Kamil Stoch: Trzymamy kciuki za polskich siatkarzy!

Kamil Stoch zajął 6. miejsce w kwalifikacjach do przedostatniego konkursu z cyklu Letniego Grand Prix 2018. Lider naszej kadry po pierwszych próbach w Górnej Austrii ocenił najmniejszy obiektu w tegorocznym kalendarzu, porównał go do rumuńskiej areny, gdzie zawodnicy mierzyli się przed tygodniem, a także odniósł się do polskich siatkarzy, których w sobotę czeka półfinałowe starcie w ramach Mistrzostw Świata.

Kamil Stoch

Jak wicelider klasyfikacji generalnej Letniego Grand Prix czuł się w półmroku panującym na skoczni w Hinzenbach, której oświetlenie nie jest nader intensywne? - Wieczorową porą, na najeździe i zeskoku, faktycznie jest dość ciemno, ale my trenowaliśmy tutaj już przy takim oświetleniu, więc nie jest to żadna nowość. Jest to też dodatkowe utrudnienie do treningu, bo dobrze trzeba wyczuć moment lądowania. Niedzielne zawody, na szczęście, odbędą się w ciągu dnia, przy naturalnym oświetleniu.

- Tutejsza skocznia znacznie różni się od tej, którą zastaliśmy przed tygodniem w Rasnovie. Ma zupełnie inny profil najazdu, ale ja to traktuję jako wyzwanie, gdzie muszę przenieść dobre czucie z jednego obiektu na drugi, a do tego szukać optymalnej pozycji. Powoli się to udaje. Jeszcze parę lat i będzie dobrze <śmiech>...

- Co ma w sobie skocznia w Hinzenbach? Nie wiem, jeszcze nie zostało to odkryte <śmiech>... Coś jest jednak niewątpliwie na rzeczy.

Czy polska kadra skoczków zamierza obejrzeć sobotnie starcie naszych siatkarzy z Amerykanami? - Oczywiście, że będzie wspólne oglądania meczu półfinałowego. Już w piątek oglądaliśmy mecz grupowy z Włochami, który pod koniec był już co prawda o czapkę gruszek <śmiech>... W sobotni wieczór będziemy kibicować i trzymać kciuki za naszych siatkarzy, ale nie napinamy się, bo też jesteśmy sportowcami, więc podchodzimy do tematu z dystansem. Niemniej, trzymamy kciuki i do boju!

Korespondencja z Hinzenbach, Dominik Formela