Łukasz Kruczek: "O skoki Kamila nie martwimy się"

  • 2011-12-31 20:44

W dzisiejszych kwalifikacjach na skoczni w Ga-Pa, dobrze zaprezentowali się Maciej Kot oraz Piotr Żyła. Krócej skakał Kamil Stoch, jednak trener Łukasz Kruczek zapewnia, że nie martwi się o skoki naszego najlepszego zawodnika.

"O skoki Kamila nie martwimy się, dziś miał za zadanie skoncentrować się na tym, aby go nie skręcało i ten cel został osiągnięty. Do tego użyliśmy innego sprzętu, na którym po prostu nie da się rywalizować. Jest pomocny do korekty, ale nie nadaje się do zawodów. Stosowaliśmy to już u niego kilka razy i zawsze pomagało. W kwalifikacji trochę go >>dobiło<< w przejściu i poleciał za płasko do przodu. Na jutro będzie dobrze" - powiedział po kwalifikacjach trener Kruczek.

"Maciek skakał dziś konsekwentnie i dobrze. Wszystkie skoki były na dobrym poziomie i dają nadzieję na skakanie tak dobre, jak latem. Potrzebuje to jeszcze ustabilizować i wtedy będzie wszystko funkcjonowało" - ocenia trener Polaków.

"Piotrek oddał dobry skok w kwalifikacji. Był jeszcze trochę spóźniony, ale jak sam mówi, poczuł >>dobre pchanie<<. Stefan ma problem z pozycją dojazdową. Traci równowagę w momencie rozpoczynania odbicia i jest ono zatrzymane. Pracujemy nad tym, by ta równowaga była skutecznie utrzymywana. Już dzisiaj dwa skoki były nieco lepsze" - kontynuuje szkoleniowiec naszej kadry.

"Olek, ten skok z kwalifikacji miał prawie bardzo dobry. Jeszcze brakuje mu takiego zdecydowanego >>dopchania<<, by nabrał lepszej rotacji. Pucharu Świata nie ma co do COC porównywać, to jest całkiem inne skakanie. Puchar Świata jest trudniejszy pod każdym względem" - zakończył Łukasz Kruczek.


Tadeusz Mieczyński, źródło: Informacja własna
oglądalność: (17477) komentarze: (277)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • anonim

    No i w dodatku zupełnie nie popisał wówczas na Letalnicy, która wtedy uchodziła za jego specjalność. To było dopiero bezprecedensowe. Ta cała sytuacja była tak dziwna, że aż się prosi o jakąś teorię spiskową.

  • OjciecMarek profesor
    @nieważnekto

    Na rzecz Thunder Bay przemawia też fakt, że Tommy w swym drugim skoku po mistrzostwo świata skoczył tak daleko, że nie wykonał telemarku, a i tak przewaga nad wicemistrzem była duża. Choć trzeba przyznać, że Predazzo w przypadku Ingebrigtsena to ogromny ewenement przede wszystkim dlatego, że jakby nie patrzeć lotnik, który regularnie na mamutach sprawował się o wiele lepiej, niż na innych obiektach, srebro zdobył na normalnej skoczni.

  • anonim
    @OjciecMarek

    Z opóźnieniem odpowiadam, bo dopiero ujrzałem twój komentarz.

    Do rzeczy - uważam, że Predazzo 2003 to życiowa forma Ingebrigtsena, niekoniecznie życiowe osiągnięcie. Wygrana w Thunder Bay mogła być w dużej mierze dziełem przypadku, gdyż na średniej skoczni był daleko w tyle, a w owym sezonie nie pokazał nic wielkiego poza mistrzostwami świata. Faktycznie, nie wiedziałem, że wygrał z taką przewagą, ale mimo wszystko można by debatować, na ile zasłużony był ten tytuł.

    Natomiast występ Tommy'ego w Val di Fiemme to ewenement, nie widziałem wielu podobnych sytuacji w moim stosunkowo krótkim życiu. Rzuciłem jeszcze okiem na statystyki sezonu 2002/03 i wygląda to wręcz nieprawdopodobnie - jego najlepszym miejscem przed MŚ było 13., kilka razy nie zakwalifikował się do konkursu, wiele razy nie był powoływany w ogóle. A tu nagle w Predazzo wyskoczył ze znakomitą formą - 2. miejsce na K-90, 4. na K-120 plus brązowy medal drużynowy, który też nie jest bez znaczenia. Niewątpliwie srebrny medal nie był przypadkowy, po prostu Tommy był wówczas naprawdę mocny. MŚ się skończyły i forma Norwega spadła tak nagle, jak wzrosła - nie pokazał później nic wielkiego, a nawet nie popisał się latając w Planicy, co uchodziło wcześniej za jego specjalność. Farciarzem na pewno był, ale nie ulega wątpliwości, że trafił z formą.

  • OjciecMarek profesor
    @nieważnekto

    Życiówka Ingebrigtsena to zdecydowanie konkurs o mistrzostwo świata na K120 w Thunder Bay w 1995, jedyne w karierze seniorskie zwycięstwo zawodów najwyższej rangi, z przewagą 13,1 pkt. nad notującym sezon życia Andreasem Goldbergerem, który przed samymi mistrzostwami wygrał pięć konkursów PŚ z rzędu. Być może Andi obniżył swe loty na Kanadę, a w 2003 w Val di Fiemme z tamtym Małyszem nie dało się wygrać, ale tytuł mistrzowski znaczy więcej, niż srebro.

  • anonim

    Mnie też martwią skoki pozostałych Polaków.
    Piotr Żyła - bez tego dynamitu z początku sezonu, coś złego zaczyna się u niego w głowie i nogach dziać. On zrobił kolosalny postęp, ale stać Go na jeszcze większy - nie wykluczone, że o walkę o podium PŚ.
    Stefan Hula - katastrofa, chłopak powinien normalnie walczyć o 20 PŚ, jest kompletnie bez formy.
    Dawid Kubacki, Krzysztof Miętus, Maciej Kot - zero jakieś zaciekłości, walki, pełna rezygnacja. Na razie zdecydowanie poniżej możliwości. Mam wrażenie jakby Kubacki i Miętus przestali się rozwijać, a wręcz cofali. Kot też nie robi takich postępów, jak choćby Kamil Stoch przy Adamie Małyszu.
    Zniszczoł, Murańska, Tomasz Byrt, Jan Ziobro - też po niżej swoich możliwości.
    Grzegorz Miętus, Jakub Kot też poniżej oczekiwań. Też jakby zatrzymali się w rozwoju.

    Gdzieś są popełniane błędy w szkoleniu. To już kolejne pokolenie w kolejnej dekadzie, które nie rozwija się tak jakby wskazywał by na to ich talent.
    Trzeba się nad tym wszystkim zastanowić.
    Może Kubacki, Hula, bracia Kot, bracia Miętus czy Byrt, Murańka, Ziobro powinni popracować np. ze Stefanem Horngaherem. Może trzeba dla nich zastosować inny cykl treningowy. Czekam aż Kubacki eksploduje swoim talentem. Może Hanu Lepisto na to wszystko by rzucił okiem. Nie wiem, ale Norwegowie z przyjściem Austriaka zaczęli skakać jak z nut. Nie mówię o zmianie trenera, bo Kruczek to fanatyk skoków, ale może coś świeżego w sztabie jest potrzebne.
    Dziwne, że w związku, przy szkoleniu nie ma miejsca dla Adama Małysza.

    Wiadomo, że Kamila Stocha trzeba już przygotowywać ze świadomością, że może to być zawodnik, który w najbliższych dwóch sezonach (o ile zdrowie pozwoli) będzie zapewne walczył raczej o wygrane w Pucharze Świata.
    Gregor to już widać - nadchodzi u niego zmęczenie (w tym sezonie ma dużo trudniej wygrywać - na razie Hofer doholował Go, do tego, że będzie miał szansę walczyć w turnieju do końca), a przyszłym może nawet mieć kłopoty z wygrywaniem - będzie mężniał, zmieniała mu się będzie postura, zaczną pojawiać kłopoty z utrzymywaniem wagi, przymusowe chudnięcia itp. - to był by jego już 5 sezon w którym jest jednym z dominatorów. W czyście naturalny sposób nawet organizm doskonale wytrenowanego zawodnika nie jest w stanie tego wytrzymać.

  • fff doświadczony

    Adam w ostatnim sezonie prezentował podobne ruchy, to mi się od razu Tommy przypomniał. Niewątpliwie skoczek, którego po latach się pamięta.

  • fff doświadczony
    nieważnekto

    Absolutnie. Przecież przed MŚ praktycznie nie miał wyników. Ostatni raz był w 10-tce, przed MŚ jeszcze w 2001 roku. Ale czasami właśnie ktoś trafia z formą na najważniejszą imprezę. I tak robił Tommy. MŚ w lotach, MŚ w 2003 roku, PŚ w Planicy. To były dla niego najważniejsze imprezy. A do tego miał ten charakterystyczny styl ze skrzyżowanymi nartami :)

  • anonim

    Można mówić o Ingebrigtsenie, że miał sporego pecha na przestrzeni wielu lat. Ale z drugiej strony, miał też ogromne szczęście, że trafił z formą na MŚ w Predazzo. Zaryzykuję stwierdzenie, że to była jego życiówka.

  • pepeleusz profesor
    @fff

    To prawda- tylko jak w 1995 zaczynał błyszczeć i on i Małysz to legendą miał być Tommy, a nie został.

  • fff doświadczony
    pelepeusz

    No Ingebrigtsen to tylko w PŚ się ,,nie spełnił". Jednak dwa medale MŚ i jeden złoty, w dodatku na przestrzeni 8 lat to jest umiejętność. Na pewno osiągnął wszystko w lotach. Miał i rekord świata, dwa złote medale MŚ w lotach drużynowo i gdyby nie upadek, także indywidualnie by dorzucił. Do tego rekord życiowy też byłby fantastyczny (miałby 236 metrów, ale tu znów upadł). Spełniony do końca z pewnością być nie może, ale na pewno osiągnięcia ma ogromne.

  • pepeleusz profesor
    @fff

    ee Fras to stary skoczek był- jako junior nikt. Medveda można umieścić. Czadajewa prawie też, ale kto wie co z nim zrobią do Soczi.
    Freiholz miał być jak Ammann a nie wyszło mu aż tak.

  • fff doświadczony
    nieważnekto

    Wiadomo, że był prekursorem i prezentował zupełnie inny styl. Nie mówię tego. Ale w latach 80-tych, kiedy latało się klasykiem, ten styl był pokraczny i temu nie można zaprzeczyć. Absolutnie.

  • fff doświadczony

    A pamiętacie Słoweńców Frasa i Medveda? O ile ten drugi może jakimś talentem pierwszej wody nie był, to ten drugi też miał spore szanse na karierę i wdzierał się do czołówek TCS czy zdobywał medale MŚ. Przypomniało mi się też nazwisko Japończyka Kazuhiro Nakamury. No ale my mówimy o zmarnowanych zawodnikach, a Anton Kaliniczenko udowodnił, że nawet mając tyle lat przerwy w startach z najlepszymi można czasem wejść do 30 PŚ. Mam nadzieję, że np. Szwedzi jeszcze kiedyś wrócą.

    Zmarnowanym talentem jest Guido Landert ze Szwajcarii. Ale on na własne życzenie (zakończył karierę, kiedy zapowiadało się, że Szwajcarzy mogą mieć naprawdę mocną ekipę).

  • anonim

    Alborn to trochę zagadka, lecz talentu mu na pewno nie brakowało, skoro swoim rekordem życiowym przebił nawet słynną gwiazdę lotów Hannawalda. Za to bilans występów Amerykanina, delikatnie mówiąc, nie imponuje.

  • pepeleusz profesor

    Fettnera mozna dodać jak najbardziej, bo już wygrywać chyba nie będzie...
    Ingenrigtsen też miał być wielkim zawodnikiem, a nie został.

  • anonim

    Bokloev nie latał jak pokraka, jak można tak w ogóle pisać? Lądowanie mu często nie wychodziło, ale do lotu czepiali się sędziowie z wiadomych powodów - prezentował zupełnie inną technikę skoku.

    Erikson raczej był wyjątkowym szczęściarzem, że będąc tak słabym skoczkiem udało mu się cos osiągnąć w PŚ. Zmarnowanym talentem bym go nie nazwał, bo trudno tak "drewnianego" skoczka uznać za talent.

  • fff doświadczony
    ZiomekCompany

    Faktycznie Erikson lotem nie imponował. Szwedzi mają problem jednak z tym lotem, bo i Grindholm i Jaafs czy Aren też nie latali świetnie, zaś prekursor stylu V Bokloev dostawał 14-stki i na tamte czasy latał jak pokraka. Ale Białorusin nie miał szans na karierę. Podobnie Słowak. Ta dyscyplina jest w tamtych krajach absolutnie niszowa. Pieniędzy nie pakuje się w nią żadnych. Jednak największy chyba odsetek zmarnowanych juniorów jest w Japonii, Finlandii i Słowenii. Oczywiście nie wiemy o setkach Austriaków i Niemców, którzy nie objawiali się nawet w PK, ale piszemy o zawodnikach, których jakoś tam znamy. Inny przykład to na pewno Alan Alborn. Skoczek, który już naprawdę rywalizował z czołówką światową, ale czegoś mu nagle zabrakło i zaczął spadać. Zresztą Clint Jones, jego kolega z kadry podobnie. A był 2 w cyklu LGP.

  • anonim

    Dodałbym mimo wszystko Fettnera, bo to mimo wszystko nie przypadek, gdy 15-latek wdziera się do czołówki konkursu TCS. Miał też sukcesy na MŚ juniorów. Może także Pascal Bodmer.

  • anonim
    fff

    włogule w Japonii preferuje się zawodników starszego pokolenia teraz ta sytuacja się zmienia
    innym zmarnowanym talentem jest Johan Erikson z Szwecji który pomimo fatalnej sylwetki w locie uzyskiwał niezłe wyniki pod wodzą Vasji Bajca ale po jego odejsciu obniżył loty innym zmarnowanym talentem jest Petr Chadeev którego kariera mogła lepiej się potoczyć

  • fff doświadczony
    Quavertone

    No już nie przesadzajmy. Larinto osiągnął tylko brązowy medal MŚ juniorów, i to w wieku 19 lat. Zaś Janne zdobył mistrzostwo już w wieku lat 16-stu, a także miał za sobą wygrany PŚ w Engelbergu. Debiutował też szybciej niż Ville, bo w 1992 w Ruhpolding, mając 15 lat i 7 miesięcy, zaś Larinto pierwszy skok w PŚ oddał mając już lat 17. Janne jest po prostu skoczkiem wybitnym, który osiągnął sukcesy również za młodu.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl