Z wizytą w Wiśle-Łabajowie - reportaż

  • 2016-04-03 10:54

Najstarsza do dziś istniejąca skocznia narciarska w Wiśle to wcale nie ta położona w dzielnicy Malinka otwarta w 1933 roku, a po gruntownej przebudowie nazwana imieniem Adama Małysza. Dwa lata wcześniej powstał obiekt w dzielnicy Łabajów, u zbiegu potoków Łabajowa i Głębiczka. Przy okazji zawodów Pucharu Świata w Wiśle odwiedziliśmy kompleks skądinąd zasłużonych, ale popadających dziś w ruinę skoczni.

Najważniejsza skocznia w Beskidach

Obiekt w Łabajowie przed wojną był najważniejszą skocznią w Beskidach, dwukrotnie, w 1931 i 1937 roku goszczącym zawodników w ramach mistrzostw Polski. Zaprojektował ją kapitan Loteczka, twórca wielu skoczni narciarskich w Polsce. Miała ona próg wysoki aż na 4 metry i można było osiągać na niej odległości do 50 metrów. W numerze 6 "Przeglądu Sportowego" z 21 stycznia 1931 roku ukazał się wywiad z Bronisławem Czechem, który pojawił się w Wiśle, aby przetestować nową skocznię.

"Skocznia? Bardzo ładna. Położona na krańcu małej, ładnej dolinki, stok północnozachodni cała w lesie. Z góry spod progu skoczni otwiera się piękny widok na całą Wisłę i okolicę. Sama skocznia szalenie miła, właściwie robi wrażenie niewielkiej, wieża niewysoka, rozbieg nie bardzo stromy. Można się bardzo dobrze przygotować do odbicia na progu, nie ma stromego przejścia, skocznia lekko wisząca. (...) Wymiary skoczni przedstawiają się tak: długość rozbiegu wynosi 70 m, zeskok, od góry mierząc, jest na przestrzeni 34 m sztuczny , z drzewa, a dalej już naturalny. Nachylenie do 60 m wynosi 37 stopni, potem następuje dość ostre przejście, między 60 a 70 m" następnie płasko, podjazd na przeciwległy stok i stop. Skocznia do 45 m., łatwa. (…) Właściwie to skocznia nie była do skoków jeszcze zupełnie przygotowana, pomimo że jest zupełnie wykończona i żadnych poprawek nie potrzebuje. Pierwszy skok 22 m" drugi trochę śmielej 35 m" trzeci 41. Jak na nieprzygotowaną skocznię, aż za dużo. I muszę przyznać, że podczas trzeciego skoku, 41 m, mimo złych warunków – mało śniegu, gruda, dziury – lądowania zupełnie nie czułem, co już bardzo dobrze świadczy o skoczni i jej budowniczych."

Bronisław Czech wygrał mistrzostwa Polski rozegrane tu w 1931 roku, drugi i ostatni w historii czempionat w Łabajowie, który odbył się sześć lat później padł łupem Stanisława Marusarza.

Obok Bociana i pod wiaduktem

Ten kto uda się na piechotę zwiedzać łabajowski kompleks, który dziś stanowią trzy skocznie, podążając do miejsca przeznaczenia, będzie mijał słynny Bar u Bociana, zrzeszający pierwszy fanklub Adama Małysza. Mury tego pubu były świadkami niewiarygodnych wybuchów euforii i radości po sukcesach Małysza z początku XXI wieku. Odwiedziwszy ten przybytek można odnieść wrażenie, że czas zatrzymał się tu 15 lat temu. Miejsce to stanowi swego rodzaju muzeum najbardziej chyba niezwykłego sezonu w historii polskich sportów zimowych – 2000/01, choć akcentów z późniejszych lat też nie brakuje. Ściany przyozdobione są nartami Adama Małysza, jego portretami, zdjęciami narodowego bohatera oraz jego ówczesnych kolegów z kadry, takich jak Wojciech Skupień, Tomisław Tajner czy Grzegorz Śliwka. Warto jeszcze nadmienić, że piwo jest tu serwowane w bardzo przystępnej i niewygórowanej cenie.

Zbliżając się do skoczni mijamy ciekawostkę architektoniczną - robiący duże wrażenie, monumentalny wiadukt kolejowy, który jest mniej więcej równolatkiem skoczni w Łabajowie. Ciekawym jest z pewnością fakt, że tak potężna inwestycja została zbudowana tylko po to, by finalnie przebiegająca po nim linia kolejowa kończyła się kilkaset metrów dalej, na stacji Wisła-Głębce. Plany zakładały, że linia ta będzie znacznie dłuższa, ale pokrzyżował je wybuch II Wojny Światowej. Dziś mówi się tu i ówdzie nawet o rozebraniu całej budowli.

W końcu docieramy do skoczni, widok już na pierwszy rzut oka sprawia raczej smutne wrażenie, do tego bardzo gęsta i nisko zawieszona mgła spowijająca skocznie utrudnia ogląd obiektu z perspektywy jego podnóża i rzutuje mocno na jakość dokumentacji fotograficznej, co widać na załączonych obrazkach.

Tętniły życiem

W XXI wieku znajdujące się tu dwie skocznie o punktach konstrukcyjnych K-35 (rekord 46 metrów Jakuba Kota) i K-65 (rekord 72,5 metra Krzysztofa Kabota) posiadające wspólny zeskok były mocno eksploatowane i tętniły narciarskim życiem. Obiekt nazwany po wojnie imieniem działacza sportowego Jana Halamy był gospodarzem m.in. takich imprez jak Ogólnopolska Olimpiada Młodzieży, Ogólnopolskie Spotkania UKS-ów, Mistrzostwa Uczniowskich Klubów Sportowych, Puchar Prezesa Firmy Ustronianka, Mistrzostwa Śląska, Puchar Beskidów czy goszczący tu przez kilka sezonów cykl Lotos Cup.

Pod koniec ubiegłej dekady stan skoczni mocno się pogorszył, w pewnym momencie osiągnął wręcz poziom katastrofalny. Skocznie nie spełniały żadnych wymogów, nie miały certyfikatów, a na rozbiegu mogło znajdować się zaledwie pięć osób (inaczej konstrukcja groziła zawaleniem). W 2010 roku obiekty przeszły jednak gruntowną modernizację. Z racji, że należały do trudnych skoczni (zawodnik zaraz po wyjściu z progu leciał dość wysoko nad bulą) cofnięto próg i nadsypano bulę. Po remoncie do Łabajowa powrócił cykl Lotos Cup, który był tu rozgrywany do 2014 roku. Mankamentem skoczni jest to, że przez jej zeskok przebiega droga, która na czas treningów i zawodów musiała być zamykana.

Skocznie te miały zostać pokryte matami igelitowymi, które znajdowały się niegdyś na Średniej Krokwi. Igelit z Zakopanego został przewieziony do Wisły przed około dziesięcioma laty i na tym poprzestano. Leżał obok skoczni palony słońcem, polewany deszczem, psując się i gnijąc i ostatecznie nie znalazł się na zeskoku łabajowskiego obiektu.

W 2013 roku w Łabajowie pojawiła się nowa skocznia, a raczej skoczeńka. Jest to malutki obiekt o punkcie K-12 nazwany Witek. Budowany był przez trzy dni przez operatora koparki i trenera Jana Szturca. W odeskowaniu skoczni pomogli rodzice młodych zawodników. Budowa malutkiej skoczni była niezbędna, ponieważ w ruinę zaczęły popadać małe skocznie treningowe w Wiśle Centrum.

Z ciekawości sprawdziliśmy jak na swoich domowych skoczniach spisywał się najsłynniejszy mieszkaniec Wisły. Historia udokumentowanych występów Małysza w Łabajowie nie jest jednak ani bogata ani spektakularna. Wiadomo, że mistrz startował tu w 1993 roku w Mistrzostwach Polski Juniorów Młodszych i Młodzików. Na mniejszej skoczni zajął drugą, a na większej dopiero czwartą lokatę. Oba konkursy wygrał zupełnie dziś nieznany Sebastian Wieczorek ze Szczyrku. Skocznia w Łabajowie pełniła jednak ważną funkcję "prawidła" dla Małysza podczas gorszych momentów w jego karierze. Wraz ze swoim wujkiem, Janem Szturcem wrócił na nią m.in. podczas nieudanego sezonu olimpijskiego 2005/06 próbując naprawiać błędy techniczne, które dobrze ona eksponowała.

Umierająca skocznia

Dziś trudno sobie wyobrazić, że przed około pięcioma laty skocznie zostały gruntownie zmodernizowane, a jeszcze dwa lata temu odbywały się tu treningi i zawody. Skocznia sprawia smutne wrażenie, opuszczonej, zaniedbanej i popadającej w zapomnienie. Metalowe schody usytuowane wzdłuż zeskoku, prowadzące na jej górę są wybrakowane i niebezpiecznie poruszają się pod stopami. Konstrukcja rozbiegu większego z obiektów posiada rażące braki w odeskowaniu, najbardziej przygnębiająco wygląda jednak będąca w rozsypce, zdewastowana wieża sędziowska, która, jak się wydaje, w przypadku prób ewentualnych prób reaktywacji obiektu, musiałaby chyba zostać zbudowana od podstaw. Wyciąg orczykowy znajdujący się obok skoczni także bynajmniej nie sprawia wrażenia natychmiastowo gotowego do użytku.

W najlepszym stanie znajduje się najmniejszy i najmłodszy obiekt, choć w przypadku ponownej chęci eksploatacji Witka również i na nim konieczne byłyby wykonanie co najmniej kosmetycznych poprawek. Ze zbocza osunęło się drzewo, które uszkodziło bandę okalającą zeskok. Pytanie tylko czy wobec gruntownej modernizacji kompleksu w Wiśle Centrum taka potrzeba w ogóle istnieje. Ostatnim śladem użytkowania skoczni jest znajdująca się na zeskoku narta, która, biorąc pod uwagę jej stan, leży tam co najmniej od zeszłorocznej zimy.

Niezdatność do użytkowania skoczni rekompensuje po części remont wspomnianych wyżej obiektów w centrum Wisły i funkcjonujący od kilku lat nowoczesny kompleks w nieodległym Szczyrku. Z zapytaniem o przyszłość obiektu w Łabajowie zwróciliśmy się do v-ce prezesa Polskiego Związku Narciarskiego, Andrzeja Wąsowicza, który z kolei odesłał nas do włodarzy klubu WSS Wisła, zarządzającego obiektami. Stamtąd nie otrzymaliśmy jednak żadnej odpowiedzi.










Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (13522) komentarze: (34)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • anonim
    Skocznia z tradycjami, ale...

    Jest Malinka to trenują w Malince i dobrze. Co do nazewnictwa powinno być w dolinie Łabajów nie w dzielnicy. Jest to skocznia w Łabajowie nie w Głębcach ale można przyjąć taką pomyłkę bo do Głębiec rzut beretem. Skocznia w Łabajowie jest wg mnie bardzo znana wiele mistrzów tu skakało w dawnych i w obecnych czasach, Małysz od początku, Żyła też, podobnie jak większość najlepszych skoczków z Wisły z ery młodego Małysza i przed.

  • EmiI profesor
    @bardzostarysceptyk

    Jakby w Polsce był liberalny kapitalizm to bym zrozumiał. A tu nie. Urzędników 4x tyle co w PRL a poziom opodatkowania obywateli stale rośnie. Co do państwa to właśnie ono coraz więcej zabiera i coraz więcej wydaje. Więc problemem nie jest tyle brak pieniędzy co inny sposób ich wydawania. Często w błoto tak że lepiej i mniej szkody dla ogółu by zrobiło postawienie skoczni na której nikt nie skacze.

  • bardzostarysceptyk profesor
    Emil

    1. Ja nigdzie nie twierdzę, że w Polsce jest "tak dobrze".
    Na ten temat mam swoje zdanie, ale to nie jest portal polityczno - ekonomiczny. I albo byłbyś zaszokowany albo byś się ze mną zgodził.
    2. Liberalny kapitalizm poza zaletami, ma też straszne wady. Jeną z nich, wcale nie najważniejszą, pogarda dla dziedzin życia nie przynoszących zysku, choćby w postaci masowego udziału. Nawet na tej stronie zauważysz ślady tej mentalności. Skoki ?, drogie ?, elitarne ?, a precz z tym.
    3. Usytuowanie prawne drogich i elitarnych dyscyplin sportowych (m. in. skoki, biatlon, wioślarstwo, pięciobój nowoczesny itd) jest fatalne jeśli chodzi o szkolenie podstawowe. Na łasce biednych samorządów, które tylko marzą by mieć to z głowy, bez żadnego systemu budowy nowych obiektów i remontu starych. Tu nikt nie pomoże poza Sejmem, który musi zmienić wiele ustaw o funkcjonowaniu sportu i wprowadzić nowe ustalenia i sposoby finansowania. A że oni mają o wiele ciekawszą zabawę (Trybunał, aborcja itd) nic się nie zmieni w najbliższych latach.

    I niedouczeni internauci dalej będą winę zrzucać na bidnego Poldka, na szefów klubów i COŚ. A te instytucję po prostu nie mają pieniędzy na szkolenie podstawowe, utrzymanie klubów i budowę oraz remont skoczni.
    Odkąd udzielam się na tej stronie, czyli od 2010 roku, już co najmniej kilkanaście razy o tym pisałem. I co ?, i nic, jak kamień w wodę. Dalej wszystkiemu winny jest Tajner bo jest nielubiany i tak jest wygodnie.

  • anonim
    do Emila

    On tego nie zrozumie

  • EmiI profesor
    @bardzostarysceptyk

    I tutaj pozostaje jedno pytanie, które pozostaje bez odpowiedzi. Skoro jest tak dobrze (ogólnie wszystkie statystyki dotyczące bogactwa kraju idą w górę) to dlaczego jest tak źle. Polska dalej jest stosunkowo biednym krajem ale bogatsza nigdy nie była, a ze skoczniami tak źle nie było chyba nigdy.

  • ..... początkujący
    jestes bardziej przerazajacy niz bardziej(stare dziecko)

    Wiesz te dzieci rozumieja widac wiecej od Ciebie
    Jakk wspominalam zmniejszyc budzet innych dyscyplin sportowych i sa pieniadze na skocznie
    A to ze bylyby zatrudnione inne osoby to chyba nie tak zle kazdy chce miec prace a wiec mniejszy odsetek bezrobotnych
    Widac ktos nie umie czytac niektorych komentarzy ze zrozumieniem
    Pozdrawiam duze dziecko

  • bardzostarysceptyk profesor
    To naprawdę przerażające.

    I nie chodzi mnie o upadek skoczni w Polsce, choć to też tragiczne.
    Tylko przerażające dlaczego te komentarze są takie całkowicie odrealnione. Bo nawet jak piszą tu same dzieci, to są polskie dzieci, które już coś powinny z otaczającej rzeczywistości rozumieć.
    Główny winowajca takiej sytuacji, to brak ŚRODKÓW, czyli pieniędzy, mamony, forsy.
    I nawet ten obśmiewany i nielubiany Apoloniusz. Gdyby mu dać 3 razy więcej forsy, tak z 70 - 80 milionów rocznie i zadanie odbudowy polskich skoków (z odpowiednimi uprawnieniami i umocowaniem prawnym), to po kilku latach zobaczylibyśmy efekty. Bo on czasem gada jak nawiedzony, ale organizator z niego jest dobry.
    A o skoczni w Łabajowie prawda jest prosta. Nie było pieniędzy na utrzymanie i wszystko. Bo żeby nie dopuścić do rujnacji to trzeba całodobowej ochrony + oświetlenie. To na szybko (pensje 3 ludzi + za prąd) sto kilkadziesiąt tysięcy zł rocznie i to bez żadnej działalności sportowej.

  • anonim
    .......

    Jakke gory
    gdzie widzicie problem by skocxnie byky nie tylko w girach!
    Pewnie mało kto pamięta skocznie w centralnej Polsce!
    Dowód na ti ze jak sie chce to sie potrafi
    Tylko problem jestem gdzie indziej.

  • FunFact weteran

    Problemem są góry, które mamy tylko na południu.

    Ja na przykład od 4-tego roku życia marzyłem o zostaniu skoczkiem, miałem świetne warunki fizyczne do tego i naturalną skoczność, ale cóż z tego, skoro najbliższy klub był 150km od mojego miasta.

    I myślę, że w bardzo podobnej sytuacji znajdują się dziesiątki dzieciaków, zwłaszcza po Małyszu i Stochu. Ale co zrobisz? Mimo takiego zainteresowania skazani jesteśmy na przeciętność w skokach...

  • xyz stały bywalec
    Na stadion przychodzi 40tys ludzi na skonczie raz w roku 10

    więc po co budować skocznie, właśnie lepiej stadiony !

  • Janeman profesor
    @Emil

    Zdecydowanie ta pierwsza opcja. Puchar Lotosu poprostu bardzo ograniczono (zapewne też jeśli chodzi o nakłady) i zrezygnowano ze wszystkich mniejszych ośrodków, nie patrząc na ich stan.

  • W_S profesor
    Po co komu skocznie jak lepiej budować stadiony dla marnych polskich klubików?

    Skoczni w Polsce brakuje(przynajmniej z 6 lub więcej ośrodków treningowych powinno jeszcze powstać), w Polsce zainteresowanie skokami ogromne, młodzież z pewnością się garnie do skakania, ale skoczni brak...

  • anonim
    ..

    Lepiej inwestowaćw piłkę nożna.........
    i dawać pieniądze na tych patalachow bez przyszłości a ich pensje?
    To co sie dzieje w tej Polsce to sa jakieś żarty

    mam wrażenie ze w naszym kraj najbardziej inwestuje się w sport który nie ma żadnych większych sukcesów ani sie na to nie zapowoada ale sie najbarxiej inwestuje. ....
    zamiast inwestować w coś co ma przyszłość
    a to akurat niszczeje i nie będzie się rozwijac jeżeli będą zaledwie5 ,6 obiektów na całą Polskę!

  • EmiI profesor
    @Janeman

    Tylko pytanie co jest skutkiem a co przyczyną. Czy przyczyną stanu skoczni jest brak motywacji o dbanie o nią przez brak Lotosa, czy przyczyną braku Lotosa na niej jest jej stan.

  • Janeman profesor

    Wiedziałem że skocznia nie była ostatnio używana, ale że jest aż tak zapuszczona...
    Co do wieży sędziowskiej , to raczej sprawa tzw. wandalizmu (plemię Wandali się w grobach przewraca..)
    Natomiast w szerszej perspektywie, na stan tego i wielu innych obiektów bardzo żle wpłynęło zmarginalizowanie cyklu Lotos Cup. Gdy rozgrywano zawody mlodzieżowe na wielu skoczniach, to skocznie te siłą rzeczy 'żyły'

  • FunFact weteran
    Polska

    Czemu w Słowenii, Niemczech, Austrii, Norwegii o Finlandii potrafią wybudować/utrzymać mnóstwo skoczni, a u nas, gdzie zainteresowanie skokami jest tak duże, mamy jeden porządny kompleks i dwie skocznie duże.

    Polska jest jednak cały czas bliżej wschodu. Pozostaje mieć nadzieję, że ktoś kiedyś przyjdzie i zrobi z tym wszystkim porządek. I nie tylko o skoki mi tu chodzi.

  • Kolos profesor
    znAwca japonskiego

    No niestety kluby narciarskie zwykle nie mają kasy. A PZN nie jest właścicielem ani dysponentem żadnej skoczni. Do tego większymi skoczniami zarządza COS i robi to fatalnie.

    I tak źle i tak nie dobrze.

  • anonim

    @Kolos

    Przeczytaj jeszcze raz cały mój komentarz. Ja zganiłem wszystkich, od najmniejszych klubów (np. WSS Wisła), aż do PZNu. Bo choć faktycznie główna wina leży w klubie, to sam związek, zamiast "odsyłać" do tych klubów i zwalać na nich winę powinien sam wykazać jakąś inicjatywę. Powiedzieć im, że albo coś tym robią albo wywalają prezesa ze stołka, a jak nie mają takiej władzy nad tym prezesem klubu to sami powinni coś zrobić bez pytania.

    (A co do erraty, to powinieneś jeszcze zwrócić uwagę na "nie zależy").

  • krzychoSt weteran

    Sam należałem do klubu sportowego sekcji skoków w Goleszowie ale odwagi starczyło tylko na średnią ze skoczni, było to w szkole podstawowej ok. 5 klasy. Były tez wyjazdy na skocznię w Wiśle (centrum), treningi w szkole podstawowej, nawet latem. Młodzież garnęła się w szkołach do sportu bo nie miała innych rozrywek. dzisiaj najpopularniejszym sportem jest FIFA na konsoli. Dzieło Donaldinia Orliki tez młodzież nie służą tylko 20-30 latkom.

  • Davidsson doświadczony

    wg mnie winni są Ci co przenieśli zawody Lotos Cup z Łabajowa i Zakopanego wyłącznie do Szczyrku. Fakt skocznie tam są nowoczesne jednak potem słychać wsród zawodników, że jadą na inną skocznie zagranice i nie mogą sie przyzwyczaić bo skaczą tylko w Szczyrku. W tamtym roku skocznia była jeszcze naśnieżana jednak śnieg nie został rozprowadzony po zeskoku.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl