Jakub Wolny po prologu w Vikersund: Nie obyło się bez problemów

Jakub Wolny do przedostatniego weekendu sezonu 2018/19 podszedł z jasnym celem. Jest nim nowy rekord życiowy, który aktualnie wynosi 223 metry. Zawodnik będący objawieniem Pucharu Świata w lotach narciarskich w Oberstdorfie, na bazie którego powstała lista startowa do zmagań w Vikersund, opowiedział nam m.in. o problemach w trakcie prologu i opisał nowy profil norweskiego obiektu.

Jakub Wolny

Czy podobnie jak w Oberstdorfie, celem jest nowa życiówka? - Tak, tutaj też! Spośród wszystkich skoków nieudany był tylko drugi treningowy. Pierwszy, jak i ten z prologu, wydawał się w porządku. Było bardzo fajne odbicie, ale potem z niewiadomego mi powodu "nie przyszły narty". Wytraciłem prędkość i straciłem wysokość. Do przyjazdu na skocznię czułem się bardzo przymulony po podróży z Trondheim do Drammen, ale po dotarciu do Vikersund pojawiły się dodatkowe pokłady energii. Czuję zmęczenie liczbą skoków oddanych podczas turnieju Raw Air, natomiast pozytywne nastawienie pozwala mi sobie z tym poradzić.

- Niestety, nie obyło się bez przygód na górze. Urwał mi się plastik, którym zaczepia się rzep na bucie, a bez tego na mamucie ani rusz. Na szczęście przedskoczek miał zapasową część i mnie poratował. To jednak zawsze dodatkowy stres, bo wszystko działo się tuż przed kontrolą sprzętu - mówił 23-latek, który w kwalifikacjach zamknął drugą dziesiątkę lotem na odległość 202,5 metra.

Czy skocznia do lotów narciarskich w Vikersund straciła charakter po przebudowie? - Być może w piątek wynikało to z ustawienia belki? Jury podeszło do pierwszych serii zachowawczo, ponieważ wiało pod narty. Nie pozwolono na dłuższe loty. Czy ta skocznia jest "bestią"? Nie powiedziałbym. Mamut w Vikersund jest jednym z łagodniejszych. "Bestią" nazwałbym Letalnicę w Planicy. Wynika to między innymi z paraboli lotu i widoku z góry.

Korespondencja z Vikersund, Dominik Formela