W nietypowej serii wywiadów niemieckiej Stuttgarter Zeitung, przeprowadzanych podczas przejażdżki koleją zębatą po Stuttgarcie, ukazała się ostatnio rozmowa z Martinem Schmittem. Co w tak oryginalnych okolicznościach miał do powiedzenia były świetny skoczek narciarski? Przekonajcie się sami.
Trasa stuttgarckiej kolejki (Zahnradbahn; linia U10 w sieci tramwajów w Stuttgarcie) prowadzi ciągle pod górę z dzielnicy Marienstadt do Degerloch. Rozmowa zaplanowana jest tak, by podczas jazdy w jedną stronę, a więc pod górę, przepytywani sportowcy opowiadali o najjaśniejszych punktach swojej kariery, zaś w trakcie zjazdu w dół o tych mniej radosnych.
Już pierwszy rzut oka na Martina Schmitta – jak relacjonuje dziennikarz SZ Peter Stolterfoht – skłania do refleksji, że w tej znajomej sylwetce, tak często widywanej na podium zawodów Pucharu Świata w różnych miejscach globu, czegoś brakuje. No jasne – brakuje fioletowego kasku Milki, przez tyle lat stanowiącego znak rozpoznawczy Schmitta. Stolterfoht w tym wstępie wspomina też kilkanaście ostatnich lat i zimowe niedziele, które niemieckim fanom skoków narciarskich kojarzą się głównie z Martinem Schmittem. Mówi o "ponadpokoleniowym zachwycie" nad Schmittem i Svenem Hannawaldem, na widok których ojcowie przed telewizorami (jeśli akurat nie było ich na skoczniach w Oberstdorfie czy Willingen) krzyczeli "ziiiieh" (pl. "leeeć!"), a ich córki "süüüüß" (pl. "słooodki!").
Dalej reportera – niezajmującego się na co dzień tematyką skoków narciarskich – uderza niezwykła fachowość Schmitta. Przed rozpoczęciem właściwej rozmowy były skoczek, a dzisiaj student Akademii Trenerskiej w Kolonii, czuję się w obowiązku wprowadzić swojego rozmówcę w arkana skoków narciarskich. W krótkim, kompaktowym "wykładzie" ujawnia się rzetelne i gruntowne przygotowanie przyszłego trenera – opowiada z pasją o pozycji najazdowej na rozbiegu, o współczynniku BMI i jego znaczeniu dla skoczków, o strumieniach i prądach powietrza istotnych podczas lotu, długościach nart i o tym, jak to wszystko gra ze sobą w tej złożonej dyscyplinie sportowej. Przy tym upewnia się ciągle, czy reporter wszystko zrozumiał? Prawie wszystko...
Jedno jest jednak jasne – Schmitt jest prawdziwym pasjonatem tego, czym się zajmuje, perfekcjonistą, który chciał i chce ciągle szlifować zgranie między siłą i techniką, szukać nowych rozwiązań. Dlatego też, jak sam mówi, kontynuował karierę aż do stycznia tego roku: - To stawanie twarzą w twarz z ciągle zmieniającą się sytuacją miało dla mnie zawsze ogromny urok. Nowe kombinezony, krótsze narty, inne wiązania, zmieniony system oceniania – paradoksalnie te ciągłe zmiany w skokach były dla mnie już pewną stałą.
- A kiedy zaczynałem skakać w Pucharze Świata, na skoczni wisiały po prostu dwie chorągiewki wskazujące wiatr, musieliśmy sami przygotowywać sobie narty i na palcach jednej ręki można było wskazać skocznie, na których były wyciągi – wspomina Schmitt. Kolejka zbliża się do najwyższego punktu, czas więc na wspomnienia z punktów szczytowych kariery skoczka. Wraz z reporterem wspominają złoto niemieckiej drużyny wywalczone na Igrzyskach Olimpijskich w Salt Lake City w 2002 r. Po dramatycznej walce Schmitt, Sven Hannawald, Stephan Hocke i Michael Uhrmann wygrali z Finami najmniejszą możliwą różnicą punktów, zaledwie o 0,1 pkt. Ale gdy Schmitt opowiada o tym teraz, nie brzmi to wcale dramatycznie: - Piękna rzecz – mówi tylko.
Euforii nie słychać też we wspomnieniach z mistrzostw świata z przełomu wieków, tak przecież dla Martina obfitujących w sukcesy. W Ramsau w 1999 i w Lahti w 2001 r. udało mu się zdobyć tytuł mistrza świata zarówno indywidualnie, jak i w drużynie. Łącznie w swojej karierze wygrał 28 konkursów Pucharu Świata, 3 medale IO i 10 medali Mistrzostw Świata. Wydaje się jednak, że bardziej niż same sukcesy cieszył się z drogi do nich. Reporter pyta więc, czy to poszukiwanie idealnych skoków było jego motorem napędowym? - Idealny skok nie istnieje, ponieważ warunki są zawsze różne – wyjaśnia trener in spe. Trzeba jednak przyznać, że jego skok po mistrzostwo świata w drugiej serii zwycięskiego konkursu w Lahti był na tamte warunki perfekcyjny. - Był wiatr pod narty. Skoczyłem bardzo agresywnie, wylądowałem telemarkiem, okazało się, że to rekord skoczni – opowiada Schmitt spokojnie, jakby ktoś te opowieści mógł poczytać mu za samochwalstwo.
Martin Schmitt jest uderzająco skromny. I dlatego może z pewnym sceptycyzmem wspomina cały szum medialny, jaki powstał w latach jego największych sukcesów, między 1999 a 2002 r. Kibicom i obserwatorom w pamięci pozostały głównie plakaty zakochanych nastolatek z napisami "Martin, chcę mieć z Tobą dziecko!". On sam przypomina sobie scenę z jednego z konkursów Pucharu Świata. - Kibice szturmowali zeskok, by się do mnie dostać, i nagle na ziemię upadło dziecko. To, co się tam działo, to było jakieś szaleństwo. Przestraszyłem się i pomogłem mu się podnieść. - Ale i tym razem uważa, by nie zostać odebranym jako bohater: - Gdybym nie zareagował, na pewno pomógłby mu ktoś inny. Z tamtych lat wspomina też swoją relację ze Svenem Hannawaldem: - Dobrze się ze sobą dogadywaliśmy i wzajemnie motywowaliśmy się do osiągania jak najlepszych wyników. Sven podporządkował wszystko skokom narciarskim. Konsekwentnie dążył do swoich celów. Ta pracowitość i energia w codziennych treningach pozwoliły mu osiągać wielkie sukcesy.
Po tej opowieści czas na jazdę w dół i krótkie wspomnienie słabszych momentów kariery. - Nic dramatycznego - zaczyna i szybko wymienia: ciężki uraz w wieku 16 lat, skomplikowane złamanie kości przedramienia i ciągłe urazy kolana, z którymi zmagał się w zasadzie od 2002 r. i nigdy tak naprawdę do końca ich nie wyleczył. I jeszcze medialne zainteresowanie, presja. Kiedy wreszcie skończy karierę? To pytanie powtarzano ostatnio co roku. A teraz pyta się dalej – czy wybrał dobry moment, żeby pożegnać się ze skakaniem? - Te pytania oczywiście nie były szczególnie motywujące, ale jakoś dawałem sobie z nimi radę. Zaufałem sobie. W styczniu 2014 r. stwierdziłem, że właśnie teraz nadszedł czas, żeby skończyć karierę. Tak, to był odpowiedni moment, niczego mi nie brakuje – mówi Schmitt, który od najbliższego sezonu będzie współpracował z Eurosportem jako telewizyjny ekspert podczas Turnieju Czterech Skoczni.
Na koniec Schmitt mówi o decydującym wydarzeniu w jego życiu. W 1998 r. u jego starszego o dwa lata brata Thorstena, który odnosił sukcesy w kombinacji norweskiej, zdiagnozowano raka. - Do tego czasu obaj byliśmy zupełnie beztroscy, to zmieniło się z dnia na dzień. Brat już od dawna jest zdrowy, teraz działa jako ambasador Kliniki Onkologicznej w Tannheim obok Villingen-Schwenningen. Jest dla mnie wzorem, najlepszym doradcą. Po przebytej chorobie wrócił do światowej czołówki w kombinacji i został drużynowym wicemistrzem świata.
Jeśli chcecie wirtualnie zwiedzić trasę, na której odbył się wywiad, wystarczy kliknąć tutaj (uwaga: na filmiku kolejka jedzie w odwrotną stronę, tj. trasą w dół).
-
FighterWF doświadczony
Tego typu rozmowy zawsze miło poczytać, a na pewno już z tak utytułowanymi i sympatycznymi osobami, jak Martin. Fajnie było jeszcze raz przypomnieć sobie karierę tego zawodnika. Niegdyś wielki rywal naszego Adasia, a teraz jest już w zupełnie innym punkcie życia. Jako skoczek miewał praktycznie przez całą swoją karierę wzloty i upadki. Na pewno ten srebrny medal w Libercu, choć wywalczony dość przypadkowo był ładnym zwieńczeniem tej jego bogatej w sukcesy kariery. Na ten moment wydaje się, że jego następcą będzie Andreas Wellinger i podobnie jak widać myśli też MILKA.
Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl
Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl
- Zanim zadasz pytanie na forum - zobacz czy poniżej ktoś już nie dał na nie odpowiedzi.
- Redakcja serwisu Skijumping.pl zastrzega sobie prawo do usuwania oraz modyfikowania komentarzy łamiących regulamin - nie związanych z tematem newsa, zawierających obraźliwe treści, atakujących osoby publiczne (a w szczególności zawodników, trenerów, działaczy, polityków), napisanych wulgarnym językiem, spamu, powielania treści newsa itp.
- Zabrania się reklamowania innych stron, blogów itp.
- Forum to miejsce na przemyślane wypowiedzi i opinie. Do komentowania bieżących wydarzeń na skoczni oraz luźnych pogaduszek służy nasz czat. Komentarze o zerowej wartości merytorycznej typu "Ammann Słabo, Stoch - 125m, co tu tak cicho, czemu nie skaczą" - również będą usuwane.
- Komentarze powinny być rzeczowe, napisane poprawnie językowo i bez rażących błędów ortograficznych.
- Zapytania, opinie i uwagi skierowane do redaktorów serwisu Skijumping.pl, prosimy przesyłać na nasz adres email. Nasi redaktorzy nie czytają wszystkich komentarzy, często mogą więc wcale nie odpowiedzieć. Zapytania, opinie i uwagi skierowane do moderatorów forum Skijumping.pl, prosimy przesyłać na nasz adres admin@skijumping.pl.
- Wszystkich użytkowników forum, prosimy o kulturalną dyskusję. Do rozwiązywania wszelkich sporów i kłótni służy email, gadu-gadu lub inne środki komunikacji.
- Aby uniknąć bałaganu i nieporozumień, zabrania się tworzenia i korzystania użytkownikom z więcej niż jednego konta/nicka oraz podszywania się pod innych użytkowników, poprzez tworzenie bardzo podobnych nazw/nicków. W przypadku wykrycia takiego działania, konta będą kasowane, a w skrajnym przypadku (nagminne tworzenie kolejnych kont), użytkownik banowany.
- Wszelkie komentarze, atakujące bezpośrednio poszczególnych użytkowników (w tym także oskarżenia o pisanie pod wieloma nickami), moderatorów lub redaktorów, będą bezzwłocznie usuwane, podobnie jak spory między użytkownikami, nie mające nic wspólnego z tematem artykułu. Konta użytkowników, którzy obrażają moderatorów, administratorów, bądź atakują Redakcję Skijumping.pl, mogą być blokowane.
- Wszelkie narzekania na to, że komentarze są "bezpodstawnie" usuwane, będą również kasowane. Jeśli ktoś uważa, że jego komentarz był zgodny z regulaminem, a mimo to został usunięty, prosimy o kontakt emailowy na adres admin@skijumping.pl.
- Jeśli uważasz, że dany użytkownik nagminne łamie regulamin, wywołuje kłótnie i utrudnia dyskusję w komentarzach, prosimy o kontakt emailowy na adres admin@skijumping.pl.
- Redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania wpisów bądź blokowania użytkowników, którzy używają niecenzuralnego języka, nagminnie wywołują konflikty, spory oraz prowokują innych uczestników forum do kłótni.
- Redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania użytkowników, których nazwy (ksywki) zawierają wulgaryzmy lub brzmią podobnie do niecenzuralnych słów.
- Redakcja nie ponosi odpowiedzialności, w przypadku, gdy adres IP zablokowanej osoby, jest adresem całej sieci lokalnej. Ewentualne cofnięcie blokady może nastąpić jedynie w przypadku, gdy winny użytkownik zaprzestanie szkodliwych działań na forum.
- Redakcja nie odpowiada za treści i opinie prezentowane przez użytkowników forum. Jeśli wypowiedzi naruszają prawo, ich autorzy mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
- W przypadku "bana" użytkownika, zabronione jest tworzenie nowego konta, przez 7 dni od momentu blokady konta.
- W przypadku nagminnego łamania regulaminu forum oraz ogólnych zasad dobrego wychowania, Redakcja zastrzega sobie prawo do powiadomienia odpowiednich służb, wraz ze wszystkimi posiadanymi danymi użytkownika (adres IP, logi, dane kontaktowe).
Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu
Zaloguj się