być takim dobrym trenerem, na jakiego się kreuje i jakie pozory stwarza.
    Bo wiesz, z tymi skoczniami K250 to tak samo, jak ze skocznią w Willingen, która została po prostu przebudowana i można po prostu skoczyć dalej, nie narażając swojego życia czy zdrowia :)

  • anonim

    Miało być odwrotnie :

    Chęć pokazania światu takiego młodego talentu wziął górę nad zdrowym rozsądkiem trenera "

  • anonim

    Zgadzam się w sumie racja.
    I pamietam też dzień kiedy trener kadry zabrał młodziutkiego Gregora na PŚ a jego trener klubowy był stanowczo przeciwny temu uważał, że to było zbyt wcześnie dla niego pamiętam też, że doszło pomiędzy nimi da jakiejś sprzeczki no ale jak tu nie wykorzystywać tak młodego zawodnika, który bije wszelkie rekordy ?
    Ale coś mi się wydaje, że wówczas trener klubowy miał rację bo dojdzie do sytuacji, kiedy młody zawodnik będzie już tak wyeksploatowany, że nie doczeka w tym sporcie 30-stki.Moim zdaniem już to ma swoje skutki bo kręgosłup z gumy nie jest a i stawy dają znać o sobie.
    Zdrowy rozsądek bierze górę nad chęcią pokazania światu takiego talentu i nie ważne, że on się już wywraca, że miał już operację kolana ważne jest to, że wygrywał bo nie wiadomo czy tak będzie nadal.
    I nie potrzebnie zablokowali wejście nowych przepisów bo wtedy mogliby mu obniżyć belkę.

  • anonim
    @Fanka

    Tak, ale zakładam, że ta skocznia byłaby przystosowana do oddawania tak odległych skoków, prawda? I skakanie tam dalej nie byłoby tak niebezpieczne. Przecież gdybyśmy wszyscy tak myśleli i nie brali rozróżnienia na skocznie średnie i mamuty, to byłoby śmieszne, czyż nie? Chodzi o to, jaki jest kąt, pod jakim skoczek spada/ląduje. Jeśli będzie to kąt prosty, to wiadomo, że to ogromne obciążenie. Jeśli o połowę mniejszy - żaden problem - mogą wtedy latać i po 300 metrów, bo będzie to dla nich bezpieczne. O ile ten sport w ogóle można nazwać bezpiecznym.
    Tak, trener dokładnie wiedział, w jakich warunkach puszcza Gregora. Jednak wydaje mi się, że pan Pointner specjalizuje się w maksymalnym wykorzystywaniu podanych mu na srebrnej tacy talentów, nie na ich tworzeniu.
    W tym całym temacie chodzi jedynie o to, żeby nie obwiniać Schlierenzauera o to, co się stało - wszak to nie jego wina. Kazali mu skakać, więc skoczył. Pokłady zaufania, które ma do całego swojego sztabu pozwoliły mu sądzić, że nie narażą jego zdrowia ani życia. Być może w Lillehammer zawiedli.
    Mam tylko jedno pytanie do wszystkich tych, którzy tak bardzo krytykują Schlierenzauera: czy na dzień, dwa dni, przed konkursem spodziewaliście się tak odległego skoku?

  • anonim

    To nic nie da.
    Czy to nie aby w Finlandii chcą wybudować mamuta K-250 ?
    Cos gdzieś czytałam że tak.Więc jak mają na takiej skoczni daleko nie latać ? Skoro sami są do tego zachęcani.
    I po co by budowali takiego olbrzyma skoro polatać nie dadzą.
    To wszystko nie trzyma się kupy.
    No a wracając do tego skoku Grega czyż jego trener zanim machnął mu chorągiewką do startu nie widział na monitorze jaki ma wiatr ? Bo za każdym razem Pointner wpatruje się swoimi "patrzałkami" w ekran jak w malowane wrota :) zanim puści swojego zawodnika a skoro widział, że wiatr ma piekielnie pod narty to dlaczego go puścił ?
    Sam by go zabił.
    Ale przeliczył się bo myślał, ze ustanie to a tu bęc.
    Trener powinien mieć wpływ na to czy puścić swojego zawodnika do boju czy nie jesli widzi, że stwarza to jakieś zagrożenie dla jego zdrowia powinien kazać mu zejść z belki i poczekać.

  • Noe bywalec
    @czarnylis, @Amanda

    W 100% zgadzam się z tym, co napisaliście. Zdrowie i bezpieczeństwo powinno być wartością nadrzędną w każdym sporcie, także w skokach. Ale... ilu jest ludzi takich jak wy? Nie dalej jak dwa-trzy dni temu czytałam komentarz, że przez właśnie takie zachowanie Austriaków względem tego, co wyprawia na skoczniach świata Schlierenzauer, on nie może oglądać dalekich skoków w Planicy. Gdy pojawił się Gregor - młody, niesamowity, skaczący bez ograniczeń, bez strachu i dosłownie przeskakujący skocznie - spekulowano: ile można skoczyć na największej skoczni świata? Co ten młody chłopak zrobi, gdy będzie miał taką okazję? Potem pamiętamy konkurs w Planicy. Serię przerwaną tuż przed skokiem Gregora i rozpoczętą od nowa, z niższej belki. Dało się? Dało.
    Według mnie, skoki narciarskie przestały być tym cudownym sportem, w którym zakochałam się w 1998 roku. Za bardzo nastawieni na pobijanie coraz to nowych rekordów i latanie coraz dalej i dalej, poza pewną granicę bezpieczeństwa, tracimy w tym sporcie coś, co od zawsze było - zdrową, czystą rywalizację między ludźmi, którzy kochają to, co robią. Być może po prostu ani my - kibice - ani austriacka federacja skoków narciarskich nie była przygotowana na kogoś z takim talentem i takimi możliwościami, jak Schlierenzauer. Więc zamiast go eksploatować na wszelkie możliwe sposoby, narażając jego zdrowie i życie, będziemy apelować o możliwie bezpieczne i uczciwe zawody?

  • czarnylis profesor
    @Amanda

    Show must go on.
    To jest główna i nadrzędna zasada, którą kierują się zarządzający cyklem, czyli nie tylko Hofer i spółka, lecz również telewizja, a poprzez nią, my, telewidzowie i to właśnie oni (my) chcą chleba i igrzysk. Telewidza nie zadowolą krótkie skoki i odległości nie przekraczające punktu HS. Telewidz będzie się nudził i nie wiadomo, czy następnym razem włączy odbiornik tv na tym kanale, a oglądalność to "święty Graal" dla stacji telewizyjnych i rzecz absolutnie najważniejsza. Telewidz oczekuje widowiska, rekordów, ryzyka, niebezpieczeństwa i to dostanie, choćby za cenę zdrowia zawodników i nie oszukujmy się, że jest inaczej. Lądowania na płaskim, upadki to dla stacji tv miód na konta bankowe i możliwość zwiększenia oglądalności późniejszych powtórek.
    Wiem, są kibice w kapciach (i w zimowych butach), którzy chcą oglądać przede wszystkim zawody sportowe, uczciwą i bezpieczną rywalizację, ale takich ludzi jest niewielu i nie zapewnią godziwych zysków.
    Walter Hofer wymyślił sposób by wilk był syty i owca cała, tylko że lament kibiców plus postawa austriackiej federacji, powstrzymały FIS przed wprowadzeniem go na szerszą skalę, a szkoda, bo nowe zasady umożliwiają obniżenie belek dla najlepszych, tak by nie "szurali tyłkiem po płaskim", w efekcie czego do ekstremalnych sytuacji by nie dochodziło, a słabsi zawodnicy skaczący z wyższego najazdu nie przecieraliby ścieżki na buli i widowisko nie byłoby jedynie ograniczone do kilkunastu najlepszych skoczków. Dodatkowo nowy system jest bardziej sprawiedliwy, ale o tym tyle się już spisałem iż nie chcę się powtarzać. Jednak największą zaletą nowego systemu dla organizatorów oraz stacji tv jest uczynienie zawodów kompaktowymi, płynnymi, bez powtarzanych serii, mieszczącymi się w danym przedziale czasowym, czyli zgodnymi z telewizyjną ramówką. Kombinatorzy norwescy skaczą według nowych zasad i da się to oglądać.
    Jeśli na skoczni wieje silny, porywisty wiatr, zawody nie powinny się nigdy odbywać i nowy system w takim przypadku również jest bezsilny. Widziałem upadek Jana Mazocha na żywo, z bliska, z górnej trybuny i nigdy więcej nie chcę już podobnych zdarzeń oglądać. Nigdy. Nawet jeślibym musiał obejść się smakiem i wracać ponad dwieście kilometrów do domu, nie zobaczywszy nawet jednego skoku.

  • anonim

    Wszystko pięknie i wspaniale ale protest Austriaków przed wprowadzeniem nowych przepisów nie zmienia tego, że to dalej jest cholernie niebezpieczne, bo wiatru jako samego nie da się wyłączyć. Odjęte punkty za wiatr nie zrekompensują zawodnikowi zniszczonego zdrowia. Dalekie skoki wspaniale się ogląda ale nie ważne czy ustane czy nie są ogromnym obciążeniem fizycznym dla każdego ze skoczków. Gregor za dwa, trzy lata może w ogóle nie nadawać się do skakania, bo jego nogi nie wytrzymają jednego kroku do przodu. Ani obniżenie belki, ani odjęcie punktów za wiatr nie zmieni tego, że zawiniła góra, która widzi co się dzieje, która kontroluje wiatr i mówi "tak" albo "nie". Odwróćmy sytuację, a jeśli chodziło o wielkie show dla widzów, na belce siedzi w końcu Schlierenzauer co oznacza, że skok przy tak dobrych warunkach pewnie będzie brawurowy, puśćmy go, widzowie będą mieli na co popatrzeć? Żadne z was nie pomyśli, że mogło być również tak, prawda?
    Obojętnie jakie przepisy zostanę wprowadzone nic nie zastąpi zdrowego rozsądku samego człowieka. Od tego jest tam tylu ludzi, od każdy z nich ma mózg i teoretycznie wie jak go używać by powiedzieć "stop" to już będzie zbyt niebezpieczne. To już było zbyt niebezpieczne dla Ammana, trochę dalej i jego tyłek szurałby po śniegu, o obciążeniu jego nóg wolę nie myśleć.
    W skokach nie chodzi o to by znaleźć co lepszego wariata, który chce się zabić. Skoki mają cieszyć oko i nie ważne czy będą odbywane w przedziale 110 m do 130 m, będziemy się wtedy cieszyć, że jeden czy drugi skoczył 130, bo ośmiu przed nim skoczyło ledwo 100. Jeśli to ma być granica bezpieczeństwa niech będzie respektowana, bo to są ludzie, żywe istoty i to ich zdrowiem się szafuje.
    Co do anulowanej serii. Wam się nie dogodzi. Każą powtarzać serię po skoku Austriaka powiecie, że to dlatego, że ten chce skoczyć lepiej. Będą powtarzali przed jego skokiem, to powiecie, że czekają na lepsze warunki dla niego. I to jest absurdalne i to, a tak naprawdę może chodzić tylko o ich kaprys. Tu przerwą tam nie przerwą, tu zaryzykują tam się wycofają byle widz się dobrze bawił, ale nie każdy widź będzie się dobrze bawić zastanawiając się kiedy dojdzie do tragedii. Ja na pewno nie będę.

  • TAMM profesor

    On by tego skoku nie ustał.
    Nawet by nie próbował.
    Dla własnego zdrowia.

  • sledzik16 profesor
    marek

    On by ten skok ustał tylko że nie tak podszedł do lądowania

  • anonim

    @AM62

    Niby na jakiej podstawie stwierdzasz, że nie bedą najlepszymi skoczkami w historii ?
    I na jakiej podstawie stwierdzasz , ze Morgi i Schlieri wstydzą się swoich nazwisk?! Bo to, że mają swoje ksywki o tym nie świadczy !

  • anonim

    Kiedyś, jak Małysz osiągał rekordowe skoki ( np. pamiętne Trondheim ) nikt nie robił problemów, pomimo tego, że było to równie niebezpieczne. Kiedy Ahonen skoczył 240 m i nie ustał, nie robił żadnych problemów, choć wówczas przegrał z Roomorenem. Czemu nagle młody, zarozumiały Austriak ma być lepszy od tych dwóch, fantastycznych skoczków? Skacze daleko, nie ma siły by tyle ustać, a to oznacza, że musi jeszcze sporo trenować.

  • anonim

    schlierenzauer skoczył w podobnych warunkach do tego zawodnika
    http://www.youtube.com/watch?v=g43qPu97fq4 dało jemu to 20-30 m(!)
    schlierenzauer powiedzmy ze skoczyłby 135-140 m w normalnych warunkach w lillehammer
    ale to sie nie zmieni
    w engelbergu tez moze wywrotke zanotować
    w końcu wskazników wiatru nie ma
    wiec niezorientowanym powiem
    jak chorągiewka wieje mocno w lewo to jest wiatr pod narty
    a jak w prawo to w plecy

  • Piotr S. weteran

    Niech Gregor rozwija swój talent, ale nie można stwarzać dla niego super warunków do oddania skoków. Niech skacze w porównywalnych warunkach co inni. Austriacy zrobili błąd blokując nowe przepisy i nagle się obudzili. Przecież powtórzenie całej serii w sytuacji, gdy został tylko Gregor byłoby przekrętem. Trener Pointner mógł chwilę poczekać zanim da sygnał Gregorowi. On świadomie wystawił swojego zawodnika na ryzyko i nagle zdał sobie sprawę ze swojej głupoty?

  • anonim

    Ani Szliri ani Morgi nie będą najlepszymi skoczkami w historii. Nawet swoich nazwisk się wstydzą.

  • anonim
    Austriackie gadanie

    Austriakom bardzo odpowiadało kiedy w Kusamo w konkursie drużynowym anulowana została kolejka kiedy okazało się austriak skoczył beznadziejnie. Rozumiem że teraz ma byc już tak że wyniki konkursów, wysokości belek, wiatr i jego brak, jednym słowem wszystko będą ustalali austriacy według własnego uznania. To może nazwijmy to skoki austriackie i będzie to zupełnie nowa dyscyplina. I jeszcze jeden przepis proponuję: zakaz dla skoczków z innych państw, którzy skaczą zbyt daleko a jeżeli się zapomną to wysokie kary pieniężne.

  • anonim
    list Austriaków

    to chyba normalne, że trenerzy martwią się o zdrowie/życie swoich zawodników ? Co wy macie z tym dopingiem ?

  • anonim

    Najbardziej jednak boli to, że tak bardzo denerwuje nas - Polaków - fakt, że ktoś może być lepszy, że ktoś zbliża się do tego, co kiedyś wyczyniał adorowany tutaj Adam Małysz. I nie, nie jestem jedną z tych osób, które go nie doceniają, ponieważ pan Adam zawsze był, jest i będzie skoczkiem, któremu kibicuję najmocniej i najbardziej. Ale Schlierenzauer ma talent. Talent, który wykorzystuje, na który być może współczesne realia skoków nie były przygotowane. Talent na miarę Małysza? Być może. Być może przy dużej dozie szczęścia będzie dla Austrii tym, czym Małysz był dla Polski.
    Może tym, co nas boli po przeczytaniu tego listu, jest brak reakcji polskiej federacji po Kuusamo? Może powinniśmy walczyć o swoje i w końcu być szanowani?
    I na koniec chciałam zauważyć, że te szalone teorie spiskowe, które są tutaj tworzone - o Hofferze pomagającemu Austriakom - w innych krajach popularne nie są. Wręcz przeciwnie, osoby wygłaszające takie poglądy zwykle są krytykowane. Zamiast szukać więc winy we wszystkim dookoła, poszukajmy jej u nas. W naszym siedzeniu cicho. Bo kto będzie szanował kogoś, kto daje się bić? Nikt.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl