Okiem Samozwańczego Autorytetu: Skijumping, bloody hell!

  • 2017-01-07 01:07

Zrobił to. Znów to zrobił. Król wrócił na tron. Zrobił to we wspaniałym stylu. Z obolałym, posiniaczonym barkiem zabił rywalom wyobraźnię, postawił stempel, znokautował. Kamil Stoch, zwycięzca z Bischofshofen, triumfator 65. Turnieju Czterech Skoczni, król naszej wyobraźni.

Piotr Żyła, Kamil Stoch i Dawid KubackiPiotr Żyła, Kamil Stoch i Dawid Kubacki
fot. Tadeusz Mieczyński
Kamil Stoch i Adam MałyszKamil Stoch i Adam Małysz
fot. Tadeusz Mieczyński
Kamil StochKamil Stoch
fot. Tadeusz Mieczyński
Piotr ŻyłaPiotr Żyła
fot. Tadeusz Mieczyński
Kamil i PiotrKamil i Piotr
fot. Tadeusz Mieczyński
Maciej KotMaciej Kot
fot. Tadeusz Mieczyński
PolacyPolacy
fot. Tadeusz Mieczyński
Daniel Andre TandeDaniel Andre Tande
fot. Tadeusz Mieczyński
Michael HayboeckMichael Hayboeck
fot. Sarah Braunias
Domen PrevcDomen Prevc
fot. Tadeusz Mieczyński

Proszę Państwa, oto Stoch.
Stoch rywali rozbił w proch.
Wygrał Turniej, zgarnął Orła
i sprawił, że zapomniałem rymów.

W języku angielskim jest takie fajne określenie “mind-bending". Nie potrafię w języku polskim znaleźć zadowalającego mnie odpowiednika. Nawet, gdy szukam w okolicach słownictwa używanego przez degustatorów tanich win do opisu działania tychże tanich win właśnie. Pozwólcie więc, że zostanę przy tym przymiotniku z języka Shakespeare’a: "mind-bending".

W erze Wujka Gugla używanie słów obcych nie jest szczególnie problematyczne dla czytelnika, tym bardziej, że mało kto drukuje sobie moje felietony na drukarce, by poczytać je potem w formie papierowej na ławce w parku. Aczkolwiek jeśli ktoś tak lubi – to jak najbardziej pochwalam, bo na świeżym powietrzu to zawsze zdrowiej. Tym bardziej, że minister zdrowia ostatnio powiedział, że smog w Polsce to problem wydumany i w zasadzie teoretyczny. Tak czy owak, jak ktoś nie wie, co to znaczy "mind-bending" to odpowiedź dla większości jest tylko kilka klików stąd…

Więc (oczywiście, że można zaczynać zdanie od więc) zostawiam mind-bending. Tak nam zrobił Kamil. I nie tylko on. Staram się jakoś uporządkować myśli, ale jak tu uporządkować myśli, jak w człowieku wciąż jeszcze kłębi się więcej emocji, niż myśli? Palce ślizgają się po klawiaturze jak Bambi po lodowisku a puls wciąż jeszcze nie chce się uspokoić.

Od czegoś jednak trzeba zacząć. Zacznijmy więc od tego. Kliknijcie "play" a potem możecie nawet poszukać e-maila do organizatorów zawodów w Bischofshofen i wyślijcie, żeby wiedzieli, jak brzmi polski hymn. I nie mylili z marszami żałobnymi. Tak czy owak, nam się należy dziś wysłuchać Mazurka Dąbrowskiego w całej jego krasie i po katolicku. Kamilowi nie wysyłajcie, on się jeszcze w tym roku nasłucha. Zobaczycie. I usłyszycie. Kamil zasługuje teraz na wypoczynek.

Ludzie, co to był za konkurs. Co to był za Turniej. Zaczęło się pięknie. Schattenbergschanze to skocznia, która zwykle biało-czerwonych nie rozpieszczała. I znów nie udało się żadnemu Polakowi wygrać w Oberstdorfie, ale ja już ogłaszałem wszem i wobec – jeśli tak Kamil zaczyna TCS – to dalej może być już tylko z górki! Jeśli tak zaczęli Polacy (Piotr siódmy, Maciej dwunasty, Dawid szesnasty, Stefan osiemnasty) to będzie to piękny turniej w ich wykonaniu. Drugie miejsce w konkursie ustawiało Kamila w dość wygodnej roli jednego z faworytów, ale bez presji lidera.

Noworoczny konkurs w Ga-Pa był jeszcze lepszy. Wobec słabszego wyniku zwycięzcy z Oberstdorfu – Stefana Krafta – drugie miejsce dało Kamilowi pozycję lidera. Piąta lokata Piotra, szósta Maćka – to wszystko były wyniki imponujące. Nabraliśmy wiary w to, że może być pięknie, że Kamil może ten Turniej wygrać. Ale kto wtedy widział na pudle również Piotra? Jeśli ktoś to obstawiał, to ja proponuję dla niego nagrodę im. Michała Nostradamusa.

Ale jak w każdym dobrym filmie sensacyjnym, musi przyjść jakiś kryzys, scenarzyści muszą postawić przed głównym bohaterem jakąś komplikację do przezwyciężenia, żebyśmy w ostatnich scenach drżeli o to, czy zdąży on na lotnisko wyznać miłość… czy zdobędzie wymarzone trofeum. I kryzys przyszedł w Innsbrucku. Zaczęło się od małego trzęsienia ziemi. A właściwie śniegu. Śnieg się zatrząsnął wraz z ciałem Kamila, gdy nasz skoczek uderzył o twardy, zmrożony zeskok Bergisel. Zatrzęsły się nasze serca i nasze nadzieje. Napięcie narastało, bo pogoda wspólnie z jury postanowiła zrobić nam z konkursu skrzyżowanie horroru z komedią. Taki "Straszny Film" tylko że z lepszymi dialogami. Szczególnie, jak ktoś oglądał w tej samej stacji telewizyjnej, co ja. Tak czy owak główną nagrodę za udział w dziele pod tytułem "Kpina ze skoków" produkcji austriackiej zgarnął Daniel-André Tande. Na szczęście poobijany Stoch potrafił w tych trudnych warunkach nie stracić zbyt wiele punktów. Stracił pozycję lidera ale my i tak bardziej martwiliśmy się o to, czy na następny dzień chłopinę zwleką z łóżka i co w ogóle pokaże przeswietlenie.

Ale okazało się, że te wszystkie zmrożone zeskoki i prześwietlenia mogą nagwizdać Panu Harnasiowi Kamilowi. Mogą mu skoczyć tam, gdzie pogoda do spółki z niekompetentnymi jurorami o organizatorami łasymi na wpływy z reklam i nieszanującymi zdrowia sportowców mogą Pana Harnasia Kamila pocałować. W garbika oczywiście. Pan Harnaś Kamil zrobił tak wyszedł na skocznię następnego dnia, huknął w pierwszym treningu 141 metrów i poszedł obłożyć bark lodem do hotelu zasiewając w sercach rywali strach i trwogę. A w dniu konkursu, to już w ogóle proszę Państwa. No umówmy się. Gdyby w pierwszej serii Pan Harnaś Kamil miał takie warunki, jak Tande, to emocje związane z rozstrzygnięciem trwały by mniej-więcej tyle.

Ale to by było w końcu niesprawiedliwe dla kibiców. Szoł musiał gołonić do końca, przez obie serie, więc na półmetku Kamil był "tylko" drugi i miał nad Norwegiem "tylko" 2,8 punktu przewagi, żebyśmy mogli jeszcze trochę poobgryzać paznokci. No bo to przecież jednak sport, wiatr, szczęście, pech, wiecie te sprawy. Ale poziom sportowy pretendentów nie ulegał już żadnej wątpliwości. I w tej drugiej serii Kamil przybił stempel. Rozwiał wątpliwości. Pokazał, kto rządzi na tym podwórku. A Tande?

Wiecie, żal mi chłopa. W końcu to naprawdę solidny kawał skoczka. Do tej pory, choć oglądałem powtórkę jego skoku kilka razy, nie jestem stuprocentowo pewien, czy to boczny podmuch, czy błąd na progu. Może oba czynniki na raz. Tak czy siak, doszło ostatecznie do sytuacji tak niezwykłej, że Piotr Żyła, który stanął na podium tylko raz i to tylko na trzecim jego stopniu, zajął drugie miejsce w Turnieju. Ale takimi właśnie prawami rządzi się ten Turniej. W końcu – jak udowodnił Janne Ahonen - można go wygrać, nie wygrywając żadnego z konkursów.

Ok, podsumujmy konsekwencje dzisiejszego konkursu, bo trochę się tego nazbierało:

* Kamil wygrywa 17. konkurs PŚ w karierze

* Piotr Żyła staje na podium – po raz trzeci w karierze

* Po raz siódmy w historii mamy dwóch Polaków na podium

* Kamil zostaje drugim w historii polskim zwycięzcą Turnieju Czterech Skoczni

* Kamil zostaje piątym w historii skoczkiem, który zgarnął tzw. Wielkiego Szlema Skoków Narciarskich (PŚ, MŚ, IO, TCS)

* Piotr Żyła na podium Turnieju Czterech Skoczni

* Po raz pierwszy w historii mamy dwóch skoczków na podium TCS (brakło niewiele, by było ich trzech)

* Piotr Żyła melduje się w najlepszej "10" PŚ i mamy tam już trzech Polaków (Stoch, Kot, Żyła).

* Umacniamy się na prowadzeniu w Pucharze Narodów – mamy już ponad 100 punktów przewagi nad Austrią

Podsumujmy jeszcze tak: Turniej Czterech Skoczni jak wiadomo, jest rozgrywany w Niemczech a potem w Austrii. Gospodarze mogą wystawić dodatkowych skoczków (kwota krajowa). Tymczasem w Niemczech wyprzedziliśmy w Pucharze Narodów Niemców a w Austrii Austriaków. No, ok, owszem, Hayböck z Freundem musieli odpuścić Innsbruck, Kraft skakał osłabiony chorobą. Ale w końcu choroby czy kontuzje to też jest czynnik w skokach nieunikniony, jak wiatr czy inny "pech". Te czynniki może ułatwiły nieco zadanie Piotrkowi, lub Maćkowi, ale Kamil też się musiał zmagać ze skutkami swojego upadku. Jego los w tym turnieju nie rozpieszczał.

Tak, to, co zrobił Pan Harnaś Kamil, jest po prostu niesamowite, niezwykłe, fascynujące i wielkie. Skok z pierwszej serii, proszę państwa. Ja to szanownemu państwu wytłumaczę. W pierwszej serii Kamil miał w plecy 0,61 m/s. Tylko dziewięciu miało gorsze warunki. Większość z nich skończyła zawody w piątej dziesiątce. Kamil – przypomnę – był drugi po skoku na 134,5. Niemal identycznie w plecy miał Piotr (0,62 m/s) i skoczył 131. Też wielkie brawa. Ich sąsiedzi w tabeli – Tepes i Tande mieli pod narty a piąty na półmetku Domen w plecy, ale tylko 0,08. To była polska szkoła skakania proszę państwa.

W drugiej serii nie skakał Kamil, tylko jego pomnik. W tym skoku palec mu ni drgnął, ten skok był absolutnie idealny po każdym względem i naprawdę trudno mi zrozumieć, dlaczego sędziowie nie dali mu za niego 5 dwudziestek. Jeden (Christian Kathol – Austriak!) dał 19,5 i temu jednemu jestem w stanie wybaczyć. Jak ładnie przeprosi. Reszta – na kolanach do Częstochowy. A wracać proszę przez Ząb.

Stefan Horngacher już dokonał czegoś absolutnie fantastycznego, a przecież to dopiero początek. Jestem pewien, że zapisze się w historii polskiego sportu nie gorzej, niż Hannu Lepistö, Raul Lozano, czy Leo Benhakker. Oby tylko nie kończył tak, jak kończyli ci dwaj ostatni.

Pora spojrzeć w lustro i rozliczyć się ze swoich proroctw przedturniejowych. W poprzednim felietonie pisałem, że TCS wygra ktoś z piątki: Domen Prevc, Daniel-André Tande, Kamil Stoch, Michael Hayböck, Maciej Kot. No i nie tylko miałem rację, że zwycięzcą będzie ktoś z tej piątki. Trzech z tej piątki znalazło się w pierwszej piątce Turnieju. No a umówmy się, że gdyby Hayböck wystartował w Innsbrucku, to raczej też by się w niej znalazł, kosztem Fettnera. Nie trafiłem, dając największe szanse Domenowi (bo umówmy się również, że Domenatorem to już go nie będziemy nazywać), który w Turnieju był dopiero dziewiąty. No i zdecydowanie nie doceniłem Piotra Żyły, który swoje specyficzne poczucie humoru postanowił zaprezentować nam właśnie podczas 65. edycji TCS. Piotrek! Więcej takich żarcików!

No to popatrzmy co to się podziało w naszych ulubionych tabelkach, bo podczas TCS zawsze na drugi plan spada rywalizacja w Pucharze Świata.

Czołówka PŚ 06.01.2017
Lpzawodnikkrajpktróżnica1różnica2
1 Domen Prevc Słowenia 646 0 0
2 Daniel Andre Tande Norwegia 637 9 9
3 Kamil Stoch Polska 633 13 4
4 Stefan Kraft Austria 510 136 123
5 Maciej Kot Polska 428 218 82
6 Michael Hayböck Austria 409 237 19
7 Manuel Fettner Austria 386 260 23
8 Markus Eisenbichler Niemcy 381 265 5
9 Severin Freund Niemcy 309 337 72
10 Piotr Żyła Polska 277 369 32

Czołówka czołówki się spłaszczyła. Daniel już nawet na chwilę przegonił Domena ale zaraz mu liderowanie oddał. Trudno jednak sobie wyobrazić w tej chwili, byśmy już po następnym konkursie nie przywitali w tej wdzięcznej roli Pana Harnasia Kamila. Hej! Póki co już przywitaliśmy w "10" trzeciego Polaka i pęczniejemy z dumu, bo co prawda Austriacy też mają trzech swoich ale nasi są wyżej! Hej!

Poczet Zwycięzców 06.01.2017
LpzawodnikkrajliczbawPŚ
1 Domen Prevc Słowenia 4 1
3 Daniel-Andre Tande Norwegia 2 2
2 Kamil Stoch Polska 2 3
4 Stefan Kraft Austria 1 4
5 Severin Freund Niemcy 1 9
6 Michael Hayböck Austria 1 6

Poczet Podiumowiczów 06.01.2017
Lpzawodnikkraj123razemwPS
1 Domen Prevc Słowenia 4 1 0 5 1
2 Daniel-André Tande Norwegia 2 3 0 5 2
3 Kamil Stoch Polska 2 3 0 5 3
4 Michael Hayböck Austria 1 1 1 3 6
5 Severin Freund Niemcy 1 1 0 2 9
6 Stefan Kraft Austria 1 0 4 5 4
7 Maciej Kot Polska 0 1 0 1 5
8 Robert Johansson Norwegia 0 1 0 1 21
9 Manuel Fettner Austria 0 0 1 1 7
10 Markus Eisenbichler Niemcy 0 0 1 1 8
11 Piotr Żyła Polska 0 0 1 1 10
12 Andreas Kofler Austria 0 0 1 1 11
13 Peter Prevc Słowenia 0 0 1 1 14
14 Jewgiennij Klimow Rosja 0 0 1 1 17

Austriackie wiatry przywiały nam do tej tabelki takich ananasów jak Johansson i Klimow, no ale na zachętę przywitajmy ich brawami, może za jakiś czas pojawią się w niej już o własnych siłach?

Plastikowa Kulka 06.01.2017
LpzawodnikkrajliczbawPS
1 Aleksander Zniszczoł Polska 1 44
2 LukᚠHlava Czechy 1 36
3 MacKenzie Boyd-Clowes Kanada 1 31
4 Jakub Janda Czechy 1 29
5 Noriaki Kasai Japonia 1 25
6 Stefan Hula Polska 1 24
7 Daiki Ito Japonia 1 21
7 Robert Johansson Norwegia 1 21
9 Andreas Wellinger Niemcy 1 20
10 Andreas Stjernen Norwegia 1 12
11 Michael Hayböck Austria 1 6

Tu nam się spora konkurencja robi, nawet Kanadyjczyk walczy o Plastikową Kulkę, ale Olek póki co dzielnie dzierzy palmę pierszeństwa. Drużynowo prowadzi Polska ex-aequo z Czechami, Norwegią i Japonią.

Polacy 06.01.2017
Lpzawodnikpkt.wPŚkadra
1 Kamil Stoch 633 3 A
2 Maciej Kot 428 5 A
3 Piotr Żyła 277 10 A
4 Dawid Kubacki 170 19 A
5 Stefan Hula 92 24 A
6 Jan Ziobro 17 38 B
7 Aleksander Zniszczoł 9 44 B
8 Klemens Murańka 4 49 A

Ja wiem, że wynik Janka na kolana nie rzuca, ale jednak w trakcie Turnieju zdobył więcej punktów, niż Olek razem z Klimkiem przez cały pierwszy period. Więc zmiana jak najbardziej uzasadniona.

Prevce
LpPrevcrocznikpkt.w PS
1 Domen 1999 646 1
2 Peter 1992 210 14
3 Cene 1996 42 32


Cytat zupełnie na temat: "Dobra odległość, przynajmniej jeśli chodzi o zmierzone metry" Jakub Pieczatowski
Przydługa puenta, przynajmniej jeśli chodzi o policzone słowa...

Cytat zupełnie nie temat: "Dormammu, I’ve come to bargain!"

Tym samym 65. Turniej Czterech Skoczni przechodzi do historii. Historia wzdycha, nadyma się, robi więcej miejsca i Turniej z przepraszającym uśmiechem się mieści. A historia jeszcze nie wie, co ją czeka. Bo teraz proszę państwa cztery konkursy w Polsce. Na początek Wisła. A w Wiśle tylko dwie rzeczy są pewne. Pstrągi i wiry.

***

Felieton jest z założenia tekstem subiektywnym i wyraża osobistą opinię autora, nie stanowiąc oficjalnego stanowiska redakcji. Przed przeczytaniem tekstu zapoznaj się z treścią oświadczenia dołączonego do artykułu, bądź skonsultuj się ze słownikiem i satyrykiem, gdyż teksty z cyklu "Okiem Samozwańczego Autorytetu" stosowane bez poczucia humoru zagrażają Twojemu życiu lub zdrowiu. Podmiot odpowiedzialny - Marcin Hetnał, skijumping.pl. Przeciwwskazania - nadwrażliwość na stosowanie językowych ozdobników i żartowanie sobie z innych lub siebie. Nieumiejetność odczytywania ironii. Nadkwasota. Zrzędliwość. Zlosliwość. Przewlekłe ponuractwo. Funkcjonalny i wtórny analfabetyzm. Działania niepożądane: głupie komentarze i wytykanie literówek. Dzialania pożądane - madre komentarze, wytykanie błędów merytorycznych i podawanie ciekawostek zainspirowanych tekstem.


Marcin Hetnał, źródło: Informacja własna
oglądalność: (36618) komentarze: (191)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • MarcinBB redaktor
    @kierownik kotlowni

    Zgadza sie - plaszczyzna formalna, to jedyne, co przemawia na korzysc MSwL. Dla mnie jednak ma ona decydujace znaczenie. Przynajmniej tak dlugo, jak dlugo swiatowa czolowka jednak stawia sie na MSwL zamiast wykorzystac ten czas, by potrenowac przed kolejnym konkursem PS.

    Co do Freunda i Bardala, to giganci, nie giganci lotow, ale przeciez w tamtym sezonie absolutna czolowka PS - trudno nazwac ich medalistami przypadkowymi. Szczegolnie Freund skakal w lutym i marcu 2014 jak nakrecony. Na 11 konkursow (wliczajac MSwL) miedzy Willingen a Planica tylko w jednym nie byl pierwszy lub drugi. Zreszta nie do konca sie zgadzam z Twoja ocena Harrachova 2014. Tez rozegrano tylko dwie serie, ale akurat tego dnia wiatr jakos specjalnie nie swirowal a wyniki byly dosc sprawiedliwe.

    Oczywiscie niebezpieczenstwo, ze TCS wygra ktos przypadkowy, jest jeszcze mniejsze, niemal zerowe. Ale sam przeciez pisales, ze presja rozegrania wszystkich czterech konkursow za wszelka cene doprowadza do sytuacji cyrkowych. Trzeba sie tylko cieszyc, ze skocznie sa az cztery, bo prawdopodobienstwo, ze takie cos jak w Innsbrucku tego roku zdarzy sie cztery razy w jednej, jest bliskie zeru. Natomiast wlasciwie co roku jest w TCS jeden taki konkurs. Zwykle byl to Oberstdorf.
    Czy to zreszta nie podczas TCS pieciokrotny jego zwyciezca Ahonen powiedzial po swoim skoku publicznie i do kamer "Miran Tepes jest idiota"?

    Zeby nie bylo - ogolnie sie z Toba zgadzam. Poza plaszczyzna formalna, reszta aspektow przemawia za TCS. Tak sie tylko czepiam szczegolow, bo mi sie nudzi. Aha, no i z zamilowania do prawdy :-)

  • MarcinBB redaktor
    @bardzostarysceptyk

    Też nigdy nie potrafiłem zrozumieć tej niechęci wobec MŚwL i podobnie jak Ty, myślę że to może być kwestia subiektywnego widzenia imprezy przez pryzmat (braku) sukcesów Polaków.
    Dla mnie sprawa jest dość prosta. Tytuł Mistrza Świata jest przyznawany za skoki na skoczni normalnej, dużej i mamuciej. Każdy z tych tyłów można zdobyć raz na dwa lata. I te trzy tytuły są dla mnie w zasadzie równorzędne. Przy czym prestiż tytułu w lotach dodatkowo podnosi dla mnie fakt, że mistrza wyłania się w czterech seriach, co zmniejsza przypadkowość. Jeśli miałbym już wskazać najmniej prestiżowy z tych trzech tytułów, to byłby to tytuł na skoczni normalnej. Przecież na najwyższym poziomie zawodowstwa na skoczni normalnej skacze się już tylko podczas treningów. Dochodzi jeden konkurs co dwa lata na MŚ i jeden co cztery na IO.
    Problem tkwi w logistyce. Ponieważ mamutów jest tylko 5 (a w zasadzie już 4) konkursu lotów nie można rozegrać w ramach tej samej imprezy. Chyba, żeby robić takie udziwnienia jak sto lat temu, że kiedyś konkurencje zimowe rozegrano pół roku po Igrzyskach Olimpijskich i w zupełnie innym miejscu ale wliczono je do imprezy.
    Był też taki przypadek w 2007 roku, że w ramach MŚ juniorów w Tarvisio konkursy skoków rozegrano w Planicy. Myślę jednak, że takie rozwiązanie jest mało prawdopodobne ze względów marketingowych.
    Natomiast jest jeszcze jedna zagwozdka, która w moim mniemaniu umniejsza prestiż tytułów zarówno mistrzostw świata jak i Igrzysk. Dwa konkursy. W przypadku mistrzów podwójnych (Małysz 2003, Ammann 2002 i 2010 czy Stocha 2014) sprawa jest jasna. Ale to się zdarza rzadko. Mistrz powinien być jeden a zwykle jest ich dwóch. To co to za prestiż? Który z nich jest naprawdę najlepszy? Który jest prawdziwym mistrzem?
    Dlatego w mojej osobistej opinii najbardziej prestiżowym tytułem wskazującym najlepszego skoczka w danym sezonie zawsze był, jest i będzie Puchar Świata. Trzeba być najlepszym przez całą zimę, trzeba udowodnić, że jest się mocnym na różnych skoczniach, o różnych profilach, również mamucich (a kiedyś też na średnich). Nie wystarczy szczęście ani chwilowa zwyżka formy. Pucharu Świata nigdy nie zdobył żaden Velta, Benkovic czy Byst?l. No i triumfator jest tylko jeden. Stąd mój wybór.

  • Stinger profesor
    @bardzostarysceptyk @bardzostarysceptyk

    Tak to już jest, tam gdzie nie mamy sukcesów nie "liczymy" tej imprezy do poważnych.
    Ja się oczywiście z tym nie zgadzam i cieszy mnie, że uwzględniasz MŚ w lotach to najważniejszych zdobyczy skoków narciarskich.

    Zresztą jestem przekonany, że jeśli za rok czy dwa na TCS znowu Polacy wypadną fatalnie, a na MŚ w lotach będą medale to role się odwrócą i to MŚ w lotach będzie liczone, a TCS znowu stanie się tylko zwykłym niemiecko - austriackim turniejem jak to było do dnia 6 stycznia 2017 roku...
    Też pamiętam jak rok temu wielu (ale niestety nie pamiętam nicków) pisało, że ten turniej nie ma znaczenia, a w tym roku? Żadnego negatywnego komentarza na ten temat.

    Oczywiście nie mówię żeby ktoś nie cieszył się ze zwycięstwa Kamila bo np. ja cieszę się z każdego zwycięstwa Polaka nie zależnie od rangi zawodów ale skoro rok temu i wcześniej było tyle wpisów, że to zwykły turniej to dlaczego teraz stał się aż tak ważny?

    MŚ w lotach są ważne i liczę, że Polacy w sezonie olimpijskim mimo iż IO będą najważniejsze nie oleją tych mistrzostw.

  • Stinger profesor
    @MarcinBB @MarcinBB

    Nie ma co się dziwić, był załamany bo przez własny błąd nie dał sobie szansy powalczyć z Kamilem Stochem o zwycięstwo w turnieju plus przegrał 2 miejsce i mało nie wyleciał z podium.
    Co za różnica kogo błąd w takiej sytuacji? Myślę, że żadna - był załamany bo stracił wielką szansę na zwycięstwo w turnieju - normalne, że nie skakał z radości po skoku nawet jeśli to jego błąd.
    Skoro jego błąd to tym bardziej mógł być zły na siebie bo przegrał nie przez kogoś, a przez siebie ale to nie zmienia faktu, że stracił wielką szansę i mógł być "chwilowo" załamany.

  • StrasznyRybolakOtchlani doświadczony
    @bardzostarysceptyk

    No i racja. W zeszłym roku na przykład PŚ miał bardzo niską rangę, i był w ogóle nieznaczącą imprezą. Zresztą PŚ 2014/15 też taki był, i te 2004-2006 też! A MŚwL w Vikersund miały bardzo dużą rangę aż do momentu kiedy Stoch skoczył 152m.
    Naszym nie kibicuje się sceptycznie, tylko całym słowiańskim sercem, duszą i łomem!

  • Ducholuszka początkujący

    "(...) mało kto drukuje sobie moje felietony na drukarce, by poczytać je potem w formie papierowej na ławce w parku."

    Hej, ja drukuję Twoje felietony na drukarce! Choć na ławce w parku jeszcze żadnego nie czytałam.

  • MarcinBB redaktor
    @EmiI

    Akurat mnie co do prestiżu MŚwL nie musisz przekonywać. Skoro FIS określa tę imprezę rangą Mistrzostw Świata to jest oczywiste, że ranga jest bardzo wysoka. W mojej osobistej opoinii MŚwL stoją wyżej od TCS. Turniej to po prostu cztery konkursy. Kiedyś organizatorzy się umówili, że zrobią wspólna klasyfikacje i tyle. Oczywiście ze względu na długą historię (dłuższą przecież niz PŚ) i narosły przez te lata prestiż niejako głosem ludu powszechnie się uznaje, że to impreza niezwykle ważna. Ale oficjalnie rangi mistrzowskiej nikt jej przecież nie nadał.
    A ranking sobie sprawdzę, dziękuję.

  • Tim doświadczony
    @bardzostarysceptyk @bardzostarysceptyk

    Zgadzam się z twoją opinią... Tylko wtrąciłem małą uwagę, że taki Ruud jest według FIS czterokrotnym MŚ...Tylko tyle i aż tyle...

    Też uważam, że to statystyk to nie powinno się liczyć, chyba że tylko do zawodników z lat 1948-1960. Ale zdaje sobie sprawę, że wtedy taki ranking będzie nieczytelny...

  • bardzostarysceptyk profesor
    Życie jest ciekawe.

    Człowiek szuka argumentów, stara się kogoś przekonać lub przynajmniej kulturalnie obrazić.
    A tu podchodzi ktoś z tyłu i wali łomem po głowie. W tym przypadku łomem jest argument o niskim prestiżu czy nawet znaczeniu MŚwL.
    To akurat nie przyszło mnie do głowy. Nie przyszło, bo to jest bzdura do kwadratu.
    Ten co walnął łomem to poprawił kopniakiem. Kopniak to argument, że jak uwzględniając MŚwL, to uwzględniać należy też Letnią GP czy PŚ w Lotach. Ten kopniak boli prawie jak łom, bo to też kosmiczna bzdura.

    1. Oczywistą oczywistością jest wyższość IO, MŚ i PŚ nad MŚwL. Ale już nad TCS to sprawa mocno dyskusyjna. Podstawowy argument to ten, że TCS jest turniejem w turnieju. Czyli nie jest samodzielny. Natomiast MŚwL są całkowicie autonomiczne a ich wyniki od lat już nie są wpisywane do PŚ. A że na MŚ nie są rozgrywane konkursy na mamutach, nie ma też żadnego dublowania.

    2. W tej piątce Wielkich Imprez Skoczkowych są oczywiści różnice w znaczeniu i prestiżu. Ale różnica pomiędzy nimi a takimi pśwl czy LGP jest tak oczywista i wielka, że wręcz wstyd mnie podawać jakieś argumenty.

    3. Podejrzewam, że umniejszanie rangi MŚwL, to polska specjalność, a wynika z naszych kompleksów. Bo po prostu od lat dostajemy w nich w tyłek i żaden Małysz czy Stoch dotychczas nie pomógł. Jedyny sukces to skromniutki brąz Fijasa.
    Kilka lat temu, przy kolejnej kompromitacji polskich skoczków w TCS, w ramach spokojnego wchodzenia w sezon, jeden z internautów zaczął tu na forum przekonywać, że TCS tak na prawdę nie ma większego znaczenia, że jest domowym turniejem austriacko-niemieckim, że sędziowie nie pozwolą wygrać komuś innemu. Teraz zauważyłem, że pieje z zachwytu, zresztą jak wszyscy.
    Czyli co ? Wygrywamy najbliższe MSwL, indywidualnie i drużynowo i nagle okaże się, że to bardzo ważna impreza, znaczeniem dorównująca MŚ, a przewyższająca TCS, szczególnie jeśli ten akurat wypadnie dla Orłów słabiej.

  • Wojciechowski profesor
    @bardzostarysceptyk

    Natomiast zgadzam się co do tego, żeby w tego rodzaju zestawieniach tych medali MŚ nie zapisywać (co najwyżej z przypisem, ale to drobiazg).

  • Wojciechowski profesor
    @bardzostarysceptyk @bardzostarysceptyk

    A ja nie mam przekonania, czy to taka niesprawiedliwość. Przecież dzięki temu, tak jak dziś, skoczkowie mogli rywalizować o medale MŚ co dwa, a nie co cztery lata. Szkoda, że tak późno FIS zdecydował się na przełożenie MŚ na lata nieparzyste, ale co zrobić...
    Z drugiej strony można też uznać, że niesprawiedliwe było, że kiedyś MŚ były co rok, a teraz są co dwa, też jest "niesprawiedliwe" wobec dzisiejszych skoczków.

  • bardzostarysceptyk profesor
    @bardzostarysceptyk @Tim

    Już kiedyś o tym pisałem, co prawda dawno.
    Ja po prostu nie uznaję podwójnych medali. Jest to rażąca niesprawiedliwość, że jedni dostawali jedne medale (MŚ) a inni dwa (IO i MŚ) za TEN SAM KONKURS. Odebrać medali im nie można, ale można ignorować to w spisach.
    I to nie jest mój wymysł. Tak zauważyłem robi większość statystyków. I dlatego pytanie na jakimś teleturnieju "Czy Wojciech Fortuna, poza złotym medalem IO, zdobył złoty medal MŚ" mogło by być za najwyższą stawkę. Bo kłopoty z odpowiedzią mógłby mieć prawdziwy znawca sportu, nie specjalista od skoków i młodszego pokolena.

  • EmiI profesor
    @MarcinBB @MarcinBB

    Nie no, aż tak nie jest, ale MŚ w lotach swój prestiż ma, zwłaszcza w sezonie nieolimpijskim, wtedy ten zdobywca tytułu jest właściwie równorzędny z mistrzem świata dla mnie jeśli chodzi o prestiż, bo z czysto sportowego punktu widzenia mistrz olimpijski może być słabszy od zawodnika co wygrał zwykły konkurs PŚ.

    Co do rankingu FIFA, polecam ranking piłkarski Elo, na wzór szachowego, który uwzględnia wszystkie mecze w historii i cały okres historyczny meczów międzypaństwowych tej dyscypliny sportu. Za Nawałki najwyżej było 16 miejsce (aktualnie 19) za Beenhakkera 20. Za to w historii to było 2 miejsce za Górskiego po wygranym ostatnim meczu z Brazylią na mundialu w 1974.

  • jma profesor
    @waldemarsson @waldemarsson

    Co do "Wielkiego Szlema". Nie twórzmy bytów zza biurka, bo można w nieskończoność dodawać kolejne - zwycięstwo w drużynie (MŚ i IO), Puchar Narodów, mała KK, Holmenkollen i Bóg wie co jeszcze. W szlemie są 4 lewe główne lewe i jedna bonusowa. Sami skoczkowie tak to widzą, więc my kibice uszanujmy to.

  • KaEn początkujący
    Wiązanie Tande

    Jeżeli ktoś interesuje się skokami, czytając także artykuły na innych stronach, to wie, że Tande nie zapiął wiązań, bardzo obszernie i obrazowo tłumaczył to trener Hankus

  • Tim doświadczony
    @bardzostarysceptyk @bardzostarysceptyk

    Mam tylko małą uwagę... Przed wojną i po wojnie chyba do 1985 roku zwycięstwo na IO automatycznie było zwycięstwem na MŚ. Takie są przepisy FIS-u... Zatem taki Ruud był czterokrotnym złotym medalistom MŚ. A Aschenbach trzykrotnym...

  • MarcinBB redaktor
    @papa_s

    A jeśli Tande sam to przyznał to już w ogóle nie ma o czym mówić. Tym bardziej się nie dziwię, że był po skoku taki załamany.

  • MarcinBB redaktor
    wiązanie Tandego

    Nie trzeba komentarza Innauera, wystarczy obejrzeć, żeby stwierdzić ze stuprocentową pewnością, że wiązanie nawaliło w locie i było przyczyną przymusowego lądowania na 117. metrze. Tande po prostu nie był w stanie odpowiednio ustawić narty i dlatego coraz bardziej go przekręcało w jedną stronę. Tu nie ma co się kłócić, to wyraźnie widać.
    Jakie z tego płyną wnioski?
    Po pierwsze taki, że gdyby nie usterka, Tande zapewne zająłby drugie miejsce w Turnieju. W pierwsze nie wierzę, Stoch tak czy owak by go znokautował. Tandego nie było wczoraj stać na nawiązanie równej walki z Polakiem. Musiałby potężnie przyfarcić. Wygrał najlepszy i co do tego nie ma wątpliwości. Chyba, że ktoś bardzo chce je mieć.
    Po drugie - nazywamy to pechem, czy nie - przygotowanie sprzętu leży w gestii ludzkiej. Czy problem pojawił się już na etapie produkcji, czy eksploatacji czy może ewentualnych przeróbek - od sprzętu są serwismeni, część zespołu. Oni mają zapewnić skoczkowi działający sprzęt. Może skoki to nie Formuła 1. Ale to, jaki masz ten sprzęt wpływa na Twój wynik. Jasne, pewnych usterek nie wykryjesz, nie przewidzisz, nie usuniesz. Ale to nie jest tak, że jakiś snajper zaczajony na drzewie odstrzelił Tandemu wiązanie. Nie Danielowi pierwszemu nawalił sprzęt. Wiązania akurat szwankują najczęściej. Przecież Stoch to miał w serii próbnej w Innsbrucku. W podobny sposób co Tande lądował jakieś 3 lata temu Koudelka. Murańce się to chyba też zdarzyło. Schlierenzauerowi przy lądowaniu chyba ze dwa razy w PŚ. A pamiętacie, jak kiedyś Romoeren wyskoczył z progu na jednej narcie? To było chyba w Pragelato lub Predazzo. Małyszowi kiedyś pękła gumka od gogli na rozbiegu. Trudno. To jest element składowy sportu. Nikt wtedy skoków nie powtarzał, nikt rewizji wyniku nie robił. Ok, awaria sprzętu to co innego niż błąd samego zawodnika. Ale to dalej się dzieje w ramach normalnej rywalizacji sportowej.

  • papa_s weteran
    Wiązanie Tandego

    Sam już się przyznał, że po prostu go dobrze nie zapiął (myślał os skoku a nie zapięciu nart). Taki przedszkolny błąd a mógł kosztować go życie. Dobrze że nic mu się nie stało.

  • anonim
    @dawidguetta @znawca_japonskiego

    Oczywiście "chowanie głowy", nie flory. Pieprzona autokorekta.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl