Do trzech razy... – Innsbruck 1964

  • 2013-12-26 22:32

Pomimo nieoczekiwanej porażki o organizację Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 1960 roku z mało znanym Squaw Valley, Austriacy nie zaprzestali starań, aby największa zimowa impreza sportowa na świecie zawitała do ich kraju. Innsbruck ponowił swoją kandydaturę o tytuł miasta-gospodarza ZIO w 1964 roku i ponownie wydawał się głównym faworytem tego wyścigu.

Rywalami tej leżącej w Tyrolu miejscowości były oferty kanadyjskiego Calgary i fińsko-szwedzka kandydatura Lahti i Are. Głosowanie odbyło się podczas sesji MKOl w Monachium w 1959 roku. W nim Innsbruck po prostu znokautował konkurencję. Stosunkiem głosów 49:9 pokonał Calgary, zaś nordycka oferta Lahti/Are otrzymała zerowe poparcie.


fot. MKOlAustriacy pieczołowicie zabrali się za przebudowę obiektów sportowych. Koszt ich przygotowania do igrzysk wyniósł 30 milionów dolarów. Organizatorzy IX ZIO dokonali jako pierwsi decentralizacji imprezy. W głównym mieście igrzysk, Innsbrucku, rozgrywano jedynie konkurencje łyżwiarskie i konkurs skoków na dużej skoczni. Pozostałe konkurencje rozlokowano m.in. w Axamer Lizum, Igls i Seefeld. Nawet wioska olimpijska została wybudowana z dala od Innsbrucka, w efekcie wielu sportowców nawet nie zdołało zwiedzić głównego miasta-gospodarza. Austriacy byli mocno krytykowani za decyzję o rozszczepieniu imprezy na kilka miejscowości, ale to właśnie oni wyznaczyli trend, który obecnie jest praktykowany przez niemal wszystkich kolejnych organizatorów zimowych igrzysk olimpijskich.


Tymczasem w Innsbrucku brakowało śniegu. Organizatorzy robili, co mogli, aby wszystkie areny igrzysk były jak najlepiej przygotowane na czas rywalizacji. Do pomocy ściągnięto wojsko, które w liczbie 3000 żołnierzy zwoziło śnieg samochodami, helikopterami czy koleją z miejsc, gdzie było go pod dostatkiem. Na domiar złego, przewodniczący MKOl Avery Brundage zaczął publicznie głosić teorię o zaprzestaniu organizowania zimowych igrzysk olimpijskich, gdyż trudno w nich zachować zasadę o amatorskim charakterze sportu. Ostatecznie temat zamilkł, ale za kadencji Amerykanina jeszcze niejednokrotnie powróci.


Na przeciwstoku skoczni Bergisel odbyła się 29 stycznia ceremonia otwarcia IX fot. MKOlZimowych Igrzysk Olimpijskich w 1964 roku. Innsbruck, stolica Tyrolu, gościł rekordową na ZIO liczbę 1091 sportowców z 36 reprezentacji narodowych. Po ośmioletniej przerwie na olimpijskie areny powróciły ekipy Grecji, Iranu, Jugosławii i Rumunii, zaś po dwunastoletniej także Belgii. Debiut na zimowych igrzyskach zaliczyły natomiast reprezentacje Indii, Korei Północnej i Mongolii. W przeciwieństwie do poprzedniej edycji w Squaw Valley, w Innsbrucku zabrakło zespołów Nowej Zelandii i wykluczonej z powodu apartheidu Republiki Południowej Afryki. Do Austrii przybyła licząca 51 sportowców reprezentacja Polski. Chorążym naszej ekipy był dwukrotny mistrz świata w saneczkarskich jedynkach, Jerzy Wojnar, którego dyscyplina debiutowała w programie olimpijskim.


Olimpijski znicz, znajdujący się naprzeciwko znanego z Turnieju Czterech Skoczni obiektu Bergisel, zapalił alpejczyk Josef Rieder, były mistrz świata w slalomie. Po raz czwarty przed zimowymi igrzyskami olimpijskimi przeprowadzono sztafetę z ogniem, ale dopiero pierwszy raz został on przyniesiony z greckiej Olimpii. Na igrzyska w Oslo i Squaw Valley ogień wzniecano w norweskiej miejscowości Morgedal, zaś na imprezę w Cortinie d'Ampezzo - w Rzymie.


W ramach ZIO w 1964 roku po raz pierwszy zaplanowano dwa konkursy skoków narciarskich - na dużym i normalnym obiekcie. W porównaniu z poprzednimi igrzyskami znacząco zmodyfikowano przepisy rozgrywania zawodów. Konkurs składał się nie z dwóch, lecz trzech serii, zaś do noty łącznej zawodnika nie miały być wliczane punkty za najniżej oceniony skok. Zmieniono także przepis dotyczący kompensacji za odległość. Po pierwsze, zawodnik mógł otrzymać więcej niż 60 punktów za długość swojego skoku. Po drugie, to sędziowie przed każdą serią zawodów decydowali, za jaką odległość będą przyznawać 60 punktów. I tak, na skoczni w Seefeld było to odpowiednio 79,5 (I i II seria) oraz 79 (III) metrów, zaś w Innsbrucku - 94 (I), 90,5 (II) i 87 (III) metrów. Przepisy były na tyle skomplikowane i niezrozumiałe dla stojących pod skocznią kibiców, iż FIS obiecał udoskonalić regulamin zawodów przed kolejnymi igrzyskami. Warto dodać, iż po raz pierwszy wśród piątki sędziowskiej, oceniającej olimpijskie skoki, znalazł się Polak. Zygmunt Bośniacki był jednym z jurorów podczas konkursu na normalnej skoczni w Seefeld.


Igrzyska w Innsbrucku miały wielu faworytów. Norwegowie gorąco liczyli na Toralfa Engana, aktualnego mistrza świata z Zakopanego. Finowie upatrywali swoich szans w Veikko Kankkonenie, triumfatorze ostatniego Turnieju Czterech Skoczni. Również aktualny mistrz olimpijski, Helmut Recknagel, nie zamierzał oddać swojego tytułu bez walki. Także i my mieliśmy swojego poważnego kandydata do medalu - Józefa Przybyłę. Gdyby Polak nie upadł w finałowym skoku, to on zostałby triumfatorem przedolimpijskiej edycji TCS. Dodatkowo skoczek z Bystrej był aktualnym rekordzistą Bergisel, na której dawano mu przed igrzyskami większe szanse na medalową pozycję. W konkursach wystąpiło 58 skoczków z 15 reprezentacji narodowych. Po ośmiu latach powrócili Czechosłowacy i Jugosłowianie. Zabrakło z kolei reprezentantów Francji i Islandii.


Rywalizacja olimpijska rozpoczęła się 31 stycznia na normalnej skoczni w Seefeld. W pierwszej konkursowej serii Józef Przybyła oddał bardzo dobry skok na odległość 78 metrów. Ta próba pozwoliła Polakowi na zajęcie w tej kolejce wysokiej szóstej pozycji. Medalowe aspiracje potwierdził Toralf Engan. Norweg poszybował metr dalej od Przybyły i po pierwszej rundzie był drugi. Przegrywał jedynie z sensacją serii, Josefem Matousem. Czechosłowak uzyskał najdłuższy skok całego konkursu, lądując na 80,5 metrze! Fatalnie spisał się fiński faworyt, Veikko Kankkonen, który po słabej stylowo próbie na 77 metr był dopiero dwudziesty dziewiąty. Półtora metra bliżej, ale w lepszym stylu, skoczył dwunasty po pierwszej kolejce Helmut Recknagel. Po otwierającej konkurs rundzie prowadził zatem Matous przed Enganem, Dieterem Neuendorfem (78,5 m), Hansem Olavem Soerensenem (76 m), Karlem Heinzem Munkiem (77 m) i Przybyłą.


Aby wciąż pozostawać w czołówce, Przybyła musiał w drugiej serii powtórzyć swoją pierwszą próbę. Niestety, lot na 74 metr spowodował spadek Polaka aż na 15. lokatę. Odrodził się natomiast Kankkonen. Fin tym razem wygrał drugą rundę, oddając skok na 80 metr. Pamiętając, iż do łącznej noty nie będzie wliczony najsłabszy punktowo skok, Kankkonen zachował szanse nawet na złoto. Po dwóch kolejkach prowadził w rywalizacji Engan. Norweg po skoku na odległość 78,5 metra wyprzedził Matousa, który lądował półtora metra bliżej. Świetny lot na 79 metr zanotował Torgeir Brandtzaeg. Norwegowi nie udała się wcześniejsza próba, kiedy to uzyskał 73 metry. Na 77 metrze lądowali liderzy niemieckiej kadry - Neuendorf i Recknagel.


fot. MKOlFinałowa runda to ostatnia szansa Józefa Przybyły na wysoką pozycję w Seefeld. Niestety, to właśnie wtedy zdarza mu się najsłabsza próba i po skoku na 73 metr, kończy udział w zawodach na 18. pozycji. Sensacyjny lider po pierwszej kolejce, Matous ląduje na 76,5 metrze i doznaje porażki z Brandtzaegiem (78 m). Tym samym Czechosłowak ukończył zawody tuż za podium. Walka o złoto miała rozstrzygnąć się pomiędzy Enganem a Kankkonenem. Pierwszy skacze Norweg, który osiąga 79 metr i obejmuje prowadzenie. Finowi do wygranej wystarczy niewiele krótszy skok. Kankkonen wyrównuje jednak wyczyn rywala i tym samym zostaje mistrzem olimpijskim. Swój triumf zawdzięcza nowemu systemowi, bo gdyby wliczono do jego noty nieudany pierwszy skok, to przegrałby z Enganem.


IX Zimowe Igrzyska Olimpijskie Innsbruck 1964 - konkurs na normalnej skoczni:

Seefeld, skocznia Olympiaschanze K-71, 31 stycznia 1964:


1. Veikko Kankkonen (Finlandia) - 229,9 pkt. (77,0*/80,0/79,0 m)

2. Toralf Engan (Norwegia) - 226,3 pkt. (79,0*/78,5/79,0 m)

3. Torgeir Brandtzaeg (Norwegia) - 222,9 pkt. (73,0*/79,0/78,0 m)

4. Josef Matous (Czechosłowacja) - 218,2 pkt. (80,5/77,0/76,5*m)

5. Dieter Neudendorf (Niemcy) - 214,7 pkt. (78,5/77,0/75,0*m)

6. Helmut Recknagel (Niemcy) - 210,4 pkt. (75,5*/77,0/75,5 m)

7. Kurt Elimae (Szwecja) - 208,9 pkt. (76,0*/75,0/75,0 m)

8. Hans Olav Soerensen (Norwegia) - 208,6 pkt. (76,0/73,5*/74,5 m)

9. Karl-Heinz Munk (Niemcy) - 207,0 pkt. (77,0/75,0/74,0*m)

10. John Balfanz (Stany Zjednoczone) - 206,5 pkt. (74,0*/74,5/74,5 m)

...
18. Józef Przybyła (Polska) - 203,2 pkt. (78,0/74,0/73,0*m)

22. Piotr Wala (Polska) - 201,0 pkt. (74,0*/75,0/74,0 m)

34. Antoni Łaciak (Polska) - 194,3 pkt. (72,5/74,0/71,0*m)

45. Ryszard Witke (Polska) - 186,1 pkt. (67,0*/73,5/72,0 m)


(Gwiazdką oznaczono skoki z najniższą notą punktową, niewliczone do łącznej noty zawodnika)


Konkurs na dużej skoczni został rozegrany 9 lutego na słynnej Bergisel. Mający wielkie oczekiwania wobec tych zawodów, Józef Przybyła w pierwszej serii doleciał do 92 metra. Polak nie zyskał jednak uznania u sędziów i po tej kolejce zajmował dziewiątą lokatę. Ponownie byliśmy świadkami pojedynku Engana z Kankkonenem. Po pierwszej rundzie górą był Fin, który pofrunął na odległość 95,5 metra - o dwa metry dalej od Norwega. Trzeci był Neuendorf (92,5 m), który o 0,7 punktu wyprzedzał brązowego medalistę z Seefeld, Brandtzaega.


W drugiej serii, rozgrywanej z krótszego rozbiegu, Józef Przybyła uzyskał odległość 87,5 metra. Dzięki tej próbie "Beskidzki Jastrząb" wysunął się na siódmą pozycję. Tymczasem na pozycję lidera wskoczył Toralf Engan, który w wysoko ocenionym stylu poszybował najdalej w serii, na 90,5 metra. Taką samą odległość uzyskał Veikko Kankkonen, ale przez niższe noty za styl zaczął przegrywać z Norwegiem różnicą 1,8 punktu. Trzeciej lokaty nie utrzymał Dieter Neuendorf (84,5 m). Medalową pozycję zaczął okupować Torgeir Brandtzaeg (90 m) z wyraźną przewagą nad kolejnymi zawodnikami. Stało się jasne, że losy olimpijskich medali rozstrzygną się między najlepszą trójką z normalnej skoczni.


fot. olympic.orgPrzed finałową rundą jury ponownie podjęło decyzję o skróceniu rozbiegu. Na skoczni hulał bowiem foehn, będący tyrolskim odpowiednikiem halnego. Problemy w takich warunkach miał Przybyła, który oddał słaby skok na 74,5 metra i ukończył olimpijski start na 9. miejscu. Będący na trzeciej lokacie, Brandtzaeg uzyskuje pomimo złych warunków 87 metrów i zapewnia sobie brązowy medal. Przegrywał bowiem już z Enganem i Kankkonenem, pomimo iż nie oddali jeszcze finałowych prób. Pierwszy skacze Norweg, który psuje swój skok i ląduje zaledwie na 73 metrze. Losy olimpijskiego złota rozstrzygnie zatem skok Kankkonena. Fin do drugiego tytułu potrzebował lotu w granicach 88 metrów. I dokładnie tyle uzyskał, lecz podparł się ręką po wylądowaniu, co sędziowie sklasyfikowali jako upadek. Tym samym po dwunastu latach Norwegia ponownie mogła świętować złoty medal w skokach narciarskich. Na dużej i normalnej skoczni wszystkie medale zgarnęła ta sama trójka zawodników. Podobna sytuacja powtórzy się dopiero w 2010 roku. Zaskoczeniem była wysoka, czwarta lokata Niemca Dietera Bokeloha. Dobrze spisał się także Piotr Wala, który zajął 15. miejsce.


IX Zimowe Igrzyska Olimpijskie Innsbruck 1964 - konkurs na dużej skoczni:

Innsbruck, skocznia Bergisel K-81, 9 lutego 1964:


1. Toralf Engan (Norwegia) - 230,7 pkt. (93,5/90,5/73,0*m)

2. Veikko Kankkonen (Finlandia) - 228,9 pkt. (95,5/90,5/88,0*m – upadek)

3. Torgeir Brandtzaeg (Norwegia) - 227,2 pkt. (92,0*/90,0/87,0 m)

4. Dieter Bokeloh (Niemcy) - 214,6 pkt. (92,0/83,0*/83,5 m)

5. Kjell Sjoeberg (Szwecja) - 214,4 pkt. (90,0/82,0*/85,0 m)

6. Aleksander Iwannikow (ZSRR) - 213,3 pkt. (90,0/81,5*/83,5 m)

7. Helmut Recknagel (Niemcy) - 212,8 pkt. (89,0/86,5/78,0*m)

8. Dieter Neuendorf (Niemcy) - 212,6 pkt. (92,5/84,5/83,0*m)

9. Józef Przybyła (Polska) - 211,3 pkt. (92,0/87,5/74,5*m)

10. Dalibor Moteljek (Czechosłowacja) - 208,8 pkt. (90,5/84,5/80,0*m)

...
15. Piotr Wala (Polska) - 205,5 pkt. (86,5*/88,0/80,0 m)

26. Andrzej Sztolf (Polska) - 196,2 pkt. (85,0/82,0*/79,5 m)

35. Ryszard Witke (Polska) - 187,3 pkt. (86,0/78,0*/74,0 m)


Największe nadzieje na olimpijskie medale w Innsbrucku Polacy pokładali w naszej drużynie saneczkarzy, wielokrotnych medalistów mistrzowskich imprez. Ostatecznie żaden z nich nie stanął na podium, ale niewiele im brakowało do olimpijskich krążków. Irena Pawełczyk i Barbara Flont w kobiecych jedynach zajęły 4. i 5. lokatę. Wśród mężczyzn szósty był Mieczysław Pawełkiewicz, zaś w dwójkach Lucjan Kudzia i Ryszard Pędrak sklasyfikowani zostali na piątej pozycji. Zawiódł Jerzy Wojnar, który swoją konkurencję ukończył dopiero na 28. miejscu. Saneczkarstwo długo musiało czekać na włączenie do olimpijskiego programu, ponieważ uważano ten sport za zbyt niebezpieczny. Ta teza znalazła w Austrii swoje śmiertelne potwierdzenie. Na treningach przed zawodami, Brytyjczyk polskiego pochodzenia - Kazimierz Skrzypecki - nie opanował sanek i wypadł z toru. Następnie zranił dwóch policjantów i z impetem uderzył w drzewo. Akcja ratunkowa w szpitalu nie przyniosła skutku. Saneczkarza nie dało się uratować.


fot. MKOlBohaterami konkurencji biegowych byli Klawdia Bojarskich i Eero Maentyranta. Zawodniczka ZSRR zdobyła wszystkie możliwe złote medale - na 5 i 10 kilometrów oraz w sztafecie. Fin z kolei triumfował na dystansach 15 i 30 km, a wraz z kolegami z reprezentacji wywalczył srebro w sztafecie. Maraton wygrał z kolei Szwed Sixten Jernberg, który po igrzyskach w Innsbrucku miał w swoim dorobku dziewięć olimpijskich medali. Na 7. i 8. pozycji sklasyfikowane zostały odpowiednio kobieca i męska reprezentacja Polski w biegach sztafetowych. Kombinacja padła łupem Norwega Tormoda Knutsena.


Dobrze w biathlonowym biegu na 20 km spisał się Józef Rubiś. Polak zajął 6. pozycję, choć gdyby nie spudłował dwa razy na strzelnicy, byłby wicemistrzem olimpijskim! Złoty medal wywalczył Władimir Melanin z ZSRR.


Kobieca rywalizacja w narciarstwie alpejskim została zapamiętana jako pojedynek dwóch francuskich sióstr Goitschel. W slalomie zwyciężyła Christine przed Marielle. Dwa dni później, w klasyfikacji giganta zamieniły się miejscami. Marielle Goitschel zdobyła jeszcze złoto w kombinacji. Niestety, również w narciarstwie alpejskim zdarzył się śmiertelny wypadek. Na treningu w wyniku zderzenia z drzewem, zginął Australijczyk Ross Milne.


Na torze łyżwiarskim błyszczała gwiazda Lidii Skoblikowej. Radziecka panczenistka zdobyła w Innsbrucku wszystkie cztery złote medale na dystansach 500, 1000, 1500 i 3000 metrów.


W łyżwiarstwie figurowym złote krążki trafiły wyłącznie do zawodników z Europy. Triumf odnieśli Holenderka Sjoukje Dijkstra, Niemiec Manfred Schnelldorfer i para radziecka Ludmiła Biełousowa i Oleg Protopopow. Drugie miejsce w parach sportowych zajęli Marika Kilius i Hans-Juergen Baeumler. Dwa lata później Niemcy musieli zwrócić medale, gdyż jeszcze przed olimpijskim startem podpisali kontrakty zawodowe. MKOl cofnął jednak swoją decyzję w 1987 roku.


Turniej hokejowy przyniósł wygraną Związku Radzieckiego. W ostatnim, decydującym o triumfie spotkaniu ZSRR pokonało 2:1 Kanadę, która tym samym znalazła się poza olimpijskim podium. Reprezentacja Polski wygrała tzw. grupę pocieszenia i w końcowej klasyfikacji zajęła 9. lokatę.


Godna pochwały była postawa światowej gwiazdy bobslejów, Eugenio Montti. Kiedy Włoch zauważył, iż dwójka brytyjska Tony Nash i Robin Dixon nie może naprawić swojego boba, podarował im śrubę z własnego pojazdu. Ostatecznie ekipa Wielkiej Brytanii sięgnęła po złoto, zaś Montti wraz Sergiem Siorpaesem wywalczył brąz. Za postawę fair play, Włoch został jako pierwszy w historii uhonorowany Medalem Pierre'a de Coubertina.


W ramach IX Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Innsbrucku rozegrano 34 konkurencje w 10 dyscyplinach. Po skandalicznej decyzji amerykańskich organizatorów poprzednich igrzysk, do programu powróciły bobsleje. Swój debiut zaliczyło z kolei saneczkarstwo. Dyscypliną pokazową został natomiast niemiecki odpowiednik curlingu - eisstockschiessen. Klasyfikacja medalowa przyniosła kolejną wygraną ZSRR. Ich olimpijczycy wywieźli z Innsbrucka 25 medali - 11 złotych, 8 srebrnych i 6 brązowych. W tabeli sklasyfikowano 14 reprezentacji. Po raz pierwszy od 1956 roku zabrakło w niej reprezentacji Polski.


Ceremonia zamknięcia IX ZIO odbyła się 9 lutego wewnątrz Olympia Eisstadion. Igrzyska w Innsbrucku przyniosły wiele nowości pod względem dyscyplin, konkurencji, czy przepisów regulaminowych. Olimpijskie areny były tłumnie odwiedzane przez kibiców, co było jednym z olimpijskich sukcesów. Cieniem na imprezie położyła się jednak tragiczna śmierć Kazimierza Skrzypeckiego i Rossa Milne'a. Poczucie zawodu odczuli Polacy. Nasi sportowcy nie wykorzystali żadnej z medalowych szans i po dwunastoletniej przerwie ponownie powróciliśmy z zimowych igrzysk bez medalu.


Adam Bucholz, źródło: Informacja własna
oglądalność: (18738) komentarze: (7)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl