Okiem Samozwańczego Autorytetu: Słodko-gorzki

  • 2016-12-05 01:07

W pomieszczeniu panowała szampańska atmosfera. Była tak radosna, że nawet mopsy się uśmiechały. Girlandy powiewały, serpentyny fruwały, szampan syczał. Pot kroplił się na czołach tańczących z radości. Pod czołami oczy tryskały radością. Pod oczami uśmiechy przecinały twarze od ucha do ucha.

Tak było w wielu polskich domach w sobotę wieczorem. A w niedzielę? No cóż, pewnie trochę mniej radośnie. Szczególnie zaraz po tym, gdy Kamil i Maciej stracili swe pozycje na podium. Kamil o 0,3 punktu. Ale gdy emocje już opadły, jak po wielkiej bitwie kurz, musi przyjść konstatacja, że to i tak najlepszy weekend w wykonaniu polskich skoczków od dawna.

Wewiór. Rakieta z Zębu. Mustaf. Maniek. Nieważne, jakie reakcje wywołują w nas te ksywki. Wypowiedzmy je z dumą na głos. Ta ekipa dostarczyła nam pierwszy w historii Polski drużynowy medal na wielkiej imprezie i ta sama ekipa wywalczyła w sobotę trzeciego grudnia dwa tysiące szesnastego roku pierwsze zwycięstwo w Pucharze Świata w skokach narciarskich. Mógł sobie Lewy strzelić dwa gole, mógł były strongman pozamiatać klatkę złotozębym raperem, mogli LM10 z CR7 brać się za siwe łby w dalekiej Barcelonie – wszystko furda mości panowie. Nic to. Dla nas - kibiców skoków – najważniejsze działo się na wyprodukowanym w fabryce (jak stwierdził ktoś w TV) śniegu pokrywającym jedną z najpiękniejszych skoczni w Europie.

Podobno w Rudawach żyła ongi pewna piękna księżniczka, która rzuciła się do Muldy, bo jej jeden Polak nie chciał. Ale jej miłość była tak ślepa, że i tak rzucając się w fale wzburzonej wiosennym przypływem rzeki wyszeptała, życzenie, żeby się Polakom w jej dziedzinie szczęściło. Więc Klingenthal dalej jest dla Polaków szczęśliwa.

Szczęśliwa, pomimo tego, co wydarzyło się w drugiej serii niedzielnego konkursu indywidualnego. Wiecie, ja to przeczuwałem. Ściskałem kciuki, starałem się mocno wierzyć, ale przeczuwałem. Nie od początku, ale od skoków Stefana i Dawida. Jakoś tak się dzieje, że często, gdy mamy w drugiej serii kilku zawodników, to jak Ci z trzeciej, lub drugiej dziesiątki poprawią się w finale, to ci z pierwszej stracą swoje miejsca. Żeby wyszło na zero. Innymi słowy, prawa wielkich liczb w skokach obowiązywać zaczynają już koło pięciu Pięć nie wydaje się jakąś wielką liczbą. Ale wychodzi, że jest liczbą magiczną.

Jak inaczej wytłumaczyć to, że stanowi jakąś zaporę nie do przejścia dla Maćka Kota? Wyjaśni mi to jakiś szaman? Numerolog? Księgowy chociaż? Chłop ma potencjał na wygrywanie konkursów i to, że kiedyś stanie na podium, wieszczyłem mu już ze cztery sezony temu. Ale póki co – ma na koncie pięć piątych miejsc a ani jednego wyżej. Podczas gdy na przykład Piotr Żyła, Janek Ziobro, czy nawet Krzysztof Biegun mają już na koncie nawet zwycięstwa.

Tata Maćka powiedział Wyborczej, że martwi się o jego cierpliwość. Wiecie co? Ja się nie martwię. Czego jak czego, ale jak cierpliwości mu nie brakuje. Swego czasu Maciek pobił chyba rekord w ilości startów w PŚ bez punktów. Pierwsze punkty zdobył za swoim 34. podejściem. 33 razy przepadał w kwalifikacjach, bądź w pierwszej serii. Ale się nie zrażał i startował.

A wiecie, gdzie się przełamał? W Lillehammer. Tam zdobył pierwsze punkty. Do tej pory Maciej startował w 144 konkursach PŚ. 111 razy od czasu, gdy zdobył pierwsze punkty. Spluńcie 3 razy przez lewe ramię, potrzyjcie swoje królicze łapki, złapcie się za guziki i powiedzcie sami – czy gwiazdy po prostu nie muszą go skazać na jego pierwsze podium w Lillehammer? A jeśli nie jesteście świrami, to po prostu, czy nie uważacie, że już czas najwyższy i Maciek jest po prostu gotowy?

Nie tylko Maciek jest gotowy. Kamil jest gotowy, by wrócić na należne mu miejsce - do światowej czołówki. W sobotę, czy w pierwszej serii niedzielnego konkursu znów widzieliśmy tego Mistrza, co kiedyś. Jak Kamil odpali na progu, to mucha nie siada.

Ten sezon może być dość ciekawy z wielu powodów, ale jednym z nich może być nowa sytuacja w polskiej kadrze. Zwykle mieliśmy jednego wyraźnego lidera, zawodnika, który zdecydowanie wybijał się ponad resztę i robił lwią część wyników. Nawet, gdy pod koniec kariery Małysza wyrastał Stoch, nawet, gdy oprócz Stocha wygrywali Żyła, czy Ziobro, było wiadomo, że tylko jeden zawodnik bije się o najwyższe cele. Tym razem możemy mieć dwóch skoczków w światowej czołówce. Zachowując oczywiście skalę, trochę jak Schmitt i Hannawald, albo Morgenstern i Schlierenzauer, czy Freund i Freitag. Miejmy nadzieję, że tak właśnie będą się nawzajem nakręcać do coraz lepszych skoków w tej wewnętrznej rywalizacji.

Co jeszcze zapamiętamy z Klingenthal AD 2016 oprócz historycznego zwycięstwa biało-czerwonych? Mi zapadnie w pamięć pierwsza seria i chwila, gdy Jurij Tepes zaserwował nam przedsmak nowej dyscypliny - skoki i jazda figurowa na nartach w jednych. Pasjonowałem się też tradycyjnie zaciętą rywalizacją kanadyjsko-amerykańską, którą w niedzielę zdecydowanie wygrała Kanada. A MacKenzie Boyd-Clowes zaliczył drugi najlepszy występ w dotychczasowej karierze.

A Japończycy tak się załamali, tym, że dejw przegrał przez nich zakład, że w niedzielę w ogóle skakali katastrofalnie. Tak katastrofalnie, że zdobyli mniej punktów nie tylko od Kanadyjczyka, ale i Amerykanów. Masakrejszyn na densflorze.



Spotkała mnie Proszę Państwa, miła niespodzianka. Oto, co znalazłem pod jednym z artykułów:


Komentarz



Zupełnie nie wiem, skąd taka opinia, no ale zawsze cieszy ;-)

Proszę państwa, Francuz wciąż w czołowej dziesiątce. Takie czasy. Takich teraz Francuzów robią.

Czołówka PŚ
Lpzawodnikkrajpkt.strata1strata2
1 Domen Prevc Słowenia 220 0 0
2 Severin Freund Niemcy 204 16 16
3 Daniel Andre Tande Norwegia 178 42 26
4 Manuel Fettner Austria 139 81 39
4 Stefan Kraft Austria 139 81 0
6 Maciej Kot Polska 122 98 17
7 Peter Prevc Słowenia 105 115 17
8 Andreas Kofler Austria 104 116 1
9 Vincent Descombes S. Francja 97 123 7
10 Markus Eisenbichler Niemcy 92 128 5
Plastikowa Kulka 04.12.2016
LpZawodnikKrajLiczbaW PŚ
1 Lukas Hlava Czechy 1 37
2 Stefan Hula Polska 1 28
3 Michael Hayboeck Austria 1 14

Cytat zupełnie nie na temat: "Pośród ogrodu siedzi ta królewska para"

Tyle w temacie Klingenthal. Nadchodzące tygodnie pokażą, czy tak, jak Ruka jest dla Polaków zmorą, tak Vogtlandarena jest szczęśliwa i to był najlepszy dla nas weekend tej zimy, czy też nasi dopiero się rozkręcają. Zarówno doświadczenie, jak i intuicja podpowiadają mi, że to drugie. Za tydzień Lillehammer. Tam nigdy nie wygrał żaden Polak, choć mieliśmy tam konkursy udane, jak choćby ten z 6 grudnia 2009 roku. A na podium stawali zarówno Adam Małysz jak i Kamil Stoch. Ale każdy konkurs to inna historia, więc w Lillehammer nic nie jest pewne. Poza – oczywiście – dwiema rzeczami. A te dwie rzeczy to znicz olimpijski i unoszący się nad skocznią duch Jeremy’ego Clarksona.


***

Felieton jest z założenia tekstem subiektywnym i wyraża osobistą opinię autora, nie stanowiąc oficjalnego stanowiska redakcji. Przed przeczytaniem tekstu zapoznaj się z treścią oświadczenia dołączonego do artykułu, bądź skonsultuj się ze słownikiem i satyrykiem, gdyż teksty z cyklu "Okiem Samozwańczego Autorytetu" stosowane bez poczucia humoru zagrażają Twojemu życiu lub zdrowiu. Podmiot odpowiedzialny - Marcin Hetnał, skijumping.pl. Przeciwwskazania - nadwrażliwość na stosowanie językowych ozdobników i żartowanie sobie z innych lub siebie. Nieumiejetność odczytywania ironii. Nadkwasota. Zrzędliwość. Zlosliwość. Przewlekłe ponuractwo. Funkcjonalny i wtórny analfabetyzm. Działania niepożądane: głupie komentarze i wytykanie literówek. Dzialania pożądane - madre komentarze, wytykanie błędów merytorycznych i podawanie ciekawostek zainspirowanych tekstem.

Nie karmić trola


Marcin Hetnał, źródło: Informacja własna
oglądalność: (16120) komentarze: (199)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • sakala weteran

    @MarcinBB

    ,,Natomiast mozna spokojnie zalozyc, ze gdyby w jakiejs innej dyscyplinie wplyw czynnika pozasportowego mial tak dyzu wplyw na wynik, jak jest to z wiatrem w skokach, to na pewno szukano by sposobow, by go zniwelowac.''

    - - -

    Jest taka dyscyplina. Nazywa się kolarstwo szosowe. W jeździe indywidualnej na czas zmiany warunków pogodowych (opady i siła wiatru) odgrywają podobną rolę.

  • MarcinBB redaktor
    @dejw

    Jesli Ci zależy na kolejnych zakładach, to proponuję, żebyśmy przy każdej drużynówce powtarzali nasz zakład o słoweńsko-japońskiej rywalizacji ;-)

  • MarcinBB redaktor
    @Wojciechowski

    Receptura Coca-Coli tez jest tajna. Uwazasz, ze powstaje przy pomocy czarow? :-)

    "raczej robią, skoro np. kąt ułożenia skoczka z nartami po wyjściu z progu odgrywa jedną z głównych ról w tej dyscyplinie..."
    Dlatego skoczkowie startujacy w Pucharze Swiata skacza do siebie raczej w podobny sposob. Ci, ktorych styl odstaje wyraznie, skacza w FIS Cupie albo pucharze wojta Gilowic :-)

    "odważna teza, zaskoczyła mnie trochę. Przecież krytyków czy pesymistów wobec tego systemu wśród nie brakuje"
    Zdefiniuj "nie brakuje".
    Jak czesto sie zdarza, ze jaskis zawodnik twierdzi, ze mial wiatr przeciwny, niz wskazal przelicznik? Dwa razy w sezonie?
    To jest wiekszosc przypadkow? Czy raczej mniejszosc?
    Jesli od samego poczatku uwazano, ze przelicznik nie ma zamiaru wyeliminowac, a jedynie zmniejszyc wplyw wiatru, to nie sadze ze zwiekszenie jego wagi o 20% cokolwiek osmieszylo. Wiele eksperymentalnych rozwiazan cierpi na choroby wieku dzieciecego, dobrze, że z błędow wyciaga się wnioski.

    Co konkretnie robi banda Hofera, bysmy wiedzieli jak najmniej?
    I dlaczego uważasz, ze chcą, ale nie mogą ukryć? I co ma na celu to opóźnianie informacji? Bo moim zdaniem robi się to aby podkręcić emocje i tyle. Nie żebym to lubił, wydaje mi się to zbędne. Ale tak to rozumiem.

  • Wojciechowski profesor

    Do tego banda Hofera robi wiele, żebyśmy o tych warunkach wietrznych wiedzieli możliwie najmniej. Nie mogą całkiem ukryć przed widzami na miejscu i przed ekranami, ile wyniosła kompensata (bo to już byłby skandal), ale chociażby celowo opóźniają podawanie o tym informacji - w końcu chodzi o "dobro widza", jak kiedyś tłumaczył Boski.

    W ogóle czasem nie mogę się nadziwić, że proces ustalania noty końcowej trwa obecnie nieraz znacznie dłużej niż kilka czy kilkanaście lat wcześniej. Gdy przypomnę sobie igrzyska w Nagano i szybkość, z jaką wszystko było wiadomo - przykładowy Funaki jeszcze nie zdążył wyhamować, a już wskoczyły szybciutko wszystkie noty (wyświetlane natychmiast po wklepaniu przez sędziów), a odległość jeszcze wcześniej.
    Teraz, choć jest taki postęp teleinformatyczny, FIS skazuje nas niejako na ględzenie red. Szczęsnego o tysiącu liczb, przewidywanie, sumowanie, mnożenie itd. itp. czegoś, co i tak się pokaże. Ale dopiero po przemieleniu wszystkich powtórek.

  • Wojciechowski profesor
    @MarcinBB

    Jeśli FIS nie przedstawia żadnych danych na temat tego, skąd te formuły wymyślał, będę to nazywał "magią". ;)

    "Nie wiem czy sposb ulozenia wobec nart czy podloza robi az taka straszna roznice. I czy roznice pomiedzy poszczegolnymi skoczkami sa az tak duze pod tym wzgledem" - raczej robią, skoro np. kąt ułożenia skoczka z nartami po wyjściu z progu odgrywa jedną z głównych ról w tej dyscyplinie...

    "W wiekszosci przypadkow skoczkowie potwierdzaja, ze rekompensata byla zgodna z ich odczuciem w powietrzu" - odważna teza, zaskoczyła mnie trochę. Przecież krytyków czy pesymistów wobec tego systemu wśród nie brakuje.

    Gdyby było realne wprowadzenie większej liczby serii, byłoby to znacznie lepszym rozwiązaniem niż próba ujęcia zjawisk trudnych do zmierzenia i opisania sztywnymi formułami (przynajmniej korygowanych, choć zwiększenie wagi wiatru tylnego o 20%, czyli bardzo dużo, swego czasu ośmieszyło nieco poprzednie wyliczenia). Tyle że, niestety, to pierwsze realne nie jest.

  • Wojciechowski profesor
    @EmiI

    W takim razie Kulm trzeba baczniej się przyglądać, bo jeśli tak to ma wyglądać, to konkursów być tam nie powinno wcale. Albo nie gra coś innego jeszcze - stroje, nie wiem co. Nie może być tak, że jakiś byle wiaterek (bo 1 czy 1,5 m/s to jest powiew, który nawet niektórych liści na drzewach nie wzrusza) ośmiesza skoki narciarskie.

  • Wojciechowski profesor
    @EmiI

    No właśnie, bo w skoku w dal jest więcej prób, co samo w sobie ogranicza losowość i przypadkowość - o tym wspomniałem już wcześniej.

  • EmiI profesor
    @Wojciechowski

    Pamiętasz, właściwie wszystkie konkursy na nowej Kulm? Nie wiem z czego to wynika, może ze spartolenia skoczni, ale tam nawet 0,2 m/s ma taki wpływ na wynik że nawet ponad 17 punktów za 1 m/s z tyłu nie daje zupełnie nic. Tam jeden skromny 1 m/s w różnicy uśrednionego wiatru dawał te 50 m.

  • EmiI profesor

    Przede wszystkim.

    Bieg na 100 m. To jest bieg ze startu wspólnego. Każdy ma bardzo zbliżone warunki. Nie ma sensu bawić się w dodawanie punktów, tylko po to by ktoś z 4 miejsca w ćwierćfinale wszedł z czasem, albo dla statystyk, rocznej tabeli wyników.

    Skok w dal. Tu nie ma czegoś takiego jak pech czy fart. Proszę sobie zerknąć na wyniki najważniejszych zawodów. Jak często się zdarza że jednemu zawodnikowi podwieje w plecy i zdobywa złoty medal, a reszta stawki, mając sześć prób nie miała takiego samego wiatru? Więc jeśli się bawimy w porównywania dyscyplin zacznijmy od porównywania formuły rozgrywania zawoów.

  • Wojciechowski profesor
    @MarcinBB

    Przepraszam, ale porównywanie procentów w tym przypadku jest bezsensowne. Aż się za głowę złapałem.

    Co z tego, że to jest 0,14% wyniku i że to niby mało, skoro w biegu na 100 m strata pół sekundy (czyli, załóżmy 4-8% ogólnego czasu) jest rzeczywistości, przy zbliżonym poziomie zawodników, bardzo, bardzo duża? Żeby to było 15-25%, to musiałaby biec jakaś niedojda z jedną chorą nogą lub kadet kontra elita światowa seniorów.

    Natomiast w skokach można bulić bez żadnego niekorzystnego wpływu wiatru. Więcej, niektórym zawodnikom, zwłaszcza z niemal idealną trajektorią, siłą i kierunkiem wyjścia z progu, wiatr takiej różnicy nie robi. Dla mnie jest niezrozumiałe, że wszystkim liczy się spod jednej sztancy, tak samo się dolicza czy odlicza, gdy tymczasem wpływ wiatru o tym samym kierunku i sile nie jest taki sam na każdego skoczka, bo zależy też od jego ułożenia względem nart, a tych wobec zeskoku... Dlatego uważam to trochę za jakąś magię.

    "Tymczasem wpływ wiatru na skoczni to może być 20 metrów w plecy w przy odległości 130 metrów. To jest 15% wyniku. Na mamutach 50 metrów przy 200-250 metrowym skoku. To jest 20-25%" - być może, widocznie tak mówią obliczenia FIS. Tylko zawodów w takich warunkach w ogóle nie powinno być, takie jest moje zdanie. Z przelicznikami, bez przeliczników, wszystko jedno. Bo to są jakieś skrajności.

  • MarcinBB redaktor
    @Wojciechowski

    14 setnych sekundy przy wyniku 10 sek. to masz 0,14 % wyniku. Kilkanaście centymetrów przy rekordzie prawie 9 metrów to masz mniej-więcej to samo - nieco ponad 1%.
    Tymczasem wpływ wiatru na skoczni to może być 20 metrów w plecy w przy odległości 130 metrów. To jest 15% wyniku. Na mamutach 50 metrów przy 200-250 metrowym skoku. To jest 20-25%. To co my w ogóle porównujemy?
    Wpływ wiatru jest ponad dziesięciokrotnie razy większy w skokach.
    Tam przelicznik naprawdę można sobie darować, tu jest konieczny.
    Z mechanikami teza jest może uproszczona, ale z gruntu prawdziwa.
    Dobrze, niech będzie - jak masz samochód z lepszej fabryki, to masz mniej usterek. Wykonanie samochodu jest jak wykonanie nart skokowych. W końcu w skokach narciarskich też masz usterki. A to komuś puści wiązanie a to suwak od kombinezonu a to gumka od gogli... To są efekty pracy rąk ludzkich i maszyn. Na wiatr nie ma nikt żadnego wpływu.

    A żądanie ujawnienia tych wniosków i obliczeń popieram. Choć obawiam się, że ja na przykład bym nic z tego nie zrozumiał. Ale jakby zrozumiało choć pięciu fanów skoków na świecie, którzy są tym żywo zainteresowani - to warto.

  • FunFact weteran

    @Kasztelan w zeszłym sezonie prowadził zestawienie, jak by wyglądała klasyfikacja generalna PŚ, gdyby nie było przeliczników za wiatr. Dużo się ona nie różniła od tej rzeczywistej. Jedną większą różnicą był konkurs w Lillehammer, gdzie wygrałby Asikainen.

  • Wojciechowski profesor
    @MarcinBB

    Powiem tak - w biegu na 100 metrów szacuje się, że wpływ wiatru rzędu 1,5-2 m/s w plecy to jakieś 10-14 setnych korzyści. Dużo, wręcz bardzo dużo, a to i tak chodzi o poziom morza (nie mówiąc o wyżej położonych rejonach, gdzie odpada po kilka dalszych setnych co około 500 m różnicy poziomu).

    Przy skoku w dal badania wykazują od kilku do kilkunastu centymetrów, czyli też odległość, która może zmienić tabelę, zwłaszcza przy ogólnie przeciętnym poziomie rywalizacji.

    Fragmentu o usterkach technicznych nie będę już rozwijał, poza tym, że stwierdzenie "jak masz dobrych mechanikow, to masz mniej usterek" do tego stopnia trywializuje sprawę, że trudno się nie uśmiechnąć. Dawno tak skrajnie uproszczonej tezy nie widziałem. Takie motto powinny sobie powiesić na drzwiach wszystkie zespoły mechaników Formuły 1 - może w ten sposób pokonają wszelkie nieprzewidziane przeciwności!

    Mnie ze strony FIS brakuje przede wszystkim jednego - pokazania nam konkretnych wyników i wniosków z obliczeń, które doprowadziły Hofera i spółkę do takiego, a nie innego doboru magicznych formuł kompensacji punktowej. O budowie skoczni możemy przeczytać najdrobniejsze wręcz szczegóły, które rozumieją tylko architekci, a o jednej z najbardziej podstawowych teraz rzeczy nie wiemy prawie nic, to skokowa Enigma.

    Dlaczego FIS po prostu nie opublikuje jakiegoś sensownego raportu na temat wpływu siły i kierunku wiatru na skoczka? Niech pokażą konkretne obliczenia, nawet dla zwykłej ciekawości. Choćby po to, żeby świat nauki o aerodynamice wiedział coś więcej.

  • MarcinBB redaktor
    @Wojciechowski

    Naprawde nie mozna porownac wplywu wiatru na czlowieka biegnacego po ziemi z wplywem na tego, ktory przez 5-6 sekund leci w powietrzu a jego powierzchnia jest spotegowana przez powierzchnie nart i ulozenie ciala. W skokach narciarskich jest jesli nie kilkadziesiat to na pewno kilka razy wiekszy. W biegu czy skoku w dal ten czynnik jest niemal marginalny dla koncowego wyniku, w skoku narciarskim bardzo powazny. Dlatego tu wystarczy tylko informacja a tam juz trzeba cos z tym zrobic. I nijak nie mozna tego porownywac ze sliskim kolem, usterka techiczna czy potraceniem na biezni. Tym bardziej, ze kwestie usterek technicznych to sfera wplywu czlowieka. Jak masz dobrych mechanikow, to masz mniej usterek. Na wiatr nikt nie ma wplywu.
    W jaki niby sposob kajakarzowi gorskiemu plynie nurt inaczej, niz jego koledze? Chyba tylko, jak zrobi blad i poplynie zla trasa.
    Wiele razy juz pisalem, ze przeliczniki nie sa idealne. Ale lepsze takie, niz zadne. A jak ktos wymysli cos lepszego by zniwelowac wplyw wiatru, to tylko temu przyklasne.

  • Wojciechowski profesor
    @MarcinBB

    Ha, to chyba nie do mnie. ;)

  • MarcinBB redaktor
    @Wojciechowski

    Tak precyzyjnie, to sama ilosc skoczkow punktujacych w danym sezonie nie przesadza jeszcze o popularnosci. To tylko jeden z wyznacznikow. Lepszym wyznacznikiem bylaby ilosc zawodnikow zglaszanych do startow w sezonie. I to nie tylko w PS, ale we wszystkich zawodach, zarowno FISowskich, jak i nieFISowskich. Inne wyznaczniki, to ilosc krajow, ktore maja swoich zawodnikow w zawodach miedzynarodowych (szczegolnie najwyzszej rangi), ilosc krajow, ktore chca organizowac u siebie konkursy. To jest popularnosc w sensie ile osob uprawia dana dyscypline. Drugi aspekt popularnosci to widownia. Ile osob chodzi na skocznie i oglada w telewizji, sledzi w internecie. I to chyba ludzie czesciej utozsamiaja z okresleniem "popularnosc". Tu mozemy sie posilkowac informacjami, ktore chyba podaje FIS na zkonczenie sezonu - i tymi dotyczacymi widowni, ktore czasami podaja poszczegolne telewizje. Skladajac te wszystkie dane do kupy mozemy stworzyc pelny obraz popularnosci.
    Czym jest spowodowany spadek popularnosci? Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniadze. Mozna spokojnie przyjac, bo widac to golym okiem, ze w skokach jest mniej pieniedzy. Dlaczego? Dlatego, ze jest mniej sponsorow. A dlaczego? Zapewne jest mniej kibicow. Czy to jest spowodowane reformami? Zapewne. W koncu wiele osob mowi "nie rozumiem tych przelicznikow, skoki sie staly nudne i niezrozumiale". I ja te osoby rozumiem, choc sie z nimi nie zgadzam. uwazam, ze tylko trzeba chciec zrozumiec dlaczego one zostaly wprowadzone. Moze jest jakas lepsza droga, ale na razie nikt jej nie wymyslil.
    Przed era Schmitta Niemcy oczywiscie nie byli tak silni, ale nie wtedy tez przypadl szczyt ilosci punktujacych w PS skoczkow. Ale te liczby niekoniecznie musza sie do konca pokrywac z iloscia zawodnikow uprawiajacych dyscypline. Przyczyn moze byc wiele - limity startowe, ilosc konkursow w sezonie, ilosc kontuzji, forma skoczkow, czyli jak czesto trenerzy korzystali ze zmiennikow bo nie byli zadowolni z wynikow osiaganych przez zawodnikow zaczynjacych sezon.

  • anonim
    Małyszomania konfrontacja z Niemcami

    Pamiętam do dziś jak na eurosporcie puszczali zapowiedź (reklamę) skoków jeszcze po angielsku. Najpierw pokazywała skoczków niemieckich, czy austriackich. A potem tylko słychać tekst zza kadru "... and then, out of nowhere" i pokazany Małysz jak wszystkich leje równo.... do dziś mam ciary ;)

    I fakt faktem, że wtedy nakręcało to widownie i to nie tylko w Polsce.

  • Wojciechowski profesor
    @MarcinBB

    Wiatr mierzy się w skoku w dal (jak i konkurencjach sprinterskich) właśnie dlatego, że ma on niemały wpływ na wynik. I na pewno nie kilkadziesiąt razy mniejszy niż w skokach narciarskich, bo inaczej zaliczano by przecież rekordy świata z wiatrem tylnym powyżej 2 m/s... Tyle że tam jest więcej prób.

    Oczywiście, że taki sposób rozgrywania wioślarstwa byłby wypaczeniem. Tyle że to czyste bajanie, bo taki nie istnieje i nigdy w tej dyscyplinie nie decyduje osiągnięty czas, tylko miejsce zdobyte w danym biegu. Ale już w takich biegach lekkoatletycznych na 100 metrów można się doszukiwać niesprawiedliwości - jeśli w kwalifikacjach jeden półfinał jest pod wiatr, a drugi z wiatrem, a na koniec decydują oprócz zajętych miejsc także czasy, to siłą rzeczy można mieć pecha...

    A taki kajakarz górski może nie mieć szczęścia, bo inaczej płynie nurt niż innemu z rywali. Odejmować mu sekundy? Punkty jakieś dodać? Nie bardzo, bo i oszacować ewentualne straty czy zyski akurat z powodu warunków horrendalnie trudno oszacować. Ale w skokach ktoś się tego podjął...

    Rajdowiec czy kierowca Formuły 1 może mieć usterkę techniczną - trzeba wymienić koło, skrzynię, spojler czy co tam jeszcze. I pech, trudno, taki jest sport. Nie o wszystkim decydują umiejętności. Ktoś może potrącić kogoś na bieżni, skoczek wzwyż czy młociarz może mieć bardziej śliskie koło niż rywal itp. itd.

    Tymczasem skoczkom wynaleziono przeliczniki wpływu wiatru spod jednej sztancy. A każdy z nich ma inną budowę, środek ciężkości, wymiary, sposób ułożenia ciała i nart w powietrzu, wysokość i trajektorię lotu...

  • Labrador_Retriever weteran

    Ja mam taką swoją teorię, że trochę przespano najlepszy moment do wprowadzenia nagród finansowych za miejsca w "30". Brak nagród za miejsca poza pierwszą "10", choć przecież punktowanych, mógł spowodować wykruszenie się skoczków i kandydatów na nich w krajach, gdzie skoki były mniej popularne. Teraz dostęp do pieniędzy jest szerszy, lecz co zostało stracone, to tak łatwo nie wróci.

  • Janush weteran

    Góry i zima są w większości krajów europejskich.
    Dlaczego więc skoków nie ma w Rumunii, Serbii, Chorwacji, Albanii ? Dlaczego zniknęły w Hiszpanii, Islandii, Słowacji, Szwecji, Chinach czy Białorusi? Dlaczego są tak mało popularne w Ameryce Płn., krajach byłego ZSRR czy nawet Francji i Włoszech? No właśnie.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl