Adam Małysz jak bumerang - felieton

  • 2010-03-20 22:57

Na różne sposoby podkreślano ostatnio wielkośc Adama Małysza. Wyliczano jego triumfy, przypominano noakutujące zwycięstwa, podsumowywano rekordy. Ja chciałem zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz, która przesądza o tym, że Adama Małysza należy zaliczyć do najwspanialszych zawodników w historii skoków narciarskich.

Nie ma chyba w Polsce sportowca, którego koniec ogłaszano i prorokowano częściej. I nie ma skoczka, który częściej by udowadaniał, jak bardzo owi prorocy się mylili. No bo przecież - paradoksalnie - Małysz to obok Ahoena najrówniejszy chyba skoczek w historii dyscypliny, którego okresy dominacji były niezwykle długie a okresy zapaści - w porównaniu z innymi skoczkami - dość krótkie i płytkie. Ilu skoczków utrzymywało się na topie tak długo?

Mój przyjaciel, nomen omen też Adam, powtarza, że wierzy w Boga i Adama Małysza. Ma przez to na myśli, że Adam Małysz zawsze jest groźnym przeciwnikiem i zawsze może walczyć o najwyższe cele. Mawia, że moment w którym Adam przestanie się liczyć w walce o zwycięstwa nastąpi wtedy, gdy zamiast nart założy kapcie i zamiast na belce siądzie w fotelu przed telewizorem.

I ma sporo racji. Pomijając okres zapaści w latch 1998-2000, niewiele było ważnych imprez, w których Małysz zupełnie się nie liczył. Spośród Igrzysk Olimpijskich, Mistrzostw Świata i Mistrzostw Świata w Lotach, tylko na tej ostatniej imprezie nie walczył nigdy (poza obecną imprezą w Planicy) o najwyższe cele i zwykle choć w jednym konkursie potrafił uplasować się choćby w pierwszej dziesiątce. Nawet na imprezach, uznanych za porażki - Igrzyska w Turynie czy Mistrzostwa w Oberstdorfie potrafił się sprężyć i choć w jednym konkursie wypaść lepiej, niż wskazywałaby jego aktualna pozycja w Pucharze Świata. Nawet wtedy, potrafił przysporzyć nam emocji, dać swą postawą nadzieję, że moze jednak się uda, a przecież na tym polega piękno sportu - że wierzymy i ściskamy skciuki za naszego idola, nawet wtedy gdy rozum podpowiada, że happy endu nie będzie.

Przyjrzyjmy się z bliska kolejnym ważnym imprezom minionej dekady. Mistrzostwa Świata w Lahti w 2001 to fascynująca rywalizacja z Martinem Schmittem zakończona dwoma medalami. Gwiazda Małysza dopiero co wtedy rozbłysła i świeciła mocnym blaskiem. Ale już przed Igrzyskami Olimpijskimi w Salt Lake City odezwały się głosy, że Małysz już wygrywać nie będzie.

Przypomnijmy, że po wspaniałym początku sezonu oczekiwania wobec skoczka z Wisły były niebotyczne. Wszyscy zastanawiali się, czy Małysz jako pierwszy zwycięży we wszystkich czterech konkursach Turnieju Czterech Skoczni. Tymczasem eksplodowała forma Svena Hannavalda a Małysz zajmował miejsca dalekie od wymarzonych zwycięstw. Triumf w Zakopanem (dzień wcześniej był siódmy) uspokoił tylko niektórych. Większośc czekała na medale, ale byli tacy, którzy już wówczas mocno w Małysza wątplili. Skończyło się brązem i srebrem, co dla niektórych było wielkim sukcem, dla innych wielką porażką.

Rok później odbywały się Mistrzostwa Świata w Val Di Fiemme. Małyszomania trwała w najlepsze, ale Adam od początku sezonu ani razu nie wygrał. Zdarzało mu się za to zajmować miejsca w drugiej dziesiątce (Engelberg, Oberstdorf, Liberec). Wtedy, w wielu mediach i wśród kibiców, pojawiały się już czarne prognozy że "Małysz się skończył". Skoczek z Wisły miał podzielić los Martina Schmitta i popaść w przeciętność. Tymczasem Polak na włoskich skoczniach dokonał czegoś, co udało się przed nim tylko trzem zawodnikom – Wirkoli z Norwegii w 1966 r., Napałkowowi z ZSRR w 1970 r. i Aschenbachowi z NRD w 1974 r. - został Mistrzem Świata na obu skoczniach.

Mistrzostwa w Lotach w Planicy w 2004 roku były dla Małysza nieudane, podobnie jak dwa lata wczesniej w Harrachovie. I podobnie patrzymy dziś na 6. i 11. miejsce na czempionacie w Oberstdorfie, który odbył się w roku 2005. Ale przecież 6 miejsce w konkursie na skoczni normalnej świadczy o tym, że Mistrz z Wisły nie odpuszczał, potrafił nawet w słabszym dla siebie sezonie nawiązać walkę z czołówką. Podobnie było z Igrzyskami Olimpijskimi w Turynie. Prowadzony przez Heinza Kuttina wiślanin miał najsłabszy sezon od 6 lat, a potrafił w jednym z konkursów zająć 7 miejsce.

Gdy kadrę przejął w kolejnym sezonie Hannu Lepistö, pojawiła się nadzieja na powrót do wysokiej formy. Ale ze świecą można było szukać po kraju dziennikarzy czy kibiców, którzy wierzyli, że skoczek z Wisły może ponownie wywalczyć mistrzostwo świata. Tym większa była radość, gdy Małysz wrócił z Sapporo ze złotym medalem. Znów niedowiarkowie musieli bić się w pierś. Czy jednak wyciągnęli z tej lekcji wnioski?

Skądże. Gdy po nieudanych Mistrzostwach w Libercu Małysz zapowiadał walkę o medale w Vancouver, po ustach wielu błąkał się uśmiech niedowierzania, bądź wręcz politowania. Niedowierzanie towarzyszyło licznym "znawcom" jeszcze w styczniu tego roku, a nawet w przeddzień Igrzysk. Traktowano Orła z Wisły jako maskotkę, żywy, ale jednak pomnik, który "swoje już zrobił" i "nic więcej nie musi". Te słowa wypowiadano z ulgą, usprawiedliwieniem, bo zakładano, że nie tylko nie musi, ale przede wszystkim nie może. Tymczasem Adam Małysz zagłaskać się nie dał. Nie stracił głodu rywalizacji, głodu skakania, głodu zwyciężania. Pozostał sportowcem w każdym calu. Byli tacy, którzy nie wiedzieli kiedy zejść ze sceny i kończyli kariery robiąc za ogony. Byli tacy, co wiedzieli kiedy ze sceny zejśc i schodzili w glorii mistrzów. A Adam Małysz wciąż trwa i pewnie nas jeszcze czymś zaskoczy.

Dlatego zawsze bardzo dziwię się, gdy czytam lub słyszę w mediach kolejne wypowiedzi różnych celebrytów, pytanych jako "ekspertów" co sądzą o szansach Adama Małysza przed taką czy inną imprezą. Trzeba być, napiszmy to bardzo delikatnie, nierozsądnym, by przed jakąkolwiek ważną imprezą skreślać Małysza i twierdzić, że nie ma on szans. Zbyt wiele razy pokazywał, że to, co niemożliwe dla innych, jest w jego zasięgu.

W związku z tym po części rozbawił, po częsci zirytował mnie jeden z "ekspertów". Tuż przed Olimnpiadą w Vancouver celebryta i były strongman Mariusz Pudzianowski udzielił wywiadu dla "Dziennika". Oprócz niejasnych insynuacji związanych z dopingiem padły w nim takie słowa "Wielkim szacunkiem darzę Adam Małysza, ale on swoje pięć minut już miał. Nie można non stop mamić ludzi, że jeszcze tydzień, jeszcze dwa. Dokonał rzeczy wielkich i powinien odejść." Kolejny niedowiarek, który musiał po Igrzyskach pluć sobie w brodę. Ale jest i inna ciekawostka.

Jeśli Mariusz Pudzianowski mówił o "pięciu minutach" Małysza, to mogło to wynikać albo z celowej złośliwosci wobec skoczka, albo z nieznajomości znaczenia tego określenia.* "Swoje pięć minut" oznacza krótki okres sławy. Swoje pięć minut mieli Wojciech Fortuna, Lars Bystoel, Rok Benkovic i inni, którzy błysnęli i zgaśli. W przypadku Małysza należy mówić o całej epoce, epoce Małysza, w kórej zmieniają się rywale a on tylko na chwilę schodzi z piedestału, by odsapnąć i nabrać sił przed kolejnymi sukcesami. Oczywiście, nie ma wątpliwosci, że obecnie jesteśmy u schyłku tej epoki, że ta epoka skończy się już niebawem. Ale przecież wciąż trwa. Mistrz z Wisły wciąż nie powiedział ostatniego słowa. I choć Mistrzostwa Świata w Planicy wspominać będziemy ponuro, to przecież znów oglądaliśmy emocjonującą walkę o zwycięstwo. A przecież czeka nas jeszcze co najmniej jeden sezon i szansa na wyjątkowy sukces podczas Mistrzostw Świata w Oslo w 2011 roku.

Adam MałyszAdam Małysz
fot. Tadeusz Mieczyński
Adam MałyszAdam Małysz
fot. Tadeusz Mieczyński
Adam Małysz w CourchevelAdam Małysz w Courchevel
fot. Damian Pietrzak

-------------------------------------

* 24.02 na oficjalnej stronie Mariusza Pudzianowskiego ukazało się sprostowanie w sprawie wyżej wymienionych słów. Celebryta twierdzi, że jego wypowiedź o Małyszu została zmyślona. Nie wiedziałem o owym sprostowaniu w momencie pisania artykułu. Dziękuję czytelnikom z zwrócenie na to uwagi.


Marcin Hetnał, źródło: Informacja własna
oglądalność: (21399) komentarze: (87)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • MarcinBB redaktor
    @Fan_Małysza

    Ładne podsumowanie, ale chciałem zwrócić uwagę na określenie "Zmartwychwstanie" które uważam, za zupełnie nieadekwatne a nawet trochę ostro powiem - głupie. Już w studiu telewizyjnym chyba ktoś się z nim wyrwał, teraz Ty też go użyłeś. Raz, że mieszanie semantyki sportowej z religijną zawsze budziło mój dyskomfort. Dwa, że takie słowo sugeruje, że poza wymienionymi sezonami Małysz był "martwy". Nie wiem czy to dobre określenie dla jakiegokolwiek sportowca, no może ewentualnie takiego, którego kariera zupełnie legła w gruzach. A cóż to za "śmierć" jeśli Małysz w "międzyczasach" (pomijając pierwszy) nie tylko stawał na podium, ale nawet zwyciężał?

  • MarcinBB redaktor
    @Wojtek Szatkowski

    Drogi Wojtku!
    Jestem upartym człowiekiem, więc będę bronił swego zdania ;-p Dodam, że pisząc "schyłek epoki" nie mam na myśli słabszych wyników, tylko upływ czasu. Osobiście nie wierzę (choć bardzo by mnie to ucieszyło) że Adam będzie skakał do Soczi. Ale nawet gdyby skakał jeszcze te 4 lata, to wobec 15 lat w Pucharze Świata jest to na pewno końcowy etap, tym bardziej, że sam otwarcie mówi o zakończeniu kariery.
    pozdrawiam

  • anonim
    Nieobliczalny Adam Małysz

    Marcin, jak zwykle, napisał świetny tekst. Aczkolwiek z jednym nie do końca się mogę zgodzić. Pisanie, że znajdujemy się u kresy jego kariery i to w roku, kiedy wypadł na ZIO lepiej niż wtedy, gdy był, jak to sie mowi 200 procentowym faworytem, czyli w Salt Lake - chyba nie jest zbyt szczęśliwym rozwiązaniem. Niech nasz mistrz zadecyduje, a widzę w nim ogromne mozliwości, więc... hmmm, pewne jest, że sezon był wspaniały:) ja chcę zwrócić uwagę, że nasz mistrz z Wisły jest absolutnie nieprzewidywalny, a to cecha wielkich. Mało kto wierzył, że będzie walczył w Vancouver o medale - a jednak - powiodło się i to jak. A więc gratuluje Adamowi Małyszowi pięknych skoków i jeszcze wielu poptencjalnie podobnych lub lepszych sezonów. Skoro Kasai w Planicy bije rekord życiowy - to co można życzyć Małyszowi - rekordu życiowego w Vikersund za 2 lata - spełnienia marzeń w Soczi:) i duuuuuuuuuuuuużo odpoczynku po tym sezonie. Dziękujemy Panie Adamie:) cała Polska, każdy z nas z osobna, ja, mieszkańcy okolicy tj. Krzeptówek i podobnych małych przysiółków w Polsce:)

  • stachu bywalec
    kompromitacja w sporcie

    Pojęcie to jest obecnie nadużywane przez wielu komentatorów i kibiców. Czy Adam Małysz kompromituje się nie kwalifikując się do konkursu lub zajmując w nim miejsce w 2. dziesiątce. Czy Ahonen się skompromitował na MŚ, czy Rutkowski lub Mateja skompromitowali się skacząc bardzo krótko. Ja uważam,że nie. Skoki to taka dyscyplina, w której każdemu zawodnikowi zdarzały się bardzo nieudane skoki.
    Na koniec chciałem podziękować wszystkim naszym skoczkom za ten sezon. Chciałbym jeszcze zobaczyć Adama Małysza na skoczniach w Soczi.

  • anonim
    ***

    [...]
    Matti Nykanen, mimo, że pod koniec kariery zajął ostatnie, 50 miejsce na Mistrzostwach Świata w Val di Fiemme w 1991, nie zniszczył swej legendy. Prędzej uczynił to poprzez swe alkoholowe ekscesy. Andreas Goldberger, który w swym ostatnim sezonie skakał na poziomie lepszych lat Wojciecha Skupnia też nie został przez to uznany za jakiegoś nielota. Ahonen wciąż pozostaje legendą, mimo, że właśnie zaliczył trzeci w swej karierze sezon poza "dziesiątką" Pucharu Świata. Masahiko Harada nie przestał cieszyć się uznaniem, gdy zawalił Japończykom złoto w Lillehammer w 1994 i został wystawiony do składu drużyny w Nagano, choć i tam oddał jeden tragiczny skok.
    To, że Adam nie dominuje jak kiedyś, jest całkowicie naturalne, a zważ, że zdarza mu się jeszcze bywać jeszcze poza zasięgiem rywali, co udowodnił w Oslo, gdzie przegrał z Ammannem tylko przez pecha. Pecha miewał również w 2001 roku, np. w Willingen w pierwszej serii...

    *** Komentarz zmodyfikowany przez Moderatora(102), 2010-03-22 08:51:02 ***

  • anonim
    Adam Małysz jak bumerang

    Pięknie napisane.
    -"moment w którym Adam przestanie się liczyć w walce o zwycięstwa nastąpi wtedy, gdy zamiast nart założy kapcie i zamiast na belce siądzie w fotelu przed telewizorem."
    -"Swoje pięć minut" oznacza krótki okres sławy. Swoje pięć minut mieli Wojciech Fortuna, Lars Bystoel, Rok Benkovic i inni, którzy błysnęli i zgaśli. W przypadku Małysza należy mówić o całej epoce, epoce Małysza, w kórej zmieniają się rywale a on tylko na chwilę schodzi z piedestału, by odsapnąć i nabrać sił przed kolejnymi sukcesami.

    i chociaż faktycznie znajdujemy się u schyłku kariery tego wyśmienitego sportowca to wciąż wierzę, że jeszcze nie raz siedząc przed telewizorem będe płakała ze szczęścia. Przecież nikt nie może być na samym szczycie przez cały okres kariery

  • Minnie bywalec

    Do tych, wg których najlepiej jest odejść będąc na szczycie: tak, właśnie ta radość z unoszenia się przez chwilę w powietrzu jest dla wielu skoczków wystarczającym powodem ku temu, by nie kończyć kariery (chociażby Martin Schmitt czy Noriaki Kasai). Martin, pytany przed IO o swoją przyszłość i o to, dlaczego wciąż skacze, odpowiedział prosto: że to kocha, to robi od dziecka, to sprawia mu wielką frajdę.
    Zrozumcie to wreszcie, do bólu przyziemni materialiści - realiści!

    A propos dziennikarzy-pseudoznawców gorąco polecam tekst p. Zielińskiego (nie pamiętam imienia) w Polska The Times (chyba z grudnia - lub stycznia) pt. ,,To nie jest sport dla starych ludzi". Zwykle nie mówię takich rzeczy, ale w tym przypadku wyraz twarzy autora świetnie koresponduje z treścią felietonu (na niekorzyść zainteresowanego, jak się domyślacie).

    U mnie w domu było tak:
    w latach 2001-2003 (szczególnie w sezonie 02/03) przy okazji każdego słabszego występu Adama toczyłam dyskusje z dziadkiem, który bardzo łatwo tracił wiarę w Adama - to były rozmowy (które od początku traktowałam śmiertelnie poważnie)!
    Od MŚ w Predazzo było już ani razu potrzeby przeprowadzania takich rozmów :) Dziadek niestety nie dożył sezonu 06/07 (mielibyśmy o czym pogadać).

    Pozdr. :)

  • anonim

    Dziękuję, Adamie.
    Mnie on nigdy nie zawiódł. Przez te 10 lat dostarczył mi najwięcej radości spośród wszystkich sportowców. On jest dla Polaków skarbem...

  • maja88 stały bywalec

    Bardzo ciekawy artykuł.
    Adam - nasz wspaniały Mistrz, sportowiec jedyny w swoim rodzaju. Dzięki Adamie za to, że jesteś i że dzięki Tobie możemy przez tyle lat przeżywać tak cudowne emocje:)

  • Fanka_Simona doświadczony

    piękny artykuł :)ale o sukcesach Adama zawsze przyjemnie się czyta. To wielki sportowiec, możemy być tylko dumni że mamy kogoś takiego i dziękować mu za te wszystkie lata ciężkiej pracy. Adaś już swoje zrobił, już nie musi nikomu udowadniać jak wielkiej klasy jest skoczkiem, bo wszyscy dobrze to wiedzą, teraz może skakać tylko dla swojej przyjemności, a prawdziwi kibice będą zawsze pamiętać o tych największych sukcesach i zawsze będą z nim, bez względu na wszystko. I co z tego że nie zwyciężył na Igrzyskach, czy nie zdobył medalu na MŚ w lotach? i tak osiągnął w tym sezonie bardzo wiele i to się liczy. Zanim zaczniecie pisać takie głupoty że powinien kończyć karierę to lepiej się zastanówcie nad sobą! Adam odejdzie wtedy kiedy on będzie chciał a nie wtedy kiedy wam się podoba!

  • air_show bywalec
    Koniec kariery

    Nawet się cieszyłam z tych medali na IO, ale przyszła refleksja. Mógł odejść jak jego idol zwyciężając w 2007 , a teraz się cieszymy, że zajmuje miejsca w czołówce. I co z tego? Nie zwycięża, niczego więcej nie zdobywa. Chyba że uważa skoki za frajdę z unoszenia się przez krótką chwilę w powietrzu i nic więcej. Dla mnie nie ma żadnego znaczenia czy był 4, czy 44. Nie zdobył medalu i tylko to się liczy, nawet tego drugiego miejsca z urzędu nie udało się utrzymać. Miał srebro na olimpiadzie i teraz ma jeszcze dwa i co z tego? Co innego Ammann, mieć 2 złota czy 4 to już jest różnica. A do tych , którzy chcą mnie obrzucić wyzwiskami - jestem płci żeńskiej więc co najwyżej idiotką.

  • anonim

    Piekny felieton.

    Mamy geniusza w swoim kraju u siebie dziekuję Bogu, że Adam nasz .
    Że urodził sie w Polsce i daje tyle pozytywnych emocji i radośći widzom.
    Zaspokaja i leczy nie raz kompleksy innych, to geniusz i bardzo skromny człowiek.
    Mam nadzieję, że zobaczę go na nastepnych IO.
    Ma wyniki więc niech skacze tak długo jak będzie ten sport sprawiał mu radość.
    Adam dziekuję za ten sezon, był wspaniały.

  • anonim

    Piękny felieton! W sumie to samo chciałabym o Adamie napisać...
    Dziękuję za słowa prawdy:)

  • anonim

    Ja mistrzostw w Planicy wspominać ponuro nie będę - pierwszego dnia mistrzostw Adam skakał dobrze. A po dzisiejszym dniu może się okazać, że nikt nie będzie ich wspominała ponuro;)
    Artykuł wyraża dokładanie to co ja myślę o karierze Adama i dziękuję bardzo za to napisane słowo.
    Co do epoki Adama - mam nadzieję, że Adam będzie skakał co najmniej tak długo jak Noriaki Kasai:)

  • patryk1071992 początkujący
    Adam Małysz

    Adam mógł by skakać nawt dwa, trzy sezony i tak był by na najwyzszym poziomie. Nie patrzec na tych ktorzy w wieku 32-33 lat nie mieli motywacji i skakali słabo, Adama to nie spotka poniewaz jest jednym z najwybitniejszych skoczków w historii. Kasai też jest starszym skoczkiem i nadal skacze na wysokim poziomie a ma 38lat. Moim zdaniem wiek nie ma znaczenia, potrzebana jest motywacja no i talent.

  • piotr186 profesor
    -

    No i myślę ze Adam ma przed sobą więcej niż 1 sezon tym czasem autor felietonu wbrew temu co pisze wyznacza adamowi koniec kariery...

    __________

    Autor NIE wyznacza końca kariery Adama. Pisze przecież "czeka nas jeszcze co najmniej jeden sezon". "CO NAJMNIEJ" a nie tylko.

    *** Komentarz zmodyfikowany przez Moderatora(102), 2010-03-22 08:44:15 ***

  • anonim
    Po prostu

    Ja nie wierzyłem w Małysza na początku sezonu i mile mnie rozczarował:)Przyznaję to.W Planicy powiedzmy sobie szczerze-słabo Adam indywidualnie skakał.Klasę w lotach pokazał Hajek,Kasai,Schlieri,Jacobsen.Ammana ciągną na chama zawyżonymi notami

  • Adrian D. redaktor

    "Przeglądu Sportowego" z kilku powodów nie kupuję i nie czytuję, ale kupiłem go raz przed I.O. w Vancouver ponieważ dołączony był do niego skarb kibica, a w nim pełna rozpiska olimpijskich zmagań. Chciałam mieć na papierze w pigułce "rozkład jazdy". No i w tymże wydaniu Przeglądu swój felieton miał między innymi Szymon Kołecki. Pisał w nim otwarcie, że nie powinniśmy liczyć na medal Małysza, bo to zawodnik, który najlepsze lata ma już za sobą, a jago obecna forma jest daleka od olimpijskiej. Było to w dzień kwalifikacji do konkursu na normalnej skoczni. A dziś, tzn wczoraj, ten sam Szymon Kołecki przedstawia się jako wielki kibic Adam Małysza, który zawsze bezwzględnie i bezkrytycznie w niego wierzył....

  • anonim

    To oczywiste,że taki jest ten sport,raz się wygrywa wszystko,potem jest gorzej.Kazdego skoczka czekaja gorsze dni,nawet najlepszego.Jesli ktos tego nie rozumie,niech nie oglada w ogole skoków.

  • anonim
    Polska

    Są to sukcesy polaków 2008/2009 oprócz Małysza jednak nie będzie wszyskich.
    liczy się miejsce nawet w dziesiątce

    10 Stefan Hula Sapporo.
    7 Polska Kussamo.
    8 Polska Willingen.
    6 Polska Lahti.
    7 Polska Vikersund.
    10-Stoch-Planica.
    2 Polska Planica.
    8 Stoch Planica.
    4 Stoch MŚ Liberec 2009.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl