Groźny upadek ich ostatnim skokiem

  • 2004-02-01 21:53
Kwak, Hryniewiecki, Kobelev, Morgenstern. To nazwiska kilku z wielu skoczków, którzy mimo doświadczenia, nie potrafili opanować sytuacji w powietrzu, a ich lot zakończył się upadkiem. Wszyscy czekają wtedy w napięciu: żyje? Drobne stłuczenia - pozornie po upadku nie pozostaje ślad. Konsekwencje zostają jednak na całe życie....

W historii polskich skoków narciarskich możemy odnotować wiele nieszczęśliwych upadków. Zaliczyć do nich możemy niefortunny skok Franciszka Groń Gąsienicy w Zakopanem (1957) czy Piotra Fijasa w Vikersund (1980).

Wielu sportowców powraca na skocznię i walczy dalej o najwyższe lokaty, ale w historii skoków narciarskich zdarzały się także śmiertelne upadki. Tak oto odszedł Jan Kwak, który na zeskoku uderzył w drzewo natomiast Zdzisław Hryniewiecki (1960), słynny Dzidek, jak nazywali go koledzy, po złym wyjściu z progu nie mógł już uratować sytuacji w powietrzu i upadł na głowę. Od tamtego czasu został przykuty na stałe do wózka inwalidzkiego i już nigdy nie stanął na rozbiegu skoczni...

Przeważnie to właśnie na skoczniach mamucich zdarzają się najbardziej niebezpieczne i najcięższe przypadki upadków ze względu na zbyt silny wiatr i dużą prędkość. Pod tym względem w statystykach dominuje skocznia Velikanka w Planicy, gdzie już kilku skoczków doznało poważnych obrażeń.

Do pechowców zaliczyć możemy Valerego Kobelewa (2000), Roberta Kranjeca (2001) oraz Tomasza Pochwałę (2002). Podobne upadki miały miejsce na skoczniach w Lahti, Willingen, Kulm czy w fińskim Kuusamo, gdzie wypadek miał Thomas Morgenstern.

Zawodnicy przy oddaniu niefortunnego skoku, którzy często ryzykują życiem narażeni są przeważnie na liczne uszkodzenia kręgosłupa, wybicia stawów i złamania kończyn, wstrząs mózgu. Takie właśnie wstrząsające przejścia mają już za sobą między innymi Andreas Goldberger (1997) i (2001) czy Simon Ammann (2002).

Winą za te nieszczęścia obarcza się przede wszystkim FIS, który nie powinien dopuszczać do takich sytuacji aby zawody były rozgrywane "pomimo wszystko" przy warunkach niekorzystnych dla zdrowia i bezpieczeństwa skoczków tylko po to aby zadowolić sponsorów i media. Czy tylko dlatego warto ryzykować życie tych wspaniałych sportowców...?

Eva & Skia, źródło: Informacja własna
oglądalność: (32238) komentarze: (31)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • novicki początkujący
    :)

    slyszeliscie o tym skoczku: jan kwak?

  • anonim
    musiało bolec

    widziałam ten skok..... bardzo ciężki upadek...xC

  • anonim

    macie filmikz upadkiem simiego

  • anonim
    Podsumowanie...

    Całkiem przypadkowo trafiłem na ten tekst, szukając mat. na temat upadków w skokach narciarskich. jest mi przykro że pewne osoby, czyt. w tym wypadku Małyszomanka, piszą coś co nie jest prawdą. Tylko bowiem 1 zawodnik, Władysłąw Tajner uważał, że wina leży po stronie trenera, nawet sam Hryniewiecki był innego zdania (patrz załączony cytat). Jak więc na miły Bóg mozna pisać takie i podobne bzdury? i po co?

    Niestety na tym Forum Małyszomnaka nie jest odosobniona. Należy sobie zadać pytanie po co tacy piszą? Uważam bowiem, że jeżeli czegoś nie wiem, albo słabo znam sprawę, to milczę, aby głos zabrały osoby, które lepiej się znają i są bardziej kompetentne. Ja ze swojej strony nie zabierałbym głosu w tej kwestii, ale tak się składa, że przygotowuję książkę o Dzidku i już cos niecoś wiem na ten temat, mam sporo archiwaliów, opinie zawodników z tamtych lat, trenerów, ponad 300 stron xero art. z tamtych lat.

    Publiczne oczernianie kogoś, już nieżyjącego, w oparciu o nieprawdę jest bowiem poniżej pewnego poziomu, i tak jak pisałem jest po prostu zwykłym świństwem.

  • anonim
    Wypadek Dzidka 2 część

    Zapytałem o ocenę tego co stało się w Wiśle jednego z trenerów BBTS - u, Bronisława Klęczka, który zajmował się Hryniewieckim w początkowym okresie rozwoju jego kariery sportowej. Potwierdza on wcześniejsze opinie mówiące, że to co się stało podczas feralnego treningu w Wiśle-Malince było nieszczęśliwym wypadkiem:

    To był z pewnością nieszczęśliwy wypadek. Dzidek to była odwaga, brawura, troszeczkę w tym feralnym skoku przecholował i skończyło się to dlań groźnym upadkiem i kalectwem. Czy trening był prowadzony w trudnych warunkach? Jako trener uważam, że trening musi być prowadzony w każdych warunkach atmosferycznych, bo zawody też mogą odbyć się w trudniejszych warunkach. Dlatego nie ma tu winy trenera. Dzidek jako zawodnik był dla nas trenerów świetny w prowadzeniu. Nie dopuszczał, by atmosfera w zespole była zła. On rozwiązywał jako lider wszelkie konflikty. Był niekwestionowanym liderem grupy polskich skoczków, którego wszyscy słuchali. Muszę powiedzieć, że znałem Dzidka, gdyż byłem jego trenerem w okresie kiedy biegał na nartach i uprawiał oprócz skoków kombinację norweską. Po upadku nadal był wspaniałym człowiekiem. Mimo kalectwa humor nadal go nie opuszczał. Przychodzili do niego koledzy, a on był zadowolony z tego, że miał rozrywkę.

    1. nie rozpił się wcale jak pisze Małyszomanka od razu.
    2. Trener nie ryzykował zdrowia swojego najlepszego zawodnika, przeciwnie, prowadził terening i ostzregał go by skakał ostrożnie.
    3. Na podsatwie czego Małyszomanko ferujesz swoje wyroki i trochę śmiesznie mądrzysz się przed forumowiczami? Czy miałaś może dostęp do źródeł, które znajdują się u rodziny Hryniewieckich w Bielsku-Białej, czy znasz ludzi z otoczenia Dzidka, którzy żyją? Wątpię.

    A więc zastanów się dobrze, zanim coś podobnego drugi raz napiszesz, bo po prostu, niestety, ośmieszasz się. A takie "znawstwo" ja od razu wywaliłbym z tej wartościowej przecież strony. Nie mówiąc już o tym, że uważam, że publicznie powinnaś przeprosić za te stwierdzenia.

    Wojciech Szatkowski

  • anonim
    Dziedek Hryniewiecki cała prawda...

    Witam!

    No cóż zauważyłem, że na tej stronie niektórzy, nie wszyscy, ale wielu, mają chroniczne niemal tendencje do tego, by na siłe, nawet wbrew prawdzie być "znawcami" i piszą o czymś, o czym nie mają zupłenie pojęcia. Tak jest w przypadku Małyszomanki, przynajmniej przy tekście o upadku Dzidka z 1960 r.. Mam spore zastrzeżenia do prawdziwości słów, a rzucanie podobnych wyroków uważam za świństwo, zwłaszcza wobec osoby która się już nie obroni.

    Wypadek ten był nieszczęśliwym zbiegeim wydarzeń, ale nie winą trenera. Po pewnym czasie sam Hryniewiecki tak opowiadał o swoim drugim skoku: - W drugiej próbie nie wziąłem pod uwagę zaleceń trenera Kozdrunia, by skakać ostrożniej. Nie była to jednak brawura. A może to moja klasa mnie zgubiła, mój upór? Walczyłem o długi ustany skok, mimo iż wybiłem się jeszcze przed progiem. W drugiej fazie lotu zacząłem niebezpiecznie pikować głową w dół i upadłem na narty. Rzeczywiście fakty zdają się świadczyć o tym, że Hryniewiecki mimo iż wiedział o swoim błędzie na progu wiślańskiej skoczni ciągnął skok na siłę, wierząc w swoje szczęście, które nigdy go dotąd nie opuściło. Tym razem jednak nie udało się.

    zaraz dopiszę 2 częśc.

  • anonim

    heh..napewno troche zawinil Thomas, byl wtey bardzo mlody i ambitny, moze jescze bardziej niz teraz... koniecznie chcial wygrac... no i sie stalo...

  • anonim
    @Boy

    nie wiem:)

  • Boy profesor

    Gdzie mogę znaleźć filmy z obojętnie jakimi skokami, ale to muszą być skoki na mamuciej skocznie w Vikersund. Czy ktoś posiada takie filmy, lub wie gdzie mogę je zlaleźć ?

  • anonim
    co sie stało po upadki w vikersund 2000 rok

    co sie stało z chamidulinem po upadki w vikersund 2000 roku????

  • anonim

    ciekawy artykuł.Ale mam jedno zastrzeżenie:"...Morgenstern. To nazwiska kilku z wielu skoczków, którzy mimo doświadczenia, nie potrafili opanować sytuacji w powietrzu."-ja bym powiedziałą,że Thomas nie ma właśnie dużego doświadczenia.Po jego nieszczęśliwym upadku mówiono właśnie o tym,że brawura i brak doświadczenia stały się jego przyczyną.
    Pozdrawiam.

  • anonim

    przykro mi, ale właśnie o takich rzeczach wolałabym nie czytać...

  • anonim
    ?? STOP ??

    To są efekty sportów ekstremalnych. Ja bym bała się tak narażać dla kasy. Nie ryzykuję życia i zdrowia. Nawet na drążku w szkole boję się zrobić fikołka , a co dopiero skoczyć na takiej skoczki. To nie jest dla mnie. Szkoda mi tych ludzi !!! To napewno nie są nazwiska wszystkich , bo ich pewnie było wielu ?! Żal mi ich. :-(

  • anonim

    I to jest piękne w skokach mimo groźnego upadku zawodnicy najczęściej powracają na skocznie i walczą dalej...

  • anonim
    niesamowite

    co za zbieg okoliczności że w tym samym czasie zostały wysłane takie dwie kontrastujące ze sobą wypowiedzi:)

  • anonim

    mam do wszystkich taka prosbe moglby ktos mi napisac krotka informacje o polskim skoczku jego imie brzmi Jan Ciapała. ( chodzi mi o dotychczasowe osiagniecia czy tez date urodzenia ) z gory dziekooje . POZDRO ALL

  • małyszomanka doświadczony

    Hryniewiecki to był talent na miarę Małysza. Były złe warunki, zawodnicy nie chcieli skakać, ale trener ich zmusił. Wtedy były inne czasy i pomiędzy trenerem i zawodnikami panowały inne stosunki. Skok zakończył się tragicznie. Hryniewiecki nigdy nie pogodził się z kalectwem, rozpił się. A miał sznsę nawet na złoto olimpisjskie. Teraz taka sytuacja jest nie do pomyślenia, żeby trener ryzykował zdrowie swojego zawodnika. Ludzie mogą na Tajnerze psy wieszać, ale on by na pewno czegoś takiego nie zrobił.

  • xxx doświadczony
    Pochwała i reszta

    szkoda ze nasi zawodnicy doswiadczyli takich groznych upadkow :((

  • Jaala stały bywalec
    Janek Ciapała

    Informacje o Janku znajdziesz w naszym serwisie. W dziale wywiady sa rozmowy z tym skoczkiem. W tej chwili zawodnik już wznowił treningi (złamał rekę)

  • skolim doświadczony

    ogladam skoki naprawde długo i chyba jednak najbardziej utkwil mi w pamieci upadek Valerego Kobelewa. Wtedy, podczas konkursu wielu skoczkow sie cofnelo, nie skakalo, pamietam ze Peterka zignorowal wiatr i skakal ale na jego twarzy bylo widac tylko ulge ze wyladowal. Naprawde dziwne ze takie rzeczy sie dzieja... A Kobelew naprawde marnie wyglądał, chyba nawet stracil przytomnosc, pozniej szukajac jakis informacji o tym zdarzeniu i o zdrowiu zawodnika (nie mialem wtedy interentu i na pewno nie bylo wtedy tyle serwisow) rozczarowalem sie bo nikt tego nie komentowal i pamietam ze bylem zdziwniony. Malo gdzie w ogole wspomnieli o tym wypadku. inne czasy byly, a zmienil to jeden człowiek - Małysz.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl